Patrzę właśnie na szarugę za oknem i wspominam dawne zimy. Rzucało się śnieżkami, zjeżdżało na jabłku z parkowej górki, mój pieseł uwielbiał biegać po śniegu i przynosić mi różne śmiecie. Granie w gierki przy pruszącym śniegu było magiczne, tak jak mówicie, ciepły koc, kakałko i magia Nintendo bijąca z wielkiego kineskopu. Co się stało się, gdzie jest śnieg? Przypomniała mi się stara piosenka Kazika z tekstem "Kolejna zima, a śniegu ni ma. Ja tego nie mogę wytrzymać"
Twilight Princess na Gacka otrzymałem pocztą we środę 3 stycznia 2007. Musiałem kupić na Allegro od niejakiego YuSuzuki. Gościu chyba z UK sprowadzał i trzeba było chwilę czekać. Wykosztowałem się, wyczekałem, ale nie żałuję ani trochę. Miałem oczywiście pre-order w Ultimie (złożony w 2005,hehe) ale nie przydał się. Nie mamy gierki i nie wiemy kiedy będziemy mieć. Super sklep (pipi)o!
Gra bardzo mi się spodobała i grałem jak opętany przez cały styczeń. Oczywiście swoim ślamazarnym sposobem, wszędzie musiałem zajrzeć i wszystko wykonać. Szalenie spodobała mi się druga połowa gry od potyczki ze Skull Kidem. Moje ulubione dungeony to Arbiters's Grounds, Temple of Time i City in the Sky. A ulubiona miejscówka to jeziorko z rybkami.