Do polowy odcinek byl naprawde bardzo dobry. Smaczek juz na wejsciu z ukladaniem kamiuszczków przez Joela. Zajebiste przedstawienie Billa jako survivalowca alfa, fantastyczna gra aktorska. Poczatek relacji z Frankiem rowniez spox. Ale pozniejsza przewidywalna, ckliwa opera mydlana slaba w ciul imo. Zakonczenie jak w titanicu tylko kry brakowalo. Szkoda ze Frank nie namalowal Billa jak Leonardo Kate. W grze to byla brudna , dynamiczna akcja, pokazanie charakterku Ellie a tutaj co? To w koncu mamy miec survival z mocnymi wątkami czy jakies flaki z olejem i pokazanie ze gej tez moze kochac jak w przeminelo z wiatrem?
I zeby bylo jasne, gdyby poswiecono caly odcinek na wątek milosny Joela z Tess i bylby tak samo nudny napisalbym to samo.
Jak wiadomy "mocny" wątek z mudżinami splyca tak samo i beda godzinne wspominki o pradziadku na plantacji kauczuku to przestaje ogladac. Nie tego sie spodziewalem po pilocie.
3 odcinki za nami a dla kogos kto nie gral w gre relacja Joel-Ellie jest kompletnie nijaka mimo ze to najwazniejszy wątek calego tlou 1 xd
Mam nadzieje ze w nastepnym odcinku bedzie jednak troche wiecej akcji bo jak narazie to zrobilo sie 6/10