AC Revelations - od ostatniego assassyna, czyli Brotherhood, minely mi rowno 4 lata, tyle sie zbieralem zeby zaczac kolejnego bo srodkowa czesc trylogi jurnego Wlocha zmeczyla mnie totalnie. Zabieralem sie wiec za dokonczenie sagi jak pies do jeza i kiedy w koncu sie przemoglem mialem wrazenie, ze trafilem do tego samego piekla jak ostatnio. Poczatek jest klimatyczny bo wracamy na stare smieci czyli do zamku assassynow z czesci pierwszej. To niestety tylko krotki fragment bo za chwile gra na powrot wrzuca nas do olbrzymiego jak Rzym kolejnego miasta czyli Konstantynopola, gdzie spedzimy 90% gry.
Ubi nie bierze jencow. Od pierwszej minuty rzuca nam w morde aktywnosciami, znacznikami, trybami, misjami i czym jeszcze popadnie. Tyle, ze wiekszosc z nich jest skopiowana z poprzedniczki jak np. sklepy, misje dla naszych assassynow czy misje frakcji. Przeszla rowniez znaczna czesc uzbrojenia i mamy od razu na podoredziu pistolet, zatrute strzalki czy spadochron. Za chwile jednak dostaniemy nowosc bo drugie ostrze zostanie zagiete tworzac hak umozliwiajacy szybsze wspinanie po scianach, ratujace nam dope przed zle wymierzona odlegloscia i pozwalajace sunac po tyrolkach. Nowe tez sa bomby podzielone na trzy kategorie: zabojcze, taktyczne i dywrsyjne. Dodatkowo kazde wystepuje w 4 roznych formach (bomba od razu ekspodujaca albo z zapalnikiem czy cos w rodzaju miny). Nie wiedzac tylko czemu nie mozemy miesc ich wymieszanych. Wiec nie da sie miec jednoczesnie bomby z krwia albo ze skunksem, trzeba sie zdecydowac na jedno. Poje.bane.
I z takim inwentarzem przebijamy sie przez misje glowne, poboczne, szkolace assassynow i jakies tam opcjonalne. Aha, no jest jeszcze ten mechanizm tower defense, o ktorym czytalem, ze psuje odbior tej czesci. No tak nie jest. Wlasciwie zetknalem sie z nim tylko pare razy w tutorialu jak powtarzalem go dla trofa i raz specjalnie uruchomilem go w grze. Miasto podzielone jest na strefy wplywow templariuszy i taka strefe trzeba oswobodzic robiac jakies glupoty jak skanowanie kapitana, zaje.banie go i podpalenie wiezy (czemu wieza odstrasza reszte templariuszy? nie wiem). Ale taka odzyskana strefa moze byc odbita ponownie przez wroga jesli napelnimy pasek swiadomosci templariuszy. A napelnia sie on jesli np. kupujemy sklepy albo cos odrestaurowujemy. Tyle, ze mozna go bardzo latwo zbic zagaduja do heraldow. A nawet jak pasek jest prawie na maxa to gra podsyla nam jakiegos oficjela do ubicia i redukuje go o 50%. Takze z tym tower defence mozna sie w ogole nawet nie zetknac bo i po co, skoro raz ze trzeba wygrac oblezenie a dwa ze potem i tak odbic znowu strefe. Poje.bane ale do obejscia.
No dobra, ja tu o mechanikach ale pewnie chcecie wiedziec co mysle o tej czesci. No wiec juz teraz wiem, ze to bedzie moj drugi ulubiony assassyn po jedynce. Ok, mechanicznie mozna sie czasem wkur.wic jak postac sie zgliczuje, przeciwnik nam robi bukake zolnierzami albo tworcy wyznaczaja opcjonalne zadanie, w ktorym trzeba kapuscic. Ale to w sumie bylo w kazdym poprzednim assassynie (poza jedynka) chociaz przynam, ze tutaj mi sie najlepiej (w porownianiu z 2 i B) sterowalo postacia w miescie, chyba dzieki hakowi wszystko przyspieszylo. Natomiast jesli idzie o klimat i postacie to ta czesc wygrywa w tej trylogii. Czemu? Bo dzieje sie w arabskim miescie a ta kultura najbardziej spina sie z tytulem gry no i mozemy ponownie (acz krotko) pokierowac Altairem i poznac jego losy. Reszta plejady rowniez dowozi bo gra nie mnozy niepotrzenie nowych postaci i jestesmy z nimi praktycznie do konca gry. Rockstar moglby sie czegos od Ubi tutaj nauczyc. Na cale ku.rwa szczescie nie ma rowniez tej bandy scoobydoo z poprzedniej odslony i samym Desmondem tez nie musimy biegac w terazniejszosci. Sa jakies dodatkowe misje z nim gdzie mamy widok z pierwszej osoby i skaczemy po platformach ale jego opowiesc to kek.
Podobala mi sie tez historia. To podsumowanie zycia Altaira i przygody z braterstwem Ezio. Nie bylo specjalnych ciareczek na koncu ale nie bylo tez zazenowania. To wlasciwie koniec pewnego etapu dwoch spoko assassynow (chociaz Ezio najlepszy dopiero w Revelations). Jakos tak bardziej to do mnie trafilo bo ostatnio Rammstein wydal przeciez rowniez plyte o przemijaniu, czasie i pozegnaniach.
Od zawsze powtarzalem tutaj, ze dla mnie najlepszym assassynem byla jedynka, skupiona na assassynowaniu a nie na strzelaniu z pistoletow czy masie bezsensownych pier.dol. I tak, jak jest tylko jeden Ronadlo, miejsce dla jednego Bossa i jednego Snejka, tak jedynym Assassynem jest Altair Ibn-La'Ahad. Ale Ezio i scenarzysci w tej czesci byli naprawde niego blisko. 8/10.