Drugi dłuuuugi wieczór z RE7 i VR za mną. I co? No tyle że porobiło mnie nieźle, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W pewnych momentach miałem ochotę wyłączyć te gogle i dać sobie spokój. Jak za małolata przy pierwszym przechodzeniu Silent Hill na PSX. Jutro muszę się zebrać w sobie i grę ukończyć, ale już dziś wiem że wcale nie chcę TAM wracać. Swietna gra, świetny tryb VR. Dla tych co jeszcze nie grali. W opcjach od razu ustawcie sterowanie płynne na 10 i wyłączcie tę czarną mgłę podczas poruszania się. Wiadomo mdłości to kwestia indywidualna. Ja przez ten cały czas niczego nie odczułem.
Co do gry. To jest Resident Evil. Ma wszystko to co miały części 1-4. Tyle że teraz w w FPP. Klimat mozna ciąć nożem, fabuła zaskakująca, miejscówka godna rezydencji z pierwszego Residenta.
Nie wiem jak gry wypada w trybie zwykłym, bo nawet nie sprawdzałem. Ale ortodoksyjni fani RE spokojnie mogą grać. Jest backtracking, skrzynie, save pointy, mało broni i amunicji, sekrety, dużo notatek, świetna rodzinka zwyroli, walki z bossami, roślinki, mieszalniki z przedmiotami, amunicją i bronią. No i ta miejsćówka! Ten dom-domy :P Capcom zrobił to po raz drugi, i po RE4 znowu udało im się odświeżyć serię idąc w dobrym kierunku. Brawo.