Uncharted: Drake's Fortune - mam nieodparte wrazenie, ze gdyby za tym tytulem stalo mniej znane i zamozniejsze studio, ktorego nie stac by bylo na gwiazdy dubbingu i x godzin mocapu to dzis swiat by juz o tej grze nie pamietal. Nie moge nic zlego powiedziec o oprawie. Grafika robi do dzis (w 2007 musial byc opad szczeny), muzyka mimo, ze jej jak na lekarstwo jest swieta i pasuje do klimatu przygody, scenki przerywnikowe bardzo dobrze wyrezyserowane i zagrane, nawet historia dosc ciekawa choc klisza. Ale cala reszta, ojezu. Pomine juz osobiste odczucia co do samej postaci Nathana, jego totalnej przecietnosci, malpiego skakania po skalach i wyrzynaniu ton wrogow. Ale sterowanie i gunplay w tej grze to czysty FUBAR. Widac, ze od czasow Crasha niewiele sie zmienilo. Postac potrafi sie zeslizgnac z krawedzi skaly jesli ta nie jest w calkowitej pozycji poziomej. Skoki sa nieprecyzyjne. Czasem wcisnienecie guzika spowoduje, ze postac poleci daleko, czasem ze jedynie uniesie sie w gore i spadnie w przepasc. W ogole przez cala gre nie bylem pewien praktycznie kazdego skoku czy innej "ewolucji" platforowej, nie potrafilem oszacowac odleglosci jaka Drake jest w stanie przebyc skaczac. Powodowalo to uskutecznianie metody prob i bledow. Ku.rwa, jak ktos je.bal pierwszego Tomb Raidera, ze trzeba bylo mierzyc skoki co do pixela to tutaj strzeli sobie w leb. Tam przynajmniej wiedzielismy gdzie mozemy skoczyc, proste zasady. W U1 to loteria. Raz kamera obraca sie w strone wypustu zeby pozniej w polowie sekcji platformowej stac sie ponownie "luzna" i sobie decyduj/zgaduj. No i sama kamera to tez tzw. kolejny przeciwnik. A jak juz o przeciwnikach to fajnie, ze od czasow Unreala i jego przelomowej "zaawansowanej" AI wrogowie to juz nie kaczki na strzelnicy w parku rozrywki, ale do ch.uja takich gibonow jak tutaj to jeszcze nie spotkalem. Te ch.ujki sa zwinniejsze od tego murzyna, co nie dal sie zlapac w siatke i ktorego wodz nie chcial by sprzedac za paczke fajek. Ale ok, zachowanie przeciwnikow daje jakies wyzwanie, tylko dlaczego jak juz mam celownik na jego glowie to pociski lataja obok? Tak, wiem, "realizm hehe" ale przy tak dobrej AI powinienem byc w stanie ich szybko eliminowac. A tak napier.dalam do jednego nie mogac go trafic a 3 mnie osacza. Dodajac do tego spier.dolony totalnie cover system i mamy przepis na frustracje. Ta poglebia sie bardziej bo jestesmy tutaj naprawde na przyslowiowego "strzala", samoczynne odnawianie zycia trwa dosc dlugo a przeciwnicy to snajperzy. Gralem na normalu i przecieralem oczy. Pozniej gralem na easy i jak dla mnie te poziomy sie niczym praktycznie w tej kwestii nie roznia. Granie na crushing? Idz pan w ch.uj. I na koniec cos o poziomach. Najgorsze co moze byc to gra zdradzajaca co bedzie za chwile. Wchodzisz na plac i widzisz duzo murkow i skrzynek? No oczywiscie, ze bedzie pif paf. Pokoj z duza iloscia ammo? No oczywiscie, ze bedzie zasadzka i pif paf. I te fale wrogow spawnujace ci sie za plecami bo gra wymagala abys parl do przodu a nie "snajpil" ich z handguna... Niby wszystko wskazuje na to, ze to powinien byc Indiana Jones 21 wieku ale to jest pier.dolony Rambo. Pisze te recenzje i probuje sobie przypomniec jakies ciekawe patenty eksploracyjno-zagadkowe a jedynie co mam w bani to levele usiane murkami i strzelanie, strzelanie, strzelanie. Na koniec jednak zadaje sobie pytanie - jakim ku.rwa cudem powstaly kolejne czesci? 6-/10.