Syndicate (1993) - kiedy lapie zajawke na cyberpunk przed oczami automatycznie staja mi dwie pozycje: Blade Runner i Syndicate produkcji Bullfroga (Peter Molyneux). Film wymeczylem co najmniej kilka razy, z gra od zawsze byl problem.
Moj pierwszy kontakt z nia nastapil w momencie kiedy wzialem od kumpla plyte z nagrana wuchta starych gierek. Bylo to oczywiscie w szkole podstawowej, chyba trwaly wakacje. Wrocilem autobusem do chaty, wlozylem plyte do mojego high tower Pentium 60Mhz CD-ROM 2x i zaczalem przegladac katalogi. Jednym z nich bylo Synd (Syndicate nie moglo byc bo DOS obslugiwal nazwy do 8 znakow wlacznie), cos mi to mowilo, gdzies chyba to widzialem. Chyba, bo pewnie nazwa gry przewijala sie w Secret Service aczkolwiej recenzji widziec nie moglem, gdyz gra wyszla w 1993 roku a ja SS kupowalem jakos od koncowki 94. Ale nic to, sprobowac trzeba. Ok, zainstalowane, na monitorze odtwarza sie intro, spoko. Potem menu i wielka mapa swiata. Wow, o co tu chodzi? Jakie to skomplikowane. Jakos doklikalem sie do menu wyposazenia agentow i znow zostalem przytloczony ta masa opcji. Uff, udalo sie uruchomic misje ale jak w to sie gra?! Ok ide, ide, ide, zabili mnie. Ale luz, mam jeszcze "3 zycia". Pobawilem sie suwakami pod ikona danego agenta ale za wiele mi to nie pomoglo, poleglem. Chyba czas na kolejny tytul z bogatej biblioteki otrzymanej tego dnia od kumpla.
Przez nastepne lata od czasu do czasu wracalem do Syndicate ale zawsze konczylem podobnie jak przy pierwszym kontakcie. Tak narastal mit gry trudnej, nieprzystepnej, skomplikowanej, oldschoolowej, nieuczciwej itd. Ale jak to zazwyczaj bywa z mitami, jest w nich jedynie ziarenko prawdy. Przekonalem sie o tym jakis tydzien temu instalujac gre na fali zajawki na stare dosowe gierki. Tym razem dalem sobie czas, poczytalem co nieco w necie, obadalem jakis film na yt. I okazalo sie, ze gre da sie nawet ukonczyc (inaczej przeciez nie pisalbym w tym temacie). Co wiecej, ten caly efekt przytloczenia gra i zakladania, ze jest skomplikowana ulecial bardzo szybko. W zasadzie ta gra jest mega prosta, zarowno jesli idzie o globalna strategie (mapa) i ekonomie jak i taktyke kiedy przechodzimy do rzutu izometrycznego i przejmujemy sterowanie agentami. Zatem - mapa to nic innego jak klikanie panstwa gdzie przeprowadzimy akcje a potem regulowanie podatku jesli uda nam sie teren zdobyc, opcje uzbrojenia i badan nad ulepszeniami to wybranie kategorii i pare klikow na + zeby przetransferowac gotowke, dozbrajanie agentow to rownie banal, pare klikniec, wybranie z listy co potrzeba i nara, odpalamy misje.
I moze, ale tylko moze, dopoki nie wynajdziemy miniguna gra sie niebyt latwo. Potem zostajemy z usypiaczem az do konca, ewentualnie dodajac sobie jakies inne bronie w zaleznosci od misji. Wynika to stad, ze gra jest strasznie niezbalansowana i posiada pewien bug, ktory wywraca rozgrywke do gory nogami. Otoz na terenie danej misji (sa ich cztery typy: pozyskanie ludzi, zabojstwo, zabicie wszystkich agentow i eskorta) oprocz naszych agentow sa tez ludki z dwoch (lub wiecej) innych korporacji. Zalozenie bylo takie aby przeciwne obozy walczyly rowniez miedzy soba. Niestety, jak przyznaja sami tworcy, nikt tego nie przetestowal przed wypuszczeniem gry na rynek i w efekcie wszyscy atakuja nas xD. I to nie tyle nawet jak podejdziemy pod ich terytorium. Sa misje, ze juz na samym poczatku widzimy jak przez mape ciagnie sznurek zapie.dalajacych kropek ulepszonych do 3lvl zabojcow. Nie pozostaje nam wtedy nic innego jak ukryc sie za winklem, przesunac trzy paski na maks, wyekwipowac bron i czekac az nasi z automatu wyrzna wroga. Tak, z automatu bo trzeci pasek (brazowy) pod ikona agena to autonamierzanie i strzal. Dwa pozostale to szybkosc (czerwony) i celnosc (niebieski). Ogolna zasada jest taka, ze jesli nic nas nie atakuje to przesuwamy paski w lewo, one sie wtedy laduja a jak co do czego przyjdzie to wcisniecie dwoch przyciskow myszy na raz powoduje ich wystrzelnie na max. I tak przez cala gre i przez wszystkie misje.
Tym sposobem skonczylem gre, ktora urosla w mojej glowie do rangi trudnego i nieprzystepnego tytulu. A okazala sie w zasadzie gra z prostymi regulami i z dosc prosta i powtarzalna rozgrywka. Misje nie roznia sie od siebie praktycznie niczym. Dotrzec do punktu, wybic wszystkich i ew. zwerbowac kogos. Wszystko oczywiscie z wykorzystaniem paskow i, jak potrzeba, winkla. Szkoda, ze tak to mniej wiecej wyglada i przydaloby sie wiecej taktyki ale z drugiej strony niemozliwym by bylo sterowanie kazdym agentem z osobna bo po prostu by nas wytlukli zanim bysmy cos zrobili (i stad tez brazowy pasek). Dlatego zawsze lazi sie czterema agentami w kupie i to jest sposob na ukonczenie tej gry.
Nawet nabralem ochoty na reboot, ktory jest FPSem ale wczesniej przydaloby sie zabrac za czesc druga czyli Syndicate Wars. Jednak lata temu, kiedy kumpel ja sobie kupil i pogral chwile, mowil ze trudna. Ciekawe czy dzis tez tak jest, czy to tylko projekcja w jego glowie.