Wolfenstein: The Old Blood - spodziewalem sie jakiegos bieda DLC, ale w sumie to taka pelnoprawna gra, mimo ze rozmachem troche ustepujaca "podstawce". Rozmachem w znaczeniu fabularnym i rozgrywki, bo ani nie poznajemy tutaj miliona npcow, nie jestesmy rzucani po calej europie i nie ma az tak bardzo urozmaiconych misji. Jest za to o wiele intensywnej jesli idzie o strzelanie. Cala gra to praktycznie killroom za killroomem, a nawet misje skradankowe sa tutaj mocniej rozbudowane.
Powoduje to jednak uczucie, ze kazdy rozdzial gra sie tak samo. I o ile na poczatku docenialem, ze mamy tutaj klasycznego wolfa bo calosc zamyka sie w tytulowym zamku wraz z wlosciami, tak pod koniec nie dalo sie juz nie zauwazac schematow. Ale przynajmniej gra nadrabiala klimatem, bo i jest zamek i nazisci kopiacy w ziemi w poszukiwaniu jakiegos artefaktu sprzed tysiaca lat. Mocno wiec pachnie tu RTCW jak i oryginalnym Wolfem 3D. Tym ostatnim nawet doslowanie bo mamy mozliwosc zagrania i przejscia calego pierwszego epizodu ale grafika broni jest nowoczesna. I nie powiem, wrocila nostalgia jak sie przewalalo godziny ogrywajac na 286 za gnoja. Na szczescie dodano mape bo bez tego pewnie gralbym jeszcze z dobry tydzien.
Uzbrojenie jest w sumie takie jak w poprzednice kiedy rozgrywamy pierwsza misje w 1946. Doszla mozliwosc tachania miniguna (po zdobyciu skila) a gadzetem-bronia jest tym razem gazrurka. Nic szczegolnego poza tym tu nie znajdziemy. Wariancji przeciwnikow tez jest niewiele.
Mysle, ze skojarzenie z DLC nie jest tutaj bezpodstawne. To taki troche wykastrowany New Order gdzie jest jedna lokacja, garsc tych samych przeciwnikow a za wstawki filmowe sluza animacje otwierania drzwi (serio, wlacza sie filmik i widzimy jak BJ przekreca wlaz xD), I mimo, ze przejscie zajelo mi 12h to trzeba w to wliczyc szukanie znajdziek (choc i tak banalne bo wraz z kolejnym skilem te zaznaczone sa na mapie) a przy parciu do przodu gra jest raczej krotka (co w sumie dotyczy tez NO).
7/10.