DmC - lipy nie bylo. Wiadomo, ze to nie TEN Dante ale na szczescie tonowanie gry wzgledem pierwszych trailerow wyszlo ok. To w sumie takie origin story, od biedy mozna by to podciagnac pod prequel DMC1. Wydaje mi sie, ze system walki jest polaczeniem wiekszosci klas z czesci trzeciej ale glowy nie dam bo dawno gralem. Ogolnie jest przystepny ale jak to w slasherach wymaga odpowiedniej aplikacji. Mi troche czasu zajelo przelaczanie sie miedzy anielskimi i demonicznymi broniami a zwlaszcza uniki w parze z nimi. Calosc pekla w 12h wiec w sumie 3-4 niezobowiazujace wieczory i macie gre skonczona na normalu. Z rzeczy denerwujacych to kamera (zbyt blisko postaci) w trakcie walki i miejscami duzy chaos na planszy. Czuc tu ducha poprzednich czesci jak najbardziej ale Dante nie jest pajacem na jakiego go kreowano w zapowiedziach. I tutaj jedna rzecz, kiedys ogrywalem demko i teraz mi sie ono przypomnialo jak walczylismy z Sukubusem (bo to ten sam fragment). Te cutscenki musialy byc robione pod targi i ogolnie komus marketing wjechal za bardzo bo ta scenka (wyzywanie sie) jest tak cringeowa i odklejona od reszty, ze daje sobie pindola uciac, ze byla robiona z premedytacja dla wzbudzenia k o n t r o w e r s j i i. 8-/10.