Skończyłem BS2 na normalu w jakieś 10-12 godzin, zgarnąłem 72% pucharków, uratowałem wszystkie dziewczynki i miałem dobre zakończenie. W sumie nie grałem w tak klimatycznego FPSa od czasów pierwszego Bioshock. Z klimatem może się jedynie równać Batman: Arkham Asylum,
Teraz zabieram się za hard i próbuję go przejść bez Vital Chambers, co już w trzeciej miejscówce zaczyna graniczyć z niemożliwością. Ale to jest właśnie ten Bioshock na którego czekałem od czasów skończenia jedynki. Nowa ekipa robiąca sequel kompletnie nic nie spieprzyła w porównaniu z poprzednikiem. Można co prawda marudzić, że w niektórych miejscach gra odbiega od dzisiejszych standardów (gł. chodzi mi o rozdzielczości tekstur), ale tak na prawdę nie ma to żadnego znaczenia gdy się patrzy przez pryzmat całej przygody. Powiem więcej, jestem wdzięczny twórcom, że wzięli gotowy silnik od Epic i nie zaprzątali sobie głowy tworzeniem najładniejszego FPSa w historii. Gra przez to jest niezwykle przemyślana, historia jak w przypadku jedynki stara się trzymać kupy (choć jej do końca jeszcze nie pojmuję...), atakuje wielowątkowością osób zostawiających swoje nagrania, a same miasto Rapture jest przejawem genialnego wyczucia smaku i klimatu epoki, połączonego z industrializacją w stylu początków lat XX ubiegłego wieku. Naprawdę już nie mogę się doczekać trzeciej części, ale która powinna się pojawić nie wcześniej niż za 2 lata. Bioshock 2 pokazuje, że najlepsze pomysły muszą bardzo powoli dojrzewać, aby obrać idealną formę.