-
Postów
9 317 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
10
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Suavek
-
Produkt w ofercie sklepu widziałem już parę tygodni temu. Oprócz tego w opisie widać "Jun 2007", co mi wygląda na datę dodania produktu. Krótko mówiąc - ktoś wykopał starocia. Nadziei bym sobie nie robił tym samym.
-
W takim razie jestem wyraźnie odporny na narkotyki, gdyż trzy razy próbowałem się zmusić do tej gry i ani razu nie wytrwałem tak długo aby ją ukończyć. Strasznie przehype'owana odsłona serii. Już lepiej przejść po raz setny FFVII niż się z dziesiątką męczyć. Tołdi - może nie do końca typowy RPG, ale wydaje mi się, że Odin Sphere ma szanse Ci się spodobać. No i wspomniana Disgaea jeśli mowa o taktycznych - gra jest w pełni słusznie wychwalana, choć przyznam, że o wiele przyjemniej grało mi się na PSP.
-
Ciężko krytykować konsolowe gry FPP/TPP za sterowanie padem. Przynajmniej nie bardzo pasuje to do tematu. Zresztą, większość tytułów oferuje możliwość podłączenia myszy i klawiatury do PS2. Pada natomiast można sobie dowolnie konfigurować, więc też nie jesteśmy skazani na jedno konkretne ustawienie. Osobiście drażnił mnie tylko Duke Nukem na PSX, gdzie do wyboru są jedynie trzy ustawienia i żadne nie jest całkowicie wygodne (patrząc przez pryzmat FPSów na PS2). Osobiście uważam, że sterowanie padem w FPSach jest, jak wszystko inne, kwestią wprawy. Z początku ledwo sobie radziłem, męcząc się z prostymi czynnościami, ale po dłuższej zabawie w TimeSplitters przestałem mieć jakiekolwiek problemy. Warto też wziąć pod uwagę, że konsolowe FPSy nie są w większości przypadków tak wymagające jak gdyby były stworzone na PC. A nawet jeśli to nie ma większego problemu - Unreal Tournament, Deus Ex, Quake III, Star Trek Elite Force - wszystko porty z PC a na sterowanie nie narzekam, zabawa równie dobra jak na blaszaku.
-
Tutaj zapytam. Jak się prezentują Makai Kingdom oraz La Pucelle Tactics w porównaniu do Disgaea? Gry te wykorzystują zdaje się ten sam system, ale noty zebrały nieco niższe. Warto sobie zawracać tym głowę jeśli Disgaea byłem zachwycony?
-
Persona 3 FES - The Answer. Mam nadzieję znaleźć czas na ukończenie jej przed premierą Persona 4. Szkoda, że to właściwie sama walka. God of War II - Grając w dwójkę coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Chains of Olympus jest przeciętny i przereklamowany. Resident Evil 4 - Pierwsze podejście na professional, gdzie sterowanie i kamera denerwują jeszcze bardziej niż miało to miejsce wcześniej.
-
Może coś przespałem, ale Prinny to platformówka...
-
Dominator na PSP jest łatwiejszy i ma parę bugów w porównaniu do PS2 (kilkukrotnie zdarzyło mi się zderzyć z własnym wrakiem po 'respawnie'). Ale mimo to bardziej polecam Dominatora niż Legends.
-
Nie bardzo rozumiem. Czym się różni gra w Guitar Hero na klawiaturze/padzie a kontrolerze w kształcie gitary? W obu przypadkach przecież "gapisz się w tv i wciskasz przyciski, które pojawiają się na ekranie", z tą różnicą, że gitara jest do tego najwygodniejsza. Nie wiem o co Ci chodzi prawdę mówiąc. No chyba, że tak się wczuwasz, że faktycznie uznajesz guitar hero za symulator rockowca ;>. Dla mnie to gra rytmiczna jak każda inna. Aha, w DDR na klawiaturze też mi się bardzo fajnie grało - na utworach specjalnie do klawiatury przeznaczonych oczywiście. Fakt, GTA to już teraz synonim hitu, którym gra wcale nie musi koniecznie być. Jasne, pierwsza część szokowała swoją brutalnością i tematyką, trzecia część przeniosła to wszystko w 3D itp. Niemniej jednak także nie uznaję tej serii za taką rewelację jak ją opisują. Jedyną odsłoną jaka wciągnęła mnie na dłużej było San Andreas, głównie dzięki elementom sim/rpg i ogólnym klimatem (długa jazda autostradą przy zachodzie słońca w akompaniamencie dobrego rocka). Cała reszta jednak to po prostu gry dobre, odcinanie kuponów. Mówię teraz o wcześniejszych odsłonach serii, gdyż w GTA4 jeszcze nie grałem.
-
Jak mogą kręcić Quarantine 2 skoro jeszcze REC 2 nie wyszedł? Nie mają czego kopiować przecież ;>. Jakieś wieści/plotki dotyczące fabuły REC 2 ?
-
Wiem, że nie do końca na temat, ale bardziej od wszelkich loadingów czy tnącej animacji grę mi psują nieoznaczone spoilery na forach internetowych. Dzięki Yano... EDIT: No miło, tylko akurat oznaczyłeś zupełnie nie to o co chodziło. Wiesz, nie każdy grał we wszystkie gry, nawet te starsze, i chce znać kto kiedy i gdzie jest bossem oraz jaki los spotyka dane postaci... I nie ma czegoś takiego jak oczywiste spoilery. Jak coś zdradza przebieg/fabułę gry/filmu/książki a jest zamieszczone w temacie jej nie poświęconej to jest to wredny spoiler. I nie obchodzi mnie ile osób miało z daną pozycją styczność (vide Final Fantasy VII, w którego wbrew pozorom wiele osób nie grało).
-
Ok, ale te cenne przedmioty czy opuszczony quest nie zepsują Ci gry - nadal będziesz mógł ją bez problemu ukończyć. Jasne, sam nie mam wiele czasu na granie i wolę zerknąć do FAQ aby się dowiedzieć o jakichś ciekawszych sekretach już na początku (vide mocniejsze fuzje w Persona 3 czy sekretne jednostki w Super Robot Wars), ale nie przesadzajmy, że zaraz gra jest niemożliwa do ukończenia bez tego. No ok, tu się zgodzę (choć zrozumiałem, że mówisz o Shivering Isles). To podpada pod wspomniany przeze mnie nacisk na funkcję online. Jestem materialistą i nie lubię wydawać pieniędzy na pliki. *sigh*
-
Nie bez powodu takie rzeczy nazywają się sekretami czy bonusami. Ich wykonanie/znalezienie nie jest wymagane do ukończenia gry. Kolega raven_raven wypowiadał się o Oblivionie i śmieszne wydało mi się stwierdzenie, że nie da się gry skończyć bez poradnika, szczególnie, że sam z takowego w ogóle nie korzystałem i spokojnie sobie radziłem.
-
Co proszę? Nigga please... Co za wredna gra. Jak twórcy śmieli wydawać do niej dodatek! Mnie coraz bardziej denerwują Quick Time Events. Gdybym chciał sobie pograć w grę rytmiczną to bym sobie kupił Guitar Hero czy innego DDR. O ile w God of War było to jeszcze ciekawe i oryginalne oraz (nie licząc bossów) opcjonalne, tak w wielu innych produkcjach jest to po prostu wrzucane na siłę, przez co nie sprawdza się za dobrze. Idealny przykład to Resident Evil 4. Sorry, jeśli leci cut-scenka to ja chcę ją oglądać, a nie bawić się w klepanie klawiszy aby moja postać nie zginęła. Przyłączę się także do narzekań na animację. Shadow of the Colossus choć wygląda ładnie to jednak denerwuje z takim chrupaniem. Drażnią mnie także porty gier z pc na konsole, które także cierpią na gubienie klatek (np. Deus Ex na PS2). No i w sumie najważniejsza rzecz ostatnimi czasy - coraz większy nacisk na tryb online, zarówno jeśli chodzi o zabawę multiplayer jak i ściąganie wszelkich bonusów i dodatków (z reguły płatnych). Nie lubiłem, nie lubię i raczej się nie przekonam do gry z obcymi ludźmi po sieci. A niestety coraz częściej tryb dla pojedynczego gracza sprawia wrażenie dodatku do multi. Mógłbym wspomnieć jeszcze dubbing, zarówno polski (w zagranicznych produkcjach) jak i angielski (w japońskich produkcjach). Czasem tylko to wystarczy aby skutecznie zniechęcić mnie do gry.
-
Zdaje się od początku było mówione, że TF będzie trylogią. Nie zdziwię się jeśli w ostatnim filmie zobaczymy Unicrona, czy coś jego rodzaju.
-
To będzie kompletny soundtrack czy też "wybrane utwory"? Zdaje się wydanie NTSC miało tylko ich część, podczas gdy reszta była sprzedawana osobno. Mimo to dobra wiadomość, jeszcze artbook by się przydał ;p. Na eBay'u widziałem już preordery za około 21 funtów z wysyłką. Ciekawe tylko jak kurs złotego będzie wyglądał za miesiąc. Hmm, po Tekkenie 5 i MGS3 nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek kupię jakąkolwiek grę po premierze (nieopłacalne), ale na P4 po prostu ciężko będzie mi czekać. Zresztą, zapewne podobnie jak P3 ceny i tak nie spadną drastycznie. EDIT: Ok, The Journey ukończony. Długo to trwało ale było warto. Nawet chętnie powtórzę rozgrywkę w New Game +. Ale najpierw The Answer. Wróć... najpierw praca dyplomowa :| Swoją drogą, ostatni boss w sumie łatwy, ale MC miałem na 95lvl. A kombinacja Satan + Helel z Victory Cry, do której dążyłem przez dłuższy czas, to jedno wielkie przegięcie. Teraz właściwie nie da się już przegrać ;>. Niemniej jednak Armageddon używałem tylko na Rippera i aby podpakować nieco w Monadzie. Koniec gry przeszedłem uczciwie ;>.
-
Że tak spytam, czy Satan + Helel z Victory Cry to nie lekkie przegięcie? Czy cokolwiek stanowi dla mnie jakiekolwiek zagrożenie? Mechanika P3 mocno zawodzi, gdyż prawdę mówiąc rzygam już tym grindowaniem. Niemniej jednak chodziło mi przede wszystkim o fabułę i postaci, gdyż to właśnie te elementy zachęcały mnie do dalszej rozgrywki. Czy P4 jest pod tym względem równie dobra czy już sprawia wrażenie robionej nieco na siłę? W sumie po tym nadmiarze monotonnych lochów w końcu wezmę i skończę Digital Devil Saga. Zobaczymy.
-
Osobiście zbliżam się już ku końcówce Persona 3 FES (The Journey na razie). Ponad 80h na liczniku, w praktyce nieco więcej (Wspomniana już tania śmierć. Nie wiem też czy licznik w wersji PAL nie jest wolniejszy przypadkiem, jak sama gra). Ogólnie jestem pod ogromnym wrażeniem. Persona 3 to małe dzieło sztuki w świecie gier komputerowych. Z tak rozbudowaną, ciekawą i interesującą pozycją nie miałem do czynienia od dłuższego czasu i prawdę mówiąc jestem skłonny nazwać ją najlepszym jRPG na PS2. Ogromną zaletą jest nie tylko sama oryginalność systemu (rpg + sim) ale mniejsze lub większe wątki i elementy składające się na całość. W końcu mamy grę, która nie rozgrywa się w oklepanym świecie fantasy czy też innym post-apokaliptycznym dziwadle science-fiction. Łatwo tym samym wczuć się w swoją rolę, bez konieczności słuchania jak to kolejny emo dzieciak z kompleksem Edypa się zbuntował i zapragnął zawładnąć nad światem (klik), czy też innymi znanymi z anime motywami. Owszem, Persona także czerpie garściami z różnych mangowych schematów, ale całość wbrew pozorom prezentuje się bardzo naturalnie. Fabuła rozwijana jest stopniowo i otoczona jest tajemnicą. Nie miałem nigdy do czynienia z niczym tego typu w grach, dlatego tym bardziej byłem pod niemałym wrażeniem. O wiele ciekawsze jednak są same postacie. Pozornie normalni ludzie o nieco odmiennych osobowościach, które rozwijane są stopniowo przez niemal całość gry. Owszem, mogą z początku wydać się dziwne, oklepane, nawet denerwujące (szczególnie te z gorszym dubbingiem), ale koniec końców prawie wszystkie da się polubić oraz zrozumieć ich problemy (no dobra, nadal nie lubię - szczególnie, że jest kiepski w walce - ale wyjątek potwierdza regułę). W połączeniu ze świetnie budowaną akcją, która zaskoczyła mnie niejednokrotnie (momenty typu "WTF did I just see?"), gra bardziej przypomina ciekawą książkę, gdzie stale coś się dzieje i cały czas poznajemy coś nowego (nawet po kilkudziesięciu godzinach zabawy). Żadne Finale i inne bzdury z emo bohaterami czy innymi dziwadłami nie dorastają Personie do pięt pod tym względem. Niestety, nie obyło się bez wad lub słabszych elementów, potrafiących czasem nieźle uprzykrzyć rozgrywkę. Nie będę tutaj marudził na temat nastolatków walczących z potworami bronią białą (mimo, że mają olbrzymie wsparcie technologiczne i finansowe) tudzież innymi mniej logicznymi momentami, ale samo łażenie po Tartarusie to jakiś żart. Puste, monotonne, długie i labiryntowate lokacje bez najmniejszego sensu czy urozmaicenia nie są fajne - szczególnie przy tak ogromnej ilości poziomów. Całość jest brzydka i frustrująca, szczególnie, że BGM ani trochę nie zagrzewa do walki. Nie mam nic do zarzucenia grze jeśli chodzi o samą muzykę, gdyż ta jest świetna, ale niestety jest ona zdecydowanie źle dobrana w niektórych momentach. Przy potyczkach z bossami czy w kluczowych dla fabuły momentach jest super nastrojowa, a podczas zwiedzania Tartarusa i normalnej walki mam zwyczajnie ochotę ją wyłączyć. Nie mam nic do gier wymagających od gracza długiego levelowania (grindowania?), ale tutaj zwyczajnie nie jest to przyjemne, szczególnie, że czasem ilość zdobywanego EXP nie jest warta zachodu. O nagłych, tanich zgonach już nie będę nawet wspominał... Mówiłem na poprzedniej stronie tematu o kiepskim AI naszej drużyny i przy zdaniu tym zostaję. Wydawanie rozkazów jest bezsensowne, nieskuteczne, a nasi kompani to idioci działający według jakichś zaprogramowanych skryptów - wcale nie takich dobrych. Postać, która mogłaby wykorzystać słabość przeciwników zamiast użyć odpowiedniego czaru do powalenia wszystkich atakuje już leżącego wroga z resztką HP. Innym razem bohater rzuca cholernie drogie czary na siebie lub ledwo zipiącego wroga, zamiast po prostu zakończyć walkę. Jeszcze w innym przypadku drużyna atakuje bardzo silnego wroga zwykłymi atakami, aby potem, kiedy wróg ma resztkę HP, zacząć rzucać (pudłując) na niego Hama/Mudo. Gdzie tu logika? Szczególnie drażni to przy walkach z bossami, kiedy to drużyna wyprawia takie głupstwa, że to się w głowie nie mieści. Ugh... W sumie mógłbym się przyczepić jeszcze postaci głównego bohatera. Ja rozumiem, że to niby gracz miał się wczuć w jego rolę, ale niestety niezbyt się to twórcom udało. Przede wszystkim nie czuć ani trochę jego istoty, czy też jakiegokolwiek wpływu na wydarzenia fabularne. W zaledwie parę miesięcy wymaksowałem także wszystkie statystyki stając się "odważnym charyzmatycznym geniuszem" mogąc tym samym zabrać się za Social Linki. Niestety nie wszystkie są takie ciekawe i prawdę mówiąc wiele z nich jest zbyt sztuczna. Nie czuję po prostu, że mam jakiś wpływ na te postacie - raczej one cały czas do mnie gadają czasem pytając o jakąś opinię, aby potem usłyszeć jaki to ja jestem słodki, miły, czarujący itp itd. Gdyby prawdziwe życie było takie proste... Mimo to, czepiam się już na siłę, gdyż ogólnie gra pod tym względem jest świetna - po prostu zawsze mogło być lepiej. Jeszcze parę(naście?) godzin mi zostało przed ostateczną walką. Bawię się do teraz świetnie i coś czuję, że jeszcze nie raz do P3 wrócę (w przeciwieństwie do wielu innych rpg'ów, które nawet raz ciężko mi ukończyć). Zdecydowanie jedna z najlepszych gier na PS2 i jeśli P4 jest równie dobra to ja już nie mogę się doczekać marca. Mimo paru wad gdybym miał grze wystawić ocenę to byłoby to 9+/10. To jest przykład produkcji zarówno oryginalnej jak i cholernie grywalnej. Szkoda, że tego typu tytuł są ostatnimi czasy przysłaniane kolejnymi nudnymi FPSami, które różni jedynie poziom graficzny i tryby multiplater...
-
Czy brak polonizacji odstrasza cie od zakupu gry?
Suavek odpowiedział(a) na Alien00 temat w Graczpospolita
Tak, ale czy muszą cierpieć przy tym osoby, które z angielskim nie mają najmniejszych problemów? Gdyby gracze mieli jeszcze wybór - kupić wersję polską lub angielską - to nie byłoby problemu. W chwili obecnej jednak albo na polski rynek trafia wyłącznie wersja zlokalizowana, albo też za oryginał angielski sklepy życzą sobie absurdalnych pieniędzy. Coraz rzadziej zdarzają się wersje kinowe bądź też patche polonizujące na osobnych płytach. Jak już zostało wspomniane - nikt nie będzie robił castingu ani wykładał olbrzymich pieniędzy na stworzenie porządnego tłumaczenia. Dziś liczy się aby po prostu wydać grę w rodzimym języku, co by większa ilość osób ją zakupiła (choćby rodzice swoim dzieciakom). Że gra na tym traci mało kogo obchodzi. Tyczy się to nie tylko polskich lokalizacji ale też wspominanych w temacie wielokrotnie gier japońskich wydawanych w USA. Tutaj także sytuacja nie jest taka piękna, gdyż czasem człowiek chce zatkać sobie uszy słysząc niektóre głosy, szczególnie mając w pamięci oryginały. Przynajmniej w angielskich tłumaczeniach lektorzy chociaż trochę się do swoich ról przykładają (że czasem mocno przesadzają przemilczę). A u nas? Wrzucą parę znanych nazwisk typu Pazura czy Foremniak i już jest o grze głośno. Że w rzeczywistości całość prezentuje poziom IVONY pominę. Ogólnie nie mam nic do lokalizacji, ale naprawdę chciałbym aby przeciętny gracz miał mimo wszystko opcję wyboru. Nie chcę grać dla przykładu w Warcrafta 3 z polskim dubbingiem, ale niestety inna wersja nie jest dostępna na polskim rynku. Mogę sobie zamówić zza granicy ale zapłacę więcej niż jest to warte. Mile byłem zaskoczony gdy po zakupie Obliviona w pudełku znalazłem osobną płytkę w patchem polonizującym, ale niestety jest to raczej rzadkość. Dlatego też zostaję przy tym co mówiłem wcześniej - krzywię się gdy widzę na pudełku okrągły czerwony znaczek (PL) i zamiast zachęcać to zniechęca mnie do zakupu. -
http://www.psxextreme.info/index.php?s=&am...t&p=1717760
-
Mi się parę tytułów jeszcze przypomniało. Obawiam się jednak, że reakcja nie będzie najlepsza... REZ - Naprawdę nie pojmuję co w tym tytule jest takiego rewelacyjnego, że wszyscy się nim zachwycają i skłonni są wydać ogromne pieniądze za wersję PS2/DC. Włączyłem, pograłem chwilę, dostałem zawrotów głowy i wyłączyłem więcej nie wracając. Ni to strzelanka, ni to gra muzyczna... właściwie nie wiem jaki jest jej sens. Pięć krótkich poziomów, brzydka grafika i wcale nie porywająca muzyka. Może i tytuł oryginalny, ale zdecydowanie przereklamowany w moich oczach. Silent Hill 2 - Łooo, tu się zacznie. "Jak możesz nie pojmować fenomenu gry z tak genialną fabułą i w ogóle buebuebue!!1one". Zgodzę się - tytuł ma naprawdę genialną fabułę, zdecydowanie najlepszą ze wszystkich Silentów. W czym więc problem? Gra ma zdecydowanie inny klimat niż SH1 oraz jest stanowczo za prosta. Alternatywny świat ledwo co różni się od zwykłego. W SH1 i SH3 efekt był niesamowity, z żywymi ścianami i wszechobecnym brudem, krwią itp. Tutaj natomiast nieraz próbowałem znaleźć jakiekolwiek różnice między lokacjami. Oprócz tego, przeciwnicy są tak beznadziejni, że właściwie całą grę przeszedłem używając rurki (czy tam deski, nie pamiętam), amunicje zużywając wyłącznie na bossów. Zniknął tym samym cały klimat grozy i walki o przetrwanie znane mi z poprzedniego Silenta (oraz obecne w późniejszym SH3) co bardzo mocno wpłynęło na ostateczną ocenę tytułu. W moich oczach 8/10 i trzeci w kolejności Silent Hill jeśli chodzi o strach (po SH1 i SH3). W końcu co to za survival-horror, który ani nie jest wymagający, ani w ogóle nie straszy? Seria Dragon Ball Z: Budokai - Owszem, gra wcale nie jest jakaś cudowna ani nie została okrzyknięta hitem, ale widząc oceny w Internecie pokroju 8/10 zaczynam się zastanawiać czy grałem w ten sam tytuł. Mała ilość ciosów, nędzny system walki, kiepskie i powtarzające się cut-scenki, nudny główny tryb gry oraz nieco przesadzony poziom trudności. Czym się tak wszyscy zachwycają nie mam pojęcia. Już lepiej sięgnąć po Tenkaichi Budokai, który był zdecydowanie lepszy (choć też nie taki cudowny jak go opisują). Seria Mortal Kombat - Sorry, ale poza krwawymi fatality nigdy nie rozumiałem co w tym jest fajnego. System beznadziejny, postać postaci nierówna, nieciekawa muzyka (tudzież "background noise"). Nowe części w 3D także nie są jakieś szczególne i 100x bardziej wolę pograć w KoF Maximum Impact niż w to. God of War: Chains of Olympus - Po okrzyknięciu gry najlepszym tytułem na handheldy/PSP zeszłego roku nie mogłem się powstrzymać przed wpisaniem go tutaj. No dobra, niech mi ktoś powie co poza naprawdę ładną grafiką ten tytuł ma do zaoferowania? Jest absurdalnie krótki, absurdalnie prosty i nie oferuje niczego, co by mnie zachęciło do dalszej zabawy. Grałem w dłuższe i bardziej rozbudowane dema niż CoO. Jasne, gra jest dobra i naprawdę wyciska wiele z PSP, ale żeby zaraz taki hit? Sorry, wolę spędzić 40h przy mało znanym SRW A Portable niż 4h przy GoW:CoO. Metal Gear Solid: Portable Ops - Tja... że też nie wymieniłem tego tytułu w poprzednim poscie. 8/10? 9/10? Nawet 10/10? Litości, jest to tytuł zasługujący na góra 6/10, i to tylko i wyłącznie za ambicje. Zresztą, co ja się będę powtarzał, tutaj jest wszystko na temat tej gry. LocoRoco - Ok, oryginalna platformówka. Fajne przez jakieś 10min po czym ma się dość. Dobra, nie będę kwestionował, że innym może się bardziej podobać, ale osobiście mam odruchy wymiotne na samą myśl o dłuższej styczności z tą grą. Metal Slug - Strzelanka 2D o dość oryginalnym klimacie, wymagająca od szarego gracza kilkudziesięciu "żetonów" w celu ukończenia. Przeszedłem wszystkie części wchodzące w skład Anthology i przy każdej nudziłem się jakoś w połowie. A że nie należę do graczy lubiących bić rekordy punktów i tym podobnych to ani trochę mnie nie ciągnie do powtórnej styczności. A i nawet do multi w co-opie znalazłyby się lepsze pozycje. Ciąg dalszy może nastąpi.
-
Gry nisko oceniane ale od których nie możemy się oderwać.
Suavek odpowiedział(a) na Wieslaw temat w Graczpospolita
Niewiele kojarzę na chwilę obecną. Przede wszystkim do głowy przychodzą mi gry na motywach Star Trek. Z reguły są to średniaki od 4/10 do 7/10, ale niektóre z nich potrafią zapewnić niezłą rozrywkę (a i parę hitów było, np. Elite Force). Niedawno recenzowany w PE Star Trek Conquest przeszedłem kilkukrotnie i pomimo naprawdę licznych wad bawiłem się nieźle. Nawet nędznego Star Trek Encounters zdecydowałem się kupić (13zł, nowa w folii) mimo, że sam oceniłem go na 3/10. Podobnie Star Trek Legacy - przeszedłem raz na PC, skrytykowałem, a teraz mam w sumie ochotę raz jeszcze do niego wrócić, sam nawet nie wiem dlaczego. Z innych do głowy przychodzi mi Metal Fatigue. Bardzo dobry i oryginalny swego czasu RTS, który nie zebrał zbyt wielu pozytywnych ocen i ogólnie mało osób go zna. Mimo to polecam. Dwuwymiarowych King of Fighters nigdy szczególnie nie lubiłem, ale bardzo miło bawiłem się przy obu częściach Maximum Impact. Owszem, nie jest to mordoklepka godna rywalizacji z Tekkenem, Caliburem czy nawet Dead or Alive, ale dla szybkiej niewymagającej rozrywki jak znalazł. Wpierw jednak trzeba zmienić głosy na japońskie - angielski dubbing jest nie do zniesienia. Chaos Legion - poważnie, nie wiem dlaczego gra zebrała tak niskie oceny (~5/10). Owszem, nie jest tak rozbudowana jak Devil May Cry, ale mimo to stanowi niezłą siekankę. No i do tego ma genialny soundtrack. MS Saga: A New Dawn - oceny w okolicach 6/10 w pełni zasłużone. Więcej mógłbym wymieniać wad niż zalet. Mimo to spędziłem przy tym tytule prawie 60h i jako ogół bardzo mile go wspominam. Gundam Battle Assault 1&2 - prosta bijatyka 2D ze strasznie nierównymi sobie mechami. Mimo to wciąga a świetna muzyka tylko umila zabawę. -
Krótka, łatwa i mało żywotna. Jakbym grał w demo. A szkoda, bo jako ogół jest to naprawdę dobra produkcja.
-
Odcinek niby dobry, ale nie podoba mi się heroizm postaci, głównie Adamy. Co jak co, ale końcówka mocno mnie zażenowała. Taka... nie Galacticowa. Brakowało jeszcze aby Adama odwalił Rambo. Roslin jako wielka wybawczyni floty też jakoś mi nie pasowała w tej sytuacji. Cliffhanger taki se -