Słucham dzisiaj płytki od rana i jestem zachwycony. Obok "Villains" to mój kandydat na płytę roku. Na te dwa albumy najbardziej czekałem i w obu przypadkach petardy. Tyle że singiel od QOTSA był słaby i niepokoił, a Foo od początku sypali dobrymi kawałkami. Run to takie 8/10, ale już Sky szalenie mi się spodobał i słuchałem go w kółko jak poje.bany. Bardzo Beatlesowski kawałek, ale cała płyta taka nie jest (na szczęście). Ja tu słyszę różne wpływy, głównie z lat 70tych, mam wrażenie że Dave kocha stary hardrock z tamtych czasów i dlatego płytka jest taka dobra. W sumie najsłabiej wypadają ballady, są nudne. Reszta jest złotem, choć są też fillery (The Line czy tytułowy rodem z Sonic Highways). Jak chodzi o produkcję to nie powiedziałbym że powstała popowa płyta. Co to to nie. Popowy jest Coldplay, a tu mamy soczysty rock.
Ulubione kawałki:
-Make it Right - zaje.bongo mocno się kojarzące z "Zero the hero" od Black Purple :) Świetne wokale (ponoć sam Justin T.), świetne bujanie. Po prostu perełka.
-La Dee Da - nie umiem nic mądrego powiedzieć, po prostu wpada w ucho od pierwszego przesłuchania.
-Sunday Rain - to też bardzo Beatlesowskie jak Sky. Na bębnach sam Paul.
-The Sky Is a Neighborhood - nie będę się powtarzać, po prostu świetna piosenka.
-Arrows - są tu kawałki które bez zmian można by umieścić na poprzednich płytach, to jest właśnie jeden z nich. 100% Foo Fighters.
Ogólnie bardzo dobra płytka na 8/10.