kolejność przypadkowa:
Frequency - pierwsza moja tak wymasterowana gra na PS2 (w 2 dni od totalnego lamienia, do rozwalenia gry na Insane)
Carmageddon 2 - Samą wersję demo katowaliśmy z kumplami grubymi godzinami. Rzeźnia, po(pipi)e power-upy, niesamowite zniszczenia pojazdów i chory klimat. Me likey :]
Elder Scrolls: Morrowind - Jak dla mnie król RPGów. Wieeeeele wiele wieeeele godzin zwiedzania, czytania i zbaczania z kursu, główny wątek rozwiązany gdzieś przy okazji i dalej eksploracja. Free-roamowe cudeńko.
Heroes of Might & Magic 3 - gra przy której hot seat pochłonął hektolitry wódki/kawy/wspomagaczy. Kampanii do dziś nie ruszyłem, a nie zliczę ile czasu przy tym przesiedziałem
Transport Tycoon Deluxe - kolejna pozycja pożerająca czas.
Unreal Tournament & Quake 2 - chora czułość myszy, ustawka na LANie i zarwane nocki. Nawet zajęło się pierwsze miejsce w jakimś konkursie za czasów kafejek internetowych ;D
Doom 2 - oj najadło się strachu za małolata Masakryczny soundtrack w połączeniu z odgłosami robił swoje. No i pierwsza przygoda z LANem
GTA Vice City & Saints Row 2 - VC urzekło mnie klimatem (ten soundtrack!) i nawiązaniami do klasyków kina gangsterskiego a drugie czystą durną rozrywką i minigierkami. Stawiam te gry o nieeebo wyżej niż przereklamowane i zwyczajnie kiepskie GTA V
Another World - legenda platformówek. Genialna (na tamte czasy) grafika, muzyka i klimat. No i outro którego nigdy nie zapomne
i sporo innych, ale nie wiem które wybrać ;]