Co tu dużo mówić, jak wygląda Saturn każdy widzi.
Świadomość istnienia tej konsoli zawdzięczam Secret Service. Była, istniała, niewiele o niej wiedziałem, raczej często na nią nie trafiałem. Rządziło PlayStation.
Pierwszy pojawił się u mnie dopiero w 2018 wraz z N64 i SNESem. Jeden pad, wersja europejska. Przeleżał pierwsze 2 lata nieużywany (brak gier).
Przyszedł covid, trzeba było się czymś zająć, żeby nie zgłupieć. Stopniowo rozbudowywało się małą kolekcję sprzętów, wpadło co jakiś czas coś dla Saturna.
Kilka padów, multitap, chip, żeby można było zagrać w co się chce, potem Fenrir, drugi multitap, dodatkowe pady, gdzieś po drodze kontrolery do mordobić i te okrągłe do Nights'ów, pistolety, kierownica.
Z czasem zaczęły się pojawiać nawet gry nieverbatimowe, głównie japończyki, aczkolwiek zadowolony jestem z dorwania europejskiego Discworld'a.
Końcowy etap to było dołożenie chipa zmieniającego region konsoli i przełączającego PAL/NTSC.
Konsola wieczna nie będzie, stąd druga, jako rezerwa, wersja japońska (bo tańsza), dopasowana do tej pierwszej (ta sama ilość żył na kablu, żeby można było kiedyś ewentualnie przełożyć Fenrira).
Tak naprawdę to jeszcze odkrywam, co ta konsola miała do zaoferowania. Cieszy coraz większa liczba tłumaczonych gier. Uwielbiam czerwonego kapturka z UZI.
Tu dużo rzeczy jest okazyjnie kupione. Często bez wiedzy czy działa. Cześć ściągana z Japonii, bo tam jest często taniej niż u Januszexów u nas.
Pady normalne poniżej 50 zł, te okrągłe za około 300 zł, kierownica też chyba 250-300 od jakiegoś Niemca. Kontrolery do mordobić od jakiegoś Francuza, chyba okolice 200 zł (już nie pamiętam), drugi dorwany w Polsce (też pewnie okolice tej kwoty).
Aż tak dużo to wszystko nie kosztuje.