-
Postów
9 369 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
10
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Suavek
-
Jak coś, to Gundam Seed Freedom już 'dostępny'. Czekałem tyle, czekałem i... się trochę rozczarowałem, prawdę mówiąc. Film nie jest jakiś rewelacyjny, tak patrząc trzeźwo. Historyjka jak i bohaterowie banalne, podobnie jak 'przesłanie' całości. Tempo akcji dość szybkie, niczym film kompilacyjny. Przydałoby się nieco więcej scen rozbudowujących niektóre wątki, lub postaci. Główny wątek dość oklepany, momentami wręcz idiotyczny. Ale mimo tego dobrze się oglądało. Przynajmniej jako fanservice. Bo jest to prawdziwy fanservice dla fanów SEED. Mnóstwo postaci dostało swoje 5 minut, a przynajmniej drobne cameo, zaś te główne otrzymały nieco lepszą konkluzję niż w końcówce Destiny. Akcja fajna tak w 2/3. Walki mechów głównie CGI, ale w takim stylu, że mi się podobały. Fajna reżyseria. Końcówka dość chaotyczna i niekonsekwentna, ale miała swoje dobre momenty, jak np. walka Shinna. Choć też trochę głupot też się trafiło, niestety. Raz jeszcze, fanservice, fanservice, fanservice. Od mechów, przez animacje, po muzykę. Ja akurat oryginalnego Gundam SEED lubię i nawet pomimo nędzy jaką był Destiny ciekaw byłem losów niektórych postaci. Dlatego film dostarczył pod tym względem. Niemniej jednak jeśli ktoś Seeda nie lubi, albo kompletnie Gundamów nie śledzi, to raczej nie będzie to film dla niego. No i tylko dzięki temu jednemu filmowi Bandai będzie mogło wydać tyle nowych (i starych) modeli, że głowa mała... Szkoda tylko, że mnie osobiście większość designów jakoś nieszczególnie przypadło do gustu. No ale to zawsze była kwestia subiektywna. Gorzej, że wiele z tych nowych mechów nie dostało nawet żadnych sensownych scen w anime. Niektóre, to w ogóle ledwo widać. Ogólnie dobrze się oglądało, ale żeby jakiś megahit, to zdecydowanie nie.
-
Akurat za te trzy nowe jest bardzo dużo ticketów i tych lepszych character memories, czy jak to się zwie, więc warto. Do 15 levelu spokojnie idzie zrobić nawet przeciętną drużyną. Ja na razie 20+ i chętnie pokombinuję w przyszłości dalsze. Główny BT chyba w okolicach 65 jestem. Może niedługo wrócę.
-
Ale masz teraz np. nowe Battle Tower, gdzie postacie są rozbite na trzy grupy. A ja akurat jak mam "główny" team Cloud, Lucia, Aerith, to mi trzy główne postacie całkowicie rozdzielili. Przez to żeby dobić do 20 poziomu i dalej musiałem niektóre postacie trochę nadgonić, jak chociażby Glenna. Najłatwiej mam w teamie Zack, Yuffie, Aerith, a najciężej w tej pierwszej, Cloud, Barret, Tiffa, Red, bo tam brakuje mi dobrego AOE Healera na chwilę obecną. Ogólnie nagrody za te trzy Battle Tower bardzo dobre, ale nie wiem, czy 30 dobiję prędko.
-
Dobra zmiana, na pewno, choć mnie już ciężko ocenić. Nowy epizod łatwy, włącznie z ostatnim bossem, ale Zacka miałem już na 76 poziomie i znośny ekwipunek. Udało mi się nawet EX przejść, ale musiałem jedną specyficzną broń ulepszyć. EX w Story chyba nie zmienili. Nadal mam do zaliczenia walkę z Dyne, ale za cholerę w chwili obecnej nie jestem w stanie jej przejść. Nawet strategią z użyciem Bio. Potrzebna mi tu broń Barreta z bonusem do niszczonych Sigil, Electro-cośtam. Mam jedną sztukę, ale póki co bez surowców na ulepszenie. No ale uznajmy, że to opcjonalny content. Nie ukrywam, że teraz, jak mam już trochę więcej nieco lepszego ekwipunku, to niektóre walki zrobiły się ciekawsze. Tj. mam pole do manewru w niektórych przypadkach, więc jest i satysfakcja z ukończenia trudniejszych starć. Gorzej, jak zmuszony jestem użyć postaci, którą zaniedbałem. I tu ponownie widać, że mechanika, czy ogólny koncept są serio dobre, ale zjebane przez model biznesowy. Nie sposób mieć tu wszystko bez płacenia, więc trzeba wybierać. Plus mieć szczęście, bo crafting dobrej Materii to też cyrk. Fabuła zakończona, więc wracam do grania z doskoku i robienia daily. Czekamy na banner letni z Lucią, a potem się zobaczy. Dla mnie to taka odskocznia do grania na Alt-Tabie, gdy robię na kompie inne rzeczy, więc nie mam jakiegoś szczególnego poczucia straty czasu. Chce mi się, to porobię więcej, a jak nie, to walka w tle i koniec.
-
Przeszedłem w końcu trzy pierwsze odsłony Ace Combat z PSX. Tym samym mogę wreszcie powiedzieć, że ograłem całą serię AC, nawet jeśli niezbyt chronologicznie. Oryginalną trylogię PSX grałem w wersji NCTS-J na Steam Decku. Dwie pierwsze odsłony i tak posiadają angielski dubbing oraz dużo angielskiego tekstu. Do trójki natomiast wgrałem patcha z tłumaczeniem angielskim, gdyż ta wersja jest zupełnie inna niż to, co otrzymał zachód. Ale o tym później. Tak ogólnie, wszystkie trzy gry mi się bardzo podobały. Właściwie to cała seria nie zmieniła się jakoś specjalnie na przestrzeni tych wszystkich lat, zarówno od strony ogólnej mechaniki, jak i wielu charakterystycznych rozwiązań, pomysłów, misji itp. Kolejne odsłony mniej lub bardziej ogólny koncept modyfikowały, ale właściwie w każdej części mamy np. lot przez tunel, atak na łódź podwodną, lot w wąwozie i wiele innych. Jeśli komuś się nie chce czytać, to w skrócie powiem, że AC2 i AC3 są jak najbardziej warte ogrania, nawet po tylu latach. Dwójka, jeśli ktoś chce prostej, niezobowiązującej arcade'ówki z energicznym OSTem, a trójka, jeśli chce rozbudowanej fabuły w futurystycznych klimatach cyberpunkowych. Ace Combat Nie będę się specjalnie rozpisywał. Początek całej serii, jak na tamte czasy bardzo udany. Gra ewidentnie inspirowana Top Gunem, ale stawiająca na dynamiczną akcję, aniżeli realizm. Kampania składa się z kilkunastu misji. Choć większość sprowadza się do zniszczenia określonych, lub wszystkich celów, to okoliczności często są mile urozmaicone, jak chociażby wspomniany lot przez wąwóz w celu uniknięcia ataków SAM. Za zdobyte fundusze kupujemy nowe samoloty, rekrutujemy skrzydłowych, dokonujemy napraw. Samoloty mają po kilkadziesiąt rakiet, a prawa fizyki nie mają tu racji bytu, dlatego zabawa jest prosta i niezobowiązująca, a całość umila nawet fajny rockowy soundtrack. Gra ma jednak już swoje lata i tym samym dwie cechy, które trochę uprzykrzają rozgrywkę blisko 30 lat później. Grafika jest bardzo prosta - wczesne 3D. Niekiedy np. grunt to tekstura o jednolitym kolorze, przez co ciężko wyczuć odległość, czy położenie. Gra nie obsługuje również analoga, przez co sterowanie nie jest tak precyzyjne, jak w kolejnych odsłonach. Natomiast z drobiazgów, irytował mnie też typowo "arcade'owy" komentator, który co chwila krzyczy radośnie frazy typu "Bingo!", "Bagged One!", "Woohoo!". Zabawne przez pierwsze 5 minut, ale później już męczy. Pierwszego Ace Combat można zagrać z ciekawości, dla zaznajomienia się z serią, ale żebym jakoś specjalnie polecał? No, nie. To już lepiej zagrać w dwójkę, która oferuje to samo, tylko lepiej, więcej, ładniej. Ace Combat 2 No właśnie, jak wyżej. W teorii to samo, co poprzednik, ale wszystko wykonane lepiej, w ładniejszej oprawie, bardziej "realistycznym" settingu, z jeszcze lepszą muzyką. A przede wszystkim, z analogowym sterowaniem! Blisko 20 misji, plus dwie "ukryte". W trakcie samych misji możemy zestrzelić specjalnych przeciwników, co przełoży się na nowe odblokowane samoloty, medale, czy wspomniane zakończenie. Tylko, i aż tyle. Nie ma się co rozpisywać, bo to nadal arcade'owy "symulator" myśliwca. Misje są całkiem fajne, zróżnicowane, raz jeszcze bazujące na schematach, które staną się ikoniczne dla całej serii naprzód. Przejście całości to raptem parę godzin, więc jak komuś tęskno do tych charakterystycznych klimatów końcówki lat 90-tych, to AC2 będzie dobrym wyborem do niezobowiązującej zabawy. Ace Combat 3: Electrosphere (JAP) Oj, tu bym miał więcej do powiedzenia i analizowania, zdecydowanie. A przyznam, że nie wiem, czy jestem na to gotów, bo chyba powinienem grę przejść jeszcze przynajmniej raz, żeby wyrobić sobie konkretną opinię. Ace Combat 3 to pod wieloma względami naprawdę ogromny postęp. Multum zmian, pomysłów, rozwiązań. Chwilami wręcz zbyt wiele... AC3 rozgrywa się w futurystycznym świecie, i stawia naprawdę mocno na fabułę. Cut-scenki i "gadające głowy" w klimatach anime, zarówno pomiędzy misjami, jak i w ich trakcie. Wiele postaci po różnych stronach konfliktu, zwaśnione korporacje, intrygi, motywy cyberpunkowe itp. A żeby tego było mało, historia nie jest liniowa i w zależności od naszych poczynań, bądź decyzji, otrzymamy jedną z wielu wersji historii, bo nawet nie o samych zakończeniach mowa. Brzmi obiecująco? No i niby jest, ALE... Kilka rozwiązań to jednak krok w tył. Na czele ze sterowaniem. Nie wiem, co tu się odwaliło, ale choć gra niby obsługuje analoga, to można odnieść wrażenie, że tylko w czterech kierunkach... Jakiekolwiek manewry są naprawdę utrudnione, bo przy wychyleniu gałki na skos samolot się prawie zatrzymuje. Żadne modyfikacje sterowania zarówno w grze, jak i poza nią nie pomagają, a co niektórzy na forach pisali, że lepiej się w tym przypadku sprawdza tryb Novice. Sam przebolałem swobodne sterowanie, ale po tylu innych ukończonych odsłonach serii ciężko mi się było przyzwyczaić. Gra jest też naprawdę ładna, jak na PSX, posiada bardzo dobry voice-acting i udźwiękowienie, ale niestety soundtrack mógłby być lepszy. Nie zapamiętałem z gry absolutnie żadnego utworu, a na pewno nie w pozytywny sposób. Dużo tu specyficznego, elektronicznego ambientu, jakiegoś buczenia podczas dialogów. Normalnie bym machnął ręką, ale jednak zarówno na tle poprzednich, jak i przyszłych odsłon AC ten OST wypada zdecydowanie najsłabiej. Misje w grze są bardzo urozmaicone. Dodatkowe klimaty futurystyczne pozwoliły na naprawdę szalone okoliczności, w jakie gra nas rzuca. Jedna z misji rozgrywa się nawet w kosmosie i tylko w niej sterujemy specjalnym wahadłowcem, ze specjalnym uzbrojeniem. Jeszcze inne misje całe rozgrywają się w długich tunelach, albo wewnątrz zamkniętych miast, tj. z "sufitem". Ale i tu muszę pomarudzić, bo niestety misje są stosunkowo krótkie, albo bardzo proste w swych założeniach. Czasem całość misji to zniszczenie raptem jednego celu. Najkrótszą przeszedłem w 30 sekund... W efekcie bardzo często miałem wrażenie, że ja prawie w ten arcade'owy symulator futurystycznego myśliwca... nie gram. Coś jak Metal Gear Solid (2) - chwila zabawy, długa cut-scenka. Dlatego będę chciał w AC3 jeszcze zagrać powtórnie za jakiś czas. Sprawdzić inną wersję historii i misje, na jakie się to przełoży. Bo pomimo swych mankamentów to bardzo dobra gra i teraz nie dziwię się, że tak wielu fanów chciałoby współczesny remake. Jest to też najbardziej "oryginalny" AC, z wieloma rozwiązaniami, czy nawet uzbrojeniem, które nie pojawiły się w żadnej innej odsłonie serii. Gdyby nie sterowanie i mało "gry w grze", to bym naprawdę wysoko ją postawił. Wszystko powyżej dotyczy wersji japońskiej gry. Wersja EU i NA została obcięta z całej fabuły i wciśnięta na 1CD (Jap. ma 2CD). Pozostawiono jakiś tam szkielet i schematyczną, liniową rozgrywkę. Może z ciekawości kiedyś sprawdzę, jak się trafi okazja, ale i tak uznaję japońską wersję jako tę właściwą. W przeciągu około pół roku przeszedłem prawie wszystkie Ace Combaty, wiele z nich ponownie, po latach. Chcę sobie jeszcze w najbliższym czasie odświeżyć The Belkan War oraz Skies Unknown i myślę zrobię jakiś subiektywny ranking odsłon, albo rozpiskę. Ale to, co mogę stwierdzić już teraz, bez dyskusji, to że i tak nadal najlepszy jest AC5.
-
Bloodborne Racing - https://store.steampowered.com/app/2930160/Nightmare_Kart/
-
To będzie osobna pozycja w całości. Na Switchu będzie jakiś bonus za transfer save'a z oryginału, ale grę wnioskuję trzeba zacząć od nowa - https://personacentral.com/smt-v-vengeance-switch-bonus/ Czyli standardowo dla Atlusa, coś jak Royal.
-
Nie chodzi o samą brutalność, tylko usunięcie dziecięcych NPC oraz możliwości ich zabicia. Przekłada się to też na zmiany/brak niektórych questów/dialogów. Nie pamiętam teraz dokładnie, ile z tego dotyczyło jedynki, a ile dwójki, ale proponuję poszukać łatki, która usunie cenzurę. Wszystkie cyfrowe edycje Fallouta obecnie są "ocenzurowane".
-
Świątynię z F2 zawsze najmniej lubiłem. Szczególnie, że w zależności od buildu początkowe walki mogły sprawiać trudność (coś kojarzę ubicie roślinek w ogrodzie na słabszej postaci wymagało częstego save-load). Ale cała reszta gry super. Razem z jedynką gra życia.
-
Dobra, "przeszedłem" tyle Story, co jest obecnie w Final Fantasy VII Ever Crisis. Jakby kogoś to interesowało. Story na ten moment dzieli się na trzy główne scenariusze: Final Fantasy VII - przedstawia w streszczonej formie wydarzenia oryginalnej siódemki (nie Remake), aczkolwiek zapożycza pewne elementy, designy, bądź pojedyncze sceny z Rebirth. Na dzień dzisiejszy wątek ucina się wraz z końcówką Corel Prison. Ogólnie jest to przyjemna forma odświeżenia sobie oryginału, ale nie ma tu nic, czego fan by już nie znał, czy nie widział. Crisis Core - jak wyżej. Na razie skromnie, wątek ucina się pod koniec Banora Village. Najmniej interesująca kampania moim zdaniem, bo większość to i tak były misje VR, a kontrolujemy samego Zacka. Ciąg dalszy w najbliższych miesiącach. Raz jeszcze, nic czego już nie było w oryginale. First Soldier - oryginalny wątek gry, główny powód, dla którego po nią sięgnąłem. Historia młodego Sephirotha, oraz kilku postaci Soldier P0 Class. W tym jednej, która przewija się w Rebirth. Historia rozkręcała się bardzo wolno, jak na mój gust, ale tak mniej więcej od drugiej połowy była już całkiem ciekawa, chwilami nawet nieco poruszająca. Nie bez naciągnięć, czy innych dziur, ale nie ukrywam, że jestem ciekaw ciągu dalszego. Na tę chwilę zakończył się "Epizod 1". Po skończeniu fabuły wyświetlił się zwiastun Episode 2. Wygląda na to, że pojawi się młody Angeal, więc niewykluczone, że i Genesis. Trochę się obawiam, że postacie P0 pójdą na drugi, czy nawet trzeci plan, ale to bardziej od strony gameplay'u. Wrzucam zwiastun w spoiler. Jest jeszcze garstka krótkich, pomniejszych epizodów przedstawiających Cloda, Barreta, Tifę i Aerith przed wydarzeniami FFVII. Coś, czego wcześniej nie widzieliśmy. Część wydarzeń opisana była w książkach. Fajne uzupełnienie, choć pozostawia niedosyt, bo chciałoby się więcej. Cała reszta gry, to już typowy oderwany od wszystkiego gameplay live-service F2P. Przypadkowe walki, eventy, naciągane do bólu historyjki totalnie z dupy (zbieranie jajeczek wielkanocnych, ratowanie prezentów świątecznych... no niezbyt porywające). System walki ATB jest fajny, urozmaicony i bazuje bardziej na ekwipunku i doborze zdolności dla drużyny, niż wydawanych komendach (tym bardziej, że sterujemy tylko jedną postacią), ale daje czasem satysfakcję przy bardziej wymagających walkach. Zdaje się gra była promowana jako kompilacja wszystkich historii FFVII, w tym takich spinoffów jak Before Crisis, Advent Children, czy Dirge of Cerberus, ale na tę chwilę nijak się na to zapowiada. Być może za wcześnie jeszcze, nie wiem, ale nie zdziwię się, jeśli na obiecankach się skończy. Wyjdę tym samym może na hipokrytę, ale choć sam "gram" w Ever Crisis, to nie polecam, wręcz odradzam. No bo trzeba się liczyć z grindem, zbieractwem i kombinowaniem, szczególnie bez wydawania kasy. Shen powie, że "da się", no ja też powiem "da się", ale dużo godzin na to poszło i jeden z ostatnich bossów fabularnych dał mi mocno popalić, pomimo kilku miesięcy "grania" z doskoku, czy alt-tabie. Plus jestem świadom tego, że psychicznie mam lekką słabość, czy tam trudność w porzuceniu już rozgrzebanego live-service, nawet jeśli nie wydałem na niego złotówki. Z czasem odpuszczę, ale nie przychodzi mi to łatwo. Przypuszczam, że jak przegną pałę z power-creepem, albo dadzą perfidnego paywalla, to pójdzie łatwiej. Na YouTube znaleźć można mnóstwo "streszczeń" fabuły i w sumie nie byłaby to zła metoda zapoznania się z wątkiem First Soldier. Historyjki poboczne też warto sobie obejrzeć.
-
Może mi ktoś w spoilerze napisać, co jest w grze takim "definitywnym" momentem "bez powrotu"? Tj. momentem, gdzie już nie cofnę się do robienia side-questów itp. Jestem drugi raz w Gold Saucer, punkt fabularny mam zaraz przed nosem, a ja wczoraj 3h męczyłem wyścigi Chocobosów, brawlera, motorek a jeszcze wyzwania Queen's Blood i Battle Square chyba jeszcze w kolejce... Niby nie muszę, a jednak bym chciał, bo dużo tego powiązane z side-questami, postaciami, przekłada się na cut-scenki itp, w efekcie czego zwykle cieszę się, że to i owo przemęczyłem. Problem, to że chciałoby się trochę urozmaicenia, przerwy od robienia ciągle tego samego, ale że to już końcówka gry, to nie chciałbym się wpakować przedwcześnie. Aha, czy na tych coś poza poszukiwaniem skarbów jest do odnalezienia? Bo tracker nic mi tam nie wyświetla, a z jakiegoś powodu region ma osobną zakładkę.
- 1 965 odpowiedzi
-
Nie stać mnie, a oszczędzam kryształy. Najwyżej podbiję poziom uniwersalnymi ulepszeniami kiedyś tam z czasem w przyszłości. Ważne, że przynajmniej ta jedna sztuka wpadła, skoro ma być potem niedostępna. A tak jak pisałem, bardziej mi na kostiumach zależy w gacha. Bo raz, że można zawiesić oko, a dwa, że też chyba nigdy żadne nie były dostępne ponownie poza konkretnym bannerem. A reszta broni, to powoli, bo powoli, ale wpada stopniowo. Murasame jakoś specjalnie nie polowałem, a same jakoś wpadały, że mam już maks ulepszony.
-
Nadgoniłem w weekend fabułę Ever Crisis, ile mogłem. First Soldier się nawet rozkręcił. Ciekaw jestem, jak to się potoczy dalej. Ale nie skończyłem całego Ch.7 bo utknąłem na bossie bodajże 1-4. Zdecydowanie najtrudniejszy boss fabularny. Łapy regenerują się za szybko. Będę musiał pokombinować, bo akurat Glenna mam słabo wyposażonego, żadnej broni powyżej 80 poziomu, a zasobów na ulepszenia już mało. Czytałem gdzieś, że mogą dodać do story Genesisa. Niewykluczone, że jako grywalną postać. Bo najwyraźniej tych jest za mało, a gacha musi się kręcić... No ale spoko, pod warunkiem, że nie będzie zbyt perfidnego pay-walla w fabule. No bo teoretycznie wszystko można "bez płacenia", ale grindu zaprzeczyć też nie można. A przez event z bombkami skończył mi się prawie zapas energii i surowców na ulepszenia. Głupio robię, że w to "gram", bo tracę czas niepotrzebnie. Gra ma swoje plusy, ale live-service/f2p zabija dużą część potencjalnej frajdy. Kombinujesz jak koń pod górę, żeby nadążyć z grindem, fomo, limitami i wycisnąć ile się da z dostępnej energii. Wchodzę na YT czy Reddita, a tam dywagacje, czy kilkaset dolarów tygodniowo na kolejne pulle są warte nowej wirtualnej broni, czy nie... Gra dla wielorybów. Tak więc na razie resztkę kryształów odkładam na Lucię w bikini. Moja pierwsza postać, którą dobiłem do 80 levelu. Jak coś zostanie, to banner Vincenta i tyle, zbieranie od nowa miesiącami i poleganie na darmówkach prawdopodobnie do rocznicy. Pokusiłem się na broń clouda z bannera MH, bo to limitka, ale tylko jedną sztukę dla buffa i debuffa w jednym. Na więcej mnie nie stać.
-
Jak rok temu sam nie wyraziłem się w tym temacie pochlebnie o KZ2 po przejściu, to wstawiłeś klauna, a teraz nagle czar prysł?
-
GS Freedom będzie emitowany na japońskim Netflixie i Primie już od 8 czerwca. Czyli oczywiście w zatoce w przyzwoitej jakości będzie do obejrzenia niedługo później.
-
Moje ID, gdyby ktoś chciał dodać do znajomych, nie wiem po co - 4RFVEM5KF6TP8 *cough* Ktoś się chyba Quiet inspirował. No to odkładamy. Tym bardziej, że w Lucię najwięcej włożyłem, pomimo tego, że nie jest najlepszą postacią. Przez SteamDB też nie idzie? - https://steamdb.info/app/2484110/
-
Tylko dlatego mam Fairy Tale. Ale tym sposobem grając F2P tylko naprawdę wybrane bronie się wymaksuje, i to też z czasem i przy dużej ilości szczęścia. Wraz z dodawaniem kolejnych broni i kolejnych postaci, a zapewne też kolejnych atrybutów (np. broń Cait Sith to chyba pierwsza, która ma Haste), będzie tylko trudniej. No uroki tego modelu biznesowego. Bez płacenia będą trudności i z tym się trzeba liczyć. Ja podchodzę do tego na luzie, tak jak pisałem. W życiu nie przejdę np. całego Battle Tower. Kryształki odkładam na bannery z ciekawymi kostiumami, aniżeli bronią. Zaraz lato, to liczę na jakiś strój kąpielowy dla Lucii.
-
Ja gram tylko na PC, bo mój tel. tego nie pociągnie. Ale w sumie dobrze, bo FOMO udzieliłoby się jeszcze bardziej i byłaby pokusa odpalać to w robocie/na kiblu... Choć nie ukrywam, że są w grze tryby, które by się do tego nadawały. Z drugiej strony na PC odpalam wygodnie farmę, minimalizuję okno i robię co innego w tym czasie. I tylko/głównie w ten sposób mam nabite ponad 200h, choć w rzeczywistości samego grania byłoby tam może z 20h. Wczoraj trochę chciałem nadgonić fabułę i przyznam, że poległem parę razy w Corel Prison na Gigawormie. Solidny skok poziomu trudności, aczkolwiek Cait Sitha miałem jeszcze na 60 levelu, więc był nieco słabszy. Ogólnie muszę przyznać, że taka skrócona forma przedstawienia fabuły różnych Fajnali w stylu graficznym oryginału jest ciekawa. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że fajnie by było mieć oryginalnego FF7 w tym właśnie stylu. Najważniejsze wydarzenia są uwzględnione, co w pewnym sensie jest miłą odmianą względem rozwleczonego Rebirth. Chciałbym jednak, żeby z czasem dodali więcej tych mini-epizodów dla kolejnych postaci. Póki co są tylko dla czterech i choć ciekawe, to są stosunkowo krótkie. Ogólnie bronie problemem nie są, bo posiadam chyba każdą, która jest dostępna (nie mam tych limitowanych czasowo, bodajże z eventu FF9) i jestem w stanie dobić je przynajmniej do 80 poziomu. Problemem jest zdobycie większej ilości sztuk dla lepszych statystyk. A jednak jest gigantyczna różnica między bazowym 5*, a 5* z Overboost x10. Z broni nie-eventowych chyba tylko Fairy Tale oraz Holiday Revolver mam ulepszone 10 razy. Inne średnio 4-5 razy. Natomiast wszelkie bronie z eventów niestety są raczej słabe względem tych z gachy. Wczoraj widziałem jakiś większy update, bo po 22 był downtime. Chyba ten event z Monster Hunterem. Jak wrócę do domu, to wrzucę swoje ID, gdyby ktoś chciał dodać do znajomych. Mam nadzieję, że te gildie nie będą jakieś zobowiązujące, bo zawsze mnie w MMO odrzucały co niektóre wymogi, jeśli chodzi o aktywność gracza.
-
Fajnie, że można sobie rodzinkę "customizować" Odblokowałem Qi's Walnut Room. Ogólnie jak patrzę i czytam, to droga do "perfekcji" będzie długa, bo jest co robić. Mimo tego nadal przyjemnie się gra, aczkolwiek obawiam się tylko grindu tych rzadszych surowców. Nawet z wysokim Luck wszelkie Prismatic Shardy i temu podobne są bardzo rzadkie. Oby żmudny grind w pewnym momencie mnie nie zniechęcił.