Max Payne 3 - czyli mod fajnej gierki z przelomu wieku na silniku RDR i fabula z GTA. No i wyszlo jak wyszlo a przy okazji przypomnialo mi jaka mechanike strzelania mialy komboje. I sterowanie. O-JA-PIER-DOLE.
Pierwszy Max byl po prostu prosta gierka jakich wiele ale wyroznial sie tym calym zwolnieniem czasu. Tam to dzialalo bo wlasnie ze wzgledu na prostote, rowniez otoczenie bylo skromne. Molglismy wiec sobie latac od lewa i prawa rzucajac sie w slow-mo i w wiekszosci przypadkow to dzialalo. W MP3 skorzystalem z tego gora 3 razy. Pierwszym i najbardziej wku.rwiajacym powodem jest ten caly zje.bany rockstarowy silnik, ktory sie do takich rzeczy nie nadaje. Postac rusza sie jak woz z weglem, ruch galki to nie krok w bok tylko jakas animacja przesuniecia calego ciala, no kto gral jakakolwiek gre od RS to wie o co chodzi. I takim betonowym klocem musimy manewrowac miedzy stolami, biurkami itd. uwazajac zeby przypadkiem nie dotkanac krawedzi bo postac sie po prostu zatrzyma. Ku.rwa w jednym momencie nie moglem sie ruszyc bo wszedlem w kontakt z wiadrem o wadzie 10 ton. I teraz ta cala skasztaniala fizyka ruchu wprost rozkwita w momencie jak mamy zrobic wyzej wspominay rzut w slow-mo. Przede wszystkim nie wiemy nigdy kiedy Max sie wybije bo musi sie odpalic (pewnie tygodniami dopieszczona) animacja kroczkow. Takze w tym czasie najpewniej dostaniemy kilka kulek. No ale najlepsze jest wtedy jak zawadzimy o biurko. Nie chcielismy tego robic, nawet wzielismy na nie poprawke, ale tygodniami dopieszczana aniamacja jednak nas na tam skierowala. Co wtedy? Kamera na biurko, celownik na suficie, my tracimy pasek czasu, ladujemy na glebie, zbieramy sie jak slimak, znow dostajemy hita albo piec, nikogo nie trafilismy. Nie sprawdza sie tez system ostatniego strzalu bo czasami przeciwnik, ktory poslal nam smiertelna kulke, ze wzgledu na kamere, jest dla nas nie do zobaczenia i giniemy.
Gra jest wolna. Biegamy wolno, wstajemy wolno, przyklejamy sie do oslony wolno, kucamy wolno. No ale jak robisz akcyjniaka na bazie silnika do Tank Simulator to tak wychodzi. Pol biedy z ta slamazarnoscia ale przeciwnicy czasu nie marnuja a pasek zycia skraca sie niemilosiernie szybko (gralem na normalu). No to siedzimy za oslona i machamy na zmiane L1 i R1 z ustawionym lekkim samonaprowadzaniem. Nie widze tej gry we free aimie. I tak przez cala gre - L1, tilt do gory celownika, R1. A i tak po drodze zzera nam pasek mocno bo wszyscy wala do jednego celu. Jakims wyjsciem z tego jest zwykle zwolnienie czasu ale to co w nas leci wcale nas nie ominie, mamy tylko lepsza szanse na headshoty, ktore sa niezbedne w dalszej czesci gry gdzie przeciwnicy sa opancerzeni po zeby. Dodam ze gra nie rozpieszcza nas tez w kwestii pigul. Zawsze ich brakuje i schodza niemilosiernie predko.
Takze jak sie domyslacie strzelanie w MP3 mi nie robilo. Nawet jak przestrzenie byly troche bardziej otwarte to i tak oplacalo sie siedziec za oslona i powtarzac powyzszy wzor. Gra ma tez dziwna tendencje do wpuszczania nas do pomieszczenia bez oslony a np. z trzema stojacymi na wprost nas zolnierzami. No slabo. Na domiar zlego z jakiegos powodu po cutscence mamy w dloni te bron ktora mial w niej bohater. Czyli kolejna rozrube mozemy zaczac z pistoletem mimo, ze mamy w arsenale karabin, ktory byl wczesniej wyekwipowany. A zmiana broni tez trwa i w tym czasie dostajemy kolejnego hita. Prowadzi to tez do takich kuriozalnych sytuacji, ze mozemy skonczyc z wyekwipowana bronia, do ktorej nie mamy juz amunicji xD No bo wypstrykalismy sie z pestek do pistoletu ale w cutscence on byl wiec po powrocie do gry nie mamy nawet szans na jakakolwiek obrone. A juz najwieksza beka bylo, ze wlasnie taki bezpestkowy pistolet byl uzyty w cutscence w ostatnim epizodzie zeby dobic dziada na lotniksu (przyznam szczerze ze nie pociagnalem za spust ale mierzylem do typa z odciagnietym zamkiem). Czesto tez gra pozbawia nas arsenalu po scence. Z jakiegos powodu, mimo, ze nic fabularnie tego nie usprawiedliwia a akacja dzieje sie w tym samym miejscu tracimy np. karabin i zostajemy z samym pistoletem. Bezsens.
Fabula to jak w gierkach RockStara - setki postaci, tysiace twistow, miliony dialogow a de facto wiesz jak to sie skonczy po dwoch epizodach. Mecza mnie te gadaniny, "budowanie" postaci i ich mnogosc bo to nic nie daje. Tutaj wprawdzie nie jedziemy wozem przez pol mampy na misje i nie sluchamy dialogow o niczym ale za to musimy obejrzec cutscenke o niczym. Duch RDR (i podejrzewam wiekszosci gierek R*) jest tu mocny a cloue gry to przeciez akcja a nie wykonywanie misji.
Nie pamietam juz dobrze jedynki w tym sensie, ze nie wiem jak mi sie tam strzelalo. Bo klimat, story, komiksowa fabule, ostatni pojedynek jakos w pamieci mi jednak utkwil. Dwojka byla dla mnie rozczarowaniem i nie pamietam nic poza obecnoscia postaci Mony i strzelaniny na budowie. Zmiana wygladu Maxa z "budzetowego" ale charakterystycznego Sama na totalnie generycznego, niczym sie niewyrozniajacego bialasa z filmow o detektywach odrzucila mnie totalnie. Trojki tym samym rowniez nie zapamietam. Jak pisalem na wstepie, dla mnie to jest mod do GTA. Wszystko tu jest GTA. A mnie GTA meczy. Mecza mnie te maczo-gangsta-hauserowe dialogi i onelinery, mecza mnie ciagle blyskajace cutscenki, meczy mnie ich dziwny motnaz i dzielenie ekranu. W koncu meczy mnie jak za kazdym je.banym razem jak zbiore paczke pigul to gra mi musi o tym powiedziec jakims elo-gangsta tekstem. No bo wiecie, nasz bohater to Max PAYNE. Ale nie moj. 6/10.
e: Zapomnialem jeszcze o jednym strasznie mnie wku.rwiajacym patencie. Gra nas ciagle i notorycznie pogania. Do chodzi do tego, ze giniemy jesli nie opuscimy jakiegos pomieszczenia szybko bo fabularnie w tym czasie morduja nam kumpla albo zakladnika. Jest to o tyle frustrujace ze w grze sa znajdzki a my nie dostajemy czasu na ich szukanie. Nie zeby to byly jakies zmieniajace mechanike bonusy ale czasami fajnie sobie poeksplorowac czesc mapy. A nie przepraszam, przeciez te znajdzki to elementy zlotych broni. I mozemy sobie potem biegac ze zlotym szotgunem. To tak jeszcze jakby ktos mial watpliwosci czy to faktycznie jest mod do GTA.