Ten murzyn kuma teorie wzglednosci, radze szanowac.
Wodna planeta byla zaje.bistym pomyslem. Po pierwsze stereotypowe "woda zrodlem zycia" a z drugiej "ku.rwa ale czemu po pas, gdzie oni wyladowali? w jeziorze". Wtedy zaczynasz czuc, ze cos jest nie tak bo babka, ktora tu wyladowala nie zyje. I nagle pojawia sie fala, imponujaca juz w swoich rozmiarach.
No ale pewnie w idealnym "nie bekowym" sci-fi wg Ficka w momencie gdy ona nadciaga z wody wylania sie ogromny statek (na dachu ktorego stali bohaterowie i dlatego woda po pas), otwiera sie wlaz, oni wskakuja a fala rozbija sie o dziob statku nic mu nie robiac. W srodku poznaja rase inteligentnych obcych, ktorzy pomagaja im zrozumiec dzialanie grawitacji i rozwiazuja rownania z gabinetu profesora. "Bekowych" scen ze srodka czarnej dziury nie ma bo i nie ma potrzeby do niej wlatywac, Mefiu wraca do domu, ludzkosc uratowana, powiewa amerykanska flaga.
Albo zamiast na planecie wodnej mogli wyladowac na calej zrobionej z wegla ( ) , tam w jaskini znalezliby typa strzelajacego laserami i dracego sie przez druga polowe filmu "ja was ludzie zayebie". Na koncu pokonaliby go wysadzajac sufit dynamitem. Oczywiscie po napisach obowiazkowo scena z reka przebijajaca rumowisko i zaciskajaca sie w piesc.