Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 13.03.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. 35 punktów
    Po czym poznać, że się przesadziło? Po tym, że w styczniu Twoje zakupy growe wyglądały tak: W lutym trochę popuściłeś lejce, ale bez przesady: A w marcu doszło do spięcia w obwodach:
  2. Wyniki edycji #51 Gratulacje i jak zwykle przypominajka by nie tagować zwycięzców.
  3. @Ukukuki @iluck85 Małych pudełek jest 205, do tego kilkadziesiąt wydań kolekcjonerskich oraz limitowanych. Biorąc pod uwagę kilka gier na wypożyczeniu oraz kilka opłaconych preorderów całość to 260-270 gier. A za tydzień ogarniam wszystko od Sony.
  4. 28 punktów
    Po kilku latach wracam jednak do rozwiązań GPD, clamshell jednak najwygodniejsze podczas podróżowania. Co prawda testuje teraz Maxa a nie Mini które w prostej linii jest następcą serii GPD Win. I jest w pyte ograłem już dwa scenariusze w AoE2DE na Ultra i dobrze się gra. Ma to ekran 10 cali więc gra się bardzo dobrze. Jak ktoś jest pipa i się wstydzi to może schować kontrolery pod magnetycznymi pokrywami które chowa się z boku komputera gdy nie są potrzebne. A tutaj porównanie do pozostałych sprzętów które mam pod ręką. No i coś na 3DSa
  5. No i co tam, jakiś tort by pasowało odpalić za ten pierwszy rok Dzięki wielkie forumku, piękny to był rok, zleciało ekspresowo i pozostaje mieć nadzieję (plus wspomóc to pracą), że kolejne 12 miesięcy przetrwamy przynajmniej w podobnej formie.
  6. 26 punktów
    Dawno nie było mnie na wątku ale przeglądam, czasem inspiruję się Waszymi wrzutkami w kontekście zakupów, więc dorzucę i coś od siebie. Byłem na krótkim urlopie, z którego przywiozłem garść gier, plus dorzuciłem kilka rzeczy, które dotarły w trakcie mojej nieobecności. Stacja pierwsza to Nintendo. 2064 będzie pięknie komponowało się z Va-11 Hallą na SW. Nintendo World Champions długo było na mojej liście, więc pociągnąłem za spust. Gamesen CX to tytuł w zamyśle dość podobny, acz gry - ze względów licencyjnych - jedynie 'udają' klasyczne tytuły. Nie ma na tym składaku 'oryginalnych' gier, natomiast jest fajny story mode, gdzie siedzisz z ziomeczkiem i robicie różne retrogrowe wyzwania. W miarę progressu, na półkę oprócz nowych gier trafiają magazyny (składane na modłę dawnych lat) z zapowiedziami + tipsami/kodami do wydanych produkcji. Fajny klimacik. O Tower of Children wiem tyle co nic, a Strash i Monsters 3 wylądowały u mnie ze względu na powiązania z serią DQ. W Monstersy nie grałem nigdy, udało się chwilę pyknąć w trójeczkę - ot pokemony w świecie DraQue - wyglądające dużo lepiej niż poksy od Ninny. Buccanyar? Why not, mam ostatnio fazę na gry w piratami (skończyłem Yakuzę, Ys X, zobaczymy też to). Stacja druga to PS5, na którym spędzam większość mojego czasu growego. Do DR mam duży sentyment, bo była to dla mnie 'pierwsza' next-genowa gra (obok Lost Planet) na X360 - gry z batcha launchowego traktowałem jak poprzednią generację z drobnymi poprawkami - tu? Była nowa jakość. Dogma i Avatar były w dobrych promocjach, a obie gry chciałem zobaczyć. Tomb jako uzupełnienie zbiorów (mam już cyfrę na X-a). Wolf Fang bardzo cieszy - choć jakiś czas temu kupiłem oryginał na PSXa. Spy x Family zgarnięte po tym, jak Pawcio się jarał gierką na forumku. Stacja trzecia to PS4, dwie giery z Kunio-kunem. Odkupiłem też Zamówienie 1886 - kiedyś pożyczyłem komuś promkę, nigdy do mnie nie wróciła, a jednak chcę mieć ten tytuł w zbiorach - nawet ostatnio miałem chęć odpalenia i z perspektywy czasu sprawdzenia czy bardzo się zestarzało. Na premierę miażdżyło wizualiami. Stacja czwarta to factory seale na PS4 - czasem lubię sobie potrzymać gry w folijce, po upływie lat można je wymienić na coś fajnego. Stacja piąta to retro. Małpki skipnąłem z uwagi na granie movem, ale prewencyjnie kupiłem sztukę dla siebie, bo gry na PS3 zaczynają drożeć. Heavy Fire to gra polska, wydana tylko w JP i USA. Rayman do wymiany - niemiec w kiepskim stanie, do tego essentials - nieudany zakup. Stacja szósta - Xbox. Na One'a kupienie czegoś w pudle to ciężary. Wanted Dead wziąłem pomimo posiadania wersji PS5 z prostej przyczyny - gra jest tak zła, że aż dobra. Klimat jak w czasach PS2/wczesnego PS3 i gra się świetnie pomimo pewnych niedoróbek. Odjechany arcade. Gry na 360 poza koreańską Piniatą (tez niezły strzał, w Korei gry konsolowe to ciężka opcja) to factory seale, pewnie spekulacyjnie potrzymam. Stacja siódma - ciąg dalszy retro. Na Vitę tylko Otome, ogólnie zbieranie gier na tę platformę kojarzy mi się trochę z Dreamcastem. Bardzo dużo Visual Novelek, ciężka dostępność, drożejące gry. Do fullseta jeszcze daleka droga, choć na tę platformę zebrałem już według Excela ponad 300 pudełek. Z Jet de Go historię mam taką, że pod koniec lat 90 w szmatławcu LOKI jarał się Densha de Go. Na giełdzie tego nie mieli, mieli za to Jet de Go (PSX) więc kupiłem i przegrałem w to masę godzin, nigdy nie było mi dane sprawdzić sequela - teraz zobaczę jak im to wyszło. Chase the Express też pamiętam ze szmatławca, bo było jaranko, że pociąg przejeżdża przez Polskę. Jutro odbieram kolejne paki...
  7. 26 punktów
    Z PerfectBlue. Xeno sobie odpalę bo Suikodena 1 skończyłem.
  8. 25 punktów
    Nowy (stary) sprzęt :) I parę gier i na sonke
  9. 25 punktów
    u mnie ostatnio tylko PS3, więc i kolekcję trochę uzupełniłem
  10. 24 punktów
  11. 23 punktów
    Jestem obecnie na wycieczce w UK. To tylko część fantów i tylko z dzisiaj, chory kraj jeśli chodzi o gierki (Spacer channel 5 był tańszy)
  12. 23 punktów
    PB ? Polecam
  13. 23 punktów
    Trochę wyrzeczeń, trochę oszczędzania, trochę dodatkowych dochodów i marzenie spełnione Absolutnie zjawiskowo jeździ, do tego na pokładzie fenomenalne zawieszenie gwintowane Teina i całe zawieszenie złożone na nowo na poliuretanowych tulejach. Do tego być może najlepsza ręczna skrzynia w historii. Lepsze zdjęcia pewnie niedługo
  14. 22 punktów
    SNES Extreme - wydawnictwo specjalne redakcji magazynu PSX Extreme Przedsprzedaż w promocyjnej cenie 29,99 zł rozpocznie się od ok. połowy kwietnia i potrwa do 8 czerwca. Od 9 czerwca regularna cena 34,99 zł. Premiera wydania 20 czerwca. Szczegóły o wydaniu pojawią się wraz ze startem przedsprzedaży, czyli około połowy kwietnia. A póki co zapraszamy do dyskusji - propozycje, oczekiwania, przewidywania
  15. 22 punktów
    wleciała kolejna perełka na switcha do sprawdzenia
  16. 22 punktów
    Wielkie dzięki SHOCK GAMES za perełkę na system Nintendo.
  17. 21 punktów
    Dzisiaj wpadły do kolekcji takie gry. Mocno zadowolony jestem z zakupów. Do premiery Switcha 2 raczej wpadać będą mi już tylko jakieś rodzynki. Choć kto wie.
  18. 21 punktów
    Te Perfect Blue mnie zrujnuje
  19. 21 punktów
    Przy kolekcjonowaniu filmów i komiksów, z grami już jest słabiej, ale chyba nigdy nie jest za późno, żeby zacząć budować mini kolekcję… Jeden z moich ulubionych tytułów wleciał w akceptowalnej dla mnie cenie (do tej pory ogrywałem tylko remaster z PS4) + awanturnik Drake na dokładkę. Korzystając ze świeżej promocji dwóch sieciówek wleciały dwie pozycje, których byłem ciekaw, ale nie były nigdy na celowniku. Każda po pięć dyszek, więc trzeba było brać. + dwie giereczki od narzeczonej (ciągle słyszę „po co ci to, masz w co grać”, ale chyba się przełamała ). DMC jestem ciekaw najbardziej. Żyłem pod gejmingowym kamieniem i całkiem o tej serii zapomniałem (a że nie grałem, to inna bajka)
  20. 21 punktów
    Mariany z okazji Mario Days po 179 zł za sztukę, a Octopath coś w okolicach 130 zł. Jedynka była świetna, dwójka ponoć jeszcze lepsza więc będzie giercowanie w plenerze
  21. 21 punktów
  22. 20 punktów
    Dziękuję ci panie Boże za japońskich developerów.
  23. 20 punktów
    Takie tam do kolekcji.
  24. 20 punktów
    Media Markt też nie zawiódł dzisiaj z Mechami. Przy okazji daję moje pudełkowe zakupy z ostatnich chyba 5 miesięcy, których tutaj nie pokazywałem.
  25. 20 punktów
    Niewiele gier ostatnio kupuję, nowych czy starych, więc wrzucę pierdoły z ostatnich tygodni/miesięcy, zanim zapach farby nowego PC Extreme mnie całkiem powali. Makulatura. Przyznam, że coraz bardziej mi się podobają te wydania specjalne. Garstka gierek na kiedyśtam z promocji. Separate Ways się dokupi w cyfrze, skoro w pudle wersji Gold i tak jest tylko kod. W ogóle muszę w końcu odkurzyć Sonkę... I jakieś tam robociki, czy coś. Jakże praktyczne i cieszące oczy bonusy oczywiście lądują w zasłużonym miejscu razem z resztą pre-orderowo-gratisowych dobroci:
  26. 20 punktów
    Nie miałem zbytniej styczności z Marianem 3D, trzeba nadrobić
  27. 19 punktów
    Jest chujowe, nie ma nawet porównania do zajebistosci z ST czy Desperados 3
  28. 19 punktów
    Little Kitty GOAT z książeczką
  29. 18 punktów
    Ten Mario RPG staniał do 115 zł za nówkę anglika więc warto spróbować. Nowy PoP wydaje się fajnym tytułem na majówkę a dwa pozostałe tytuły na razie na półkę gdzie poczekają na swoją kolej.
  30. 18 punktów
  31. 18 punktów
    Mechy od kutasiarza Czeza i konkursowy Suikoden od Pana Kmiota.
  32. 18 punktów
    Po namowie kolegi i po obejrzeniu trailera dwójki w końcu zmotywowałem się do podjęcia próby zmierzenia się z symulatorem kuriera.
  33. 17 punktów
    Prace nad SNESem ruszyły pełną parą, ale mogę już uchylić rąbka tajemnicy jak będzie wyglądała limitka, nad którą dziś z Romkiem pracowaliśmy.
  34. Attack of the Friday Monsters [3DS] Niecodzienną sytuację miałem z tą grą. Z jakiegoś powodu kupiłem ją jeszcze za czasów świetności 3DSa, gdy tamtejszy eShop funkcjonował w najlepsze (gra nie ma fizycznego wydania). Pamiętam, że popykałem godzinę, może dwie i odpuściłem. Attack of the Friday Monsters przypomniała mi o sobie ikonką, gdy ostatnio odkurzyłem swoją konsolkę, więc pomyślałem - czemu nie? Uczciwie zapłaciłem, to przejdę, tak nakazuje kredo gracza. To mała, ciepła, czuła gierka. Sohta to kilkuletni dzieciak, którym przyjdzie nam pokierować. Miejsce i czas akcji? Jakaś malutka japońska wioska w latach 70. zeszłego wieku. Przeuroczo ciasna, skąpana w wakacyjnym upale, który aż wylewa się z małego ekraniku. Słychać cykady, pobliski strumyk cicho szemrze, gdzieś w oddali przejeżdża pociąg. Idyllę chwili i miejsca zakłócają jedynie krater po meteorycie i odciski gigantycznych łap potworów. Skąd się wzięły? Czy są zagrożeniem? Wraz z Sohtą spróbujemy odnaleźć odpowiedzi na te (i inne) pytania. Gameplay to bieganie Sohtą po wiosce i okolicach (predefiniowane rzuty kamery), pogaduszki z mieszkańcami, wypełnianie ich próśb. Bohater w trakcie swojej przygody pozna nowych przyjaciół, rywali, zdąży nawet się zauroczyć koleżanką. Wszystko to podane jest nam w tej beztroskiej, dziecięcej perspektywie. Trochę naiwnej i łatwowiernej, trochę skłonnej do zbyt bujnej wyobraźni. Czego dziecko nie potrafi logicznie wytłumaczyć, do tego dorobi sobie fantazyjną otoczkę. Cyniczny dorosły cicho parsknie pod nosem widząc do jakich bezkrytycznych i ufnych wniosków potrafią dotrzeć Sohta i jego przyjaciele. Attack of the Friday Monsters to gra rozluźniająca, bezstresowa, chill. Biegamy po tych kilkunastu ekranach składających się na całą mapę “świata” wykonując proste, acz urocze fetch-questy (główne i drugoplanowe), tym samym popychając fabułę do przodu. Jedynym zajęciem pobocznym jest zbieranie porozrzucanych kolorowych kamyczków, które z kolei zamieniamy na karty z potworami. A skoro są karty, to jest też karciana mini-gierka. Niespecjalnie skomplikowana, bazująca na zasadach papier-nożyce-kamień, ale dodająca element losowy i zmuszający do odrobiny dedukcji. Nikogo nie porwie na długie godziny, ale to całkiem uroczy dodatek. Zresztą “urocza” to przymiotnik, którym można opisać całą grę. Podobnie jak “ciepła”. Letni, wakacyjny klimat jest bardzo sugestywny, jak na tak mały tytuł. To raptem 4-5 godzin rozrywki, a to i tak przyjmując, że będziesz leniwy i niespieszny w wypełnianiu zadań. Jeśli zechcesz w Attack of the Friday Monsters zaliczyć wszystkie 26 questów, to przygotuj się na dodatkową godzinę grindu karcianki, ale to już dla graczy z nie zawsze zdrowym syndromem “muszę mieć 100%”. To ja. Nie mam pojęcia czy jest obecnie jakikolwiek legalny sposób na zdobycie tej gry, obstawiam, że nie, więc nawet nie czuję odpowiedzialności polecając ją. Kradzioną za darmo można sprawdzić. Gran Turismo 7 [PS5/PSVR2] Stałem się tym, z czego się śmiałem. Chłop jeździ w kółko samochodzikiem, no trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Ale mam coś na swoje usprawiedliwienie. Kombinacja: pierwsza kierownica (bez ekscesów, rozsądny wybór w stosunku jakość/cena, czyli G29 + Wheel Stand Pro) plus gogle PSVR2. No kurwa. Niesamowita rzecz, nawet na pijackie imprezy, choć nie dla słabych żołądków. Powyższe było moją główną motywacją, by odpalić Gran Turismo 7. Bo pomimo krótkich epizodów z serią jeszcze za czasów PS1, to nigdy nie byłem zwolennikiem symulacyjnych gier wyścigowych. A biorąc pod uwagę krytykę starych wyjadaczy cyklu, którzy narzekali na to, że GT7 kłania się brudnym każualom, to chyba mogę się z nimi zgodzić, bo jako niedzielny każual w gatunku, czerpałem z gry dużo rozrywki, więc najwyraźniej coś jest na rzeczy. Oceniam ją więc jako amator niemający styczności z poprzednimi częściami serii, chłop który większość gry jeździł na automatycznej skrzyni biegów i niską, bo niską, ale jednak z kontrolą trakcji. A jeśli akurat nie na PSVR2, to w trybie chase cam. Czyli trochę arcadowo, rozrywkowo i bez potrzeby pocenia się o rezultaty. Pozwijcie mnie. Gran Turismo 7 rozkręca się powoli i w zasadzie przez kilka pierwszych godzin prowadzi gracza za rączkę. Od zawodów, do zawodów. Kolejne tryby udostępniane są cyklicznie, więc nie ma mowy o przytłoczeniu. Próg wejścia jest na poziomie podłogi, praktycznie go nie ma. Zaczynamy zabawę od wyścigów istnych mydelniczek na kółkach, rozwijamy zatrważające prędkości 100 km/h, by stopniowo zaliczać progres, odkrywając kolejne atrakcje, zasiadać za sterami prawdziwych motoryzacyjnych bestii. Gra nagradza nas za wszystko. To wpadnie jakieś nowe auto, to kredyty na ulepszenie starego, to jakiś nowy tryb, albo stary ulega rozszerzeniu. I tak sobie jeździmy, zbieramy kolejne samochody niczym pokemony (ale dla heteroseksualisów) wpadamy w miłą pętelkę gameplayową, dopamina płynie gęsto. Po kilku godzinach wprowadzenia mamy już dostęp do pełnego asortymentu GT7 i w zasadzie możemy robić co chcemy, twórcy puszczają naszą rękę. A jest się czym bawić. Obecnie to przeszło 550 aut i pewnie z 40 tras. Niezliczona ilość zawodów z określonymi wytycznymi. Kilka sposobów na zdobycie i zakup wymarzonego auta, tuning mechaniczny (o różnym stopniu zaawansowania), tuning wizualny, udostępniane przez społeczność fikuśne malowania karoserii, masakrycznie rozbudowany tryb fotograficzny, wyzwania tygodniowe, wyzwania online (zarówno wyścigi, jak i time triale), niekonwencjonalne misje (np. dojedź do mety, jednocześnie oszczędzając paliwo), no i oczywiście licencje. Na pewnym etapie gry stwierdziłem, że w sumie chciałbym wyciągnąć z GT7 platynowego dzbanka, a ten, poza pewnym grindem (kasa, wyścigi online) wymaga pewnego poziomu umiejętności, czyli zaliczenia wszystkich podstawowych licencji na “złoto”. Umiejętności, których ja generalnie nie posiadam, ale potrafię być uparty i cierpliwy, więc połknąłem haczyk. Ach, cóż to była za przygoda. Wyzwania wymagające, bym wyszedł ze swojej strefy komfortu, porzucił kontrolę trakcji, zrezygnował z automatycznej skrzyni biegów, by zacząć się nieco pocić za kółkiem i zyskać kilka setnych sekundy na okrążeniu. Przyznam, że w niektórych przypadkach spędzałem na jednym etapie kilka godzin, ale kurde, syndrom “jeszcze jednej próby” był silny. Jest coś uzależniającego w tej jeździe “na żyletki”, precyzyjnym zaliczeniu każdej tarki, pełnym czułości operowaniu gazem przy wyjściu z zakrętu. Chyba mój peak doświadczenia z grą. Że gra wygląda rewelacyjnie, to chyba nie muszę pisać. Modele samochodów to chwilami jakiś absurdalny poziom detali, klosze tylnych lamp potrafią mieć wygrawerowane logo producenta, albo jakieś inne nieistotne oznaczenia. Wnętrza? Nieprawdopodobne w trybie VR, aż chciałoby się chwycić za klamkę i otworzyć drzwi, pojebana rzecz. Do tego cała gra wręcz skrzy od tego słynnego motoryzacyjnego porno, dostarcza ciekawostek, wizualnych atrakcji, angażuje mordy osobiście odpowiadające za design i konstrukcje kolejnych aut. Całość brzmi i wygląda wyśmienicie, imponująco, jak z wykwintnego katalogu. Jedynie muzyka zaczyna męczyć bułę po kilku godzinach, ale od czego mamy Spotify na konsoli? Doskonale sobie zdaję sprawę, że nie jestem kompetentny, by oceniać Gran Turismo 7 w wielu aspektach. Ale jako gatunkowy laik, który aktualnie spędził z grą 210 godzin (platyna tuż przed 200) chyba mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że wciągnęło mnie jak turbina. Wracam regularnie, by sobie pojeździć przy spotifajowej plejliście. Ender Lilies: Quietus of the Knights [PS4] Poczułem się zmotywowany. Kontynuacja Ender Lilies ponoć jest rewelacyjną metroidvanią, a ja przecież do tej pory nie zaliczyłem jeszcze pierwszej części. Pora nadrobić zaległości. Fabuła? Schematyczna, ale która w gatunku ostatnio porywała? Świat pochłonięty zarazą, potwory panoszące się po niegdyś tętniących życiem lokacjach. Jest parę sentymentalnych wstawek, wątek poświęcenia, lojalności, oddania. Trzy zakończenia, w zależności na ile zechcemy się zaangażować, choć pierwsze trudno nawet określić endingiem, raptem czymś w ramach przerwy w połowie seansu. Lily to bezbronna bohaterka. Może skakać, rzucać się na podłogę w celu uniknięcia zagrożenia, ale w celach ofensywnych musi polegać na duchach upadłych wojowników. To tak naprawdę kwestia kosmetyczna, bo tych duchów używa się dokładnie w ten sam sposób, jakbyśmy sami dzierżyli broń, responsywności im nie brakuje, więc ani przez chwilę nie czujemy się bezbronni. Jasne, że niektóre duchy mają ograniczoną ilość użyć (regenerują się przy “ognisku”, albo przy użyciu innych specjalnych umiejętności), inne wymagają cooldownu, ale wiele z nich możemy używać bez ograniczeń. Niemniej każdy duch ma swoje atrybuty, rodzaj ataku i właściwości, więc warto uzbroić się na każdą ewentualność (zwarcie, dystans, buff, jeszcze inne pomagają w eksploracji). Na podorędziu możemy zawsze mieć dwa zestawy ataków (zmieniać je możemy przy “ognisku”), więc troszkę fajnej zabawy w tworzenie buildu jest. To w sumie znamienne, że ja piszę “ognisko”, a Wy wiecie co mam na myśli. Tutaj jest to ławeczka i jej warianty (jak w Hollow Knight), ale jednocześnie mogę zapewne niektórych z Was uspokoić, Ender Lilies nie zawiera elementu powracania po upuszczony loot, więc zgon jest praktycznie bezkarny. Ok, przymusowo wracamy do ostatniego checkpointu, ale poza tym zachowujemy wszystko, łącznie z doświadczeniem, które pęcznieje wraz z zabijaniem kolejnych wrogów. Przyznam, że to całkiem miłe, by po porażce nie musieć oglądać się za siebie, zamiast tego móc stwierdzić, że w takim razie pójdziemy sprawdzić co słychać w innym miejscu mapy. A skoro już jestem przy mapie, to mam jej do zarzucenia pewną umowność w określaniu wejść i wyjść, ale to jest jeszcze do przełknięcia, bo nie na takich strzępach się operowało. Bardziej boli brak możliwości stawiania jakichkolwiek znaczników. A przy metroidvanii to potrafi być bardzo bolesne, by zapamiętać każdy rodzaj przeszkody, który nie pozwolił nam przejść dalej. Nawarstwianie się tych ślepych zaułków w dalszym etapie gry może być uciążliwe i wielokrotnie pałowałem się na darmo przez kilka/kilkanaście ekranów, by móc sobie przypomnieć, że w sumie nadal nie mogę tej przeszkody pokonać. Natomiast na plus zaliczę oznaczanie przez grę każdej komnaty, którą wyczyściliśmy z istotnego lootu. Niezwykle pomocne. Rzecz w tym, że Ender Lilies bez wątpienia bardzo kompetentną reprezentantką gatunku. Może nie dostarcza niczego przełomowego, niczym też specjalnie się nie wyróżnia, ale wszystkie istotne elementy gameplayowe egzekwuje na tyle sumiennie, że całość komponuje się w świetną grę. Eksploracja jest nagradzająca i satysfakcjonująca. Bossowie nie są popychadłami i wymagają koncentracji, ale z racji dość ograniczonego wachlarza ataków nie są też przesadnie skomplikowani. W trakcie eksploracji mamy możliwość bezkarnego teleportowania się do każdej ławeczki, więc rozgrywka generalnie przebiega bez większych przestojów, jest po prostu przyjemna i zadowalająca. Do tego wizualnie trudno grze cokolwiek zarzucić. Może da się odczuć pewną monotonność, bo lokacje są bardzo podobne klimatycznie, różnią się nieco kolorystyką, ale w sumie to samo można napisać o świecie Hollow Knight. Jestem gotowy uznać, że dzięki temu zachowują pewną spójność nastrojową i koherentność wizji, a to już potrafię docenić. Warstwa audio? Dużo pianina i - co zaskakujące - wokalnych wstawek. Trudno nie zwrócić na muzykę uwagi, bo często nie jest tylko plumkającym gdzieś w tle zestawem dźwięków. Nierzadko wysuwa się na pierwszy plan i bywa inspirująca. Generalnie oprawa i wykonanie tej gry to jest kwestia, do której nie sposób się przyczepić, można tylko pochwalić. Niezwykle godny to reprezentant gatunku. Z racji specyficznej oprawy jednego gracza zauroczy bardziej, innego mniej, ale to już kwestia preferencji artystycznych czy stylistycznych. Mechanicznie Ender Lilies nie powinno zawieść nikogo. Chyba, że ktoś szuka wygórowanego wyzwania, to raczej nie ten adres - gra nie rzuca kłód pod nogi. W moim przypadku to było 18 godzin na 100% mapy. Oceń samodzielnie.
  35. 16 punktów
    Ostatnio sporo gier na switchu + WR
  36. 16 punktów
    Kolejne pudełko na jedyną obecnie konsolową konsolę typu "wkładasz i grasz"
  37. Już problem rozwiązany, kwiat zasłaniał mi prawy róg ekranu i nie widziałem, że R1 przechodzimy do główne menu.
  38. 16 punktów
    Domykam sobie powoli, co z poprzedniej generacji zostało uwięzione na konsolach, a chciałbym ograć.
  39. 16 punktów
    Ponoć jedna z najlepszych gier w gatunku. I Mario
  40. 16 punktów
    Długo nie wytrzymałem..
  41. 15 punktów
    Dobra. Gerki kupione, konsola zamówiona teraz najgorszy etap zagrajmera. CZEKANIE
  42. 15 punktów
    Wpadł mi w łapy japoniec 32GB z wrzuconym europejskim softem. Bardzo dobry stan, mało rys, szkoda tylko że zamiast ori ładowarki do tableta jest zwykły kabel.
  43. Czas na Vitę. Jeżeli nie popełniłem błędu to 126 gier w kolekcji plus nowy JPN oled na czarną godzinę.
  44. 15 punktów
    Trochę ostatnio wpadło gier. Ale i również solidna lektura.
  45. 15 punktów
    Podobno dzisiaj miała miejsce jakaś kontrowersyjna premiera, ale nie zauważyłem.
  46. 15 punktów
    No to lecimy... Wysyłka zajmie standardowo ze 4-5 dni, na tę chwilę z Allegro 1450 paczek i jeszcze 385 sklep. Do usłyszenia koło środy
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00