Skocz do zawartości

Suavek

Senior Member
  • Postów

    9 369
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    10

Treść opublikowana przez Suavek

  1. Suavek

    Seria Megami Tensei

    Akurat problem tego konkretnego DLC (Chronicle) jest taki, że jest darmowe od premiery. Więc ogólnie bez sensu, że po prostu nie jest bazowo 'wbudowane' w grę, tylko trzeba coś dodać do konta i pobrać, żeby mieć rozszerzoną wersję historii. Już pół biedy płatne DLC, albo ekstremalnie niski/wysoki poziom trudności, ale to faktycznie głupota. Matador w Nocturne to taki pierwszy boss, który wręcz wymaga stosowania buffów i debuffów oraz dostosowania się do danych odporności swoich i przeciwnika. Dlatego mówi się, że "sprawdzian", czy gracz gra jak należy i stosuje odpowiednio poszczególne mechaniki systemu. Nie żeby zaraz mega trudny był, co po prostu raczej nie jest łatwo go pokonać stosując jakiekolwiek proste zagrywki. O Metaphor nie myślę. Zagram w golasa na premierę, jaki by nie był. Na razie tylko BGM zapowiedzieli w DLC, które mnie nie interesuje. A jestem w 90% pewien, że za kilka lat i tak wydadzą wersję "właściwą", z rozszerzoną kampanią, post-game i prawdziwym zakończeniem, jak na "Personkę" przystało (FES, Golden, Royal).
  2. Wiem, że to miks cienia i kolczyka, ale nie mogę teraz tego duszka "odwidzieć". No niefortunne ujęcie, naprawdę. Żarty żartami, bo babka niebrzydka, minus tatuaże i piercing, ale ujęcie tragiczne.
  3. Suavek

    Seria Megami Tensei

    Gra ma kilka zakończeń, więc nic straconego. A drugie podejście możesz zrobić z Chronicle/Maniax i nastawieniem na zdobycie "prawdziwego" zakończenia. Nie jest ono w pełni intuicyjne, więc można się wesprzeć jakimś faq.
  4. Suavek

    Seria Megami Tensei

    Tak, są. Problem w tym, że gry robią dobre... Totalnie o tym zapomniałem, ale faktycznie, tu są łącznie trzy wersje gry. "Goła" oryginalna, Chronicle z Raidou oraz Maniax z Dante. Dwie ostatnie mają właśnie Fiendy, dodatkowy obszerny endgamowy dungeon oraz zakończenie. Między sobą różnią się tym, czy gościnnie pojawia się Raidou, czy Dante. Mimo wszystko sugerowałbym zacząć od nowa, bo jednak trochę dobrego się traci. Ewentualnie przejść teraz "byle jak" i zrobić drugie podejście później/kiedyś. Ale to już Ty musisz ocenić, czy masz na takie zabawy czas.
  5. Wziąłem okładkę Metal Sluga i oczywiście Outrun. Pierwsza prosta, ale ładnie się komponuje z napisem. Będzie do lektury. Drugiej nie trzeba komentować, bo chyba ewidentny faworyt. Do kolekcji. Pozostałe okładki średnio mi przypadły do gustu, choć rozważałem jeszcze kadilaki. Mortal zbyt oklepany, nawet jeśli stylowy. SF2 średnio mi się art podoba. No a ta limitka mimo wszystko niezbyt. Żeby babka jeszcze chociaż atrakcyjna była, a się musiała oszpecić furą tatuaży i krowim kolczykiem w nosie. Fuj... I nadal nie wiem(y) kto to w ogóle jest.
  6. Kto to niby jest? Nie żeby miało to cokolwiek zmienić. Pierwszy raz odpuszczam limitkę.
  7. Suavek

    Seria Megami Tensei

    Nie pamiętam już dokładnie, ale tutaj chyba tylko jest Analyze i Spyglass do każdorazowego użycia. Ogólnie gra nie podpowiada, czy i jak dany skill działa na wroga - trzeba co nieco zapamiętać samemu, bądź zanotować. Też wpływa to na poziom trudności. Obecnie gram w VV i praktycznie każda walka tak wygląda, że zaczynam od Spyglass i wszystko mam podane. W Nocturne trzeba eksperymentować i dostosować się na poczekaniu. No chyba, że kojarzymy już co nieco z serii i rozpoznajemy demony. Tutaj jeszcze ten poziom trudności był ok. Ciężko, ale sprawiedliwie. To w Digital Devil Saga miałem więcej przypadków, gdzie do bossów podchodziłem dwa razy. Tam w locie nie dało się zdolności drużyny zmienić i czasem z góry można było być na straconej pozycji. Na pociechę, w HD Remake przynajmniej można nowym demonom przy fuzji ustawić Skille. W oryginale było to losowe...
  8. Mnie gra tak wymęczyła już, że potrzebuję dłuższej przerwy, żeby nawet rozważać powrót na potrzeby osiągnięć i wyzwań. Zabawne o tyle, że zanim dotarłem do zakończenia, to robiłem wszystko, co się dało. Odpuściłem tylko Gilgamesha na sam koniec i Ultimate Party Animal. A teraz nawet pojedynczych chapterów nie chce mi się powtarzać. Randki innych postaci bym zobaczył, ale nawet na to nie mam siły. Śmieszna sprawa, bo nadal GOTY, ale jak ze wszystkim - co za dużo, to niezdrowo. Ale przynajmniej będzie pretekst, żeby sobie za parę lat odświeżyć grę przed premierą ostatniej części. Myślę, że chętniej wrócę do Rebirth, niż Remake. Chociaż jak trochę lepiej ogarnąłem ten system walki tym razem, to i może Remake też sobie odświeżę włącznie z wyzwaniami.
  9. 2003 to był taki early access 2004. Niebo a ziemia i generalnie nic nie straciłeś. 2004 był super, ale osobiście mimo wszystko byłem większym fanem klasycznego UT, zarówno w singlu, jak i multi. Fajne były pojazdy i niektóre mapy 2004, ale mnie brakowało jakoś tego klimatu i kolorystyki oryginału. Udźwiękowienie też moim zdaniem gorsze. UT3 pamiętam tyle, że w niego grałem... Cała gra była, jak na silnik przystało, ciemna, szarobura, wyprana z kolorów. Mam wrażenie, że biegałem po jednolitych czarnych korytarzach. Nawet mapy, które były odwzorowaniem klasyków z oryginalnego UT były nie do poznania i niczym się nie wyróżniały. Mechanicznie fajna gierka, ale sentymentu do niej nie mam żadnego. LGR fajny materiał niedawno wrzucił o 2004. Dlatego z ciekawości chciałem sprawdzić Unreal Championship 2. Przerobili mechanikę, żeby dodać walkę Melee i tryb TPP i ogólnie uprościli kilka elementów. Dziwnie się gra.
  10. Ściana tekstu i analizy bo w grze z otwartym światem po kątach przewija się kilku homo NPC. Już nie przesadzajmy z tym szukaniem dziury w całym. Też nie lubię skrajnego lewactwa, ale akurat w Rebirth nic mnie nie zraziło podczas tych wszystkich godzin rozgrywki, a ujęć cycków i tyłków postaci heteroseksualnych nie brakowało. Pewnie by się znalazło trochę zmian w lokalizacji/tłumaczeniu, ale to jeszcze nie ten etap, że bym panikował, bo "forsują lgbt w moich japońskich grach!!!1" A gdyby ktoś zapomniał:
  11. Kusiło mnie długi czas sprawdzić Unreal Championship z Xboxa. We wstecznej jest tylko dwójka Liandri Conflict i to dodatkowo wyłącznie z płyty, ale i tak się skusiłem. Nie jest to do końca to, czego się spodziewałem. Niby taki konsolowy Unreal Tournament 2003 z dodaną trochę na siłę walką Melee. Wygląda ładnie, działa ok, o dziwo jest nawet zabawny tryb Story z licznymi cut-scenkami. Każda postać ma swoje unikatowe zdolności i parametry, a trybów zabawy nie brakuje. A jednak dwie rzeczy mi się nie podobają. Po pierwsze, hit detection, czy tam feeling broni. Melee w ogóle nie czuję, kto kogo, kiedy i czy w ogóle trafia na ile obrażeń. Broń dystansowa podobnie. Animacja wygląda, jakby pociski trafiały w jakąś osłonę, a postać po zgonie zamiast się rozbryzgać, to jest teleportowana. Muzyka też smętna. Niby pasuje do całej otoczki i lokacji, ale nie do dynamicznej walki. Równie dobrze mogłoby jej nie być. Ale ogólnie jak na pierwszego Xboxa to spoko gierka. I ładnie działa we wstecznej. Pogram dla relaksu od czasu do czasu, choć nie twierdzę, że skończę. Chyba wrócę po tym do klasycznego UT na PC.
  12. Suavek

    Wrzuć screena

    Stardew Valley Aloha! Jak za oknem.. Every day... Ladies, please...
  13. Suavek

    Seria Megami Tensei

    Era PS2 była naprawdę świetna dla Megatenów, prawda. Może przez pryzmat nostalgii inaczej postrzegam całość, ale jak widać wyżej nawet na świeżo można przy ~20 letniej grze się dobrze bawić. Do Digital Devil Saga trzeba się nastawić, że to jednak przede wszystkim dungeon crawler. Ja jako osoba, która o megatenach nie miała pojęcia za pierwszym razem się po kilku godzinach odbiłem, bo spodziewałem się raczej klasycznego jRPG. Niemniej jednak późniejsze podejście było już dużo lepsze. Trzeba się liczyć miejscami nawet ze sztucznym grindem, ale mimo tego gra ma chyba jeden z lepszych klimatów. Kreacja świata jest rewelacyjna a towarzysząca grze muzyka tylko potęguje wrażenia. Ogólnie OST DDS jest chyba moim ulubionym ze wszystkich Megatenów. Samodzielnie słucha się super, a w kontekście tego, co widzimy na ekranie to naprawdę No kurwa Atlus daj mi wreszcie ten remaster. Zapłacę nawet za każdą grę z osobna. Devil Summoner z Raidou też mi się marzy, ale coś czuję, że tu szanse są raczej znikome. Tym bardziej, że mogą być problemy z wydaniem gry w Korei. No w razie czego wersję PS2 nadal mam na półce i może niegłupim pomysłem było odświeżenie jej sobie na Steam Decku przez emulację. Alternatywa to zakup gry na amerykańskim PSN do odpalenia na PS3, ale to już przesada na tym etapie. Też świetna seria z niesamowicie klimatycznym OSTem. Gra miała dużo fajnych pomysłów, w tym wątek detektywistyczny i chyba najwięcej RPGa ze wszystkich Megatenów. Setting Japonii wczesnych lat XX-wieku również oryginalny. Soulless Army przyznajdę był raczej średni i z czasem nudny. Trochę pod koniec się męczyłem już, ale motywował mimo wszystko klimat gry. Takie 7/10. Za to King Abaddon naprawdę dużo usprawnił i sama gra nie tylko została znacząco rozbudowana, ale i przyjemniejsza, także mechanicznie. No i zrezygnowano z random encounterów w miastach. Cały czas uważam, że Atlus ma naprawdę łatwą kasę w potencjalnych reedycjach starych gier. Szczególnie tych uwięzionych na konkretnych platformach. Przecież jakiś pseudo-remaster Strange Journey, SMT4, czy Devil Survivorów mogliby spokojnie wydać, tak jak to zrobili na przykład z Etrian Odyssey.
  14. Suavek

    Seria Megami Tensei

    Pierwszy Devil Summoner z Raidou faktycznie z czasem toporny, ale dwójka to naprawdę cudowna gierka i ogromny krok naprzód względem oryginału. Jeden z moich ulubionych "megatenów", czy tam spinoffów i naprawdę wiele bym dał za jakiś remaster. To samo zresztą Digital Devil Saga... Bo w tym tygodniu jeszcze o tym nie wspomniałem.
  15. Suavek

    własnie ukonczyłem...

    Ace Combat 3: Electrosphere (PSX) - wersja zachodnia/international Miałem tego nie robić, ale w ramach ciekawostki postanowiłem sprawdzić te nieszczęsne oficjalne angielskie wydanie Ace Combat 3, wgrywając grę na RG35XX. Dla tych co nie wiedzą, ta odsłona AC na zachodzie została drastycznie okrojona, pozbawiona całej oryginalnej fabuły, jak i zmieniono strukturę wielu misji, zaś kampania jest w całości liniowa. Nie wiem, czy wszyscy tutaj pamiętają pirackie wersje gier "z bazaru" lata temu, kiedy to kacapy i pokrewne upychały wiele gier na jednym CD poprzez wycięcie wszystkiego, co zbędne, żeby zaoszczędzić miejsce. Gry nie miały cut-scenek, czasem muzyki, dialogów i w efekcie często sensownej fabuły. Zachodni AC3 przypomina mi właśnie takiego potworka - okrojoną i uproszczoną gierkę, żeby się zbytnio nie napracować i dodatkowo zmieścić całość na 1CD, zamiast 2CD. Przykre, że wielu nabywców, szczególnie w tamtych czasach, było tego kompletnie nieświadomych. Co prawda sama gra mechanicznie to wciąż ten sam AC3 co japończyk. Misje są w większości te same, po prostu okrojone z dialogów i jakiegokolwiek sensu. Fabuła jest bardzo szczątkowa i ograniczona do krótkich tekstów pisanych. Bo nawet nie briefingów, które sprowadzają się zwykle do jednego krótkiego zdania typu "wróg atakuje bazę, zniszcz wrogie samoloty". Różnica w gameplay'u jest taka, że bez podziału na oryginalne frakcje mamy dostęp do wszystkich samolotów, które odblokowujemy stopniowo. Także mam wrażenie coś było nie tak z AI przeciwników, bo gra była chwilami zbyt prosta i rzadko kiedy wrogie samoloty we mnie strzelały. No i jak już wspomniałem, całość nie trzyma się kupy, bo pozostawiono niektóre cut-scenki w misjach bez kontekstu, nie wiadomo co się dzieje, od czego zależy kiedy mamy skrzydłowego, a kiedy nie. Totalny nonsens. Tym bardziej, że nadal mamy tu misje, które można ukończyć w 30 sekund. Ma to swój taki plus, że w gierkę dobrze mi się grało na wspomnianym Anbernic RG35XX, nawet bez gałki analogowej (która w AC3 była dziwna, ograniczona tylko do czterech kierunków). Odpalałem sobie misję-dwie przed snem, czy na kibelku, i biorąc pod uwagę, że sama mechanika AC3 jest mimo wszystko dobra, to jakąś tam frajdę miałem, bez słuchania i oglądania długich dialogów pomiędzy misjami, jak w oryginale. Na swój sposób dobre rozwiązanie, szczególnie na taki sprzęcik. Niemniej jednak mając wybór zdecydowanie radzę grać w japońską wersję AC3 z wgranym patchem angielskim. Fabuła trójki jest jedyna w swoim rodzaju, nieliniowa, wielowątkowa i warta uwagi. Gameplay również niezły, choć nie tak porywający jak reszta serii. No i muzyka niestety słaba. Ale o tym już kiedyś pisałem. Tym sposobem mogę nareszcie powiedzieć, że ukończyłem w przeciągu ostatnich ~8 miesięcy całą serię Ace Combat. Korciło mnie długi czas zrobić jakieś zestawienie, ranking poszczególnych odsłon, ale uznałem, że taka wyliczanka nie będzie najlepsza. Przy niemal każdym AC bawiłem się na swój sposób dobrze, lub bardzo dobrze, ale w niektórych przypadkach stawianie jednej odsłony nad drugą byłoby mocno umowne i naciągane. Zrobiłem tym samym listę w Tiermakerze. Kolejność w poszczególnych rządkach przypadkowa. I od razu zaznaczę, że to, iż dana gierka jest niżej nie oznacza, że jest słaba. Zresztą, krótkie podsumowanie oraz odnośniki do moich wrażeń z tego tematu poniżej. Ace Combat 5: The Unsung War / Squadron Leader Gra, dzięki której wkręciłem się w całą serię, nawet nie będąc fanem samolotów, czy symulatorów. Mój pierwszy Ace Combat i jednocześnie do dziś zdecydowanie najlepszy pod niemal każdym względem. Nie mówię tego tylko i wyłącznie przez gogle nostalgii, choć wiem, że nie każdy się z tą opinią zgodzi. Dla mnie jest to jedna z najlepszych gier akcji w jakie grałem. Struktura misji, oprawa audiowizualna, charyzmatyczni bohaterowie (Bartlett, Chopper, Pops, Edge), świetne i wyraźne dialogi, zróżnicowanie zadań, zwroty akcji oraz kolokwialnie mówiąc "epickość" całości, którą uzupełnia rewelacyjny i dobrze dopasowany soundtrack. Już w czasach PS2 chciało mi się do gry wracać, powtarzać misje, kończyć całość na coraz to wyższych poziomach trudności z jak najlepszą rangą końcową, odblokowując przy tym kolejne samoloty dla siebie i skrzydłowych, jak i dodatkowe warianty kolorystyczne. Pod koniec zeszłego roku odświeżyłem sobie wersję PS4 i bawiłem się tak samo dobrze, co kilkanaście lat temu i nadal nie mam wcale dość. Jedna z moich ulubionych gier ogólnie. Ace Combat Zero: The Belkan War Gra na silniku AC5 będąca zarazem prequelem fabuły, choć wydana parę lat później. Swego czasu miałem nadzieję na godnego następcę ukochanej piątki, ale niestety, choć mechanicznie gra jest bardzo dobra, tak nie posiada już "tego czegoś" co oferowała piątka. Konkretniej mówiąc, misje są prostsze, fabuła i sposób jej prowadzenia średnio ciekawe, zaś cała kolorystyka gry mocno "szarobura". Gra ma swoich fanów, z których wielu stawia ją mimo wszystko wyżej od AC5, ale dla mnie to tylko/aż dobra odsłona serii i zdecydowanie jej czołówka. Niedawne powtórne przejście było bardzo przyjemne i na pewno nie będzie ono ostatnim. Gra ma dużo do zaoferowania, muzyka wciąż trzyma przyzwoity poziom, a dodatkowy system moralności zachęca do powtórnych przejść. Stwierdziłem, że nie mogę wiecznie oceniać wszystkiego przez pryzmat piątki, a samodzielnie Belkan War to wciąż naprawdę dobra gra. Ace Combat 7: Skies Unknown Szerszy opis raptem kilka postów wyżej. Gdy grałem po raz pierwszy kilka lat temu, to odpychająca fabuła mocno mi zniesmaczyła całość, którą dodatkowo oceniałem przez pryzmat AC5. Niedawne ponowne przejście i przymknięcie oka na patetyzmy w cut-scenkach poprawiły moją opinię. To jest prawdziwy współczesny Ace Combat i solidna baza do stworzenia kolejnych odsłon w przyszłości, za co trzymam kciuki. Historia to takie pół na pół - część wątków jest fajna, a część odpycha, czy wręcz nudzi. Ale sam gameplay to naprawdę konkretne mięsko, zaś mechanika gry została usprawniona na tyle, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie, od "każuali", po "wymiataczy". Dobrze mi się grało, ale mimo wszystko powtórzę do znudzenia, że do poziomu AC5 tej grze niestety daleko. Project Wingman Tak, wiem, że to nie jest prawdziwa odsłona Ace Combat. Ale to Ace Combat. Przynajmniej mechanicznie. Daj komuś pada nie mówiąc w co gra, a z pewnością by od razu powiedział, że to nowa odsłona AC. Od sterowania, po założenia rozgrywki, układ UI, stylistykę briefingów, Project Wingman to tytuł wyraźnie inspirowany serią Ace Combat, a do tego naprawdę udany. Fabuła może nie jest jakaś szczególnie porywająca, zaś większość misji sprowadza się do zniszczenia wszystkich/określonych celów, ale cała reszta prezentuje się naprawdę świetnie i ma niesamowity "feeling" (to działko maszynowe, brrrr!). Aby tego było mało oprócz kampanii gra oferuje również tryb Conquest, swego rodzaju nieliniowy roguelite. Świetnie mi się w to grało i z pewnością do tej odsłony jeszcze w przyszłości wrócę. Kusi mnie sprawdzić wersję PS5, która ma jakąś dodatkową kampanię, ale poczekam na obniżkę. Ace Combat 3: Electrosphere (JAP) Oryginalna, japońska wersja Ace Combat 3 jest mocno specyficzna i wyróżnia się do dziś nawet na tle najnowszych odsłon serii. Już nawet pomijając futurystyczny setting, gra jest mocno nastawiona na fabułę. Często kolejne cut-scenki i dialogi pomiędzy misjami trwają dłużej, niż same misje. Taki Metal Gear Solid 2 serii Ace Combat. I jest to zdecydowanie najciekawszy element gry, tym bardziej, że w trakcie kampanii podejmujemy kilkukrotnie różne decyzje, które wpłyną na dalsze misje, frakcję z którą się sprzymierzymy, oraz zakończenie. Sam gameplay również wprowadził kilka rozwiązań, które są charakterystyczne tylko dla AC3, jak mocno zróżnicowane uzbrojenie samolotów. Na minus ścieżka dźwiękowa, która bardziej przypomina jakiś ambient, aniżeli cokolwiek melodyjnego. Misje również nie zawsze ciekawe, bądź stanowiące przerost formy nad treścią. Jak już pisałem, niektóre zdarzało mi się skończyć w 30 sekund. Ale jako całość jest to naprawdę warta uwagi odsłona, głównie ze względu na fabułę. Ace Combat 4: Shattered Skies / Distant Thunder Przeskok generacji z PSX do PS2 mocno udany, pomimo ograniczonego budżetu, jakim dysponowało wtedy studio. Jednocześnie solidna baza dla przyszłych odsłon AC. Dla wielu fanów to właśnie AC4 jest tym najlepszym Ace Combatem. I choć osobiście bawiłem się świetnie zarówno kilkanaście lat temu, jak i niedawno, tak nie mogę powiedzieć, żebym zapamiętał z gry coś więcej, niż pojedyncze momenty. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale choć AC4 jest naprawdę świetną grą i odsłoną serii, to na tle wielu innych brakuje jej "tego czegoś", co by ją wyróżniło, przynajmniej w moich oczach. Styl rozgrywki jest mocno Arcade'owy, co widać po strukturze misji i zadań, czy nawet muzyki. Fabuła jest dobra, nieźle przedstawiona, ale chwilami przesadnie ckliwa, aczkolwiek to kwestia subiektywna. Myślę po prostu, że AC5 czy AC6 na tyle podniosły poziom, że ciężko mi było poszczególne gry postawić na zbliżonym poziomie. AC4 jest super, nawet po latach, ale chętniej bym wrócił do kilku innych odsłon. Ace Combat: Assault Horizon Legacy / Cross Rumble 3D Gra, którą skrzywdził zachodni tytuł. Nijak związana z Asssault Horizon, natomiast całość to nic innego jak prawdziwy Remake Ace Combat 2 z PSX, wzbogacony o nowe dialogi, mechanikę, muzykę i cut-scenki. Zarazem jest to zlepek rozmaitych pomysłów innych odsłon serii, ale efekt końcowy okazał się naprawdę zabawny, co mnie naprawdę pozytywnie zaskoczyło. Do tego stopnia, że biorę pod uwagę kolejne przejście gry. Tym bardziej, że forma handheldowa się tu sprawdza wyjątkowo dobrze, nawet pomimo okazyjnych chrupnięć. Sky Crawlers: Innocent Aces Kolejny przypadek "to nie Ace Combat, ale to Ace Combat". Tym razem odwrotnie - za tytuł odpowiada samo Project Aces, gra działa na silniku Ace Combat i bazuje na dokładnie tych samych założeniach rozgrywki. Jedyne różnice to setting bazujący na anime Sky Crawlers oraz to, że walczymy samolotami śmigłowymi, a nie odrzutowcami. W efekcie mamy większy nacisk na ostrzał działek maszynowych, aniżeli rakiet samonaprowadzających. Dla mnie osobiście gra to odkrycie roku, bo nigdy wcześniej z jakiegoś powodu o niej nie słyszałem, a bawiłem się przy niej rewelacyjnie. Kampania nie jest niestety długa oraz nie ma tu zbyt wiele, co by zachęcało do ponownego przejścia, ale cała reszta była przezabawna. Szczególnie mechanika manewrów i pogoni za wrogimi samolotami. Fabuła dość zakręcona dla kogoś, kto nie zna anime, ale jak przystało na "serię" również dość "epicka", pełna zwrotów akcji i wpadającej w ucho muzyki. Gra niestety wyszła tylko na Wii, ale mimo tego polecam, szczególnie po ogarnięciu sterowania na emulatorze, które można dostosować do klasycznego pada i grać jak w każdą inną odsłonę AC. Ace Combat 2 Dziwna sprawa, bo nie mam tu zbyt wiele do powiedzenia. Ace Combat 2 to świetna gra Arcade i jak na PSX naprawdę robiąca ogromne wrażenie, zarówno od strony mechaniki, jak i oprawy audiowizualnej. Dlaczego tak nisko w "rankingu"? Chyba właśnie dlatego, bo choć całość jest dobra, ciekawa, to na tym etapie niczym się nie wyróżniała. Fabuła wtedy była wyłącznie pretekstem do kolejnych misji. Misje były fajne, ale generalnie przeszedłem całość w parę godzin, stwierdziłem, że "było fajnie, polecam", ale nie czuję pokusy, by na razie do gry wrócić. Kiedyś z pewnością, na podobnej zasadzie "pograć, przejść, zapomnieć". Ale na tle reszty serii nie mogę postawić jej wyżej. Ace Combat X: Skies of Deception To jest dziwny przypadek, bo gdybym miał w miarę obiektywnie ocenić tytuł, to robi on niemałe wrażenie jak na platformę docelową, jaką było PSP. Taka rozwinięta formuła AC4 z kilkoma fajnymi pomysłami, jak modyfikowalne samoloty, nieliniowa struktura kampanii itp. No ale... nie mogę powiedzieć, żebym bawił się rewelacyjnie. Większość misji mnie nie porwało, wiele z nich było stosunkowo prostych, fabuła kompletnie mnie nie interesowała, muzyka średnio wpadła w ucho (być może przez wysoki poziom kompresji), natomiast wszelkie głosy/dubbing wołały o pomstę do nieba, szczególnie, że wiele kwestii podczas gry się powtarzało a nieszczęsne wrogie "Help me! He's right behind me!" pamiętam do dzisiaj. Nie grałem w ACX w okolicach premiery. Pierwszy raz ukończyłem ją kilka miesięcy temu i była to zabawa na zasadzie przejścia i zapomnienia. Niemniej jednak gierkę nadal mam wgraną na PSP, więc może kiedyś się pokuszę o ponowne przejście. Ace Combat: Joint Assault Tyle co czytam w internetach, to "ACX2" jest uznany za najgorszą, czy jedną z gorszych odsłon serii. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Mnie gra bardzo pozytywnie zaskoczyła i uważam, że pod wieloma względami jest ona lepsza od ACX. Misje są bardziej zróżnicowane, fabuła naciągana, ale lepiej przedstawiona, dubbing na znacznie lepszym poziomie, podobnie jak muzyka. Budżet był zdecydowanie większy, niż w przypadku ACX. Problem gry polega na tym, że jest ona dość chaotyczna i niespójna. Jak to określiłem kiedyś, taki zlepek różnych pomysłów, z których część nie do końca przemyślanych, bądź naciąganych. Tempo rozgrywki również zauważalnie wolniejsze na tle reszty serii. Ogółem jednak w żadnym wypadku nie jest to gra zła. Specyficzna, ale daleki jestem od demonizowania jej jak wielu innych fanów AC. Osobiście bawiłem się dobrze, a niektóre kawałki muzyczne z soundtracku pamiętam dobrze do teraz. Ace Combat 6: Fires of Liberation Gra o tańczeniu z aniołami. Tańcz z aniołami. Miłego tańca z aniołami. Bo o tańcu z aniołami będziemy słuchać w co drugim dialogi, co drugiej cut-scence, totalnie bez kontekstu, czy sensu. AC6 to mało popularna odsłona serii, zapewne przez to, że trafiła jako exclusive na X360. W dodatku historia, choć na tamte czasy porządnie ukazana, była zwyczajnie słaba, wręcz irytująca. Gameplay jest dość klasyczny, ale rozszerzony o kilka naprawdę fajnych mechanik i rozwiązań. Walki toczą się na większą skalę, w trakcie jednej misji mamy niekiedy do sześciu osobnych zadań do wykonania wedle naszego uznania, plus możemy się wesprzeć wsparciem jednostek sojuszniczych. Wszystko fajnie, tylko niestety samych misji w grze nie ma zbyt wiele, jak i na tle reszty serii brakuje tu jakichś zapadających w pamięci momentów. Muzyka jest dobra jako tło, ale do odsłon PS2 jej daleko. No i 30fps, nawet po odpaleniu we wstecznej kompatybilności. Ogólnie nie mogę powiedzieć, żebym bawił się źle, ale mimo wszystko nie jest to gra, którą bym się zachwycał, pod jakimkolwiek względem. Ace Combat: Assault Horizon "Czarna owca" serii stworzona z myślą przypodobania się przeciętnemu amerykańskiemu każualowemu miłośnikowi Call of Duty i innych pokrewnych szaroburych shooterków militarnych. Gdy grałem pierwszy raz, to oczywiście jako miłośnik odsłon PS2 byłem zniesmaczony. Nie żebym bawił się źle, ale oczywiście przodowała krytyka, jak to uprościli i zepsuli moją ulubioną serię. Gdy jednak wytarłem już pianę z pyska i zagrałem ponownie kilka miesięcy temu, to nawet doceniłem grę w takiej, a nie innej formie. Już walić tę śmieszną historyjkę, ale gameplay'owo jest to naprawdę dobra odsłona, a cały ten efekciarski system automatycznej pogoni za wrogimi samolotami mimo wszystko zabawnny i satysfakcjonujący. Do tego oprawa audiowizualna na przyzwoitym poziomie, fajny soundtrack, nie najgorsi bohaterowie i kilka "epickich" momentów. Nie będę się krzywił, nie będę narzekał. Jaki by ten AC nie był, to jako gra nie jest on zły. Ace Combat 3: Electrosphere (US/EU) Opis wyżej. Okrojony AC3. W rezultacie prosta arcade'ówka z futurystycznymi samolotami, która niczym się nie wyróżnia. Można pograć, ale lepiej wziąć wersję japońską. Ace Combat / Air Combat Od razu powiem, że to, iż pierwsza odsłona serii jest na dole listy nie świadczy, że jest to kiepska gra. Niemniej jednak jest to bardzo prosta i już mocno wiekowa odsłona, która na tle reszty serii nie oferuje absolutnie niczego, przez co mógłbym ją polecić. Na tym etapie jest to ciekawostka. Do przejścia raz i zapomnienia. No ale jak na 1995 rok to trzeba przyznać, że taka przystępna forma rozgrywki musiała robić wrażenie, szczególnie na tle wszelkich "realistycznych" symulatorów myśliwców. Ale dziś? Nah... Już nawet Ace Combat 2 wszystko robi lepiej i lepiej po niego sięgnąć. Ace Combat Infinity W to już nie zagramy, poza archiwum na YouTube... Gra F2P z PS3, której serwery już dawno zamknięto. Nie ma nawet opcji, żeby zagrać w kampanię fabularną dla pojedynczego gracza, która, choć krótka, nie była wcale zła. No ale i tak leci na dół listy. Grałem trochę po sieci swego czasu i mechanicznie gra była naprawdę dobra. 60fps, klasyczny gameplay, różne tryby rozgrywki, muzyka z całej serii i trochę nowej. No ale niestety model F2P mówi sam za siebie - limity, ograniczenia, paywalle. Nawet kampania była przyblokowana. I co z tego, że ktoś wydał pieniądze na jej odblokowanie, skoro dziś już sobie w nią nie pogra? Uroki Live-Service. Trochę szkoda, no ale co poradzić. Można sobie co najwyżej odświeżyć na YT. Nie grałem i nie uwzględniam na liście jakichś pierdół pokroju Ace Combat Advance z GBA, czy dziwadeł z iOS, których ani się nie kupi, ani nie odpali. Ogółem dodam tylko, że nigdy w życiu nie byłem miłośnikiem ani symulatorów, ani samolotów, a jednak Ace Combat to jedna z moich ulubionych serii gier do dziś. Ma w sobie coś trzymającego w napięciu, a dzięki nastawieniu na Arcade, aniżeli Sim całość jest dużo bardziej przystępna. No i wszelkie japońskie dziwadła, pokroju latających fortec i broni masowej zagłady, loty przez wąwóz czy tunele sprawiają, że nie sposób się nudzić w kolejnych misjach, czy odsłonach. Powyższa lista to oczywiście moja subiektywna opinia, ale i tak zachęcam do sprawdzenia tych bardziej ikonicznych części. Najbardziej przystępny obecnie będzie oczywiście Ace Combat 7, ale do odsłon PS2 również szczerze zachęcam, jeśli ktoś jeszcze nie grał.
  16. Arcade Extreme fajny temat. Liczę na teksty nie tylko o tych znanych seriach, które miały swoje odpowiedniki konsolowe/pecetowe, ale również o jakichś "hidden gemach", których może i nie było wtedy w Polsce, ale które mimo wszystko są warte uwagi nawet dziś. Przykładowo Dungeons and Dragons Tower of Doom i Shadow Over Mystara. Tym bardziej, że wiele gier jest obecnie wydawanych w jakichś kompilacjach, jak na przykład nadchodzący Marvel vs Capcom. Ciekaw jestem okładek. Potencjał jest duży. Chętnie poczytam, może nawet bardziej, niż o tych bardziej popularnych sprzętach, na których Extreme'y również czekamy. Tym bardziej, że rocznikowo salony gier pamiętam i mile wspominam. Coś o flipperach będzie przy okazji?
  17. Suavek

    Zakupy growe!

    Star Wars The Force Unleashed miał mocno odmienne wersje na różnych platformach, a gra wyszła chyba na wszystko. W dodatku gra na poszczególnych platformach miała kompletnie unikatowe tryby niedostępne na innych sprzętach. Co ciekawe, choć wersje PC/PS3/X360 wyglądają może i ładniej, to wiele osób uważa, że lepsze są wersje np. PS2, czy nawet PSP, także od strony cut-scenek, czy designu lokacji. Na YT jest mnóstwo materiałów porównujących. X-Men Origins Wolverine też był zupełnie odmienną grą na różnych generacjach. Tego na pewno jest więcej, szczególnie jeśli uwzględnić jeszcze przełom generacji, kiedy gry wychodziły na PS2, PS3, PSP, NDS, X360 i Wii.
  18. Suavek

    seria final fantasy

    Jest i Vincent. Banner limitowany dobry, aczkolwiek wizualnie kostium nie zachęca. Niemniej jednak myślę o broni, gdyż może być fajne Earth combo z Lucią w moim przypadku. Macie jakąś gildię, czy dołączać gdziekolwiek? Nawet bym założyłbym własną, semi-każualową, ale nie wiem, czy warto z moim podejściem do takich gier. Pewnie dołączę do pierwszej lepszej i potem będę żałował, jak założycielowi się znudzi i trzeba będzie szukać nowej. No a niestety jest to kolejny system, w który trzeba się zaangażować, żeby zdobyć kolejne świecidełka i kolejne udogodnienia.
  19. Suavek

    własnie ukonczyłem...

    Ace Combat 7: Skies Unknown (PS4/PS5) Moje drugie przejście gry. Odświeżenie w ramach przechodzenia całej serii. Kilka lat temu ukończyłem grę na PC i mam wrażenie opisałem ją wtedy dość krytycznie. Nie żeby gra była zła - wręcz przeciwnie. Ale ja chyba zbyt mocno skupiłem się wtedy na porównaniach do wg mnie niemal idealnego Ace Combat 5, zamiast ocenić siódemkę jako samodzielny tytuł. A może po prostu miałem zły humor. I od razu wycofam część swojej dawnej krytyki. AC7 to bardzo dobra odsłona serii, co by nie powiedzieć jedna z najlepszych. Wbrew temu, co kiedyś palnąłem, to jest bardzo dobry, wręcz wzorowy Ace Combat, w dodatku naprawdę porządnie wykonany i zrealizowany. Zarówno wtedy, jak i teraz grało mi się bardzo dobrze, nawet jeśli nie wszystko mi się do końca podobało. A nie podobała mi się fabuła, czy raczej sposób jej przedstawienia. No nie jestem fanem takiego sztucznego, patetycznego, czy wręcz teatralnego sposobu opowiadania historii. A że Project Aces ma zwyczaj wrzucania w cały ten wojenny wir postaci pokroju jakichś dzieci, księżniczek, samotnych matek, czy nudnych reporterów, to w efekcie często miałem ogromną pokusę po prostu olać wszystko, wcisnąć Skip i przejść do rozgrywki. AC7 ma w dodatku to do siebie, że prowadzi sto dwanaście odrębnych wątków, które tak naprawdę są w większości kompletnie zbędne, bądź bez znaczenia dla ogólnej historii. Już pomijam fanservice, czy jakieś drobne dialogi, ale niestety 3/4 cut-scenek skupia się nie na tych postaciach, które mnie osobiście by interesowały. Bardziej zaangażowany byłem w postać Counta i reszty Spare Squadron, czy ekipy Strider/Cyclops, aniżeli w słuchanie patetycznych monologów pacyfistycznej księżniczki, które przyprawiały chwilami o mdłości. Bo niestety niemal wszystko przedstawione jest w postaci nudnych, wewnętrznych monologów, często zupełnie oderwanych od akcji, w której to gracz brał udział. Ogólnie jednak główny wątek AC7 jest dość ciekawy, gdyby wyciąć te wszystkie pierdoły. Przede wszystkim fajnie prowadzony, gdyż angażuje postać gracza nieco bardziej, niż sprowadzając go do kolejnego asa lotnictwa. Cały motyw ze Spare Squadron się tutaj pozytywnie wyróżnia. Pojedyncze wątki konkretnych bohaterów, czasem nawet tych pobocznych, również na plus. Gdyby nie rozwleczone pierdolenie o gwiazdach i dupie maryni, to na pewno bym się bardziej pozytywnie wypowiedział. A gameplay? No klasyczny Ace Combat, i to klasyczny chwilami do bólu. Misje są w miarę zróżnicowane, niekiedy dynamiczne. Mamy zarówno konkretne zadania fabularne, misje na punkty, jak i trochę odskoczni z unikatowymi mechanikami. Raz jest lepiej, raz gorzej. Nie mogę powiedzieć, żeby wszystkie misje mi się podobały, ale mimo wszystko większość z nich sprawiała niemałą radochę i nie pozwalała się nudzić. Czasem nawet właśnie pozornie oklepane misje na punkty sprawiały większą frajdę, niż te z naciskiem fabularnym. Wyjątki pokroju identyfikowania celów przed ich zestrzeleniem, choć irytujące, są na szczęście nieliczne. Mechanika została solidnie usprawniona, dodano nowe manewry, które najlepsi gracze potrafią przełożyć na naprawdę cudaczne akrobacje w powietrzu, jak i poprawiono fizykę oraz wpływ warunków pogodowych na zachowanie samolotu. W połączeniu z naprawdę ładną grafiką i udźwiękowieniem całość jest naprawdę absorbująca i trzymająca w napięciu. Szczególnie w przypadku kilku naprawdę "epickich" momentów. Nie podobał mi się jednak do końca nacisk na walkę z dronami w wielu misjach. Są one słabsze niż samoloty, wymagają do zestrzelenia tylko jednej rakiety, ale są liczne i zwinne. Ktoś chyba nawet na tym forum porównał walkę z nimi do odganiania się od much i jest to trafne porównanie. Nie czułem tej samej satysfakcji z zestrzeliwania 30 dronów, co z pogoni za choćby trzema dobrymi myśliwcami. A chyba nie muszę wspominać, że większa ilość wrogów przekłada się na większy ostrzał. Alert o zbliżających się rakietach jest tak częsty, że często zagłusza wszelkie inne udźwiękowienie gry. A udźwiękowienie jest super. Choć do dubbingu jak zwykle się przyczepię, bo podobały mi się zaledwie kwestie mówione postaci podczas misji, nie te z cut-scenek (no jebać te patetyczne monologi...), tak cała reszta to naprawdę pierwsza klasa. Również muzyka. Nie jest to może czołówka muzyki Ace Combat, ale jest tu dużo dobrych kawałków. Niektóre misje zapamiętałem tylko ze względu na muzykę. Jeśli zaś ta była średnia, bądź słaba, to prawdopodobnie i sama misja nie zapadła szczególnie w pamięci. Generalnie przodują różne wariacje głównego motywu, ale są i samodzielne wpadające w ucho kawałki. Jeśli OST Ace Combat 5 to u mnie 10/10, to OST Ace Combat 7 to takie 8/10. Wspomnę jeszcze, że AC7 jest dość mocno nastawiony na multiplayera oraz system progresji wspólny dla wszystkich trybów rozgrywki. Nie do końca mi się to podobało, bo przypominało jakiś live service oraz pozwalało "zepsuć" progres kampanii. Celowo przeszedłem grę ponownie nie na PC, tylko na PS5, żeby sprawdzić, czy można odblokować najlepsze samoloty grając tylko w kampanię bez powtarzania/grindowania czegokolwiek i na szczęście jest to możliwe - dwie ostatnie misje miałem już do dyspozycji F-22 Raptor, aczkolwiek w drzewku technologicznym brnąłem wyłącznie w tym kierunku nie odblokowując żadnych pobocznych gałązek. Tak ogólnie AC7 to naprawdę dobra gierka. Niedawno wyszła wersja na Switcha, ale jednak sugeruję grać na porządnej platformie, albo Steam Decku, jeśli koniecznie musi być mobilnie. Bo jednak lepsza oprawa i framerate w tym przypadku również przekłada się na lepszy odbiór całości. Grę polecam i choć nie jest to najlepsza odsłona serii, to jest to zdecydowanie czołówka. Z finalnym "rankingiem" powrócę następnym razem, bo mam jeszcze jedną "odsłonę" do skończenia, żeby móc z czystym sumieniem powiedzieć, że grałem we wszystkie główne Ace Combaty.
  20. Suavek

    Wasze komiksy

    Nie jestem jakimś szczególnym zbieraczem komiksów, ale w ostatnich latach miałem trochę powrót fazy na mangi i kilka lubianych serii. Dawno nie wrzucałem pojedynczych zakupów, więc wrzucę po prostu całość tego, co zostawiłem sobie na półce. Głównie mangi. Ogólnie miałem nie wydawać kasy na 'makulaturę', ale zachcianki często wygrywają nad zdrowym rozsądkiem. I tak wpadło dużo mang o kotach. Parę tygodni temu zauważyłem, że Waneko wydaje Chi's Sweet Home. Niby dziecinada, ale pamiętam animu było sympatyczne, to się skusiłem na mangę. A przy okazji też wpadły pierwsze tomy Gurren Lagann. Bez muzyki to pewnie nie to samo, co anime, ale i tak z ciekawości się zaopatrzyłem. Tym bardziej, że tomy Waneko jakieś specjalnie drogie nie są. Jeśli ktoś bardziej psiarz, to kiedyś polecałem "O psie, który strzegł gwiazd". Bardzo dobra, fajnie napisana i narysowana manga. Kolejne dwa tomy tego samego autora autora kupiłem w ciemno, bo też czytałem dobre opinie. Podobnie Yoshitoki Oima. "Kształt Twojego Głosu" tak mi się spodobał swego czasu, że "Ku Twej Wieczności" zacząłem zbierać bez większego zastanowienia. Jeszcze całości nie przeczytałem, ale jak na razie również bardzo pozytywnie, choć to nieco inny gatunek tym razem. JPF ładnie się układa z tym jednolitym formatem. Dragon Balla miałem zakończyć na oryginale, tj. DB, ale uległem i zacząłem kupować i Zetkę. Nostalgia silna, ale przyjemna rzecz i jednak miło wrócić czasem do tej historii. Kącik "startrekowy" głównie ograniczony do tego, co Egmont wydał w PL, plus para angielskich tomików z promocji. Ale wygląda na to, że nie ma planów na kolejne, bo od dawna nic nowego na naszym rynku się nie pojawiło. Ogólnie jednak dobór komiksów mocno losowy/przypadkowy, szczególnie w przypadku tych krótszych historii. Myślę, że jest wiele ciekawszych tytułów, które by mogli sprowadzić na nasz rynek. Reszta to pomniejsze serie, jednotomówki, albo tytuły kupione z ciekawości, jak Panty and Stocking. Pewnie wraz z kurczącym się miejscem część tego pójdzie do szaf/szuflad, albo sprzedaż, jak np. Orange, ale na razie niech stoi.
  21. Suavek

    Shin Megami Tensei V

    W oryginale jakieś szczególnie bolesne nie były. Nie wiem, jak Vengeance. Niemniej jednak samo tempo rozgrywki w oryginale było z czasem męczące. W nowej wersji wprowadzono sporo usprawnień QoL, które znacznie to złagodziły, ale jak to się przełożyło na wydajność Switcha, to nie wiem. Ogólnie tyle co sprawdziłem recki NS mimo wszystko wymieniały wydajność jako jedną z głównych wad gry. Aczkolwiek skłamię mówiąc, że odblokowany framerate i ogólnie zmiana platformy nie pozostało bez wpływu na to, jak odbieram teraz piątkę. No mogą pierdzielić, że nie potrzeba 60fps w turowej grze jRPG, ale zarówno eksploracja, jak i wszelkie animacje wypadają teraz znacznie lepiej i zwyczajnie gra się przyjemniej. Narażam się takim tekstem, ale ja bym sugerował o NS zapomnieć i wziąć grę na inną platformę. Na Steam Decku gra działa jak marzenie, stabilne 60fps na wysokich ustawieniach bez żadnego kombinowania, jeśli ktoś chce przenośnie.
  22. Apka biedry mnie ostatnio zawodzi. Dawno nie miałem żadnej fajnej zniżki z shakeomatu. Kiedyś myślałem, że podsuwają produkty na bazie poprzednich zakupów, bo często chodziłem po rzeczy, które kupuję regularnie. Ale obecnie od paru tygodni mam niemal non stop jakieś twarogi sernikowe, sery pleśniowe, albo jogurty fruvita. Nic, co bym kupował.
  23. Suavek

    Retro handheldy do emulacji

    Test krzyżaka na Contrze w A30 nie wyglądał obiecująco i głównie to mnie trochę zraziło. A wolałbym uniknąć sytuacji, gdzie wciskam dół na czymś tak małym, a wychodzi skos.
  24. Suavek

    Retro handheldy do emulacji

    Tyle tych modeli, że się człowiek gubi. Jaki jest obecnie najmniejszy dobry retro handheld horyzontalny? Wpadł mi w oko RG28XX. Przypadkiem materiał Retro Game Corps wczoraj obejrzałem i zaciekawił mnie bardziej, niż RG35XX SP (tu się mimo wszystko obawiam, że zawiasy szybko padną). RG35XX H wydaje się bardziej praktyczny, tańszy, plus ma gałki, ale jest mimo wszystko większy gabarytowo. Miyoo A30 niewielki i niedrogi, ale krzyżak podobno mało precyzyjny, co mnie trochę odrzuciło. RG Nano stuprocentowa ciekawostka, jak breloczek, ale nie warty swojej ceny. Najbardziej przymierzam się do RG28XX, choć myślę, czy nie poczekać na promocje. Obecnie niecałe 200zł. Mam już RG35XX, ale jak już kiedyś pisałem, uwielbiam miniaturki, a niestety RG280V wyzionął ducha... Nie planuję na tym grać w nic poważnego, tylko pierdółki na kwadrans góra.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...