-
Postów
9 364 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
10
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Suavek
-
Będę musiał się trochę pobawić/pomęczyć i przetestować po prostu różne modele, zwracając te felerne. Wróciłem z roboty, odpalam "na świeżo" tego Acera i od razu powiedziałem, że "nie", zwracam to do sklepu. No bo jeśli matryca IPS ma mieć lepsze kolory i kąty patrzenia, to tu coś ewidentnie nie wyszło, skoro krawędzie ekranu są zauważalnie ciemniejsze od centrum. A w przypadku czerni jaśniejsze... No ok, kolorki fajne w tym IPS, kontrast, ale co z tego, skoro potem widzę, że np. lewa część strony internetowej, albo jakiegoś programu, jest ciemniejsza od prawej... No to stwierdziłem, że w sumie i tak pewnie skończę docelowo z dwoma monitorami, to na razie zamówiłem w pełni świadomości jakiegoś niedrogiego LG 24GL650-B (TN), który póki co zastąpi mi mój obecny monitor (również LG, TN, więc nie powinienem tak kaprysić). Gorszy kontrast mi nie powinien raczej przeszkadzać (pewnie i tak będzie lepszy, niż w obecnym starociu), bo nie będzie męczył tak oczu, a przynajmniej liczę, że podświetlenie będzie równomierne. A w międzyczasie może sprawdzę jakieś IPSy kolejne, aż trafię na takiego, który mnie nie denerwuje.
-
Obecnie testuję https://www.x-kom.pl/p/577974-monitor-led-24-acer-nitro-xv253qpbmiiprzx-hdr-czarny.html. Wydawało mi się, że to średnia półka, tym bardziej, że opinie miał dobre. No ale siedzę kolejną godzinę, sprawdzam, i nie mogę się przyzwyczaić, że ok 2-3cm po lewej i prawej kolory są stopniowo ciemniejsze. W skrajnych przypadkach kolor przechodzi w szarość. Niby nieznacznie, ale ja zwracam na to uwagę. No i przy totalnej czerni jednak widzę jaśniej podświetlone segmenty. I przyznam, że kąty widzenia wcale nie zachwycają, jak na IPS. Ogólnie chyba zwrócę, tym bardziej, że jest bad pixel. Ogranicza mnie fakt, że chcę nieduży monitor FHD 144hz i jednak zależy mi na tej płynności i braku smużenia, więc nie wiem, czy warto ryzykować VA. Generalnie mógłbym wydać więcej na monitor, tylko mówię, problem jest obecnie jak z telefonami - wszystko coraz większe i masywniejsze, jakby miało się to przełożyć na wygodę użytkowania... Rozważałem jeszcze trochę droższego https://www.x-kom.pl/p/611483-monitor-led-24-dell-alienware-aw2521hfa-czarny-240hz.html albo jakiegoś https://www.x-kom.pl/p/553909-monitor-led-24-acer-predator-xb253qgpbmiiprzx-czarny-hdr400.html, ale tu pewnie też nie uniknie się nierównego podświetlenia.
-
Sorki forumek, ale zapytam - na ile to normalne w IPS, że krawędzie boczne ekranu są ciemniejsze od centrum? Chodzi o podświetlenie i kąt patrzenia, bo jak przesunę głowę w bok, to kolor jest normalny, ale jak patrzę na wprost monitora, to widzę różnicę w odcieniu krawędzi względem reszty. Zwróciłem jeden monitor (LG), kupiłem drugi, zupełnie inny (ACER), ale wrażenie dokładnie te same. I teraz nie wiem, czy jest to w miarę normalne w IPSach, czy mam zwracać kolejny monitor i szukać do skutku...? Na razie jeszcze dam mu szanse, ale nie jestem prawdę mówiąc przekonany. Może powinienem zostać przy TN...?
-
No to najwyższy czas kupić Switcha... Ciekawe czy do tego czasu ogłoszą tę rzekomą nową wersję PRO. Tokyo Mirage Sessions w sumie też już czeka na konsolę.
-
Akurat dialogi, które nic nie zmieniają nie są niczym nowym, ani w tej serii, ani w jRPG, ani w grach ogólnie. To zabieg mający tylko na celu nadanie odrobiny "immersji", żeby ten cichy protagonista nie był totalną niemową, tylko sprawiał wrażenie, że raz na sto lat rzuci jakiś komentarz. VA zawsze, a przynajmniej w 95% przypadków będzie lepszy w oryginale. O ile nie nie mam wyboru, to zawsze gram z japońskimi głosami, bo dubbing uważam za horrendalny. To samo zresztą tyczy się filmów czy seriali/anime. Z Personami nie było inaczej. Niemniej jednak nie uważam japońskich głosów za złe. P5S chcę zagrać bardziej dla gameplay'u, niż fabuły, bo koncept sieczki z drobnymi mechanikami Person/Megatenów jakoś do mnie przemawia. Demko sprawiało wrażenie przyjemnego, aczkolwiek pytanie brzmi, czy z czasem nie popadnie w monotonię.
-
Spontaniczny zakup 24GN600-B, poniekąd dlatego, że obecny monitor już zaczynał szwankować (pozioma linia się pojawiła, jakby odbicie po czymś). No i niby wszystko fajnie, tylko matryca jest nierównomiernie podświetlona. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po odpaleniu przeglądarki ze stroną główną google, całą białą. Krawędzie boczne są zdecydowanie ciemniejsze, niż reszta ekranu. Jak ustawię ekran cały czarny, to również widać nierównomierne podświetlenie na całym monitorze. Nie miałem wcześniej IPS. Norma, takie coś, i trzeba się przyzwyczaić, czy dać sobie spokój i zwrócić bez podania przyczyny i szukać czegoś innego? EDIT: Posiedziałem chwilę i już tak nie razi, albo się trochę zmniejszyło. Poza tym spoko, kolorystycznie jednak zauważalna różnica względem TN. Ale chyba i tak zwrócę, bo zdaje się martwy piksel się trafił, tudzież kurz pod matrycą...
-
Kilka luźnych myśli, może na pobudzenie dyskusji. Lepiej mi się gra w Nocturne niż przypuszczałem. Bałem się trochę, że gra nie zestarzała się najlepiej, ale pomijając kilka drobnych baboli, to wciąga jak bagno. Nie będę czarował - fabularnie gra jest banalna, wbrew temu co można przeczytać w recenzjach. W sensie, urok 'historii' tkwi w sposobie jej przedstawienia oraz w samej kreacji świata, aniżeli treści, czy nawet postaciach. Ale mnie osobiście to nie przeszkadza. Nie ma sztucznej dramy, czy przesadnie długich cut-scenek. Jest główna otoczka, jest pretekst do zwiedzania świata, a zakończenie zależne jest od naszych własnych decyzji, czy poglądów. I tak sobie pomyślałem, że z pominięciem poniekąd Person, to chyba właśnie dlatego tak lubię tę serię. Odpalam te gry i czuję ogromną satysfakcję. Bo główną frajdę sprawia mi "przygoda" w tych oryginalnych i często nietypowych światach (nawet jeśli łażę ciągle po monotonnych lochach), wymagający i strategiczny styl rozgrywki, oraz swoboda jaką daje zdobywanie i fuzje demonów, a także często oprawa nie tylko wizualna, ale też dźwiękowa (zarówno muzyka, jak i mocne efekty dźwiękowe). Chyba zaczęło się od Persony 4 na PC, która odświeżyła moje zamiłowanie do serii, bo w przeciągu raptem roku przeszedłem P4G, PQ, PQ2, dokończyłem P5, a teraz w przeciągu raptem tygodnia (urlopowego, co prawda) nabiłem ponad 40h Nocturne. Nie wspominając o (ponownym) rozpoczęciu SMT4, który definitywnie jest następny w kolejce, bo w końcu po tylu latach muszę go przejść. A i tak mi mało coś. W kolejce oprócz SMT4 już czekają Soul Hackers i Strange Journey Redux. Bez wątpienia z czasem kupię też Persona 5 Strikers i P5 Royal jeśli wyjdzie na PC, a już teraz po nostalgii wywołanej przez Nocturne marzą mi się HD Remake'i Digital Devil Saga i Devil Summonerów z PS2... Ja wiem, że te gry są monotonne, ale gdy cofam się pamięcią wstecz te ~12 lat do czasów PS2 (kur*a, starzeję się) to mam mnóstwo dobrych wspomnień związanych z tymi klasykami. Nocturne wciągnął dziś nie mniej, co wtedy, jeśli nawet nie bardziej. DDS był moim zdaniem o wiele trudniejszy i wymagał horrendalnego grindu, ale i tak wspominam go bardzo pozytywnie (głównie za sprawą klimatu i oprawy AV), zaś Devil Summoner zawsze będę uważał za mocno niedoceniony spinoff o naprawdę jedynym w swoim rodzaju klimacie, nie tylko pośród Megatenów, ale gier ogólnie. Nie kojarzę innych gier rozgrywających się we wczesno-XX-wiecznej Japonii. No i te OSTy... takie dobre wszystkie. Mam nadzieję, że Atlus nie spartoli SMT5. Tj. nie uprości go przesadnie dla fanów Person, ani nie pogrąży się przerabiając grę w jakiś Live-Service pełen płatnych DLC, czy innych "udogodnień". Trochę się tego obawiam, bo widzę DLC w ich ostatnich grach są dość kontrowersyjne, nie wspominając o Dx2, który też chyba cieszy się niemałą popularnością... No ale w razie czego pozostaje nostalgia. Te gry są tak długie, a do tego zachęcają do powtórnych podejść, że na brak tytułów do grania raczej prędko nie będę narzekał. Jak tak teraz patrzę na półkę, to mam niby jeszcze Persona 2 Innocent Sin na PSP oraz Devil Survivor 2 z gier, których nigdy nie ukończyłem. Ale to raczej na upartego kiedyś nadrobię. O Persona 2 słyszę wiele dobrego, ale nie wiem, czy dam radę się przekonać. Już jedynka była dla mnie lekką męczarnią i przyznaję szczerze, że swego czasu sam siebie oszukiwałem twierdząc, że dobrze mi się grało w wersję PSP... No tak niezbyt, szczególnie, że zmienili motyw walki na jakiś nędzny pop. No ale póki co Nocturne. Zdania nie zmieniam - cena jest zdecydowanie przegięta, jak na jakość tego "remasteru", ale sama gra pozostaje ponadczasowa. Na pewno przejdę kiedyś jeszcze drugi raz na Hard, dla kompletu achievementów. No i liczę, że skoro DDS jest na tym samym silniku, to i jego remaster w końcu dostaniemy.
-
Tylko tak jak pisałem, priorytetem dla mnie są nie tyle kolory, co płynność obrazu i brak smużenia/ghostingu. Dlatego VA chyba nie do końca się sprawdzą, z tego co czytam? Na tej samej zasadzie mój obecny TV ma przepiękne kolory i swego czasu miał same pozytywne opinie, ale za to w praktyce taki ghosting, że właściwie przestałem na nim grać, bo zwyczajnie męczyły mi się oczy. Przełączyłem wszystkie konsole pod monitor, a TV używam właściwie tylko do Netflixa czasem... No i nadal nie wiem czy pakować się w 2560 x 1440. Nie mam PC z górnej półki, więc albo by mi wydajność spadła przez zwiększenie grafiki, albo bym musiał zostać przy FHD ryzykując słabe skalowanie i rozmazane detale. I tak jak wspomniałem, oczy już nie te, i tak siedzę blisko ekranu, więc duży monitor mógłby okazać się większym problemem, niż pożytkiem 32' zdecydowanie odpada. Ba, nawet rozglądałem się za jak najmniejszymi monitorami swego czasu (nawet kilkunasto-calowymi), żeby sobie postawić jak najmniejszy jako drugi ekran, ale niestety oferty już są raczej mizerne, lub tandetne.
-
Mam kilka pytań jako laik. W związku z wadą wzroku siedzę raczej blisko ekranu. Rozdzielczość FHD w zupełności mi wystarcza. Niemniej jednak coraz więcej monitorów gamingowych oferuje już wyższe rozdziałki, jak i oczywiście większe ekrany. Czy FHD na monitorze 27' ma sens? I vice-versa, czy ustawienie FHD na ekranie obsługującym WQHD ma sens? Czy w obu przypadkach będzie ziarno? Alternatywa to 24' i w sumie taki rozmiar by mi odpowiadał, tylko jak patrzę na oferty, to raczej nie ma tego samego szału z nowymi technologiami, co w większych modelach. I tak potencjalne zainteresowanie tym modelem - https://www.x-kom.pl/p/612634-monitor-led-27-lg-27gn600-b.html - przeszło na rozważanie tego - https://www.x-kom.pl/p/619950-monitor-led-24-lg-24gn600-b.html W sumie na korzyść większego oprócz rozdziałki przemawia tylko G-Sync, z którego i tak nie wiem, na ile bym korzystał. Tym bardziej, że z FreeSync chyba też da radę przy karcie Nvidii? Na korzyść mniejszego też niższa cena, szczególnie, że i tak nie kupuję monitora z górnej półki. Drugie pytanie - czy odczuję jakieś znaczące różnice przechodząc z TN na matrycę IPS jeśli chodzi o płynność/smużenie? Nie wiem, co mnie ostatnio napadło, ale niezbyt dobrze mi się gra, gdy widzę tylko rwący ekran podczas ruchu. Kiedyś chyba nie zwracałem na to uwagi, a teraz mam wrażenie najmniejszy ruch kamery mnie denerwuje, nawet mając w obecnym monitorze ustawione 144Hz. No bo to kolejna kwestia - chciałem pod ten sam ekran mieć podłączone również PS4. Czyli i tak FHD i często "cinematic 24fps"... Czy jakikolwiek monitor wpłynie na odbiór takich gierek? Bo choć mój obecny monitor ma lepszy wyświetlacz od TV, to mimo tego dużo gierek "rwało" i nie było zbyt przyjemnych w odbiorze. Jeśli niewiele miałoby się w tej kwestii zmienić, to w ogóle może zmienię priorytet zakupu. Ostatnie pytanie - czytam rozbieżne opinie na temat tego, jak dużo zasobów komputera zżera drugi monitor. Jak to w końcu jest? Dużo stracę np. grając na jednym, mając przy tym odpalony drugi, nawet jeśli nie ma w tle żadnych aktywnych aplikacji? Bo obecny monitor bym sobie zostawił i zrobił dual, niewykluczone, że pionowo. Ale to tylko i wyłącznie fanaberia. Nie jest mi to niezbędne, dlatego się zastanawiam, czy warto się w to bawić, czy tylko niepotrzebnie będzie to zżerać więcej prądu i zasobów. Z góry dzięki za ewentualne sugestie i podpowiedzi.
-
Little Nightmares za darmo na Steam do 30 Maja.
-
Po kilku godzinach z Nocturne HD mogę powiedzieć, że "remaster" zdecydowanie nie jest warty swej premierowej ceny, jeśli ktoś nie jest jakimś wielkim fanem serii, lub nie ma parcia, żeby sobie SMT3 odkurzyć tu i teraz. Niemniej jednak nie ma co aż przesadzać z krytyką. Boli blokada 30fps, ale jest to wynikiem kodu źródłowego gry, gdzie animacje na PS2 były pisane z myślą właśnie o tylu klatkach. Już tam na PC coś kombinowali, także na emulatorze PS2, ale albo gra chodziła zwyczajnie za szybko, albo nie było to "prawdziwe" 60fps, cokolwiek to znaczy. Tak czy inaczej, mnie to o dziwo jakoś nie boli. Pewnie dlatego, że dopiero co skończyłem P5, która chodzi w 30 klatkach. Tzn. bolą oczy, bo obraz rwie, no ale trudno. Tak było pierwotnie, ale grać się da. Szczerze, to jak oglądałem filmiki z wersji emulowanych, z rzekomym wyższym FPS, to jakoś nie widziałem w ich przypadku żadnej różnicy podczas walk itp. Pewnie by musieli całkiem modele i animacje przerobić, żeby trochę umilić grę dla oka. Opcje ogólne są ok, zaś graficzne na PC bardzo ubogie. Same presety, low, normal, high. A nawet na high gra nie jest wcale jakoś ulepszona. Wszystko wygląda tak, jak na PS2 w podbitej rozdzielczości. Żadnych tekstur, z tego co widzę, nie zmieniono i wiele z nich dalej jest brzydka i prosta. Ten plus, że w przeciwieństwie do konsol, na PC nie uświadczyłem żadnych spadków animacji, a loadingi są niemalże błyskawiczne (minus zbędne, nieprzewijalne animacje podczas save'a...). Nie zauważyłem innych usprawnień oprócz wyboru zdolności dla demonów podczas fuzji. To jest bardzo fajne, ale z drugiej strony UI ma wiele innych bolączek, które z biegiem czasu można było poprawić (np. mogę sprawdzić listę zdolności demona z poziomu Status, ale żeby sprawdzić co dane zdolności robią, muszę przeskoczyć do zakładki Skills, ale i wtedy będę widział tylko to, co demon ma wyuczone). Ogólnie rzecz biorąc, to po prostu nieco usprawniony port Nocturne na współczesne platformy. Fajnie, że dodali voice-acting, ale to raczej ciekawostka. Osobiście gram z japońskim i jest on "ok". Niektórzy lektorzy są fajnie dopasowani, zaś inni nieszczególnie. Angielskiego w ogóle nie biorę pod uwagę, bo na pewno jest sztuczny i patetyczny. Mnie się gra dobrze, ale po prostu miałem od dawna ochotę na powtórkę Nocturne, marząc o wersji PC, i tylko dlatego grę zakupiłem. Inni zdecydowanie powinni poczekać na znaczącą obniżkę.
-
Zaskakująco dobry Humble Bundle wreszcie - https://www.humblebundle.com/games/bandai-2021
-
Myślę, że największą zaletą Royala jest znacząca poprawa Mementosa, oraz traitu Ryuji'ego, pozwalającego na normalne zdobywanie EXP i kasy na słabszych wrogach. Już nawet nie wspominając o dodatkowym epizodzie i postaciach. Mniej grindu, tudzież jego umilenie, zawsze na plus. Przesłuchałem OST z Royal i nawet muzyka z Mementosa jest zaskakująco dobra. Jeśli nie jesteś jakimś wielkim miłośnikiem tej serii (czy to Persona, czy Megaten) i chcesz po prostu grę przejść raz, to chyba lepiej od razu sięgnąć po Royal, bo wrażenia będą na pewno lepsze. Ja przyznaję, że umyślnie wpakowałem się w wersję gołą, skoro już ją kupiłem na premierę i miałem kilkanaście godzin nabitych, ale były momenty, że tego żałowałem, świadomy tego ile rzeczy wypada lepiej w Royalu, a ja się muszę męczyć... Poczekałbym jednak jeszcze z zakupem, bo tak jak rok temu Persona 4 Golden trafiła niespodziewanie na Steam, tak nie zdziwię się, jeśli z czasem nie otrzymamy i P5R. Sega i Atlus coraz więcej uwagi poświęcają PC, a P5R chyba nie ma jakiejś sztywnej wyłączności dla PS4, która nie pozwalałaby na zrobienie portów np. na PC i Switcha. Może na tegorocznym PC Gaming Show coś ogłoszą? A, swoją drogą, były momenty, że grałem w P5 na Vicie przez Remote Play i z kilkoma wyjątkami grało się tak nawet nieźle.
-
Cóż za (bez)"produktywny" weekend. Wczoraj skończyłem Persona 5, a dziś dokończyłem Persona Q2. A za tydzień będzie już grane w Nocturne HD (bo jestem frajerem i oczywiście kupiłem ten żałosny "remaster"). Ale ja o PQ2. Nie będę się znowu rozpisywał, bo w sumie większość istotnych kwestii opisałem w poprzednich postach. Niemniej jednak grało mi się świetnie. Wg licznika prawie 120 godzin (bo oczywiście musiałem zrobić wszystko, co się dało), ale gra nie dłużyła mi się tak, jak pierwsza Persona Q. Wręcz przeciwnie - przez zdecydowaną większość czasu grało mi się bardzo przyjemnie i bardzo chętnie sięgałem po 3DSa przed snem. Większość problemów jedynki zostało naprawionych, bądź usprawnionych. Walka tym razem bardziej przypomina klasyczne Persony, ale jest rozbudowana dodatkowo o mechanikę Etrian Odyssey, co w praktyce daje bardzo fajnego, poniekąd taktycznego, jRPG-owego dungeon crawlera. W przeciwieństwie do oryginalnych Person, tu cała drużyna do dyspozycji ma zawsze swoją główną Personę, oraz jedną dowolną sub-Personę. Czyli podczas rozgrywki rozwijamy w danej chwili nie jedną, a właściwie 7 Person (5 postaci w drużynie + 2 Navi). Mało tego, szeroki asortyment przedmiotów, akcesoriów oraz Skill Cards pozwala także na customizację samych bohaterów oraz ich głównych Person. Zabawy jest przy tym mnóstwo, jeśli ktoś lubi ten element w megatenach. Pole do popisu jest ogromne, jeśli chodzi o dostępne zdolności i strategie, które możemy stosować. Szczególnie, że tak jak pisałem wcześniej, zdolności jest znacznie więcej niż w Personach, a wszelkie status effecty wreszcie są użyteczne, często nawet przy bossach). Niemniej jednak bez wahania przyznam, że PQ to spinoff, który polecam jedynie osobom, które czują, że taki gameplay im będzie odpowiadać. Bo to nie jest pozycja, w którą gra się dla fabuły. Owszem, bohaterowie wszystkich trzech ostatnich Person i ich interakcje są super, ale sama historia nie jest jakoś szczególnie porywająca, to jeszcze nie ma większego znaczenia na poszczególne gry serii. Ot standardowo, trafiamy do dziwacznego świata, swego rodzaju podświadomości młodej dziewczyny, która lubi filmy, po drodze wałkujemy schemat, jaka to przyjaźń jest ważna, jak to trzeba myśleć za siebie, nie zamykać w sobie blah blah blah i koniec końców walczymy z kolejnym bóstwem, który nie jest zadowolony z poczynań ludzkości. Czyli klasyczna Persona. Muszę przyznać, że od strony fabuły raczej nie ma rewelacji. To już pierwsza PQ miała o wiele lepszy plot-twist (serio, mocniejszy niż niejedna główna Persona). Tutaj wszystko jest schematyczne i przewidywalne. Nie czuć powagi sytuacji. Mnie bardziej interesowały relacje między postaciami i ich pomniejsze sub-questy. I tu przyznam było naprawdę dużo fajnego fanservice'u i wszystko zdaje się do siebie pasować. Zdecydowanie największy plus gry to protagonistka P3 Portable. Poświęcono jej dużo uwagi, dano fajną osobowość i ładnie wkomponowano w główny wątek. Wzbudza sympatię gracza, bo jako jedyna w całej grupie jest osamotniona (ekipa P3 jest z rzeczywistości male protag i jej nie poznaje), dając przy tym pretekst do wielu ciekawych, lub zabawnych wątków pobocznych. Tak ogólnie, choć fabuła nie jest szałowa, to swoje zadanie spełnia, a dzięki bohaterom całość była bardzo sympatyczna i zabawna. Względem jedynki poprawiono nieco ogólny balans, przez co nie można już przejść całej gry spamując Mahamaon/Mamudoon. Poszczególne lochy też są tym razem o wiele bardziej przystępne. To już kwestia gustu, czy to dobrze, czy źle. Lochy PQ były strasznie długie, skomplikowane często, pełne różnych pułapek, lub wcale niełatwych łamigłówek. Przekładało się to też mam wrażenie na większą ilość cut-scenek. W PQ2 lochy są proste i schematyczne. Niby każdy wprowadza jakąś nową przeszkodę, ale ogólnie są one bardzo proste i raczej nikt nie powinien się szczególnie głowić nad ich ukończeniem. Na minus fakt, że postacie, których nie mamy w drużynie w ogóle nie levelują. Nie zachęca to do eksperymentowania zdolnościami innych bohaterów, bo trzeba nadrabiać ich EXP. Nie ma akcesoriów Growth z jedynki, lecz mocno ograniczone, jednorazowe itemy, które natychmiastowo podwyższają level danej postaci do levelu Jokera. Alternatywa do grindowania, to niestety płatne DLC... A żeby tego było mało, to niestety postacie też nie są najlepiej zbalansowane. Tak jak przypuszczałem, wszyscy czterej protagoniści są mocarni, więc większość gry tylko ich trzymałem w drużynie. Plus Yukiko, jako główny support. Nie żeby inne postacie były bezużyteczne, ale moim zdaniem bardzo łatwo ich podzielić na tych lepszych i gorszych. I odnoszę wrażenie, że trochę faworyzowano ekipę P3, bo Akihiko, Yukari, Aigis, czy Mitsuru są naprawdę świetni. Tj. mają dobre unikatowe zdolności i przyzwoite statystyki. Próbowałem dać szansę innym postaciom, jak Shinjiro, Makoto, Haru, Chie, Yusuke, ale zwyczajnie ich nie czułem, bądź też wspomniani protagoniści wypadali po prostu lepiej, szczególnie po zdobyciu ewolucji ich Person. Co nie znaczy oczywiście, że inni bohaterowie są bezużyteczni. Na pewno też można i te gorsze postacie odpowiednio ustawić, żeby były przydatne. Gra co parę miesięcy pojawia się w promocji w eShopie za 40zł. To bardzo dobra cena jak na ilość potencjalnej zabawy i zdecydowanie grę polecam, o wiele bardziej niż jedynkę. A jeśli ktoś wie, że wielogodzinne łażenie po schematycznych lochach nie jest dla niego, a lubi Persony, to na pewno na YouTube znajdzie się jakaś skrócona wersja filmowa z najważniejszymi scenami, czy dialogami, którą można sprawdzić. Wiem, że styl chibi nie każdemu się spodoba, ale moim zdaniem ma on swój urok: Aha, soundtrack też jest bardzo dobry. Cztery różne motywy walki (każdy w stylu innej Persony), jak i kilka motywów walk z bossami (FOE!) sprawiają, że potyczki nie stają się monotonne. Inne utwory też zapadają w pamięć. Ba, cały OST ma aż trzy płyty, składa się zarówno z zupełnie nowych, jak i znanych, lub remiksowanych utworów serii. Znajdzie się też kilka perełek, jak poniższy utwór, w którym śpiewają wokalistki głównych motywów P3, P4 i P5
-
Rozwiniesz, tak z ciekawości? Młody nie jestem, ale nadal lubię gry dla dzieci i chińskie bajki. Fajna gra, ale za długa. Haru best waifu. Lubię koty.
-
Persona 5 wreszcie skończona, po 4 latach... Czyli bardziej "przemęczona". Muszę z siebie wyrzucić parę rzeczy, nawet jeśli opinia mało kogo obchodzi. Ktoś pewnie powie, że sam jestem sobie winien, że grałem w wersję "gołą", a nie 'jedynego słusznego' Royala, bo Royal na pewno wiele problemów naprawił. I choć wiem, że sporo poprawiono, to jednak gra ma też inne problemy, które mnie osobiście, jako fana większości megatenów, zwyczajnie męczyły. Poza tym wersja vanilla, jak każda inna gra, oryginał, też ma prawo być oceniona niezależnie od tego, czy wypuszczono po latach "rozszerzenie/patcha", czy nie, a ja osobiście nawet się cieszę wiedząc, jak gra wyglądała pierwotnie, przed "aktualizacją". Mocno uogólniając, Persona 5 to przerost formy nad treścią. Gra generalnie jest fajna i nie wątpię, że jej popularność jest w dużej mierze zasłużona. Mój problem z grą polega na tym, że jest zdecydowanie za długa, zbyt powtarzalna, mocno nierówna i w wielu kwestiach nie w pełni przemyślana. Rezultat tego był taki, że tak jak pisałem kilka postów wcześniej, kilka godzin siedziałem przykuty do ekranu nie chcąc się oderwać, podczas gdy kolejne kilka-kilkanaście godzin zmuszałem się by ciągnąć to dalej, powtarzając stale te same czynności, słuchając stale tej samej muzyki, słysząc ciągle te same dźwięki i dialogi. To wszystko bez odpowiednich udogodnień, czy opcji przyspieszenia, skrócenia, czy całkowitego przewinięcia (FFD też nie przewinie wszystkiego i nie od razu). Poprzednie Persony, choć miały mniej udogodnień, to jakoś przemijały znacznie szybciej. Urozmaicały schemat częstymi eventami, stale zmieniały muzykę (często z dnia na dzień) i miały mniej ukrytych loadingów. Persona 5 ma dobrą muzykę, ale jak słucha się jej przez kilkadziesiąt godzin, zawsze w tych samych momentach, to zwyczajnie zaczyna ona męczyć. Scenki stają się powtarzalne, postacie ciągle mówią to samo, animacje się nie zmieniają... Nie wiem, czy jestem w mniejszości, ale ja byłem zwyczajnie wykończony tym wszystkim. Kolejne dni nie sprawiały mi takiej frajdy, jak ukończona po raz drugi kilka miesięcy wcześniej Persona 4. Miałem wrażenie, że wszystko jest rozwleczone na siłę, a gra wręcz robi wszystko, żeby jeszcze bardziej wydłużyć czas przy niej spędzony. Przykładów mógłbym podawać mnóstwo, od niepotrzebnych animacji podczas walki (np. treasure skimmer), animacji po ukończonej walce, zbędnie skaczących "nutkach" przy zdobywaniu social stats (nawet, gdy już mamy max wszystko), ciągle tych samych dialogach, gdy wracamy do domu, wchodzimy do Velvet Room itp. itd. Tego jest pełno, a przy grze, która się ciągnie tyle godzin miałem wrażenie, że połowę tego czasu zwyczajnie zmarnowałem na tak zbędnych scenach, których nie dało się ukrócić. Ogólnie ukończenie gry zajęło mi ponad 120 godzin. Jest to pierwsza Persona, w której zdobyłem zdecydowaną większość achievementów, oprócz ukończenia wszystkich książek, gier, i dodatków dostępnych jedynie w NG+. I ostatnie kilka dni czasu rzeczywistego to była już po prostu męczarnia, żeby tylko dobrnąć do końca. Coś, czego w życiu bym nie powiedział o poprzednich Personach. Tam nie chciałem, żeby gra się kończyła. Bardzo chętnie ciągnąłbym grę dalej. A tutaj wręcz przeciwnie, czekałem na zakończenie, a ono ode mnie uciekało dalej i dalej... No bo oczywiście, że główny zły nie jest głównym złym, tylko jest potem jeszcze jeden i jeszcze jeden i może potem jeszcze jeden... To chyba mój największy problem z P5 - gameplay jest tak nierówny, że z czasem przestaje być on po prostu zabawny. Nawet łażenie po lochach i fuzje person nie dawały mi takiej frajdy, jak wiele innych megatenów, a już szczególnie po odblokowaniu traitu Ryuji'ego, który praktycznie nie dopuszczał mnie do 3/4 walk i nie pozwalał na zdobywanie kasy i EXP. Jednocześnie przez ostatnie miesiące oprócz P5 grałem na przemian także w Persona Q2, która z założenia jest o wiele bardziej schematyczna i monotonna, bo oprócz sporadycznych dialogów sprowadza się wyłącznie do łażenia po lochach i walkach. Ironia jest taka, że gdybym miał wybierać, w którą grę sobie pograć "dla zabawy", to zawsze wolałem sięgnąć po PQ2. Bo zwyczajnie dawała mi ona więcej satysfakcji i marnowała mniej mojego czasu, niż P5. Ja wiem, że to wszystko brzmi, jakbym nienawidził P5. To też nie tak. Ja mam taki zwyczaj, że jeśli jakąś grę lubię, lub lubię jakieś jej elementy, tudzież ewidentnie mogła być ona lepsza w pewnych aspektach, to skupiam się więcej na krytyce, niż pochwałach. Wynika to z tego, że ja po prostu chciałem, żeby dana gra była lepsza, czy nawet idealna, i widzę, że było to możliwe, lecz po prostu spartolone. Gdyby Royal nie istniał, to powiedziałbym, że nigdy więcej nie chcę wracać do Persona 5. W chwili obecnej chcę w przyszłości, za kilka lat może, zagrać w Royala. Najchętniej na PC jak Atlus się popisze, a ostatecznie na PS4/PS5, jak cena jeszcze zmaleje odpowiednio. Na pewno zaopatrzę się w wersję kompletną ze wszystkimi DLC, także po to, żeby trochę tę rozgrywkę, także endgame'ową, urozmaicić. Bo niestety "golizna" jest pod tym względem mocno ograniczona. No ale dobra, zmieniając ton, to Persona 5 od strony audiowizualnej, w tym też estetycznej, robi ogromne wrażenie. Fabuła i postacie także są niczego sobie i bez wątpienia główny wątek jest znacznie ciekawszy od poprzednich Person. Nie przejmuję się tutaj tym, jak to wszystko jest naciągane, czy naiwne, bo to w końcu "chińska bajka". Ogólny zamysł był intrygujący i dał spore pole do popisu. Na pewno efekt był ciekawszy, niż Persona 4. Bohaterowie P5 także wyszli całkiem fajnie. W moich oczach nie dorastają oni do pięt ekipie P4, ale charyzmy też im nie brakuje. Główny problem moim zdaniem, to zbyt mała ilość interakcji między nimi. Zbyt mało eventów, wspólnych wyjazdów, jakichś głupot oderwanych od głównego wątku fabularnego. Ja wiem, że to kwestia gustu. Słyszałem, że wiele osób nie lubiło takich scen w P4 i uznawało je za zapychacz czasu. Dla mnie wygląda to odwrotnie - właśnie takie "zapychacze" powodowały, że przywiązywałem się do bohaterów i postrzegałem ich jako faktycznych przyjaciół, a nie grupę ludzi, którzy po prostu siłą rzeczy muszą ze sobą współpracować. Konwersacje przez chata na telefonie były ciekawym pomysłem, ale myślę, że zbyt nadużywanym. Wolałbym, żeby te postacie się spotkały, a nie tylko pisały przez telefon. A tymczasem nawet, gdy już się spotkały, to pozostawał niedosyt. Postacie głównie szły w jakieś jedno miejsce, przeważnie ze sztywnym tłem za plecami, i albo stały w miejscu, albo siedziały. Wyjątkiem była wycieczka, ale i ona była zdecydowanie zbyt krótka. Ot przykładowo, obowiązkowy wątek "best waifu" (a jakże). Z początku byłem święcie przekonany, że moja postać skończy z Makoto. Bo postać zapowiadała się ciekawie, jako taka Mitsuru w wersji lite. Wątek początkowy miała niezły, jej "przebudzenie" zdecydowanie jedno z lepszych, plus bardzo uniwersalny skillset. Ale gdy jej wątek się zakończył, to - podobnie jak wiele innych postaci - poszła ona jakoś na dalszy plan i... po prostu była. Nawet jej social-link/confidant mnie nie porwał, bo tak naprawdę przedstawił on jakiś mały, bzdurny epizod, który skupiał się bardziej na innej postaci niż samej Makoto, a który rzekomo miał zmienić jej podejście do życia, lecz został przedstawiony w sposób zwyczajnie nudny (fakt, że przez pół gry był zablokowany, bo potrzebowałem Rank 5 Charm też nie pomógł w odbiorze...). Jakież było moje zdziwienie, gdy moja 'sympatia' coraz bardziej szła w kierunku.... Haru... Postaci z końca gry, o której wcześniej właściwie słyszałem głównie to, że jest... Ale zarówno jej wątek w fabule, jak i social-link/confidant poruszyły mnie bardziej, niż wątki innych postaci. Fakt, że babka ma nawet fajny design, urocze animacje, a w walce używa topora i granatnika też mocno na plus. Czytałem opinię, że to taka "śliczna idiotka", ale kompletnie tego nie widzę, może poza jej pierwszym wejściem z Morganą. Takie określenie bardziej do Ann pasuje. Haru to taka cicha, lecz przyjazna babka z bagażem emocji i przeżyć na głowie, której aż się chciało pomóc, a która przy tym wcale się nie narzucała, ani nie dramatyzowała. Best waifu w P5 jak dla mnie. W grę grałem z japońskimi głosami. Nie cierpię amerykańskich dubbingów japońskich produkcji, niezależnie od tego, jakich lektorów nie dadzą. Już pomijając częste krwawienie uszu, zawsze uważałem, że dubbing zbyt mocno zmienia postrzeganie i interpretacje wielu postaci. Dziewczyny brzmią jak dzieci, postacie drugoplanowe jak karykatury, a jeszcze inne postacie w ogóle nie okazują emocji, a już na pewno nie w takim stopniu, jak ich odpowiedniki japońskie. Wszystko zdaje się takie patetyczne i często oderwane od faktycznego kontekstu. Dlatego nie zdziwię się, jeśli moja opinia na temat pewnych postaci będzie nieco inna od reszty. Jak usłyszałem Makoto w wersji angielskiej, to się skrzywiłem. Haru jeszcze bardziej, brzmi jak dziecko i nie dziwię się, że wielu graczy olało tę postać. W wersji japońskiej brzmi ona o wiele lepiej. To samo Morgana. Czytałem opinie, że wiele osób nie lubi kocura, ale mnie osobiście postać przypadła do gustu. Ok, przyznaję, że uwielbiam koty, ale mimo tego Morgana nie był tak irytujący, jak Teddie. W ogóle uważam, że takie "uosobienie" głównego bohatera w codziennym życiu (tj. kot w torbie komentujący wszystko co robimy) było świetnym i zabawnym rozwiązaniem. I tu ponownie, głos japoński, choć skrzeczący chwilami, nie brzmiał jak dziecko przed mutacją z wersji amerykańskiej... Także sam wątek Morgany był zdecydowanie lepszy niż np. Teddie. Z kilkoma wyjątkami kot wzbudził moją ogólną sympatię i poza faktem, że co drugi dzień kazał mi iść spać bez jakiejkolwiek dyskusji, to jest to jedna z fajniejszych postaci P5. Co do reszty postaci, Ryuji był ok na początku jako ten "najlepszy kumpel", ale z czasem zaczął mnie denerwować. To nie był uroczy błazen grupy jak np. Junpei czy Yosuke, tylko zwyczajnie idiota. Jego konflikt z Morganą też żenująca przez większość czasu, choć wiem, że był on wymuszona ze względów "fabularnych". Yusuke... był... Nie jest to zła postać, ale większość czasu miałem wrażenie, że jego rola w zespole jest nieistotna. S-Link trochę go rozwinął i miał zabawne momenty, ale w głównym wątku jakoś szybko popadł w zapomnienie. Ann poza figurą i dekoltem też jakoś mi nie utkwiła w pamięci. Była bardzo sympatyczna i bez wątpienia o wiele lepsza od np. Yukari z P3, ale oprócz jej S-Linka nie mogę sobie na świeżo przypomnieć jakiegoś jej znaczącego wkładu, szczególnie w dalszej części gry. O Makoto już napisałem - dobry wstęp, a potem została ograniczona do "mózgu" ekipy. Uwielbiam jej głos i lekką chrypkę (JAP), gdy przyzywa Johannę. Aż ciarki przechodzą. Jej wkład był zdecydowanie większy ze względu jej siostrę i także tutaj zyskuje ona więcej punktów, niż reszta postaci. No ale koniec końców Haru wygrała w wojence waifu. Szkoda, że tak późno do gry i ekipy dołącza, bo mam wrażenie trochę jej potencjał przez to traci. Jest jeszcze Futaba, ale jej do waifu-wars nie wliczam. Bo to dziecko. Bardzo fajna postać, sympatyczna, a wątek jej i Sojiro, podobnie jak jej pałac są zdecydowanie jednymi z lepszych w grze (całość zalatuje Personą 4, pewnie dlatego). Ale to taka "młodsza siostra", jak Nanako, w dodatku aspołeczna i oderwana od rzeczywistości, dlatego sama myśl o romansowaniu powodowała niesmak u mnie... Zresztą, taka mnie naszła w pewnym momencie myśl, że gdyby Futaba była facetem, to pewnie większość graczy by jej nienawidziła, tak jak nienawidzi Mishimy. I vice-versa, gdyby ten nerd był babką, to większość by pewnie romansowała... Reszta bohaterow jest nierówna. Część z nich jest irytująca, ale dobrze wpasowuje się w fabułę. Poza tym nie sposób lubić wszystkich, bo przecież to normalne, że ludzie są różni. Mishima denerwował, ale pasował do gry i miał spoko wątek. Sojiro na początku wydał mi się dziwny, ale pod koniec, po wszystkich przejściach, jest moją ulubioną postacią drugoplanową, bardzo charyzmatyczną. Z innych social linków podobała mi się Takemi, Kawakami i poniekąd Iwai oraz Shinya. Polityka przewijałem pod koniec, bo kompletnie mnie nie obchodził. Nawet nie pamiętam jego imienia. Ach, jeszcze wspomnę - Akechi. Nie wiem, jak oderwanym od rzeczywistości trzeba być, żeby nie przewidzieć od razu, kim on jest. Nie wiem, czy coś się zmienia w Royalu znacząco, bo wiem, że dostał on normalnego S-Linka i epizod pod koniec gry, ale w podstawce jest on tak oczywisty, że chwilami męczący. No i niestety w efekcie nie darzę go większą sympatią, choć gra próbowała takową wzbudzić, moim zdaniem zbyt na siłę. Ale od strony benefitów w grze, to Kawakami i Chihaya są przegięte... Zakładam, że większość (o ile ktokolwiek) czytających ukończyła już P5, ale gdybym miał dać komuś zaczynającemu dopiero P5 jakąś radę, to byłoby to właśnie jak najszybsze zaczęcie i wymaksowanie obu tych confidantów, bo można dzięki nim zaoszczędzić, a nawet zyskać dodatkowo mnóstwo czasu na inne czynności w ciągu dnia i wieczora. Z początku się bałem, że nie zdążę ze wszystkimi confidantami, a koniec końców połowę grudnia nie miałem już co robić i praktycznie tylko chodziłem na siłownię (nie wyrobiłbym się z czytaniem książek i graniem w gry dla trofeów na tym etapie). Gameplay'owo, gdyby skrócić pewne momenty w grze, albo dać graczom możliwość usunięcia/przewinięcia zbędnych animacji, to gra jest świetna. Walki są satysfakcjonujące i efektowne. Trochę nierówne, bo czasem wymagające, czasem zbyt proste. Walki z bossami zapadały w pamięci, także przez dodatkowe czynności, które trzeba wykonać i zaplanować. Last Surprise fajny, ale z czasem męczył (na szczęście można go zmienić wdziankami, ja używałem Shadow Operative), ale motywy walki z bossami były super, z Blooming Villain na czele. Zawsze wtedy rozkręcałem głośniki na maks, kompletnie ignorując, co sobie sąsiedzi pomyślą. Szkoda, że Mementos został spartolony, ale wiem, że w Royalu jest on o wiele lepszy, także od strony muzycznej (w podstawce przygrywa przez cały mementos JEDEN utwór, w dodatku najgorszy w całej grze moim zdaniem). I choć P5 ogólnie się dłużył, to dobrze, że wprowadzono dużo udogodnień w życiu codziennym, i możemy łatwo sprawdzić, kto jest dostępny, na jakim etapie jest znajomość itp. Dobra, kończę, bo im dłużej, tym pewnie bardziej nudzę, niż sama gra. Powtórzę to co na początku - przerost formy nad treścią. Gra jest świetna, ale przesadzili z jej długością i powtarzalnością. Czekam na Royala w wersji PC, lub mocną przecenę za parę lat, a tymczasem kończę PQ2 i z pewnością będę się rozglądał za Persona 5 Strikers w dobrej cenie. Wiem, że Strikers to taki spinoff, ale liczę, że skoro gameplay skupia się głównie na walce, to gra będzie dużo przyjemniejsza, także w ewentualnym grindowaniu. Wiem, że jestem 4 lata spóźniony i nikomu nie chce się tego czytać, no ale po ponad 120 godzinach musiałem z siebie coś wyrzucić na temat P5.
-
Zawsze lubię, gdy RLM robi filmik o ST, nie ważne jak dziwny.
-
Też zacząłem oglądać. Komiksu nie znam kompletnie, ale serial fajny. Coś innego, świeżego. Aczkolwiek mam wrażenie, że nieco chaotyczny. Tj. skaczą po różnych wątkach i postaciach do tego stopnia, że brakuje chwilami konsekwencji. I w pojedynczych przypadkach voice-acting nie wyszedł najlepiej (Cecil). Ale po 5 odcinkach chcę oglądać dalsze.
-
Podpytam lepiej obeznanych. Kusi mnie zakup drugiego monitora. Mój obecny LG 24GM77 jest "ok", ale chyba zrobiłem błąd kupując TN zamiast IPS. Bo jak gram w coś dynamiczniejszego, to siłą rzeczy jest rozmycie, nawet w 60-144 FPS. Do pracy monitor jest ok, do grania ogólnie też, ale myślałem o drugim ekranie właśnie z nastawieniem na gry, także te podłączane przez HDMI z konsol (PS3, PS4, wkrótce pewnie Swtich). Obecnie jak podłączam PS4 to smużenie ekranu jest trochę bolesne. Nie wiem, na ile inny monitor IPS będzie w stanie to zmienić, ale np. grając w Taiko no Tatsujin (poruszające się z lewej do prawej "nutki"), poszczególne symbole są praktycznie nieczytelne, zarówno na moim TV, jak i obecnym monitorze. Nie zależy mi na szalonych parametrach, 4k czy nie wiem jakich cudach, bo i tak pewnie póki co zostanę przy FullHD, także ze względu na oczy. Monitor 24-27 cali góra, bo nie mogę siedzieć zbyt daleko (dlatego też przestałem grać na TV). Na co powinienem zwrócić uwagę przeglądając oferty, biorąc pod uwagę powyższe kryteria? Jeśli ktoś ma jakiś konkretny model do polecenia, to też będę wdzięczny za sugestie. Ten mi wpadł w oko, bądź też jego lepsza (ale większa) wersja https://www.x-kom.pl/p/619950-monitor-led-24-lg-24gn600-b.html https://www.x-kom.pl/p/612636-monitor-led-27-lg-27gn800-b.html
-
Moja pierwsza gra na Switcha. Przydałby się jeszcze Switch... Do trzech razy sztuka. Dwa razy Media Markt anulował mi zamówienie ze względu na "brak towaru", choć gra co chwila wracała do oferty. No ale w końcu się udało. "Kiedyś zagram".
-
Jaki jest stosunek faktycznej gry (tj. gameplay'u) do czytania/oglądania? Żeby nie było, nie pytam złośliwie, ani nic z tych rzeczy. Gra mnie interesuje, ale to ewidentnie tytuł, na który musiałbym mieć czas i nastrój, z tego co widzę, więc z pewnością nie jest on priorytetem zakupowym. I ile na takie pojedyncze przejście trzeba zagospodarować czasu? Ale goddamn, ten OST... Nie wiem, jaki jest kontekst, ale muzykę już przesłuchałem całą i zdaje się być "epicka".
-
Nie mam ładnego screena z momentu zakupu, a w mailu tylko nudny tekst, ale za 50zł warto było wziąć. Szczerze kusi mnie teraz zakup bębenka... Tylko w sklepach same chińskie podróby.
-
Po kilku tygodniach dołączę się do ogólnych pochwał dla Markusa. Nie jest to siedzisko idealne i ma swoje mankamenty, ale ogólnie jestem zadowolony. Od razu czuję, że z plecami jest nieco lepiej, względem poprzedniego krzesła. Regulacja pochylenia wystarczająca. Irytuje jednak wspomniane chybotanie, raz bardziej, raz mniej, ale staram się do tego przyzwyczaić i ignorować. Jak się nie pogorszy, że konieczna będzie reklamacja, to jakoś to zniosę. Irytuje też dzwoniący zamek ukryty w zagłówku. Jak ktoś ma zespół niespokojnych nóg, jak ja, to będzie mu dzwonić dość często.
-
No nie wiem. Czym się różni osoba grająca w 1-2 MOBA od osoby, która gra co roku w kolejne CoD czy Battlefieldy? To samo mogę powiedzieć o tych całych battle royale, typu PUBG, Fortnite, Apex etc. Są tacy, co tkwią przy jednej grze latami, są tacy, co skaczą z jednej do drugiej. Myślę, że z MOBA jest podobnie. Masz fanatyków, masz casuali. Jedno nie wyklucza drugiego.
-
No dobrze, tylko i tak wszystko sprowadza się do tego, że mnie to nie ciągnie. Tj. lubię pograć w FPS, ale nie czuję potrzeby grania w multi. A nawet gdybym miał, to wolałbym coś w stylu dawnego Unreal Tournament, niż szarych żołnierzyków. Choć wiem, że jest np. Overwatch i wierzę, że to solidna gra, no ale multi mnie odpycha tak z założenia. Ogólnie, to wolę gry typu Doom, czy Shadow Warrior - do przejścia raz czy dwa, ale nie wałkowania meczów. Gdybym miał uzupełnić wcześniejszy wpis, to bym jeszcze dodał wszelkie MOBA, z tego samego powodu. Gameplay może być fajny, ale zbyt mocne nastawienie na multi, rywalizację, koordynację itp. wystarczająco mnie odrzuca, bo wiem, że skończyłoby się na krzyczących frustratach wyzywających od noobów do mikrofonu itp.