Mi akurat ta broń też nie przeszkadza.
Niewątpliwymi plusami tej Zeldy jest praktyczny brak bugów, co na tle innych tytułów jest wręcz ewenementem. No i świadomość tego, że czegokolwiek nie widzisz na horyzoncie jest w twoim zasięgu i możesz się tam dostać.
Niestety z resztą jest dużo gorzej. Brak porządnej fabuły, brak lochów z prawdziwego zdarzenia, brak "wyjątkowych" fabularnych przedmiotów, brak wpadających w ucho utworów, brak fajnych postaci. No i ta pustka... Wszyscy mówią o klimacie tej gry, którego ja nie czuję.
Początkowo owszem, super graficznie, oświetlenie, konkretne widoki. A później to samo co w każdej wielkiej piaskownicy- śmiertelna nuda i powtarzalność. Gotowanie, jeden z kilku potworów, wspinanie, deszcz, przerwa, shrine z tych samych cegiełek.
Brakuje mi jakiejś gratyfikacji za ogrom wpompowanego czasu, nie ciągnie mnie do tego świata. Dlatego nie wiem czemu się co poniektórzy oburzali, że można stawiać wyżej Wind Wakera czy Majorę.
No i czy gramy w tą samą grę? Gdzie jest ten wysoki poziom trudności? Podczas pauzy na nieograniczone jedzenie?
To nie jest Zelda, absolutnie. Grasz, grasz, grasz - i znajdujesz łuk, który nie mieści się w ekwipunku. I tak kilkaset razy...