Druga wizyta w moa. Tym razem padlo na ichniego "big maca" czyli slawnego (poniekad) burgera z ananasem i burakiem. Drugi raz nie zamowie. I nie chodzi wcale o smak, chodzi o wielkosc tej kanapki. W menu podaja chyba 560g z czego 200g to mieso, w srodku duzo plasterkow buraka, ze dwa czy trzy ananasa i burger ma jakies 12cm wysokosci. Nie da sie tego jesc. Przynajmniej nie w normalny sposob. Zatem zamiast cieszyc sie polaczeniem smakow, konsumpcja przypomina spozywanie rodzimej knyszy z warzywami i jakims miesem, ktore zazwyczaj jest na spodzie i trzeba opier.dolic sie najpierw surowka zeby dotrzec do "dania glownego". Wiec zjadlem najpierw te buraki (swoja droga fajnie przygotowane al dente), kilkakrotnie obracajac burgera gora/dol bo spodnia bulka od ich soku rozmiekla calkowicie i nie trzymala reszty, potem ananasa i dopiero moglem jako tako ogryzc miecho, ale to juz nie byl burger z ananasem i burakiem.
Dane mi bylo rowniez sprobowac jagnieciny z sosem mietowym i to jest mega smaczna kanapka. Kompaktowa, nierozpadajaca sie, pozwalajaca na poznanie wszystkich smakow za jednym gryzem.
W obu przypadkach miesa jak zwykle swietne. Rozowe i soczyste w srodku, zgrilowane na zewnatrz.
Sprobowalem buraka ale, jak pisalem wyzej, odpada jak dla mnie ze wzgledow porecznosci. Przy nastepnej wizycie biore klasyka (ew. +ser) albo cos z owcy.