Skocz do zawartości

Suavek

Senior Member
  • Postów

    9 319
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    10

Treść opublikowana przez Suavek

  1. Minimalna instalacja dodaje głosy podczas rozmów oraz nieco skraca loadingi. Maksymalna oczywiście skraca loadingi jeszcze bardziej.
  2. Suavek

    seria final fantasy

    @lena163 Tyle póki co. Nie będę się w sumie dalej zagłębiał w aspekty fabularne dopóki gry nie ukończę. Ja już zaznaczyłem, że z mniejszymi lub większymi babolami trzeba się liczyć w każdej produkcji opowiadającej fikcyjną historię. Taka jest już kolej rzeczy, a w rękach twórców leży, aby ukazali to jak najbardziej wiarygodnie. FFXII idealny nie jest, ale śmiem twierdzić, że jak na Finala to i tak jest lepiej niż dobrze, szczególnie na tle kilku swych poprzedników.
  3. Potrzebna jest przynajmniej minimalna instalacja aby podczas rozmów były głosy. Jest to nawet napisane w samej grze. W ogóle nie wiem dlaczego byś nie miał z tej opcji skorzystać, biorąc pod uwagę, że loadingi się skracają diametralnie. PS. Gdzie Ty pracujesz? Też chcę taką robotę gdzie mi pozwalają się w nocy nudzić ;p.
  4. Suavek

    seria final fantasy

    Póki co parę nieścisłości i nielogicznych momentów, które mają po prostu na celu pchnięcie fabuły do przodu. Takie plot convenience. Nie zaszedłem daleko, ale za przykład mogę podać Było tego więcej, jestem pewien, ale już nie pamiętam dokładnie o co chodziło, więc to także uznam z mojego punktu widzenia za plus - nie było to tak znaczące abym się tym zrażał, w przeciwieństwie do FFX. No i Trzcina słusznie zaznaczył, że większe i mniejsze babole to ma każda produkcja, bez wyjątku. Czy jest to gra, film, czy nawet książka - do czegoś się zawsze przyczepi. Kwestia po prostu jak bardzo jest to zauważalne, a przede wszystkim jak mocno wpływa na ogólny przebieg akcji.
  5. Suavek

    seria final fantasy

    Kilka jest, przyznaję to już teraz. Jednak z jakiegoś powodu byłem skłonny przymknąć na to oko bardziej niż w przypadku FFVIII czy FFX. Zresztą, to samo mogę powiedzieć o FFVII - baboli to tam jest pełno, ale ogólny przebieg akcji i zachowanie bohaterów jakoś to wszystko przyćmiewa.
  6. Fabuła jest fajnie ukazana, ale bez szału. Jak lubisz ckliwe i sztucznie dramatyzowane scenki rodem typowych filmów akcji to znajdziesz tu coś dla siebie, ale ogółem jest to raczej przeciętny epizod całego cyklu, nie umywający się do MGS1-3. Są lepsze i gorsze momenty i jako ogół jest moim zdaniem ok - po prostu patrząc przez pryzmat poprzedników nie ma tu większych rewelacji. Niemniej jednak uważam, że sama gra i jej formuła są tutaj bardzo dobre - przede wszystkim wciągające. No ale co kto lubi - jak Ci sama gra nie odpowiada (zapewniam, że do komicznych patentów typu baloniki można przywyknąć), to chyba nie ma się co zmuszać.
  7. Suavek

    seria final fantasy

    O FFXIV nie było przypadkiem osobnego tematu? I tylko potwierdza się, że gra tak naprawdę żeruje na popularności serii, bo gdyby nie miała w tytule magicznych literek "Final Fantasy" to nie dość, że mało kto by się nią zainteresował, to jeszcze recenzenci zrównaliby ją pewnie z ziemią jeszcze bardziej niż czynią to obecnie. Ok, przyznaję, w grę nie grałem więc ciężko mi wyrażać jakiekolwiek opinie, ale z tego co czytam - zarówno opinie graczy jak i serwisów internetowych - ta gra to niedopracowany crap ze stertą absurdalnych pomysłów (15h "grania" w tygodniu z miesięcznymi opłatami - no lol...). Serio, płacicie za grę, płacicie abonament (a fanboy'e jeszcze płacą za stertę niepotrzebnych dupereli z logo FFXIV), a Square nie dość, że głęboko w poważaniu ma opinię graczy (GameTrailers mówiło, że nie ma nawet żadnego oficjalnego miejsca/forum do zgłaszania błędów i problemów), to jeszcze ogranicza ich zabawę tym limitowanym czasowo EXP - pewnie aby za szybko gry nie "ukończyli", co by mogli od tych owieczek jeszcze więcej kasy wyciągnąć. W kwestii samej gry czytałem natomiast o lagach, nędznym UI, bugach, kiepskich rozwiązaniach (boty zamiast "domu aukcyjnego", uciekający wrogowie) i o braku jakichkolwiek patentów, które by tę grę wyróżniły na tle wielu innych fantasy MMORPG obecnych na rynku. Wybacz mi xzdunx, ale jesteś idealnym przykładem efektu polityki Square. Kochasz serię FF i pomimo niechęci do MMO przynajmniej rozważasz granie w taką dojarkę pieniędzy, tylko ze względu na nazwę. A wiedz, że raczej nie doświadczysz tutaj fabuły na poziomie poprzednich Finali, tylko raczej kolejne preteksty do wielogodzinnego grindowania (ograniczonego czasowo...). Rozejrzyj się lepiej za innymi MMO. Jest nawet sporo darmowych pozycji, jak na przykład Guild Wars i nadchodzący Guild Wars 2, który wg zapowiedzi zapowiada się naprawdę ciekawie (a płacisz tylko za grę, żadnych abonamentów). Zarówno w kwestii FFXIV jak i GW2 raz jeszcze zapodam filmik Spoony'ego - http://spoonyexperiment.com/2010/09/13/pax-coverage-final-fantasy-xiv-guild-wars-2/ . Ja natomiast powiem, że po 15h z FFXII bawię się wciąż świetnie. Nieco poważniejsza, skupiająca się na intrygach politycznych fabuła bardziej do mnie przemawia niż parada cyrkowców z FFX, a eksploracja świata, system walki i rozwój postaci są naprawdę świetne, pomimo pewnych zgrzytów. Zobaczymy jakie będą wrażenia po przejściu, ale jak na razie jestem skłonny powiedzieć, że naprawdę fani serii mocno przesadzają jadąc tak po tej grze, bo pomimo tego, iż jest ona _inna_, jest to nadal kawał dopieszczonej i absorbującej produkcji.
  8. Suavek

    seria final fantasy

    Jeśli chodzi o spinoffy, to tak jak Dirge of Cerberus i Advent Children to w moich oczach crapy (no, AC przynajmniej był efektowny i miał niezłą muzykę), tak Crisis Core uważam za naprawdę świetną grę, a może i nawet jednego z lepszych "Finali". Przyjemny gameplay, ładny przebieg akcji, przyzwoita fabuła z niezłymi bohaterami, a przede wszystkim naprawdę udane odwzorowanie klimatu oryginału. Gra jak najbardziej zasługująca na noszenie nazwy "Final Fantasy VII" w tytule. W FFX nie dało się przewinąć filmików ani dialogów (te drugie tylko częściowo). Jeśli da się tak uczynić w FFX-2 to już uważam to za duży plus ;p. Może się za gierką rozejrzę, jak gdzieś znajdę tanio premierówkę. Jeśli jednak mi się nie spodoba to przynajmniej będę wiedział na kogo zwalić winę ;p. Chętnie. A kupisz mi PS3? ;>
  9. Suavek

    seria final fantasy

    10 mi przeszkadzała bo nie mogła się zdecydować czy ma być poważna, czy zabawna, czy luźna, czy też ambitna. Po prostu wszelkie cut-scenki oglądałem z zażenowaniem, nie mogąc pogodzić się z faktem, że bohaterowie to w większej części banda idiotów. Nie pomagała w tym wszystkim liniowość gry, a także system walki, który moim zdaniem nie był wcale zabawny czy rozbudowany, a sprowadzał się przede wszystkim do żonglowania drużyną w trakcie starcoa, aby odpowiednia postać atakowała odpowiedniego wroga. Oba te aspekty gry mnie nie zadowoliły (czyt. gameplay oraz fabuła), więc nie czułem motywacji do dalszej "zabawy". Niemniej jednak tak jak już wspomniałem, jeśli system walki i rozwoju postaci FFX-2 jest faktycznie taki dobry, to jak najbardziej byłbym skłonny przeboleć cukierkowe klimaty, aby tylko się dobrze bawić. IMO gameplay > fabuła.
  10. Suavek

    seria final fantasy

    Kurde, jeszcze tak trochę pogadacie o X-2 a autentycznie zacznę żałować, że grę sprzedałem po 30min "zabawy"... Jasne, będę pierwszą osobą, która marudzić będzie na klimat i fabułę, ale tak jak FFX próbował być czymś czym nie był, tak X-2 chyba z niczym się nie kryje i od początku miał być cukierkowym połączeniem sailor moona z aniołkami charliego. Mogę przymknąć na to oko jeśli system jest dobry, a skoro mówicie, że taki też jest - lepszy od przeciętnego X - to w sumie... Tak samo przechodziłem MS Saga: A New Dawn - grę bardzo kiepską pod względem fabuły i postaci, a także oprawy audiowizualnej, lecz genialną w kwestii gameplay'u i było jak najbardziej ok. Tylko czy przesadna ilość cukru wylewająca się z ekranu aby na pewno nie wywoła u mnie odruchów wymiotnych? Jak jest w kwestii muzycznej FFX-2? Bo jednak zauważyłem, że wszelkie battle theme'y i temu podobne mocno wpływają na moje ogólne odczucia (m.in. dlatego walki FFX mnie tak nużyły, bo battle theme był imo nędzny). PS. Rhapsody myślałem czy nie wziąć na NDS, gdy był w promocji w empiku, ale chyba dobrze, że się nie zdecydowałem ;>.
  11. Suavek

    seria final fantasy

    Problem fabuły FFX polega na tym, że jest ona niepotrzebnie rozwleczona i przedłużona ogromną ilością niekoniecznie sensownych wątków. Raz jeszcze pojawia się problem ogólny gatunku jRPG, że gracz jest tylko obserwatorem, w związku z czym nie może zareagować na głupoty wyprawiane przez Yunę, lecz tylko "podziwiać" jak to cała ekipa godzi się na wszystko co dziewucha wyprawia, niezależnie od tego jak pozbawione sensu by to nie było. Baboli jest więcej, ale jako największy wymienię fakt, iż grze ciężko się tak naprawdę zdecydować co chce przekazać - wątków jest niby kilka, ale przewodnim jest pielgrzymka Yuny. Tym samym powinna być to przede wszystkim jej opowieść, a nie gówniarza z kompleksami spowodowanymi przez niekochającego tatusia, który z jakiegoś powodu zostaje przyjęty przez resztę ekipy. Motyw Aurona został przedstawiony raczej tak sobie, podczas gdy np. Rikku to kompletny facepalm jeśli chodzi o jakąkolwiek logikę (a raczej jej brak). Żeby nie było, nie twierdzę, że fabuła jako całość jest kiepska, bo tak nie jest, ale uważam, że jest bardzo kiepsko przemyślana i prowadzona, głównie przez swoich bohaterów. Mogę zrozumieć co chcesz powiedzieć, ale ciężko mi się z tym stwierdzeniem zgodzić. Twierdzisz, że postacie są wyraziste przez swoje cechy charakteru, ale imo jest to zarazem ich zgubą. Pisałem o tym przy okazji swego dłuższego wywodu o FFX - nie tylko bohaterowie tej gry są mocno oklepani, ale zarazem nie ma tutaj chyba nikogo, z kim gracz mógłby się utożsamić. W dużym uproszczeniu (blahblah z mojego punktu widzenia blahblah), Tidus to irytujący gówniarz z kompleksami, który nie ma pojęcia jak się zachować w danej sytuacji; Yuna jak na osobę, która uratować ma świat od zagłady jest kompletnie niezdecydowana i przerażająco naiwna; Wakka to kretyn, na którego obronę mogę stwierdzić, że przynajmniej część scen z jego udziałem można potraktować jako humorystyczne; Rikku to nasz przeciętny cukierkowy jailbait, którego obecność w grze w dodatku jest całkowicie zbędna, gdyż stanowi jedynie plot device w paru momentach; Auron to nasz typowy oklepany kozak, który ledwo się odzywa; a Khimari... po prostu jest. Jeszcze Lulu, ale o niej pamiętam w sumie tyle, że była - nic wielkiego nie uczyniła (lub nie pamiętam), ale też nie denerwowała, i na pewno lepiej by się sprawdziła w roli "siostry" (a nie tylko opiekunki) Yuny niż taka Rikku, gdyby tylko zmieniono nieco priorytety. Jedyna postać w grze, o której mam dobre zdanie tak naprawdę stanowi jedynie ekspozycję (nie mam tu na myśli tylko biustu). Można się co prawda spierać, że postacie te przechodzą później jako taką przemianę, ale to też następuje po wielu godzinach nieprzemyślanych i niekiedy bezsensownych decyzji, dających jedynie pretekst do pchnięcia fabuły/akcji do przodu. Motyw z Seymourem to - jak sama jego postać - jedna z większych głupot jakie gra mogła wrzucić, a jeśli ktoś cokolwiek z udziałem tego gościa jest skłonny nazwać twistem fabularnym, to naprawdę musiał mało fikcji w życiu czytać/oglądać/grać... (No bo sorry, ale to nie jest dobra opowieść, jeśli do gry wrzucają nam tak oczywistego bad-guya, który pozuje na dobrego, a na którego wątkach przyjdzie nam spędzić X godzin, "bo tak", bo nasza drużyna to ślepi idioci). Nie pamiętam czy pisałem coś o postaciach IX, ale zaznaczę raz jeszcze, że gry nie przeszedłem (tylko dwie płyty). Pamiętam jednak, że gra miała taki bardzo bajkowy klimat, który zarazem stanowił jej atut, gdyż prędzej się przekonam do "małpowatego" (dosłownie) bohatera, i tym samym odpowiedniego zachowania, niż w przypadku np. Tidusa. Ogólnie nie mam złych wspomnień jeśli chodzi o grę lub jej bohaterów. Szczególnie wątek Viviego mi się podobał. Grę bardzo chętnie przejdę, ale muszę ją najpierw zdobyć, a jednak bym wolał pudełkową wersję PSX niż download PSN. FFXII nie przeszedłem w pełni, ale tyle co grałem nie miałem większych zastrzeżeń, oprócz faktu, że jest mało "epicko" a całość się nieco ciągnie. No ale w tej kwestii się wypowiem gdy grę ukończę. "Trochę"? Że Selphie to nasz typowy finalowy ćwierćmózgowy jailbait to chyba ciężko zaprzeczyć ("It's a gift from the fairies!!!11one"). Głupota Riony wynika głównie ze sposobu prowadzenia fabuły, a raczej absurdalnej ilości nielogicznych momentów w niej występujących. Fakt, że zakochała się w Squallu także uważam za nienormalny. Zella nie wspomniałaś - chcesz powiedzieć, że nie jest idiotą? Przecież sama gra takiego go kreuje. Można się spierać, że zabieg był celowy, ale mojej sympatii jakoś on nie wzbudził. Irvine też głupi, jeśli chodzi o wątek czarownicy i tym samym podejście gościa do reszty drużyny. Dalej, Seifer - najłatwiej manipulowany antagonista w grach. A na zakończenie (bring on the hatemail!) Quistis - która pomimo pozorów także skłonna jest do czynienia kompletnych głupot, jeśli tylko fabuła tego nakazuje ("muszę przeprosić Rionę tu i teraz, pomimo faktu, że jesteśmy bardzo ważnej misji, od której zależą losy wielu ludzi!"). Moja niechęć zarówno do FFVIII jak i FFX wynika głównie z faktu, że obie te gry _starają się_ opowiedzieć jakąś bardziej ambitną historię, ale wrzucają do tego niewłaściwych bohaterów. Bo jeśli gra stara się być poważna chociaż trochę, to nie chcę mieć w swojej drużynie kretynów, żartownisiów, upierdliwych nastolatek lub innych dziwaków z ADHD. Nie mam nic do scenek komediowych, ani rozbudowywaniu niezależnych wątków poszczególnych bohaterów, ale to też należy robić umiejętnie, a nie poprzez tzw. plot convenience, tudzież, że bohaterów kreuje się tak aby byli po prostu dogodni dla nieudolne prowadzonej fabuły. Aha, nie lubię też naiwnych, naciąganych i wymuszonych romansów, dlatego też automatycznie Squall x Riona oraz Tidus x Yuna są u mnie na straconej pozycji . Nie aby romans w grach był czymś złym, ale nie trawię gdy robią z tego jeden z wątków przewodnich, bo jest to tak samo strawne jak te wszelkie scenki w oklepanym kinie akcji (hero gets the girl). (Shin) Megami Tensei - założenia serii podobne (jak w Finalach), każda odsłona niemal zupełnie odmienna (jak w Finalach). Sęk w tym, że nie jest to cykl tak popularny wśród graczy jak FF, więc i dyskutantów by było mniej . Ale to już lekki offtop.
  12. Suavek

    seria final fantasy

    A można wiedzieć, z którymi się nie zgadzasz? O gustach się jak najbardziej dyskutuje. Każdy z nas jest inny i gdyby każdy miał takie same zdanie to świat by był nudny. Nie ma nic złego w posiadaniu odmiennego zdania niż reszta, dopóki jest się skłonnym i zdolnym swą opinię uzasadnić i/lub uargumentować. Jasne, są pewne standardy, są pewne różnice między opinią a faktem, ale je także należy spróbować wyodrębnić. Zresztą, nie widzę obecnie problemu, gdyż powyższa dyskusja z xzdunx także nie należała przecież do tych o wyższości świąt bożego narodzenia nad wielkanocnymi. Ja wyraziłem swoje zdanie na temat gry - pozytywne, podczas gdy on wyraził przeciwne. No to przeszliśmy do argumentów. Nikt się nie kłóci, nikt nikogo nie wyzywa. Chyba o to chodziło, czyż nie?
  13. Suavek

    Quiz obrazkowy PS2

    Proste:
  14. Suavek

    Quiz obrazkowy PS2

    Energy Airforce.
  15. Suavek

    seria final fantasy

    Wiesz, zależy od tego ile i jak często będę grał po prostu. Jak już wspomniałem, na liczniku miałem prawie 50h a teraz rozgrywkę zacząłem od początku. To, że gra mi w pewnym momencie zbrzydła, wcale nie oznacza, że jest nudna czy kiepska, bo tak samo brzydnie mi wszystko w co gram nieco dłużej. Takiego Odin Sphere (świetnego, moim zdaniem) także musiałem sobie dawkować, choć gra jest znacznie krótsza. Te 50h przy FFXII kilka lat temu bawiłem się dobrze, tak jak teraz dobrze się bawię zaczynając od nowa. Nie jest istotą przejść grę jak najszybciej, ale dobrze się przy niej bawić przez długi okres czasu - w FFXII nikt mnie do niczego nie zmusza, a nieco odmienna od reszty serii struktura pozwala na swobodne stopniowanie zabawy. Gdybym się nudził, to bym nie grał, nawet do gry nie wracał - proste ;>. Bo zmuszać to ja bym prędzej się musiał do FFX ;p.
  16. Suavek

    seria final fantasy

    "Niby" to FFX jest najlepszym jRPG na PS2, a dla niektórych i w ogóle . Tak więc widzisz ile tego typu gadanie ma sensu. Już pomijam ideę oceniania całego gatunku na podstawie jednej pozycji, ale nie zaczynajmy kolejnego offtopa. Dla Ciebie. I żyli długo i szczęśliwie . Wiesz, Persona 3 i 4 to też gry długie i monotonne, podobnie jak większość dungeon crawlerów Megami Tensei, a jednak osobiście stawiam je dużo, dużo wyżej niż jakiekolwiek Finale. Kwestia wykonania, kwestia oczekiwań, kwestia gustów. Ja gram w pierwszej kolejności dla zabawy (systemu), przy okazji poznając fabułę - nie odwrotnie. Być może dlatego bardziej jestem skłonny się do takiej rozgrywki przekonać. To chyba tyle w tym temacie.
  17. Suavek

    seria final fantasy

    Wiesz, nie chciałbym tutaj robić za Cpt. Obvious, ale w gry, jak sama nazwa wskazuje, się w pierwszej kolejności gra . Skłonny jestem się zgodzić jeśli chodzi o monotonię, bo sam grę odłożyłem po prawie 50h nie widząc końca, ostatecznie o niej zapominając, ale nie widzę jak to niby się przekłada na Twoją wcześniejszą krytykę. FFXII jest po prostu długi, ale dla jednych będzie to plus, a dla innych minus. Osobiście jestem skłonny przeboleć powoli się rozwijającą fabułę, jeśli właściwy gameplay sprawia mi przyjemność i daje jako takie pole do popisu. I przyznam szczerze, że pomimo swych baboli, to właśnie FFXII zaoferował mi największą wśród Finali frajdę z zabijania kolejnych potworków - jakkolwiek monotonne by się to potem nie robiło. Nie były to kolejne random encountery, przy których tylko zaciskałem zęby, bo występują co dwa kroki, a które sprowadzają się i tak w wielu przypadkach do prostych zagrywek. Nie była to też pozycja, która po kolejnych walkach drażniłaby mnie swoją tragiczną historią, uprzykrzając zabawę i całkowicie usuwając jakąkolwiek motywację do dalszej styczności (FFVIII, FFX). FFXII był po prostu w pewnych aspektach zupełnie inny od reszty serii (ale zarazem w pozostałych bardzo wierny swym korzeniom, co jakoś nie wszyscy zauważają). Zaryzykuję stwierdzenie, że gra przypomina zachodniego RPG, w których fabuła rzadko kiedy bywa jakoś szczególnie pasjonująca, ale które mimo wszystko cieszą się uznaniem nie mniejszym niż jRPG. Mamy ogromny świat, zamieszkały przez wielu NPC, questy dodatkowe w postaci polowań, spore możliwości rozwoju drużyny (wedle woli, a nie po sznurku). No przykro mi, ale ja oprócz wspomnianej monotonii oraz _innej niż zwykle_ fabuły nie widzę w tym nic złego. To nie gadaj tylko graj (duh!). Mnie gatunek MMO też nie jest szczególnie bliski, ale tak jak Ty spędziłeś dwa miesiące w WoW, tak ja nie tak dawno spędziłem tyle samo w Star Trek Online. Bawiłem się b.dobrze, długo, i praktycznie wcale się nie użerałem z jakimikolwiek ludźmi - jedynie znajomymi, którzy także grali. Tym samym chcę tylko pokazać, że Twoja osobista uraza nijak się ma do ogólnego wizerunku nie tylko jednej gry, ale całego gatunku. No i raz jeszcze - mówisz, że w MMO nie grasz tylko gadasz, więc niby jak to się ma do FFXII? Bo albo oceniamy grę, albo... nie wiem już co.
  18. Suavek

    seria final fantasy

    Rozwinięta to ona w XII jak najbardziej jest. Rozległa, w innych klimatach niż reszta Finali, ale wcale nie gorsza. Biorąc pod uwagę, że wiele osób na tym forum skłonnych jest nazywać bohaterów FFX "charyzmatycznymi", zostańmy przy stwierdzeniu, że jest to kwestia indywidualna, co by nie zaogniać sytuacji. Jeśli o mnie chodzi to nawet takiego bezpłciowego Vaana uważam za lepszą postać niż Tidusa, a jak wspomniałem we wcześniejszym poście, ze wszystkich nastolatek obowiązkowo wrzucanych do wszelkich FF Penelo jest zdecydowanie najnormalniejsza. A to tylko wymieniając tę nieszczęsną parkę, o której potem fabuła zapomina na rzecz innych, jeszcze lepszych postaci. Pragnę zauważyć, że do tego sprowadzają się wszystkie Finale należące do głównego nurtu, jak i praktycznie wszystkie gry (j)RPG. No bo czy w FFX nie biegasz od lokacji do lokacji (jeszcze bardziej liniowych niż w XII) co dwa kroki wdając się w walkę z przypadkowymi przeciwnikami, których nie sposób uniknąć, przy okazji znajdując dwie-trzy skrzynki, aby ostatecznie znaleźć się w kolejnej lokacji, obejrzeć cut-scenkę, pokonać bossa i przejść do następnego liniowego korytarza? Patrzysz na FFXII jak na MMO, ale prawda jest taka, że MMO to też RPG i nigdzie nie jest powiedziane, że takowy musi z założenia być kiepski, lub polegający wyłącznie na walce. A FFXII przecież nie robi niczego źle - tyle samo potworków zabijasz w XII ile zabijałeś w X, tyle, że tutaj wszystkie są widoczne na mapie, walka jest bardziej dynamiczna - szybsza - a jeśli się nie chce to wciska się R2 i biegnie przed siebie, unikając niechcianych starć (w przeciwieństwie do innych jRPG, gdzie najpierw trzeba odczekać loading, a potem błagać aby opcja escape łaskawie zadziałała). Możesz nie lubić takiego stylu rozgrywki - jeśli o mnie chodzi to nawet w FF1 możesz sobie grać - ale sprowadzanie tego do poziomu gry online dla nastolatków to chyba lekka przesada, nie uważasz?
  19. Suavek

    Final Fantasy XIII

    Znaczy się, aż tak z nim źle?
  20. Suavek

    seria final fantasy

    Tak mnie wczoraj coś naszło, że odkurzyłem PS2 i zacząłem grać w... FFXII. Choć miałem save'a z 49h na liczniku to zacząłem od początku, gdyż przez trzy lata zdążyłem już zapomnieć nie tylko gdzie byłem fabularnie, ale też jak się grało. I wiecie co? Naprawdę nie mogę pojąć tak ostrej krytyki tej gry, szczególnie wśród fanów FF. Pod względem historii i klimatu gra jak najbardziej odwzorowuje atmosferę starszych odsłon serii - typowe fantasy z dodatkiem swego rodzaju sci-fi (bo steampunk chyba to nie jest). Wstęp jest jak najbardziej informatywny i chyba jedynie nazwy własne mogą z początku sprawiać problemy. Także bardziej niż w FFX byłem skłonny przymknąć oko na te wszelkie elementy starwarsowe - obce gatunki, latające magiczne statki itp. Niemniej jednak w przeciwieństwie do takiego FFX najlepsze wrażenie zrobiły na mnie (także za pierwszym razem jak grałem) postacie. Początek gry ukazuje kilka z nich w dość dwuznaczny sposób (pozytywny i negatywny). Następnie przechodzimy do Vaana i Penelo, którzy może i później nie będą mieli jakiegoś większego wpływu na wydarzenia, to jednak mają jakiś tam swój wkład w całość, a także nie irytują jak wiele ich odpowiedników. Vaan może i przypomina designem Tidusa, ale zarówno pod względem zachowania jak i dubbingu wypada o wiele lepiej. Penelo także jest zaskakująco... normalna, jak na kolejnego dla serii jailbaita (czyt. nie skacze jak gówniara na lewo i prawo ograniczając się do cukierkowych okrzyków "love and peace", ma mózg, a także jakiś pozytywny wpływ na postać Vaana - przynajmniej na razie). Ogólnie gra zdaje się być o wiele bardziej poważna od FFX, pomimo tego, że jednak widać wpływ poprzednika - głównie w zakresie designu postaci i ubioru (znowu otwarte klaty, widoczne brzuchy i ogólnie parada cyrkowców, przynajmniej jeśli chodzi o Vaana i mieszkańców). Mimo to, osobiście bardziej czułem atmosferę klasycznych Finali w dwunastce niż dziesiątce. Trzeba być też otwartym na fakt, że gra nie posiada jednego, określonego protagonisty, gdyż jest to opowieść kilku osób, z ewentualnym swoim drugoplanowym supportem (Fran, Penelo). Moim zdaniem nic złego, tym bardziej, że w jRPG gracz z reguły jest właśnie wspomnianym obserwatorem, aniżeli bohaterem. Do kompletu dodam, że świat jest ogromny, miasta pokaźne, kamera swobodna a gracz nie ograniczony do liniowych korytarzy. Czego chcieć więcej? W kwestii systemu walki i rozwoju postaci także jest moim zdaniem jak najbardziej dobrze. Postacie nie są oklepane i ograniczone - mogą mieć jakieś swoje predyspozycje, ale każdą rozwijamy jak nam się podoba, dobierając im broń zależną od sytuacji (btw. nareszcie brak piłek plażowych, megafonów i gunblade'ów). Może i występują pewne babole, jak na przykład kiepskie Summony, ale ogólnie rzecz biorąc walki były dla mnie bardziej emocjonujące niż w takim FFX. W czym więc problem, tak się z ciekawości zapytam? Wiele osób stawia grę dość nisko w tych swoich rankingach. MMO offline? Być może z wyglądu, ale to nadal dobra produkcja z otwartym światem i ogromną swobodą - coś czego nie można powiedzieć o wielu innych jRPG. Że niby historia mało "epicka"? Kwestia gustu, gdyż do mnie na przykład o wiele bardziej przemawiają takie bardziej poważniejsze klimaty, niż naiwna opowieść i bohaterowie w stylu FFX ("tatuś mnie nie kochał!!111one"). Od siebie jako wady mogę wymienić zbyt długi czas gry i przesadną monotonię - trzy lata temu FFXII odłożyłem po prawie 50 godzinach, nie widząc końca. No i te wspomniane niedociągnięcia systemowe. Ode mnie jednak to tyle na razie. Nie wiem czy teraz będę w stanie przeznaczyć tyle czasu na ukończenie gry, ale chciałbym jednak poznać kulminację tej historii, aby samemu się przekonać czy tyle krzyku o wątek fabularny w rzeczy samej jest na miejscu. Bo tyle co grałem kilka lat temu nic drastycznego mnie nie uderzyło pod tym względem - wręcz przeciwnie.
  21. Suavek

    Quiz obrazkowy PS2

    yup, zadajesz
  22. Suavek

    Quiz obrazkowy PS2

    Hint: Strategia turowa. Zdaje się była recenzowana w PE.
  23. Suavek

    seria final fantasy

    Hmm, takie dwuznaczne trochę te zdanie, bo równie dobrze mogę je odwrócić - Ty nie dostrzegasz tego co ja. A jak wiadomo, wszystko sprowadza się do odpowiedniej argumentacji. Lulu po prostu była. Jakoś ciężko mi sobie przypomnieć bardziej szczególny moment, który postać tę by bardziej wdrążył do mojej pamięci. A niestety sam fakt bycia (tudzież nie irytowania) nie jest moim zdaniem wystarczający aby bohatera uznać za dobrego. O Auronie też mam zdanie dość mieszane. Z jednej strony skłonny go jestem uznać za tego bardziej racjonalnego bohatera FFX (nie aby miał jakąś szczególną konkurencję), a także w pewnym sensie pochwalić za design. Z drugiej jednak, jego stylizacja obraca się przeciwko niemu i ta jego "kozackość" tudzież "zayebistość" wylewa się wręcz z ekranu, czyniąc go przeciętnym oklepanym "madafaką" (bosz, aż trzy slangowe określenia w jednym zdaniu...). Poza tym jego stoicki spokój niejednokrotnie tworzył pewne babole fabularne - bo skoro jest on tutaj najmądrzejszą osobą, to dlaczego nie wyjaśni Tidusowi od początku do końca o co tak naprawdę chodzi, jak się znalazł w tym świecie i co go czeka (tudzież czemu Tidus sam go o to nie wypyta)? Och, przepraszam, jasne - bo musi to zrobić na przestrzeni kolejnych godzin naiwna, naciągana i przedramatyzowana fabuła... Wakka natomiast to idiota. Idiota raz w pozytywnym tego słowa znaczeniu (okazyjne sceny komediowe), a drugim razem w negatywnym ("Boom! Like happy festival fireworks! Ya?"). Tym samym raz jeszcze ciężko mi tu się nad nim rozwodzić jakoś bardziej. Gość nadal irytuje, a cech pozytywnych ciężko mi się doszukiwać. W dodatku mam uraz do fanatyków religijnych ;p. Aha - i gość ma jedną z najgłupszych broni w całej serii - śmiercionośną piłkę plażową. Genialne... Nawet kolejny już z rzędu, po Yuffie, Seplhie, Rikku i Penelo, ćwierćmózgowy jailbait w postaci Vanille...?
  24. Suavek

    seria final fantasy

    Dobrze, rozumiem. Ja tylko stwierdzam, że nie mam zamiaru robić rankingu nierzadko zupełnie odmiennych od siebie gier, niezależnie od tego czy jest to lista indywidualna, czy ogólna. Każdą pozycję oceniam raczej z osobna, a nie patrząc przez pryzmat innej. Grałem w pierwszą Disgaea, nie 3. Ale o czym Ty w ogóle mówisz? Zdajesz sobie sprawę, że Disgaea to zupełnie inne klimaty? Gra, która śmieje się sama z siebie i wcale nie próbuje być ani trochę poważna? A tak się składa, że o wiele większą sympatią darzę taką dwulicową, lecz charyzmatyczną Etnę, albo komicznych Prinnies, niż większość bohaterów Finali. Ludki w Disgaea przynajmniej nie próbują ukazywać żadnej większej głębi, dzięki czemu nie pogrążają się tak jak na przykład Yuna czy Tidus. No ale raz jeszcze - to przecież zupełnie inne klimaty. Tylko w tym momencie podajesz przykłady postaci, o których nigdzie w swoim wcześniejszym poście nie użyłem określenia "infantylne". Użyłem go zdaje się tylko w odniesieniu do Zacka, w przypadku którego jestem skłonny się zgodzić z tym co napisałeś i powiedzieć, że pod tą młodzieńczą przykrywką kryje się nawet interesujący charakter. Ale inni? Złożone charaktery, o których można pisać powieść? Mam nadzieję, że nie masz w tym momencie na myśli bohaterów takiego FFX czy FFVIII, gdzie ich zachowanie zależne jest albo od oklepanego stereotypu (Selphie: Love and Peace!!!1one), albo wymogów fabularnych ("twisty" zależne nie od osobowości postaci, tylko widzimisię twórców, którzy musieli pchnąć jakoś akcję do przodu). W opisywaną przez Ciebie szóstkę nie grałem dość długo, aby się dostatecznie wypowiedzieć. W przypadku reszty to zależy, bo albo bohaterowie są znośni, ale nie jakoś szczególnie powalający (np. w FFVII - taka Aeris ani trochę mnie nie ruszyła), albo są tak debilni (nazywając rzeczy po imieniu), że autentycznie człowiek się zastanawia jakim cudem mogą oni wzbudzać jakąkolwiek sympatię wśród graczy (FFVIII, FFX). Niby rzecz gustu, ale przecież też mamy pewne standardy, co nie? Mogę pojąć, że komuś podoba się gówniarstwo Tidusa, ale faktu, że to nadal jest gówniarstwo, za które w prawdziwym świecie gość powinien dostać po mordzie, to nie zmieni. Być może oczekuję od serii czegoś więcej, ale autentycznie, przykrywka magicznego świata nie jest dostatecznym usprawiedliwieniem idiotyzmu bohaterów, z którymi gra każe nam się zżyć. Być może jest to problem całego gatunku jRPG - gracz jest tu tylko obserwatorem, a nie bohaterem. Tak jak bez większych trudności mogłem "obserwować" poczynania "niemych" bohaterów w FFVII, tak z bólem patrzyłem na kolejne konwersacje postaci w FFX, które naprawdę pozbawione były jakiejkolwiek logiki, a które nieudolnie próbowały wymusić u gracza jakiekolwiek uczucie sympatii, stwarzając nieprawdziwe wrażenie głębi bohaterów, w rzeczywistości będących jedynie pionkami zależnymi od wymogów fabularnych. Nie będę oczywiście odnosił tego do każdej części FF, ale daleki jestem do takich uogólnień typu "cechą wszystkich Finali jest..." albo "to jest kluczowym sukcesem serii", bo to nieprawda. Niemal każdy Final jest inny i nie sposób wprowadzać tego typu uogólnień do całości cyklu.
  25. Suavek

    seria final fantasy

    lena163, mnie nie musisz tłumaczyć istoty gustów i osobistych preferencji. Wolałem przedstawić wszystkie odsłony w jakie grałem i pokrótce je opisać, a swoje zdanie uargumentować. Nie stwierdzę jednak czy np. FFXII jest lepszy od FFIX lub FFI, dlatego stawiać ich obok w żadnym rankingu nie będę. Postaci ulubionych też nie będę wymieniał, przynajmniej w formie rankingu, z tego samego powodu. Poza tym jakoś ciężko mi sobie skojarzyć postać, która jakoś szczególnie by mi utkwiła w pamięci. Może być Zack z Crisis Core, pomimo swej infantylności. Tifa była w porządku postacią, głównie z tego względu, że była normalna (na ile to określenie jest odpowiednie w przypadku FF). Cid z FFVII też miał swój urok. W starsze odsłony serii albo nie grałem dość długo aby poznać bohaterów, albo byli to przeciętne, stereotypowe ludki bez szczególnej charyzmy. W FFVIII i FFX nikogo nie polubiłem (choć Lulu ujdzie w tłoku, bo nie denerwuje tak jak reszta cyrkowców dziesiątki), w IX bohaterowie nie byli jakoś szczególni, a w FFXII tylko Balthier się jakoś bardziej wyróżniał. Tyle ode mnie w tej kwestii.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...