Nie chcę tu wprowadzać kolejnej porcji wojenek z cyklu czy MGS4 dał radę, czy też nie, oraz ile z zapowiedzi Kojimy się sprawdziło, a ile po prostu było marketingową papką serwowaną dziennikarzom, ale swoje zdanie mam. MGS4 dał radę, już kompletnie pomijając kwestię technologiczne (Japończycy dają ciała na całym polu w tej generacji). Założę się, że dla większości graczy gra mogła wyjść jeszcze na PS2 w systemie i grafice trójki, a główne skrzypce miałyby przypaść rzecz jasna fabule. Choć patrząc na to co osiągnięto na PS3 niewiele się to mimo wszystko różni. Ale jedno trzeba przyznać Kojimie. Dobrnął z fabuła do samiuśkiego końca. Rozwiązał wszystkie najważniejsze ploty z poprzednich części, połączył masę zdawało by się zupełnie bezsensownych rzeczy i w raz z wydaniem MGS: Database do ściągnięcia na PS3 za free okazało się, że całość jakoś trzyma się kupy. Końcówka MGS4 to hołd dla wszystkich fanów serii. Ostatnia walka Snejka z Liquid Ocelotem to uwieńczenie serii od czasów pierwszej części PSX. Co jak co, ale Kojima i spółka dokonali niemożliwego. MGS4 to bardzo dobra gra, dla niektórych najlepsza w tej generacji. Ale trzeba ją oceniać po całości, czyli także po dość długich i dla niektórych nudnych filmikach. Patrzenie na nią okiem gracza, który przed chwilą wyżynał Locustów w Gearsach, a teraz szuka szybkiej jatki na PS3, jest z góry skazane na porażkę.