Treść opublikowana przez Suavek
- Steam
-
Hatsune Miku: Project Diva
Może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że w PDX strasznie idą na łatwiznę z klipami i większość to postać tańcząca po prostu na arenie. Taki LOL z filmiku powyżej w Project Mirai DX miał ładny teledysk, a tutaj wspomniana potańcówka. Ale Satisfaction spoko utworek.
-
Ogólne pecetowe pierdu-pierdu
Wiedzieliście. Chime fajniejsze.
-
Przez pryzmat czasu
Temat w wersji Hard, bo wymaga umiejętności i śmiałości przyznania się do zmiany opinii. Czyli temat o gierkach, o których Wasza opinia zmieniła się z czasem, bądź powtórnym przejściem/podejściem. Zarówno na lepsze, jak i na gorsze. Zachwalaliście coś w dniu premiery, rzucając furę kasy na drogi pre-order z nadzieją na mesjasza, o którym po miesiącu już nawet nie pamiętaliście? Albo równaliście z błotem coś, co przy ponownym podejściu jednak się Wam spodobało? Może po prostu niektóre gry nie zestarzały się najlepiej? Pamiętam, jak uległem hajpowi na premierę Skyrima. Tyle zachwytów, jaki to świat ogromny, jakie questy zróżnicowane, że co chwila natykamy się na coś nowego, że GOTY, wszechobecne 10/10 itd. No to nie wytrzymałem, polazłem do sklepu i kupiłem. Zaczęło się od zachwytów, wsiąknięcia w ten cały świat i kilku nieprzespanych nocy. Do tego stopnia, że sam byłem skłonny grę zachwalać, jak to się dobrze bawię w tym świecie, gdzie ciągle jest coś do roboty. Szkoda tylko, że koniec końców gra okazała się bardzo płytka, a świat wcale nie taki żywy jak by się wydawało. Miejscami już NPC w Morrowind i Oblivion zdawali się bardziej żywi. A dodam, że przy Oblivionie bawiłem się wyśmienicie, choć miał o wiele gorszą opinię, głównie ze względu na level-scaling. To samo mogę powiedzieć o Falloucie 3. A tutaj? Nic, bez modów zero uroku, zero charyzmy, plus horrendalnie upośledzony interface. Tak jak innej grze Bethesdy jeszcze bym dał powtórną szansę, tak do Skyrima w ogóle mnie nie ciągnie. Żadne smoki i okrzyki nie ratują całokształtu. W drugą stronę miałem przygodę z Resident Evil 4, w którym za cholerę nie mogłem przyzwyczaić się do sterowania na początku. Narzekałem, że zbyt ślamazarne, nienaturalne, a niskie pole widzenia utrudnia rozeznanie przy większych potyczkach, oraz walkami z bossami. Poniekąd zdanie tę podtrzymuję, ale mimo wszystko gdy już się do takiej formy przyzwyczaiłem, to zacząłem nawet rozwiązanie usprawiedliwiać a samą grę doceniać jeszcze bardziej. Efekt taki, że RE4 to jedna z tych gier, którą na przestrzeni lat ukończyłem wielokrotnie i pewnie ukończę jeszcze nie raz. Jeszcze Silent Hill Shattered Memories bym musiał obronić. Dziś wszelkie walking simulatory to chleb powszedni, cieszący się sporą popularnością. Wtedy jednak nie mogłem przeboleć faktu, że w SM praktycznie nie było gry. Chodziliśmy, oglądaliśmy, czuliśmy się w pełni bezpieczni poza kilkoma skryptowanymi segmentami. Niemniej jednak właśnie taka a nie inna forma ukazania całości przełożyła się na bardzo ciekawą historyjkę z niezłym twistem i różnymi wersjami wydarzeń. Nadal nie uważam, żeby była to dobra _gra_, ale i tak stwierdzam, że pozycji nie doceniłem.
-
Czego Wam brakuje w gierkach, co dawniej było standardem?
Prostoty. Zarówno od strony graficznej, jak i gameplay'owej. I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o fakt, że współczesne gry są łatwe. Kiedyś proste sprite'y potrafiły działać na wyobraźnie i wywoływać więcej emocji, niż obecne motion-capture i nie wiem jak kosmicznie droga animacja twarzy bohaterów. Nie żebym zaraz tu krytykował jedno i chwalił drugie, ale brakuje mi tego, bo coraz częściej grafika idzie na pierwszy plan, w gruncie rzeczy niepotrzebnie, bo koniec końców dostajemy po prostu wypolerowanego stolca. Co do gameplay'u, kiedyś jak kupowaliśmy strzelankę, to faktycznie mieliśmy dużo strzelania. Teraz, jak kupujemy strzelankę, to mamy nachalną i prostą fabułę, prowadzenie gracza za rączkę, czekanie na NPC którzy po długim monologu otworzą nam drzwi, plus pierdyliard okienek z obowiązkowym craftingiem, zbieraniem świecidełek, i nie wiem czym jeszcze. Oczywiście to tylko przykład. Za inny niech posłużą RPGi - kiedyś nie były one wcale AŻ tak rozbudowane od strony mechaniki czy systemu, i w efekcie każdy mógł po nie sięgnąć. To plus wyższość tekstu bez voice-actingu nad współczesnymi wyborami "good/bad/neutral" i kompletną liniowością. Tymczasem coraz więcej współczesnych (j)RPG przytłacza gracza pierdyliardem okien, pięciogodzinnymi tutorialami, ogromnym, ale biednym światem, obowiązkowym craftingiem i zręcznościowym systemem walki. Efekt taki, że praktycznie w ogóle od lat nie sięgam po te wszelkie rozreklamowane "AAA", a sięgam po jakieś niszowe twory na handheldy, japońszczyznę, albo indyki.
-
Zakupy growe!
Rune Factory 2 lub 3. Nie do końca to samo, bo dodano elementy walki, a całość dzieje się w świecie fantasy, ale poza tym reszta to nadal ten sam typ rozgrywki.
-
Zakupy growe!
Friends of Mineral Town to dokładnie to samo co Back to Nature, z subtelnymi zmianami i z grafiką 2D. Karen best waifu.
-
Zakupy growe!
W Stardew Valley z czasem ma być dodane multi, ale nie znam szczegółów.
-
Zakupy growe!
Przeciętny nowy Harvest Moon czy Rune Factory na konsolę Nintendo to 40-50 USD. Poprawcie mnie jeśli się mylę. Tutaj gierka podobna, a wręcz jeszcze bardziej rozbudowana, świeżo po premierze, za 14 Euro. IMO niska cena.
-
Zakupy growe!
RIP Harvest Moon, A Challenger Appears Serio. Toż to Harvest Moon, ale z wygodnym sterowaniem, stertą świeżych pomysłów, usprawnień, udogodnień, a do tego w niskiej cenie. http://store.steampowered.com/app/413150/
-
Inne serwisy dystrybucji cyfrowej (GOG, GMG, Origin i inne)
Przecież to dopiero co wyszło. Poza tym gra jest tania jak barszcz biorąc pod uwagę ile zabawy oferuje, i ile zwykle sobie Marvelous/Nintendo/whatever życzyli za normalne Harvest Moony. A przy okazji, nowy weekly ze stołami do pinballa - https://www.humblebundle.com/weekly
-
Co męczycie na kompie
Kupiłem po południu Stardew Valley i już mam 5h na liczniku nabite... Typowy syndrom "jeszcze jednego dnia" znany każdemu, kto grał w Harvest Moon. Cieszę się, bo mam ostatnio trudności, żeby się w cokolwiek wciągnąć. A tutaj gra jest typowym klonem HM z pewnymi nowościami i urozmaiceniami, więc do relaksu nadaje się idealnie. Stylistyka trochę inna od HM. Postacie nadal są rysowane, ale zdają się bardziej "ludzkie", bez cukierkowych lolitek i anime stereotypów. Tyczy się to też osobowości, gdyż niektórzy są wobec nas zwyczajnie niemili - coś, co w cukierkowym HM było raczej ewenementem. Np. jedna z potencjalnych waifu to typowa pusta wymalowana pinda, co by w butikach spędzała pół dnia. Nie jest to gra idealna. Trochę irytuje póki co brak większej interakcji z mieszkańcami. Oczywiście są eventy, różne questy, festiwale, ale będąc mniej więcej w połowie pierwszej pory roku jakoś ciężko mi naprawdę polubić którąkolwiek postać. Nie wiem też jaki jest cel kota... Nawet podnieść się go nie da. Z drugiej strony, sporo tu rzeczy, których w HM nie było. Mocno rozwinięty jest crafting, a wszelkie obiekty możemy dowolnie przemieszczać, w tym umeblowanie domku. Zdaje się jest też ogólnie dużo do roboty, od zwykłej uprawy roli, po wspomniany crafting, zwiedzanie kopalni, prosty system walki, questy 'fabularne', questy poboczne, zbieranie rzadkich itemów do muzeum, odnowa community hall, adventurer's guild itp. Na chwilę obecną nie widzę tu nic, co by czyniło grę w jakikolwiek sposób gorszą, od przeciętnej odsłony HM wydawanej w ostatnich latach za pełną cenę. Tymczasem cena jest stosunkowo niska (14€), jak na potencjalną ilość spędzonych na zabawie godzin. Widzę też recenzje na Steam są wyjątkowo pozytywne, także od osób, które grały znacznie dłużej.
-
Ogólne pecetowe pierdu-pierdu
Wszelkich fanów Harvest Moon i temu podobnych informuję, że ukazał się Stardew Valley. Stylistycznie przypomina jakąś Terrarię, ale od strony mechaniki to nic innego, jak wierny klon HM ze sporą ilością usprawnień i nowych pomysłów. Tyle co pograłem na razie zapowiada się miodnie, a gra jest stosunkowo tania. http://store.steampowered.com/app/413150/
-
własnie ukonczyłem...
"Ukończyłem" Undertale. Boję się cokolwiek pisać, żeby zaraz niektórym pośladki się nie spięły... Powiem tak - Undertale to bezdyskusyjnie małe arcydzieło, przemyślane, urocze, oryginalne, pozornie liniowe, ale ze stertą ukrytych wątków, zapamiętujące decyzje gracza i nie dające się oszukać przez jakąkolwiek manipulację save'a. Miejscami sympatyczne, miejscami dołujące, miejscami psychodeliczne. Grafika banalna, ale muzyka świetna - szczególnie w dalszej części. Nigdy z niczym podobnym nie miałem do czynienia i zarazem jest to kolejny przykład na to, że pewne pomysły można zrealizować tylko w medium gier. Gra mi się nie podobała... Ta... Zmuszałem się by grać. Ja naprawdę rozumiem skąd te wszechobecne zachwyty i dlaczego tak wielu osobom tytuł się podoba. Mnie też się podobał na swój sposób, ale nie jako gra. Bo od strony gameplay'owej się nudziłem, męczyłem, zmuszałem do brnięcia dalej, dawkowałem całość małymi porcjami grając "od save'a do save'a", często w partyjkach raptem po 10 minut. Niektóre sekcje się dłużą, inne są monotonne, jeszcze inne frustrujące, lub polegające na szczęściu, bądź metodzie prób i błędów. Chciałem poznać ciąg dalszy historii, ale musiałem męczyć się z walkami losowymi i nierzadko nieuczciwymi atakami wrogów. Niemniej jednak opinia jest czysto subiektywna. Mam ostatnio problemy z czerpaniem jakiejkolwiek frajdy z gier i niestety tak się składa, że Undertale pod tym względem mnie nie bawił. Gdyby nie fakt, że tak dużo jest tutaj zależne od indywidualnych decyzji i poczynań, to wolałbym już sobie obejrzeć jakiś playthrough. Ukończyłem grę z "Neutral Ending" i teraz wypadałoby zdobyć jeszcze "True Ending". Z jednej strony chciałbym, a z drugiej nie mam ochoty dalej się męczyć... Nieciekawa sprawa. No ale to tylko ja. Myślę, że jestem w mniejszości. A tak czy inaczej, Undertale to serio pozycja warta uwagi. Dodam, że niepozorna - łatwo się zniechęcić pierwszą godziną, a nawet screenshotami. Niesłusznie. Ba, nawet muzyka dopiero z czasem staje się lepsza, niż na starcie.
-
Wrzuć screena
Muramasa wyszła też na Vitę.
-
własnie ukonczyłem...
Evoland sobie przeszedłem, choć trochę się zmuszać musiałem pod koniec. Bardzo fajny pomysł na ukazanie "ewolucji" (j)RPG w formie gry. Ot taki prosty miks Zeldy i Final Fantasy, w którym stopniowo "zdobywamy" nowe style graficzne, efekty dźwiękowe, battle systemy itp. Bardzo dużo tu nawiązań do znanych tytułów, banalnych odniesień, stereotypowych wydarzeń itp. Urocze na swój sposób. Problem taki, że gra jako gra jest prosta i przeciętna. Do ukończenia w ~3h, trochę więcej jeśli celuje się w komplet achievementów. Pod koniec jednak strasznie się dłuży. Przydałby się jakiś przycisk sprintu, lub ograniczenie walk losowych. Pozycja warta uwagi dla osób, które wychowały się na Zeldach i starych Finalach, z czasów NESa do PSXa. Pozostali raczej nie mają tu czego szukać.
-
Inne serwisy dystrybucji cyfrowej (GOG, GMG, Origin i inne)
No skoro brałeś ostatniego monthly, to wznowiłeś subskrypcję. Skoro nie anulowałeś, to nie rozumiem zdziwienia.
-
Star Trek Movie Universe
- Newsy, newsiki PC
- Zakupy growe!
Nie do końca zakup growy, ale do którego gra się przyczyniła... Zarazem kolejny dowód na to, że z moją głową jest coraz gorzej. Nie żałuję niczego! Forever alone...- Małe growe przyjemności
W sumie nie wiem, czy to aby do tego tematu, ale od jakiegoś czasu zdarza mi się robić dużo screenshotów podczas gry, z których potem wybieram i zachowuję te ciekawsze, zabawniejsze, ładniejsze. Tyczy się to głównie Steama, ze względu na wygodę i automatyczny upload do 'chmury'. Po jakimś czasie natomiast lubię sobie do tych screenów wracać, przeglądać, przypominać sobie: "o, to był fajny momtent", "o, przy tej gierce świetnie się bawiłem", itp. Jako że czasu na granie jest coraz mniej, a ten co mam wolę przeznaczyć na ukończenie czegoś nowego, aniżeli granie po raz kolejny w to samo, to takie screeny stanowią fajną "pamiątkę" z ukończonych już tytułów.- Zakupy growe!
Do dziś jestem pod wrażeniem, jaka ta gra była dobra, biorąc pod uwagę platformę docelową. Niby nie kanon, ale od strony rozgrywki był to prawdziwy MGS. Niestety, osobiście poległem jak zaczęły się segmenty z poruszaniem się w kartonie po taśmociągach - tam urok trochę prysł, niestety.- Zakupy growe!
Stwierdzenie dalekie od prawdy, biorąc pod uwagę blokadę regionalną na same gry 3DS. Jest kilka gier japońskich, które chciałbym ograć, ale nie mogę, bo Nintendo to idioci. A drugiej konsoli kupować nie mam zamiaru. To plus beznadziejne rozwiązanie z eShopem, w którym zakup robisz na daną konsolę, a nie na ogólne konto.- Zakupy growe!
Nie mają.- Zakupy growe!
Co do Type-0, jak już Paliodor wspomniał, w internecie nic nie ginie, i mimo afery ze squeenix patch nie tylko się uchował, ale był też potem aktualizowany. Chwila szukania w guglach i wszystko ładnie się odnajdzie. A wersja HD jakoś mnie nie ciągnie. Na PC podobno port jest nędzny, a te podrasowane teksturki sprawiają, że wszystko wygląda jak z wosku. Zresztą, jak już wspomniałem, chciałem coś na handhelda, bo na stacjonarki i tak mam nadmiar gier do ogarnięcia. No a wersja PSP kosztowała mnie niewiele ponad 50zł z wysyłką.