Koniec ciezkiego ale bardzo udanego sezonu.
W zeszlym roku pierwsze podium na lokalnych odpustowych biegach, w tym juz jakies wygrane w kategoriach i piec pucharkow Powoli ale non stop do przodu, o to chodzi. W sporcie fajne jest to ze regularnosc i zaangazowanie odplaca. U jednych szybciej u drugich pozniej ale jednak. Ciekawe bo kilometraz w ciagu roku mialem najmniejszy odkad zaczalem regularnie trenowac czyli 5 lat temu. Byc moze haslo trenuj madrze a nie ciezko to nie pusty slogan. Chociaz trzeba przyznac ze w tym roku dolozylem bardzo duzo cwiczen pliometrycznych, core itd ktore rowniez oddaly. Tym bardziej ze skupiam sie raczej na krotszych dystansach typu 5km. Z biegania jestem zadowolony czas 21minut na duathlonie, na trudnej trasie z duzymi podbiegami gdzie potem mam jeszcze 25km rowerem i ponowny bueg uwazam za niezly. Niestety do poprawki rower, 32kmh srednia to zbyt duza strata zeby liczyc sie w kategorii tym bardziej ze na duathlonie juz jest duzo wyzszy poziom niz na odpustach. Zamierzam tez zrzucic troche masy bo jednak postura srednio biegacko-kolarska, jakby tak zrzucil z 5kg samego fatu mysle ze bylbym niezlym kocurem. Wbilem sie tez w woju do brygadowej grupy sportowej, jezdze na zgrupowania, placami 170zl dniowki za trenowanie. Jestem mega szczesliwy
Takie podsumowanie sezonu. Oczywiscie nie jestem tez jakims mega harpaganem, duzo pracy przede mna ale w porownaniu do poczatkow jest super progres.
Zdjecie aktualne z duathlonu a nizej sprzed 5 lat kiedy bierze mnie na koniec biegu ulany somsiad ktory po kazdym biegu odpala fajka i pije browar