Ok, wróciłem z Empire City. Co mnie w tej grze się podoba, to to... że jest mało freeroamingowa. Tzn. w aspekcie jaki zaprezentowało choćby GTAIV. O co mi chodzi - już tłumaczę. Mamy wolność wybierania sobie gdzie chcemy iść, jest pełno zbieractw, mamy czasówki po dachach, odpalanie jakiś anten etc. , mamy duże miasto które odkrywamy raz po razie, ale w kwestii fabuły, misji, czyli jakiegoś sensownego istnienia w mieście jest to wszystko bardzo spójne i dość dobrze przemyślane. Przypomina misje w grach, w których nie daje się nam aż tak dużej swobody, gdzie skryptowaną akcję goni kolejna skryptowana akcja. Nie ma czegoś jak miał choćby Crackdown - jest baza przeciwnika, są przeciwnicy i cała metodologia misji polega na przerżnięciu z pianą na ustach przez tych przeciwników, aż do głównego bossa. W inFamous każda kolejna misja to swego rodzaju kolejny rozdział w książce, która raz po razie prezentuje nam ciekawą historię stojącą za wydarzeniami w Empire City. Co ciekawe misje poboczne w ogóle nie odstają od tych z głównego wątka fabularnego. Co prawda obdarte są z tej opowieści, często przekazywane w formie szybkiego info od poznanej postaci, no ale jest ich na tyle dużo, z tego co zdążyłem zauważyć -> nie powtarzają się (!) i akcją wcale nie odstają od trzonu fabuły.
Jezu, nawet nie dobrnąłem do połowy pierwszej wyspy. Nara!