Indiana jones to kojarze własnej z zagadkami z fizyką właśnie. A to gdzieś kamień źle spadnie, a to źle skoczysz i wpadniesz na kolce itp.
Half life 2 fizyką stał, ale i taki the last guardian nawet mnie bawil jak te beczki fruwały jak źle się rzuciło. I nawet jak piesiu z kopa pociągnął przeciwników to fajnie się rozpaćkowały na miliony kawałków.
Rdr byl zabawny ze swoimi mechanikami (walki na pionchy w saloon do dziś pamietam jak npc turlały sie po schodach).
Death stranding był zabawny jak Ci sie spieprzyły paczki do rzeki i później pogoń za paczkami wzdłuż brzegu. Albo jak szedłeś przez śnieg i wywaliłeś się z torbami to sobie spadły na sam dół to mogłeś tylko pomachać paczuszką, bo już nie dalo rady zejść po nie ja dół.
Days gone mialo fajna fizyką elementów jak rzuciłeś granat albo wywaliło Cie z motorka.
Stare mass effecty mialy fajnego ragdolla i to jak dobrze siadały hedy lub jak przywaliłeś z pionchy.
Pierwszy dragons dogma - cudowny festiwal randomowych sytuacji przez czary, które byly w stanie przywalić npcą z całą siłą jak w jakims dragon ballu. Do tego przy robieniu wichury i wszystko fruwało - tarmosilo to wiele czesci ciała.
Da się. Ale to zależy własnej od początkowych założeniach już samych założeń gry - wkładamy dużo pracy w fun z fizyką silnika czy idziemy w cinematic experience na raz.
Implementacja fizyki która nie wywali calej gry to jest tez dłuższy czas developmentu - dlatego coraz mniej tego w produkcjach.