Ciekawy komentarz znaleziony na ppe: "Niestety poziom trudności, który systematycznie malał w kolejnych odsłonach serii, upadł w Sun and Moon tak nisko, że gra jest dla mnie niegrywalna (oceniam po demie). Egalitaryzm i chęć obniżenia poziomu trudności już nawet nie do dziecinnego poziomu ale do jakiegoś rodzaju antygry do dla mnie absurd. Kilkadziesiąt/kilkaset godzin "gry" w coś, co przechodzi się samo losowym pokemonem i praktycznie jakimkolwiek atakiem? Po co pytam? Po co te wszystkie ingerencje w mechanikę, dodatki i jałowe dyskusje o nowych elementach? Owszem, postgame może być wymagający, a już na pewno jest taką gra w internecie lub lokalnie. Tylko, że wcześniej trzeba zmarnować sobie życie na poniżającego samograja. Grałem jako szczyl w Red i powiem szczerze, że dzisiejsze dzieci po prostu mają inne pojęcie o definicji "gry". I to nie ich wina, takie gry się im robi i innych nie znają. Ja wysiadam, bo nie czuje się głupio grając w coś infantylnego lub kolorowego, ale czuje się jak klown udając, że gram. Wielka szkoda, bo Pokemony mają ogromny potencjał i bardzo je lubię. Dziewczyna też wymiękła po demie, dla nas to strata czasu. Mój kot by to przeszedł chrapiąc jakby zasnął przypadkiem na 3dsie."
Trochę mnie zasmucil jednak.