-
Postów
9 369 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
10
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Suavek
-
Street Fighter Ten pierwszy... Wiedziałem, że pierwszy SF nijak się ma do klasycznych bijatyk, jakie przyszły po nim. Że to był wtedy jeszcze zupełnie inny typ zabawy, z nieco innym sposobem sterowania, oraz że generalnie to już wtedy nie była wcale dobra gra. Nie spodziewałem się jednak, że będzie to tak okropne doświadczenie, nawet na najniższym poziomie trudności, z dostępem do opcji Save/Load (grałem w 30th Anniversary Collection). Pierwszy raz od niepamiętnych czasów trzasnąłem padem o blat w wyniku frustracji. Ilość klatek "animacji" poszczególnych postaci w Street Fighterze można zliczyć na palcach jednej ręki. W dodatku ciężko mówić o jakiejkolwiek sensownej detekcji uderzeń. Jednak pomimo tego akcja jest bardzo szybka, chaotyczna i zarazem niesprawiedliwa. Przeciwnicy są w stanie pozbawić nas całego paska życia dosłownie w 2-3 sekundy od rozpoczęcia rundy. A im dalej, tym gorzej, bo im późniejszy przeciwnik, tym mniej ciosów potrzebuje, żeby nas pokonać. Sagat jednym uderzeniem pozbawia nas 90% paska energii i zdarzało mu się mnie pokonać w 1 sekundę... A żeby było jeszcze gorzej, to często nasze własne ciosy są totalnie nieefektywne, nawet jeśli przeciwnik nie blokuje. Ciosy specjalne są, ale ich wykonanie to jedna wielka zagadka i łut szczęścia. Kombinacje ikonicznych ciosów Ryu/Kena (jedyne grywalne postaci) zna każdy. Ale tutaj raz cios wyjdzie, raz nie. Aż sprawdziłem w necie co ludzie piszą/mówią w tej kwestii i niby kilka podpowiedzi było pomocnych, ale nadal nie w stu procentach. A bez tych specjali walka nie miała większego sensu, bo zwykłe ciosy zadają śmiesznie małą ilość obrażeń. Ot najwyraźniej uroki gier Arcade i wyciągania od ludzi pieniędzy na kolejne Continue. Aczkolwiek nie wiem, jak zdesperowany bym musiał być nawet w tym 1987 roku, żeby marnować kasę na coś takiego. Wiem, że wtedy to było coś świeżego, ale kurczę ciężko mi sobie wyobrazić wrzucanie kolejnych żetonów tylko po to, żeby przeciwnik nas rozwalił trzema ciosami w kilka sekund. Na pewno były już wtedy w salonach ciekawsze gry, które bardziej szanowały czas i pieniądze konsumentów. Odpaliłem w ramach ciekawostki i się niepotrzebnie zdenerwowałem tylko przed snem. Ciekawość nie popłaca... Nie polecam. Nawet zdobyty achievement nie był tego warty.
-
Trochę nisza, ale dobrze mi się oglądało poniższego youtubera. https://www.youtube.com/@notcole/videos Fajne, obszerne materiały, w których gra chronologicznie w określoną serię gier (wszystko, włącznie ze spinoffami). Przykładowo Ace Combat, Armored Core, a w dniu dzisiejszym zakończył też Metal Gear Solid. Jest subiektywny, ale zarazem gada z sensem, robi research i ogólnie dobrze się go słucha. Zarazem fajna opcja, żeby odświeżyć sobie co nieco na temat danych gier, gdyż opisuje wszystko, włącznie z fabułą. Poniżej parę playlist:
-
Trwa właśnie kolejna open beta na konsolach i jakoś spontanicznie się wstrzeliłem i trochę pograłem na PS5. Gameplay jest dużo lepszy, niż sądziłem oglądając filmiki. Do sterowania będzie trzeba się przyzwyczaić, ale rozwiązane jest ono w taki sposób, że pozwoli na naprawdę cudaczne combosy i ruchy. Customizacja rewelacja. Opcji jest naprawdę multum, nie tylko samych części i ekwipunku, ale możliwości ich regulacji, czy nawet 'malowania'. Wydzielenie lewej i prawej ręki oraz trzymanych w nich broni zarówno melee, jak i ranged ekstra. Aż jestem ciekaw możliwości, jakie to otworzy w miarę postępów. Tryb diorama również może się okazać fajnym dodatkiem, szczególnie dla kogoś, kto lubi photo mode. Gra nie jest jakoś szczególnie piękna, ale modele i animacje mechów mimo wszystko świetne i nieporównywalnie lepsze od GB3. Otoczenie niestety proste podczas właściwej gry. Całość zrobiona trochę jak live-service, z lobby, dostępem do multi, avatarami itp. Niby powszechne w grach, ale jednak wolałem swobodny dostęp do wszystkich opcji w jednym miejscu, bez konieczności przemieszczania się. Może są jakieś skróty, ale nie zagłębiałem się, albo przegapiłem. Ogólnie czuć, że będzie to taki looter-shooter/hack'n'slash nastawiony na zdobywanie kolejnych części o różnej rzadkości i poziomach. Nie wiem jeszcze, jak to się przełoży na grind, bo w poprzedniej odsłonie mogliśmy customizować i ulepszać dowolnie każdą część, dzięki czemu nie było tak, że A jest lepsze od B, tylko mogliśby B dobić do poziomu A i jeszcze dalej. No okaże się. Mam tylko nadzieję, że nie wprowadzą perfidnych blokad, czy mikrotransakcji do już i tak drogiej gry. Biorę na PC na premierę, bo czuję, że jest to gra, w której się zatracę. Oczywiście gameplay loop będzie nieco monotonny, ale właśnie cała ta customizacja i przystępność rozgrywki powinny sprawić, że będę grał małymi partiami przez długi czas.
-
D&D jest osobno w pakiecie Chronicles of Mystara, dostępny już od wielu lat. Na konsolach co prawda utkwił w dystrybucji na ósmej generacji konsol, ale z PC nie ma tego problemu, wiadomo - https://store.steampowered.com/app/229480/Dungeons__Dragons_Chronicles_of_Mystara/ Cadillaci, Punisher i AvP nie zostaną prawdopodobnie wydane ze względów licencyjnych. Wszystkie te tytuły bazują na komiksach/filmach, więc jest dodatkowa bariera, żeby ponownie je udostępnić w sprzedaży. Nie mówię, że tak się nie stanie, ale głównie o to się rozchodzi przy takich pakietach gierek.
-
Przechodzę sobie dalej Capcom Beat'Em Up Collection i obserwuję fajny kontrast pomiędzy niektórymi grami tego samego gatunku. The King of Dragons Nigdy wcześniej o tym tytule nie słyszałem. Nie kojarzę go też z salonów gier za dziecka. Generalnie jest to bardzo prosty beat'em'up w klimatach fantasy i zarazem swego rodzaju prekursor świetnego Dungeons and Dragons. Nawet widać to po designie przeciwników, czy ich wachlarzu ruchów, że sporo pomysłów wykorzystano ponownie lata później (np. stosujące mirage duo mrocznych elfów). Pięć grywalnych postaci, skromny zakres ruchów i ciosów. Ale w prostocie też można znaleźć urok i muszę przyznać, że bardzo dobrze mi się w ten tytuł grało. Kolejne poziomy nie są długie, ale jest ich dużo i są zarazem dość zróżnicowane. Niby pikseloza, a jednak miło się oglądało niektóre tła. Muzyka również niczego sobie. Plus można sobie zmienić grywalną postać pomiędzy kolejnymi levelami bez brania continue. Ale co mi się podobało najbardziej - szczególnie po nieszczęsnym Final Fight - to że gra była zwyczajnie sprawiedliwa. Kilka pierwszych poziomów przeszedłem bez straty życia. Większość bossów można było łatwo rozpracować. Przeciwników nie ma dużo, więc nie jesteśmy osaczani ze wszystkich stron bez możliwości obrony. Nie było też żadnych perfidnych zagrywek, pokroju atakujących w ułamku sekundy spoza ekranu wrogów, albo spadających nam na głowę beczek. Całość ukończyłem biorąc Continue około 10 razy. Może koneser gatunku określiłby to po prostu mianem "niskiego poziomu trudności", ale dla takiego amatora jak ja była to po prostu dobrze skonstruowana chodzona bijatyka, a co za tym idzie po prostu przyjemna i zabawna. Coś, czego nie mogę powiedzieć o kolejnym tytule tego pakietu, który ukończyłem... Captain Commando Że tak się wyrażę w miarę dyskretnie, cytując przy tym klasyka - "gówno obesrane"... Gra mnie wymęczyła sto razy bardziej, niż Final Fight, do którego jest bardzo podobna mechanicznie. Na nic się zdał wybór zręczniejszej postaci. To właśnie beat'em'up z gatunku tych perfidnych, gdzie przeciwnicy otaczają nas w mgnieniu oka z kilku stron, spoza ekranu spadają na nas beczki, albo w ułamku sekund atakują szeregi wrogów z granatnikami i innym napalmem sięgającym połowy planszy. Ilości Continue nawet nie zliczę. Sam ostatni boss wymusił chyba kilkanaście, bo był to jeden z tych typów, co atakuje nas na kilometr, a sam lata po całej mapie i jeszcze jest w stanie usytuować się w miejscu, którego ciosy naszej postaci nawet nie sięgają. Frajda była znikoma nawet, gdy nie miałem problemów z pozbyciem się przeciwników. Coś w tej grze jest takiego, że w ogóle nie dawała satysfakcji z sieczki. Ciosy są bardzo słabe wizualnie i dźwiękowo i nie pomagał nawet fakt, że można wrogów np. przeciąć na pół. Do tego sama otoczka przedziwna, co widać już na ekranie wyboru postaci. Nie mam pojęcia kim one są, ale wyglądają komicznie. To samo tyczy się przeciwników, z których połowa wygląda jak kolorowe smerfy, jak i kolejnych poziomów totalnie z dupy i bez żadnego ładu i składu. Developerzy musieli mieć niezły odlot, kiedy to wszystko wymyślali. Nie jestem pewien, czy ta gra byłaby fajna nawet w co-opie. Nie mam zamiaru się przekonywać. Jest mnóstwo lepszych beat'em'upów, w które można pograć. Captain Commando sprawia wrażenie ówczesnego odpowiednika gry mobilnej - tj. chcesz grać dalej? Płać i płacz. Fakt, że teraz można grać z nieskończoną ilością żyć niestety wcale niczego tu nie poprawia. Gra jest słaba i męcząca, a przynajmniej tak ja ją odebrałem na świeżo, nie mając z nią nigdy wcześniej styczności. Nie polecam.
-
http://dalong.net/reviews/kotobukiya/rex/rex_i.htm#m Sam oceń. Większość sprowadza się do obrazków. Kruczki można rozgryźć, albo użyć tłumacza w telefonie. Co do zakupów zza granicy, to się nie wypowiem. Modele zamawiałem tylko z Hobby Link Japan, lub polskich sklepów, ale tam Rexa obecnie nie mają. Weź poprawkę, że bez malowania to może trochę monotonnie wyglądać - http://dalong.net/reviews/kotobukiya/rex/rex_p.htm
-
Sprawdź mimo wszystko Move It. Dwie strony wcześniej opisałem swoje wrażenia. Trzeba się trochę poruszać, ale po tym co piszesz myślę, że odbiór będzie dużo lepszy. W Get It Together jeszcze nie grałem, ale też mam trochę obawy, że przekombinowali z tym sterowaniem postaciami.
-
Powiedzmy, że to samo, tylko więcej. Są całe rozdziały i wątki, których w anime nie było. No i kilka zmian na potrzeby "streszczenia". Przykładowo, niektóre postacie drugo/trzecioplanowe z anime w mandze mają dużo większe role i znaczenie.
-
Żadnych więcej mobilek, powtarzam sobie... Już i tak pół sukcesu, że odstawiłem na dobre Project Sekai. Daily i FOMO z czasem wykańczają człowieka i zabijają frajdę z gry. Zakładam, że z Ever Crisis będzie podobnie. No ale póki co jeszcze się loguję. Skusiłem się na banner, bo jednak w Lucię dość już zainwestowałem i w sumie miałem szczęście, bo zamknąłem się w 18k dobijając do kostiumu. Będzie Ada Wong. Broń też fajna, bo podwójny debuff. Dziś wpadł kolejny epizod Crisis Core.
-
Final Fight (Capcom Beat'Em Up Collection PC) Bez nostalgii, sentymentu i temu podobnych ukończyłem grę po raz pierwszy w życiu. Owszem, kojarzę, że grałem na automatach za dziecka, ale może raptem parę razy i oczywiście szybko ginąłem. Poza tym miałem jeszcze wtedy w domu na Pegasusie Mighty Final Fight, ale to jest właściwie cała moja styczność z serią do dziś. I tak prawdę mówiąc chyba przy wersji NES bawiłem się lepiej, niż przy oryginale. Być może zrobiłem błąd wybierając Haggara jako postać do gry solo, bo miałem wrażenie częściej widziałem poniższy ekran, niż w przeciwników: Ok, FF to klasyk. Typowy beat'em'up z automatów mający na celu wyciągnąć od dzieciaków jak najwięcej żetonów. Tym samym zginąć łatwo, a gra jest pełna tanich zagrywek oraz perfidnych ruchów przeciwników, których nie sposób przewidzieć, albo w porę zareagować bez wcześniejszej wiedzy. Natomiast wspomniany Haggar był tak powolny, że czasem nie byłem w stanie zareagować na kolejne pułapki i tylko kolejne 'darmowe' continue pozwalały mi grać dalej. Niby całość to raptem godzinka, ale i tak szybko miałem dość i kończyłem grę trochę na siłę. Nie wiem w sumie, jaką gra ma opinię pośród graczy i fanów, ale choć są beat'em'upy do których wracam regularnie, tak tutaj nic nie bawiło na tyle, żebym chciał grę przejść ponownie. Tj. spoko na raz, może do co-opa, jak na swój wiek gra ładna artystycznie i fajnie że nadrobiłem taką zaległość, ale to by było na tyle. Timer fajnie się zgrał z 'akcją' ...
-
-
Jedna z moich ulubionych chińskich bajek. Dość się chyba o niej napisałem na forum, zarówno o anime, jak i mandze. Co prawda mam już wydanie polskie od Kotori, ale jak zobaczyłem tę "kolekcjonerkę", to nie mogłem się oprzeć. Nie żałuję zakupu. Nie tylko ekstra wydanie o dużym formacie w twardej oprawie, ale też w środku dość sporo bonusów, wywiadów z autorką, oryginalny short-story, oraz kilka kolorowych stron. Papier też fajny, gładki, nawet jeśli lekko prześwitujący. Chętnie sobie odświeżę po latach. Przy okazji raz jeszcze polecam, czy to mangę, czy anime. Bardzo fajna i życiowa historyjka z ciekawymi postaciami. Wbrew pozorom wcale nie kolejne ckliwe romansidło.
-
Będzie cyfra PC/Steam, to wątpliwe. Prędzej w bundlu za grosze się wyrwie i prawdę mówiąc tak też chyba grę zakupię.
-
Zmieniali tu silnik, czy to dalej UE3? Bo nadal wyprane z kolorów się wydaje.
-
To już serio tyle lat ma...? Leci czas. Pamiętam recenzję Ashena jak jeszcze go oglądałem, to wtedy taki sprzęcik był marzeniem. Ale jeśli dobrze kojarzę import był dość kosztowny.
-
Tu też wrzucę, bo naprawdę świetny bundle z grami Capcom na Steam - https://www.humblebundle.com/games/capcom-summer-2024 Ghost Trick: Phantom Detective The Great Ace Attorney Chronicles Capcom Fighting Collection Phoenix Wright: Ace Attorney Trilogy Capcom Beat 'Em Up Bundle Dead Rising 4: Frank's Big Package Street Fighter V - Champion Edition Street Fighter 30th Anniversary Collection Dead Rising 3: Apocalypse Edition Dragon's Dogma: Dark Arisen Dead Rising 2: Off the Record Dead Rising 2 A tu jeszcze bundle w bundlach, te bijatyki i beat'em'upy. Większość gier miałem na wishliście, to za taką cenę naprawdę super okazja.
-
Chciałbym sobie kiedyś przypomnieć obie części, jeśli czas pozwoli, ale faktem jest, że po latach jedynkę wspominam jakoś milej, jeśli chodzi o klimat i ogólną atmosferę. Dwójka była większa, bardziej rozbudowana i przede wszystkim usprawniona pod kątem udogodnień dla gracza, oraz miała więcej zapadających w pamięci wątków i bohaterów, ale zarazem były chwile, że ten klimat post-apo gdzieś się ulatniał, a dużo lokacji było znacznie bardziej 'cywilizowanych'. Oczywiście miało to sens, biorąc choćby pod uwagę przeskok czasowy, ale jednak grając w grę post-apo te ruiny, wszechobecny brud, zniszczenia i anarchia pośród ocalałych też tworzyły jedyną w swoim rodzaju atmosferę. Fallout 3, jaki by nie był, też klimacik miał fajny od strony designu, ale stety-niestety reszta to już typowa Bethesda i biegające manekiny.
-
Nieironicznie, bardzo chętnie bym przyjął remaster oryginalnego FFVII w stylu graficznym Ever Crisis. Tj. taki remaster 1:1 gameplay'owo, tylko w nowej oprawie. Te wszelkie mody graficzne na PC stworzone przez fanów nieszczególnie do mnie przemawiają w tym przypadku.
-
Jest fajny mod, który pozwala grać w F1 na silniku F2. Czyli ze wszelkimi udogodnieniami i usprawnieniami, bez których oryginał był nieco toporny. Polecam gorąco, bo klimat jedynki moim zdaniem był zdecydowanie cięższy, nawet jeśli nie wszystkie wątki tak zapadają w pamięci, jak sequel.
-
Negocjacje z demonami w Nocturne to są przyjemne i sensowne w porównaniu do tych starszych megatenów. W pierwszym SMT nawet z wykorzystaniem save state emulatora wydają się one totalnie przypadkowe i nielogiczne. Ten sam dialog w tej samej walce może mieć zupełnie inny rezultat. Plus ten, że dużo łatwiej wyciągnąć od demonów kasę czy magnetite. W Nocturne, gdy grałem za pierwszym razem, było to irytujące, owszem, ale jakoś uznałem to za celowy zabieg. Świat po zagładzie opanowany przez próbujące przetrwać demony o różnych charakterach, więc jakoś nie dziwiło mnie, że część ras bardzo chętnie robiła mnie w konia i jeszcze na odchodne wyzywała od frajerów i naiwniaków.
-
-
Z poziomu samego GMenu2X nie wiem. Na próbę usunąłem po prostu emulator z karty (plik opk), to zniknęła i ikonka. Możesz spróbować, jeśli masz zamiar korzystać tylko z kilku sprzętów. Chyba też sobie trochę posprzątam, bo i tak nie będę z połowy emu korzystał. Ale ogólnie konsolka strzał w dziesiątkę. Serio coraz bardziej mi się podoba. Dziś w pracy...
-
Pisz. Nie mogę być jedynym co "jęczy" o serii na forum. Ja obecnie rozgrzebałem dwa klasyki na Anbernicach. Na RG Nano pogrywam (bardzo) małymi partiami w Megami Tensei Gaiden: Last Bible z GameGear. Klasyczny do bólu oldschoolowy jRPG w stylu pierwszego Final Fantasy. Toporny mechanicznie, ale jak na serię przystało są negocjacje z demonami i fuzje. Ogólnie nie ma tu nic szałowego, ale pogrywam w ramach ciekawostki, bo dla zabicia 5-10min czasu sprawdza się nieźle. Tylko trzeba przeboleć bardzo częste random encountery oraz błądzenie, żeby pchnąć fabułę pojedynczym dialogiem z przypadkowym NPC. Zacząłem też pierwszego Shin Megami Tensei na RG35XX. Super sprzęcik do takiej gry. Pierwotnie myślałem grać na Steam Decku, ale tu będzie wygodniej. Klimat gry bardzo obiecujący, ale pewne archaizmy mimo wszystko bolą. Głównie błądzenie po monotonnych labiryntach. No zobaczymy, bo jestem ciekaw. Na handheldy może będą to dobre tytuły.