-
Postów
9 366 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
10
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Suavek
-
A to był jakiś czwarty w ogóle...? Nic straconego. Byle SNW i LD nie skasowali.
-
Lepsza, ale nadal trochę nijaka, bez pomysłu. Gra zapowiada się zacnie, ale logo od początku jest jakieś bez wyrazu. Szóstka w ogóle nie wygląda jak liczba, zaś czcionka jest tak banalna i nudna, że głowa boli. A przecież seria od samego początku miała bardzo charakterystyczny tytuł, który pamiętam jeszcze z lat młodości, automatów i okładek starych czasopism o grach. A tutaj ot po prostu, na odwal STREET FIGHTER 6
-
Obecnie znajomość muzyki nie ma dla mnie znaczenia aż takiego. Często poznaję ją właśnie poprzez te wszystkie gry, co też jest na swój sposób fajne. A to nie jest nawet równoznaczne z tym, czy mi się ta muzyka faktycznie podoba. Większości utworków z tych gier w życiu bym nie puścił sobie samodzielnie do słuchania, ale do poklepania są spoko. Hatsune Miku nie tyle znałem, co kojarzyłem jedynie filmik Ievan Polkka. A i wtedy uważałem to za jakąś pierdołę z youtube'a jakich wówczas było wiele. Nie miałem pojęcia co to Vocaloidy, ani że tego jest aż tyle. O popularności nie wspominając... Przekonałem się do gatunku po ograniu demka Project Diva na PS3. Nie tyle właśnie za sprawą muzyki, co gameplay'u i unikatowości teledysków towarzyszących utworom. Z postaciami niczym aktorami na scenie. Bo każda piosenka była o czymś innym, w innych klimatach oraz gatunku. Spodobało mi się to, kupiłem pełną wersję, wciągnąłem się okrutnie i dalej poszło już z górki - to w naprawdę dużym skrócie. Przed tym całym szaleństwem trochę pogrywałem czasem w Dance Dance Revolution czy Frets of Fire na PC, a u kumpla również w powyższe Bust-A-Groove, ale również jakimś miłośnikiem gatunku nigdy nie byłem. Wyjdę na forumowego "zdrowegowariata" pewnie, ale wałkuję często temat, bo to swego czasu było chyba to, czego bardzo potrzebowałem - zarówno za sprawą Miku, jak i reszty tych wszystkich kolorowych i wesołych gier naprawdę bardzo poprawił/poprawia mi się humor. Na co dzień preferuję głównie rocka, heavy metal oraz synthwave do słuchania, ale w gierkach serio nie mam nic przeciwko skrzeczącemu j-popowi.
-
Nie wiem, czy kogoś gatunek jeszcze obchodzi. Nie chcę zakładać osobnych tematów na pierdoły, ale jeden może być do spamu. Tak sobie zdałem wczoraj sprawę, patrząc na raptem jeden folder gier na Vicie, że mnóstwo moich gier to gry muzyczne/rytmiczne. A i tak jest to raptem cząstka całości, jaką posiadam z tego gatunku na wszystkich platformach. Miałem fazę, że brałem i importowałem co popadnie, nawet obskurne tytuły, z których pokaźna część okazywała się całkiem niezła. A to przecież tylko klepanie przycisków pada w rytm tandetnej muzy, i to bez instrumentów... Hatsune Miku: Project Diva wiadomo, jest osobny temat, nie będę pisał kolejnego elaboratu i przynudzał. Ograniczę się po prostu do rekomendacji. IA/VT -Colorful- to było świetne odkrycie. Gra nie jest jakaś szałowa od strony mechaniki, ale jest piękna, kolorowa (jak sama nazwa wskazuje), a sama muzyka potrafi wpaść w ucho (również Vocaloidy, tylko inne). Ze swojej strony jak najbardziej polecam. Ślicznie to na dobrym TV wyglądało. Persona Dancing również bardzo przyzwoita seria, jak na spinoff. Czwórka bardzo dobra, z fajnymi remiksami. Osobom, którym podobała się muzyka P4 powinno przypaśćdo gustu. P3D i P5D trochę już gorsze, ale również zabawne. Miracle Girls Festival to klon Project Diva. Jakieś j-popowe idolki/lolitki bodajże z różnych anime. Niczego sobie, ale szału bez. Project Diva jest bardziej rozbudowana i zróżnicowana, zaś tu sam cukierkowy popik. Taiko no Tatsujin to w pewnym sensie tasiemiec. Niewiele się w serii zmienia, a jednak kolejnych odsłon nie brakuje. Nawet dwie kolejne pozycje wyżej to jakiś spinoff - Idolmaster Must Songs - wszystko na silniku TnT. Fajna, prosta, kolorowa i sympatyczna seria z przeróżną muzyką, nawet klasyczną czasem, choć oczywiście dominuje japońszczyzna. Muszę w końcu bębenki kupić na którąś platformę. Z innych tytułów, niedawno chyba wyszła nowa odsłona Theatrhythm Final Fantasy na PS4 i NS. Final Bar Line bodajże. W to nie grałem, ale sporo osób w necie poleca. Może ktoś się wypowie szerzej, poleci tudzież nie? DJ Max swego czasu miał tu chyba swoje osobne tematy. Ja serii nie tykam, bo wydaje mi się trudniejsza od innych. Za to całkiem przystępny był Superbeat Xonic, którego można było ogarnąć, ale który na wyższych poziomach trudności potrafił połamać palce. Muzycznie chyba dość podobne klimaty. Senran Kagura Bon Appetit - to jest dopiero obskurne. Muzyka nijaka, ale gameplay nie taki tragiczny. Całkiem zabawne przerywniki, choć serii nie znam - cycki główny selling point. Muse Dash oraz Groove Coaster również mają osobne tematy. Obie gierki jak najbardziej polecam. W najbliższym czasie będę chciał nabyć Deemo oraz Voez. Ten pierwszy ma śliczną, bajkową oprawę i intrygującą, fortepianową muzykę. Muszę tylko zdecydować, którą wersję kupić. Voez wezmę na Switcha przy okazji promocji, żeby pograć przyciskami, nie dotykowo. Aczkolwiek dotykowo na tablecie pogrywam trochę w Hatsune Miku Colorful Stage. Typowy F2P, ale o tyle fajny, że wszystkie utworki są osiągalne i grywalne bez wydawania złamanego grosza. Mikrotransakcje to jakieś pierdoły dla wielorybów i oszołomów, którym zależy na fałszywym nabijaniu punktów. Bez znaczenia. Żeby pograć, to gierka jest fajna - miks Vocaloidów i japońszczyzny. Jestem skłonny polecić, jeśli chodzi o mobilki. Lista mi się nie kończy. Na PSP z japońszczyzny grałem w Megpoid: The Music oraz K-on! Hokago Live. Obie względnie tradycyjne rytmiczne. Pierwsza bez szału, muzyka kolejnego Vocaloida. Druga jest na podstawie jakiegoś anime, o tyle fajna, że w zależności od wybranej postaci "gramy" na innym instrumencie, więc zmieniają się też nutki. Na PS4 wychwyciłem The Idolmaster Stella Stage. Bardziej to nastawione na jakies elementy sim i prowadzenie zespołu idolek, ale jest całkiem niezła gra rytmiczna w tym również. No i ładna oprawa, ale nic rewolucyjnego typowo. Nawet nie wspomniałem o grach zachodnich, których również jest pewnie dużo. Na wishliście mam dodane Spin Rhythm, w którego można grać różnymi sposobami/urządzeniami. Niedawno wyszedł indyk Loud, wyglądający na klona Persona Dancing, a internet huczy ostatnio od Trombone Champ, o którym nie wiem, czy chcę czytać więcej, czy po prostu zagrać... Dużo z tych gier traktuję jako ciekawostki. Tj. pogram kilka godzin i zapominam, ale mimo tego lubię zaspokoić ciekawość, jeśli chodzi o gatunek. Plus nic nie stoi na przeszkodzie jakąś grę po prostu chwycić, odpalić i nie trzeba sobie przypominać nie wiadomo jakich zawiłości mechaniki, żeby spędzić kilkanaście minut dobrze się bawiąc. Ale fakt, że w tym wszystkim najwięcej zależy od gustu i tolerancji muzycznej. Nie wrzucam filmików do poszczególnych gier, bo nie wiem, czy kogokolwiek to w ogóle interesuje. Ale gdyby jednak, albo ktoś by chciał polecić jakąś inną grę rytmiczną, to zapraszam do dyskusji.
-
Kurcze, zupełnie jakbym o TimeSplitters czytał.
-
Ciesze się, jeśli zachęciłem. Ja o grze kompletnie nie miałem pojęcia, dopóki kilka lat temu nie sprezentował mi jej @Velius na Steam w ramach świątecznego wariactwa. Trafił idealnie. Grą byłem oczarowany - gameplayem, muzyką, oprawą, pomimo tego, że tak na co dzień, to rzadko sięgam po takie arcade. Świetnie mi się grało i mam z tytułem na tyle miłe wspomnienia, że kupiłem go niedawno również w pudełku na PS4, a teraz również na Switcha. No i OST jeszcze na Steam. PB nadal ma promo po 50zł Switch lub PS4, więc polecam również innym.
-
Halo 1? Szczerze? Grałem ~20 lat temu na PC i w ogóle mnie wtedy nie porwało. Tzn. ok shooter z wówczas kilkoma innowacyjnymi rozwiązaniami i mechanikami, ale żeby zaraz jakiś szał i rewolucja, to nie, na pewno nie na PC. Grałem w przyjemniejsze strzelanki wtedy, a już na pewno z lepszymi lokacjami. Strach oczywiście pisać, bo zaraz będzie hejt, ale takie miałem wtedy odczucia, że w efekcie jakoś nie zainteresowałem się dalszą serią. Nie tak dawno sprawdziłem Halo Anniversary na PC i tu również nie wiem, czy to nie był dobry moment akurat na tę grę, czy co, ale totalnie nie chciało mi się w jedynkę grać. Nie wiem, jak pozostałe odsłony, bo tych kompletnie nie znam, ale akurat jedynka ani ~20 lat temu, ani obecnie mnie nie porwała i tym samym nie zachęciła do sprawdzenia reszty.
-
Jak ktoś jednak woli Sony, to Ultima ma pudełko na PS5 za 130zł. Niech zejdą poniżej stówki, to sam chętnie kupię do kolekcji.
-
Choć konsolkę sam posiadam i użytkuję, to nic mi tak nie obrzydziło Switcha, jak fanatycy Nintendo. Serio. Ale z dwojga złego jednak lepiej, jeśli wynika to ze szczerej pasji (nawet, jeśli nudnej i nachalnej), aniżeli fanatycznego zaślepienia i narzucania innym swoich "jedynych słusznych" racji mdr, bądź perfidnego, jawnego trollingu. Bo naprawdę czasem zamiast zachęcić, to co niektórzy bardziej zniechęcą, świadomie czy nieświadomie. W kwestii tematu, myślę, że nie ma co dorabiać na siłę ideologii. Jeśli przechodzi ochota na granie, to jest fura innych zajęć i hobby, także w dorosłym życiu, więc warto wprowadzić jakieś urozmaicenie. Nie samymi grami człowiek żyje. Problem pojawia się, jeśli absolutnie nic nie sprawia już przyjemności, ale to już podstawa do sięgnięcia po inną pomoc. Przerabiałem to już i zmiana stylu życia jak najbardziej pomaga - zarówno na zdrowie, jak i powrót do dawnych zainteresowań i pasji z czasem. Ja już mam odwrotnie. Chciałbym grać więcej, ale nie mam czasu, albo jestem wykończony na koniec dnia, żeby coś większego ruszać. Niemniej jednak najlepszy jest spontan w tym wszystkim. Ja nie patrzę co jest "new & trendy", co "trzeba" zagrać w gamepassie, ani co forumek obecnie wałkuje. Mogę grać w totalne średniaki sprzed iluś lat, ale jak już się wkręcę, to frajda jest większa, niż granie na siłę w jakieś współczesne AAA o przepięknej grafice. Warto czasem też dać szansę tytułom spoza naszej głównej sfery zainteresowań. Ja się tym sposobem wciągnąłem w różne serie i gatunki, które kiedyś bym zwyczajnie zignorował. I w drugą stronę, nadmiar ciągle tego samego w pewnym momencie też zaczyna nużyć. Oczywiste oczywistości, a jednak właśnie w taki sposób potrafiłem z totalnego "niegrania" przejść nagle w kilkadziesiąt godzin przegranych w miesiącu. Zniechęcić za to potrafią mnie złe nawyki w stylu pogoni za osiągnięciami, jakaś chora potrzeba zrobienia wszystkiego na 100%, albo w ogóle zmuszanie się do ukończenia gry, która z jakichś powodów nie sprawia frajdy. No w takich wypadkach nic dziwnego, że się odechciewa wszystkiego. Dla mnie teraz głównym problemem jest to, że nadal kupuję więcej gier, niż jestem fizycznie w stanie ograć, przynajmniej na chwilę obecną. Mam tego świadomość, a mimo tego coś nadal od czasu do czasu wpadnie.
-
Miracle Girls Festival (PSV) Od dłuższego czasu mam fioła na punkcie gier rytmicznych, szczególnie tych japońskich, przez co swego czasu kupowałem niemal każdy względnie przystępny tytuł tego gatunku, nie ważne jak obskurny. MGF zdecydowanie do takich należy. Nawet po przejściu nie mam absolutnie bladego pojęcia o czym/na podstawie czego jest ta gra. Zdaje się jakiś zbiór cukierkowych lolitek z różnych serii anime skupionych wokół muzyki. Nie wiem, nie znam, nie obchodzi mnie to kompletnie. Dla mnie liczy się gameplay i właściwa muzyka. Grę wydała SEGA, zaś gameplay to nic innego, jak kopia serii Project Diva - ten sam silnik, te same ikonki i zasady. Dla mnie od razu plus, bo właśnie przez PD wciągnąłem się w ten gatunek. Muzyka... no tu już średnio. Wszystko to jakiś idolkowy j-pop. Kwestia gustu, ale powiedziałbym, że utworki, które mnie nie rażą, ani nie wywołują krwawienia z uszu, to może góra 1/3 całości. Reszta jest albo nijaka, albo wręcz denna/infantylna. Fajne w sumie o tyle, że cała gra ma bardzo kolorowy i pozytywny klimat, więc jaka muza by nie była, to stara się być sympatyczna, bez żadnych ciężkich, ani dołujących kawałków. W spoilerze parę utworków, które akurat mnie się podobają. inb4 "beka z typa" Tak jak z bijatyką wyżej, ciężko mówić o "ukończeniu" gry rytmicznej, ale jest tu główny tryb Tour, na przestrzeni którego odblokujemy więcej utworków i trochę pierdół. Jest trochę customizacji wdzianek dla dziewuch, albo scen, na których odbywają się potańcowki, ale bez szału w tej kwestii. Można też odblokować "pełne wersje" utworków, co jest w sumie fajne - szczególnie na handheldzie - bo można odpalić zarówno niespełna dwuminutowy kawałek, jak i pełną 4-5 minutową wersję. Jako, że nie ma tu teledysków, tylko występy, to dodano też opcjonalny bajer z reakcją widowni, wiwatującej w trakcie gry. Można to wyłączyć, jakby co. Sama gierka jest bardzo ładna, jak na PSV, ale niestety 30fps trochę boli. Ogólnie grało mi się dobrze te kilka godzin, ale męczyć się z platyną nie mam zamiaru, bo to już typowy grind. Spoko średniak gierka dla maniaków gatunku, bo raczej mało kto inny chciałby w to grać. Tyle i aż tyle mogę napisać. Gdyby jednak ktoś z jakiegoś powodu był zainteresowany, to nadal mam na sprzedaż zdublowany egzemplarz gry.
-
Tekken 7 (PC) Trochę "beka" oceniać przejście bijatyki, w którą nie gra się przecież dla trybu story, ale biorąc pod uwagę, że zdobyłem 100% osiągnięć można powiedzieć, że coś tam "ukończyłem". Spontanicznie sięgnąłem po gierkę, bo mnie wzięło na wspominki 'starych dobrych czasów' TTT i T5 i grania z kumplami na PS2 przy piwku. Tekken 6 i TTT2 jakoś mi umknęły, choć posiadam obie gry na półce. Kiedyś tam odpaliłem na chwilę, ale nie miałem ochoty, czy motywacji grać w to samemu dłużej. Ale Tekken 7 pozytywnie zaskoczył, wciągnął. Pamięć mięśniowa coś tam zadziałała i moją Asuką oraz Lee trochę juggli odpaliłem instynktownie po latach. Pograłem trochę pseudo-arcade, kilka rundek online, tryb story zostawiając na koniec. Co tu dużo pisać? Stary dobry Tekken. Trochę efekciarski, bardziej niż pamiętam, ale od strony rozgrywki jako laik/noob nie mogłem się do niczego przyczepić. No może tylko do parady "mody" nawet w trybie arcade przeciwko AI. Totalny cyrk z tymi kostiumami i akcesoriami. Niektórych postaci nie byłem w stanie w ogóle zidentyfikować. Rozumiem, że w multi ludzie odwalają różne głupoty, ale tutaj było to w moim odczuciu zbędne. Tryb story komedia. Nie rozumiem, dlaczego na tym etapie seria traktuje siebie jeszcze bardziej poważnie, niż za czasów PSX/PS2. Fura przerywników filmowych i relacji jakiegoś anonimowego dziennikarza, jakby wyrwanego z zupełnie innej gry. Strata czasu, szczególnie, że połowa tego to i tak żenada, a całość jak najbardziej dałoby się streścić w kilku zdaniach. No chyba jednak wolałem klasyczne tryby Arcade - wstęp, seria walk, outro, dla każdej postaci z osobna. Coś takiego jest poniekąd obecne w wątkach pobocznych, ale to nic innego jak pojedyncza walka, zaś same filmiki dla postaci są bardzo nierówne. Customizacja jest jaka jest, ale mimo wszystko na plus ilość opcji, jakie oferuje. Fajny bajer z możliwością odblokowania filmików z poprzednich Tekkenów. Tekken Bowl też fajny dodatek, przywracający wspomnienia. Ogólnie zdałem sobie sprawę, że jak byłem beznadziejny w bijatyki, tak jestem teraz jeszcze bardziej. Bardzo lubię ten gatunek, ale nie jestem w niego dobry. Mimo tego chętnie zapoznam się z T8, jak i mam teraz większą ochotę wrócić do paru innych zaległych bijatyk, nawet jeśli tylko do pogrania kilku partyjek, albo w Story i odstawienia. Tekken 7 póki co jednak na dysku zostaje, bo to mimo wszystko seria, w której najlepiej się czuję i miło czasem będzie jeszcze kilka rundek odpalić.
-
Divine Divinity to mocno niedoceniona perełka. Uwielbiam ten tytuł. Zakupiłem pudełko na zasadzie "bo tanio" przy okazji jakiejś promocji wieki temu, choć o grze wtedy niewiele słyszałem, a również po odpaleniu wsiąkłem w grę na długie godziny. Taki cRPG z domieszką Diablo i swobodą, której nie powstydziłaby się Bethesda. No i gra dużo bardziej przystępna, niż klasyki D&D, nawet jeśli nie tak ambitna (na pewno nie fabularnie). Temat o jednej grze, a wszystkich widzę wzięło na wspominki klasyków.
-
Od dłuższego czasu chodzi za mną dokładnie ta sama myśl. Zarówno PSP jak i PSV to były cudowne konsole w moich oczach. Do PSP mam ogromny sentyment, zaś PSV używam do dziś, bo i tak mam backlog. Choć i na PSP się znajdą jeszcze gry do przejścia, kiedyś. Obie konsolki fajne, przemyślane, świetnie leżą w dłoniach. Szkoda, że o PSV szybko zapomniało nawet Sony... Mimo tego chciałbym swego rodzaju następcę. Nie żadną maszynkę do chmury. Najlepiej coś w stylu Xbox Series S w formie przenośnej - tj. sprzęcik, który będzie miał wsteczne wsparcie dla starych platform (PSX, PSP, PS2, PS3) i ewentualnie wybiórczo odpalałby nowsze gry (PS4) w jakiejś ułomnej wersji, jak Switch... No i opcjonalnie możliwość podłączenia do TV, jak PSTV. Myślę, że byłaby to też fajna opcja dla utrzymania przy życiu starych gier w formie cyfrowej, które obecnie są dostępne wyłącznie na te "martwe" platformy. Testowałem swego czasu Remote Play z PS4 na PSV, ale był to bardziej bajer, niż coś praktycznego. Nie wspominając o tym, że połowa gier i tak mi nie działała, a konsole trzeba uruchamiać obie. Marzenie ściętej głowy, wiem. Sony teraz idzie w inne technologie, a poza Switchem i Deckiem wszelkie przenośniaki nie dość, że stale zwiększają swe rozmiary, to bardziej celują w granie w chmurze, albo inny streaming. Nawet wczoraj przed snem pograłem chwilę na PSV i naprawdę rozmiar tej konsolki jest świetny do niektórych gierek, podczas gdy wspomniane Switch i SD to już cegły. A ja mimo wszystko lubię te małe sprzęty. Nie wszystko przecież musi być 8k na 85", żeby sprawiać frajdę.
-
Kurde... drugi odcinek był całkiem spoko, przez co znowu robi nadzieje, że coś jednak z tego by mogło jednak być... I to nawet nie tylko ze względu na nawiązania do kinówek. Trzeba się liczyć jednak z możliwością, że znowu po dobrym intro zrobią kilka chaotycznych, oderwanych odcinków, żeby zepsuć wszystko naciąganym zakończeniem.
-
Chyba niezły bundel: https://www.humblebundle.com/games/unparalleled-puzzlers Dorfromantik chciałem z tego. Baba is You sporo słyszałem dobrego. Monument Valley również, ale nie wiem, czy to akurat ogarnę, bo się plątałem w tych izometrycznych grach łatwo. Pozostałych gier nie znam, po filmach nie wiem, czy aby dla mnie, ale może ktoś coś jeszcze chce dodać.
-
Cammy moja main Stylistyka SFV mocno mnie odrzuciła. Postacie wyglądały tam, jak z plasteliny. Tutaj nieporównywalnie lepiej. Świetnie niektóre postacie się prezentują, zarówno od strony graficznej, jak i designu. Jak widać nie potrzeba odkrytych pośladów, żeby zrobić atrakcyjną postać. Ta przesadzona muskulatura u niektórych postaci też już tak nie razi, jak na pierwszych materiałach.
-
Już ponad 8zł, aczkolwiek nie wiem, czy to nie przez promocję 1+1 gratis. Od wczoraj w biedrze Ser Królewski Sierpc na kartę w promocji, wychodzi poniżej 30zł na kg, co przy obecnych cenach jest dobrą ofertą. Pojawiły się też Pringlesy limitowane, w tym bekonowe, które uwielbiam i kupiłem na zapas, bo dawno w sklepach nie widziałem. Drogie, niezdrowe, ale na coś trzeba umrzeć.
- 2 713 odpowiedzi
-
- biedroid
- tanie rzeczy
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pojedyncze przejście bez spinania się na side-questy itp. powinno się zmieścić w 30h, może nawet mniej teraz, jak dodali nieograniczone bieganie oraz przyspieszenie walk. Sprawdzić zawsze możesz, skoro i tak używasz GP. Myślę, że to, czy gra przypadnie do gustu można stwierdzić już w pierwszych godzinach. Sugeruję grać na Hard.
-
Nie mogę przemęczyć tego nowego Gundama. Prolog zupełnie inne klimaty, niż właściwa seria. Jestem gdzieś na 9 odcinku raptem i tak naprawdę ciężko powiedzieć, żeby cokolwiek się działo. Do zawiłości politycznych mieszają jeszcze ekonomiczne. Świat jest bardzo dziwny i kiepsko ukazany, przez co motywacje postaci totalnie z dupy. Ciężko przez to kogokolwiek polubić. Jak już przychodzi do scen akcji, to są świetne, ale o niewielkim znaczeniu. To już Build Fighters wywoływał większe emocje. Zdaje się pierwszy sezon już się skończył, więc może pod koniec coś się dzieje konkretniejszego, ale na tę chwilę odpalam kolejne odcinki trochę z "przymusu". Mimo tego chciałem kupić model Aeriala w wersji HG, ale kurcze nigdzie nie ma, wyprzedany.
-
https://www.youtube.com/watch?v=QzF0ZubDpVI
-
Soul Hackers 2 od 28 lutego w Game Pass, Xbox/PC.
-
Nie wiem, co ma piernik do wiatraka, skoro nie o ekranie jako takim pisałem, tylko ogólnym komforcie grania, fotelu i preferowanym setupie, z takich czy innych powodów. Nie chce mi się pchać w debatę o wyższości świąt bożego narodzenia nad wielkanocnymi, ani tłumaczyć, czy i dlaczego preferuję sprzęt A od B. Mam pełną swobodę jeśli chodzi o zagospodarowanie przestrzeni w swoim domu, ale ja zwyczajnie wolę mieć jeden "kącik", czy to do pracy biurowej, czy do lekkiego rozwalenia się z padem w dłoniach. Jeden fotel, jeden ekran, wszystko podłączone, minimum przełączników. Dla mnie wygodnie, jak i moich oczu. Seriale i filmy też zwykle tak oglądam, tudzież czasem na tablecie jakieś pierdoły przed snem. Ot taki styl życia, nie mam czasu ani zwyczaju rozwalić się na kanapie przed TV. Dlatego prędzej podłączę drugi monitor dla zabawy setupem, bądź ustawienia pionowo, niż zainwestuję w jakikolwiek TV przed kanapę, którego i tak nie będę uruchamiał. Komp i tak jest włączony większość czasu. Ogólnie PC dla mnie zawsze będzie preferowanym wyborem, ale nie widzę sensu ograniczanie myślenia do "albo jedno, albo drugie", ani opowiadanie się tylko za jednym konkretnie obozem. Gram na wszystkim, od PC, przez konsole Sony, po Switcha i handheldy nowe i stare. To, na jaką platformę kupię daną grę, czy nowość, zależy od wielu czynników, choć zwykle będzie to framerate, sterowanie i ogólna fanaberia. Wolę PC, ale też nie jestem z tych, co będą inwestować majątek w sprzęt, żeby jeszcze bardziej poprawić grafikę czy wydajność. Gra, to gra, ma być zabawą w wolnym czasie, nie ideologią...