Dla mnie te polfinaly ratuje tylko wschod bo tam przynajmniej cos sie dzieje. Goldeny mogly to skonczyc do 0 no ale teraz juz jestem pewien, ze ida ustawki bo tak samo wygladalo to w poprzednim meczu co tez sie tutaj dziwilem. Luka dowiodl, ze nie istnieje cos takiego jak one man army w sportach zespolowych, co najwyzej Phoenix nie zmontowalo ani druzyny ani lidera. Szkoda bo fajna by byla historia gdyby konie doszly do finalu. Jeszcze nadzieja w Bostonie bo tu tez bylaby ciekawa historia od zera (nowego roku) do bohatera tyle, ze tam jeszcze nic nie wiadomo. Ogolnie jak w finale bedzie gsw i miami to chyba bede tylko wpadal do tematu i liczyl banderasy albo smutne zaby balona bo jakos mnie te teamy nie grzeja.