Z tego co widzę co piszecie to DBS jak zwykle jedyne co dostarcza to nowe poziomy mocy a fabuła to tylko pretekst do bycia silniejszym
Zanim ktoś wyskoczy "no ale DBZ to też tak nie miało?" to powiem, że tam jednak czuć było to realne zagrożenie i jak Frieza czy Cell masakrował + fabuła jednak z tym Future Trunksem była przepotężna i oglądalo się to z ciareczkami, tak w DBS nie miałem ani razu takiego vibu. Masa zapadająca w pamięci scen.
Ale obejrze i tak bo to DragonBall.
DragonBall GT też miał swoje momenty. Szkoda, że go zaorali totalnie (on w ogóle chyba nie jest kanoniczny skoro DBS leci po zetce)