Bylem w koncu w Max Burgers. Taka sieciowa tym razem dla odmiany ze Szwecji. Rewelacji nie ma. Podstawowa kanapka (original) to taki rozkrok pomiedzy maciem a burger kingiem. Z tego z drugiego bierze grilowany posmak miesa a z pierwszego wielkosc kanapki. Sos, ktory ma byc jakas oryginalna receptura na moje kubki smakowe to po prostu majonez wymieszany z keczupem. Frytki sa ku zaskoczeniu jeszcze ciensze niz w macu, ale daja rade, duzymi da sie spokojnie najesc a smakowo i tak odstawiaja to go.wno z kfc. Napoje nalewamy sobie sami ale tutaj knajpa pulkownika Sandersa gora bo w Maxie chca 2,5 za dolewke xD Na plus jeszcze brak kolejek i tloku spowodowane mala obecnie popularnoscia (mac i jego strefa z zarciem oczywiscie zaje.bana pod korek). Duzo tez jest kas samoobslugowych a na zarcie czeka sie chwile. Miesce do siedzenia sie znajdzie zawsze jednak jak skoczy im popularnosc o bedzie ciezko. Minus taki, ze knajpa mimo ze miesci sie dokladnie zaraz obok glownego wejscia do galerii i z ktorej ma wejscie to ma jeszcze swoje drugie wejscie (tez od tej samej ulicy co galeria) i przy kazdorazowym otwarciu wieje chlodem. Mogli by je po prostu na czas zimy permanentnie zamknac bo tamto glowne wejscie jest doslownie 5m dalej.
Aha, cenowo bez rewelacji. Za zestaw powiekszony 20zl. Wiec o tyle lepiej niz w macu z ich maestro, ze mamy w tym sporawa torebke frytek. A tak to po prostu standardowy burger z siecowy. Jak komus sie nie chce 200m przejsc do burger kinga to mozna ale mozna przejsc 300m i dojsc do moa.