Nie dajcie się nabrać na tanie bilety i odpuście sobie Sycylię, szczególnie Katanię.
Śmierdzi na każdym kroku, gorzej niż w Bułgarii, wszędzie śmieci, prawie nikt nie mówi po angielsku (turystyczne miejscowości!) i wszyscy mają wielkiego focha, że nie mówisz po włosku. Moja dziewczyna wręcz kilkukrotnie została chamsko po włosku o(pipi)ona, że czemu udaje, że nie mówi po włosku. Jedzenie oczywiście pyszne, ale co z tego, jak stoliki ustawiają na brudnych ciasnych ulicach niewyłączonych z ruchu (w środku za duszno i zawsze śmierdzi starym olejem/mięsem/czymś bliżej nieokreślonym), więc smacznego ze spalinami z mijających aut (wspominałam, że na ulicach śmierdzi?), na dodatek w niemal każdej restauracji był jakiś problem - przez tydzień byłyśmy w coś około 14 miejscach z żarciem i tylko w dwóch lokalach obyło się bez problemów. W pozostałych - przynoszą coś innego niż było zamówione, wypraszają z restauracji jak za długo siedzisz, doliczają randomowe rzeczy do rachunku albo dublują to co zamówiłeś, itp.
Do tego murzyny na ulicach się nie patyczkują i potrafią złapać za ramię żądając pieniędzy a poza centrum miasta jest pełno ćpunów i dziwnych świrów (i bynajmniej nie mam tu na myśli Berlin style).
Btw, zostałyśmy wyrzucone z zabukowanego i opłaconego noclegu zameldowałyśmy się wieczorem i po obczajeniu pokoju poprosiłam o czystą pościel, bo zastana miała jakieś plamy. Następnego ranka włoska właścicielka łamanym angielskim stwierdziła "You no good review, I don't want you my house" i kazała nam natychmiast (pipi)ć strasząc policją
Z fajnych rzeczy: Syrakuzy bardzo urokliwe miasteczko (i jest zdecydowanie czyściej niż w Katanii) i wejście na Etnę dobry motyw.