Nie w tym rzecz. Pół weekendu przegrałem w Gundam Breaker 2, przy którym łącznie spędziłem już kilkadziesiąt godzin. Zostały mi dwa trofea do platyny, choć generalnie nie jestem typem calakującym gry. Oprócz tego sporo grałem w Stardew Valley, także w tygodniu, oraz rozegrałem kilka utworków w Project Diva.
Problem polega na tym, że powyższe przykłady to gry, które można odpalić na 5, 10, czy 15 minut, osiągnąć coś, zapisać, wyłączyć. Chętnie w nie gram i będę grał więcej. Wkurza mnie jednak, że nie mogę tej samej frajdy czerpać z gier typu RPG, które jak najbardziej chciałbym kiedyś zaliczyć. Zwyczajnie odrzuca mnie fakt, że w wielu grach tego gatunku np. nie mogę zapisać w dowolnym momencie, i nierzadko jestem zmuszony męczyć się przez blisko godzinę, żeby dobrnąć do save'a. Albo, że jak odstawię gierkę na tydzień, czy dwa, to nagle nie pamiętam już porządnie mechaniki, albo na jakim etapie byłem.
Ot przykład, Persona 4 to zdecydowanie jedna z moich ulubionych gier "ever". Chciałbym zaliczyć Persona 4 Golden, ale sam fakt, że mogę natknąć się na jakiś długi segment fabularny, albo długi dungeon jakoś powstrzymuje mnie w ogóle od odpalenia gierki.
I to też nie tak, że nie mam już tyle czasu na granie - nie. Zakładam, że tu bardziej chodzi o ogólne zmęczenie dniem i stertę innych czynników.
A mimo tego, że nie pamiętam, kiedy ostatnio ukończyłem jakiegoś RPGa, i tak przymierzam się do zakupu kilku kolejnych "do kolekcji", w które "może kiedyś zagram"...