26 kwietnia kupilem 55-calowy B6V glownie do gier i filmow/seriali, ale konsol nie kocham jak wiekszosc, wiec moj model sluzy mi jako monitor podpiety pod mocarny pecet. Przypuszczam, ze mozna to nazwac katowaniem. Kilka pierwszych miesiecy nie zmienialem tapety w Windowsie, taskbar ze wszystkimi ikonami wiecznie widoczny, czesto wlaczona przegladarka, kobieta slucha radia online, wiec dlugimi godzinami jeden, ten sam obraz ze statycznymi elementami, te same ikony pulpitu w tych samych miejscach itp. Po ponad pol roku takiego uzywania zadnych powidokow, tym bardziej wypalen. Nie obchodze sie z nim jak z jajkiem, wiem, ze jakies tryby czyszczenia matrycy z szumow gdzies tam sobie dzialaja po wylaczeniu, oszczedzania energii nie uzywam, przesuniecie obrazu o piksel czy tam kilka dziala, software uaktualniany na biezaco. Za kolejne pol roku tez moge zdac relacje, poki co uwazam, ze wszelkie obawy o oledy sa wyolbrzymiane. Oprocz tego uwazam, ze jakosc czerni jest wazniejsza od jasnosci bieli, czarny to najwazniejszy kolor, od jego jakosci uzalezniony jest kontrast, a od tego ogolna jakosc wyswietlanego obrazu. Jesli komus zalezy na najlepszym ogolnie obrazie dostepnym w telewizorach konsumenckich, brac oleda. Jak ktos chce zeby w kilku scenach slonce razilo bardziej - topwy lcd (np. XE93).