-
Postów
9 364 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
10
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Suavek
-
No doooobra, niech będzie... Parę exów na Switcha, żeby odkurzyć wreszcie konsolkę (i zbierać minusy od paru osób, gdy tylko wspomnę cokolwiek choćby odrobinę negatywnego na ich temat). Morales kupiony właściwie tylko i wyłącznie dla Spiderman Remastered, ale "czarnego" też się ogra pewnie te kilka godzin. Natomiast Chorus moja pierwsza gra od lat kupiona typowo "bo było tanio". Tzn. o grze wcześniej praktycznie nie słyszałem, ale widząc ofertę po sprawdzeniu filmików i opinii stwierdziłem, że może być fajne. "Kiedyś zagram". I tym samym chyba kończę z zakupami growymi na dłuższy czas. To, co chciałem najbardziej, to już mam, a reszta to będzie już ewentualne polowanie na okazje.
-
Na eShopie jest obecnie promocja -40% na Wai Wai Party.
-
Kwestia podejścia. Osiągnięcia są fajne, szczególnie jeśli dokumentują faktycznie coś godnego tego określenia. Dawniej gracze robili zdjęcia ekranów CRT, żeby pochwalić się innym umownym osiągiem w grze. Rangą, punktami i wszelkimi podobnymi. Teraz można to podpiąć pod jakąś ikonkę. Na Steam jest fajna opcja, która pozwala wyeksponować określone trofea na profilu głównym gracza. W niektórych przypadkach, jeśli gra mi się szczególnie podoba, to takie "wymyślone" zajęcia również tworzą dodatkową motywację do dalszego grania, albo powód, żeby dany tytuł sobie odświeżyć. W zeszłym roku bardzo się wciągnąłem w Persona 5 Strikers, do tego stopnia, że ze szczerą chęcią i frajdą zdobyłem 100% osiągnięć. Dzięki temu też miałem motywację, by przejść grę na Hard i odblokować różne satysfakcjonujące podczas rozgrywki zdolności. Rzadko kiedy mi się to zdarza, ale w tym przypadku zwyczajnie dobrze się bawiłem. Wcześniej pisałem o MGS3, gdzie gameplay podporządkowałem pod trofea, ale akurat to było moje czwarte przejście gry (licząc czasy PS2), a samą grę uwielbiam, więc aż tak dużo nie straciłem. Nie musiałem tego robić, oczywiście, ale też fajnie mieć te 100% w lubianym tytule. MGS2 natomiast kompletnie olałem, bo tam już trzeba wałkować WSZYSTKIE dogtagi i VR, co niestety moim zdaniem odbiega od frajdy i jest raczej dla prawdziwych maniaków (ludzie to robili już na PS2 dla własnej satysfakcji). Obecnie mam tyle gier do przejścia, że chyba mi już powoli przechodzi ta mania na achievementy. Robię co mogę, czasem zrobię coś ponad samo przejście gry, ale nic na siłę, bo jednak wolę sięgnąć po kolejną grę i dobrze się przy tym bawić, niż frustrować niepotrzebnie dla jakiejś wirtualnej ikonki. Mam nadzieję, że tak mi już zostanie, a wszelkie dodatkowe aktywności zostawię na potencjalne ponowne przejście gry po latach. Ale tak jak przedmówcy, jakieś oznaczenia ukończenia gry, niezależne od osiągnięcia, byłyby dobrym rozwiązaniem. Pod tym względem bardzo lubię Steam, bo jest jednak wygodny, a ja sobie lubię wracać i przeglądać co w danej grze zrobiłem - osiągnięcia, screenshoty, ilość spędzonego czasu itd.
-
Zakup PS5 wysyłkowo z elektromarketu - wasze doświadczenia.
Suavek odpowiedział(a) na Przemas10pl temat w Pomoc
Wydaje mi się, że przysługuje, gdyż jest to traktowane jako zamówienie internetowe, czyli na odległość, płatność z góry. Po prostu odbiór w sklepie jako forma dostawy zamiast kuriera, czy paczkomatu, ale to niczego nie zmienia w tej kwestii. Masz zamówienie na koncie sklepu, przysługują Ci wszelkie opcje jak przy innym zamówieniu internetowym. W zeszłym roku w MM zamawiałem monitor z odbiorem osobistym i nie miałem problemu, żeby go zwrócić po paru dniach bez podania przyczyny na normalnych zasadach. Co innego oczywiście, gdybyś poszedł do sklepu i kupił towar na miejscu. -
Humble Bundle z Resident Evil - https://www.humblebundle.com/games/resident-evil-decades-horror Za 1€ jest pierwszy RE i RE Revelations. Za to ostatni kosztuje aż 30€, ale jak ktoś tych gier nie ma, to bardzo dobra cena. Właściwie to tam są wszystkie RE od 0 do 7. Sam nie biorę, bo tylko RE2 i RE7 by mnie interesowało, ale ogólnie dobra paczka.
-
-
Final Fantasy VII Remake Intergrade - Episode INTERmission (DLC) Tak jak bazowy FFVII Remake ogólnie mi się podobał, tak ten dodatkowy epizod był szczerze beznadziejny i stanowi kwintesencję wszystkiego, co w Remake'u było kiepskie, irytujące, bądź nieprzemyślane. Pierwsze wrażenie jest niezłe. Yuffie gra się całkiem fajnie i o dziwo postać wcale mnie nie denerwowała. Podobnie jak w przypadku ekipy z podstawki, jej postać jest sympatycznie i charyzmatycznie przedstawiona, biorąc pod uwagę, że to tak naprawdę narwany dzieciak. Myślę, że ma ona potencjał coś wnieść do drużyny w kontynuacji. Ale po niecałych 30min i raptem kilku walkach trafiamy do dużej lokacji miejskiej, gdzie znowu gra oczekuje, że będziemy robić nudne side-questy niepolegające na walce. Nie wszystkie są obowiązkowe, co prawda, ale oczywiście ja czułem potrzebę zrobienia wszystkiego i przez to prawie 2h biegałem rozgrywając tę średnią minigierkę Fort Condor i szukając jakichś ulotek... A nawet jak już się pchnęło fabułę do przodu, to gameplay wcale nie porywał. Tu więcej jest jakiejś dziwnej platformówki z banalnymi, aczkolwiek naciąganymi łamigłówkami, niż właściwego aRPG... Bieganie i skakanie po jakichś rusztowaniach itp. Oczywiście lokacje są długie, puste, pełne zbędnych przerywników, żeby gracz nie przeszedł dodatku zbyt szybko... Sekwencji z niszczeniem skrzynek podczas jazdy taśmociągiem za cholerę nie rozumiem. Strata czasu. Najgorsze, że tak naprawdę w tej całej grze praktycznie nie dzieje się nic sensownego. Wszystkie przesadnie wydłużone wydarzenia są totalnie niekonsekwentne. Fabuły ten epizod praktycznie nie ma, podobnie jak znaczenia dla głównego wątku siódemki. Ot przygoda Yuffie i jej kompana w Midgar z jakimiś nic nie znaczącymi postaciami pobocznymi, uzupełnione naciąganymi "feelsami" i występami znanych postaci z oryginału, a nawet i Dirge of Cerberus. Ogólnie DLC wygląda jak zlepek przypadkowych pomysłów i rozwiązań wdrażanych przez różne osoby. Tyczy się to również muzyki, która jest różnorodna, ale niestety nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pojedyncze utworki są fajne, ale kompletnie niepasujący do lokacji oraz cut-scenek Jazz szczerze wywołał u mnie ból głowy. Okrutnie irytował. W innej walce nagle zaczyna przygrywać utworek rockowy z wokalem, żeby chwilę później leciała elektronika. No dziwnie to wypadło ogólnie, niespójnie. Ogromne rozczarowanie. Ja to miałem na płycie, ale gdybym miał za sam dodatek zapłacić te kilkadziesiąt złotych, to bym był zły, bo niestety nie mogę powiedzieć, żebym się dobrze bawił. Raczej taki dodatek do przejścia i zapomnienia. Nawet nie myślę tego przechodzić na Hard w chwili obecnej.
-
Na pewno bardziej, niż którekolwiek z twoich egocentrycznych komentarzy. Dlatego fajnie, że są jeszcze konkretni ludzie, którzy rzeczowo coś odpiszą, i nie muszą przy tym w co drugiej swojej wypowiedzi poniżać innych, bo przez 11 lat grali w co innego niż oni, na konsolach innych niż "jedyne słuszne" Nintendo. Nie wspominając nawet o życiu poza grami.
-
Zakup PS5 wysyłkowo z elektromarketu - wasze doświadczenia.
Suavek odpowiedział(a) na Przemas10pl temat w Pomoc
Zamówiłem w Media Expert z odbiorem osobistym. Pracownik rozpakował karton z przesyłką przy mnie, więc mogłem sprawdzić, czy coś nie jest poobijane, zniszczone, otwarte itp. Rozważ taką opcję. -
Dzięki raz jeszcze za taki opis. Czuję się zdecydowanie bardziej zachęcony do sprawdzenia trójki prędzej, niż później. Nad poprzednimi odsłonami jeszcze pomyślę, ale skoro ich znajomość nie jest konieczna, to sprawdzę wpierw trójkę, a jeśli uznam, że tego typu gra mi odpowiada, to potem sięgnę ewentualnie po poprzedników. No bo jednak jak oglądam materiały filmowe z poszczególnych odsłon, to właśnie trójka zdaje się najbardziej zachęcająca.
-
Demo P5S to też wynikało bardziej z faktu, że grę zrobiło studio od Koei Tecmo, aniżeli sam Atlus. Dlatego na demo SH2 bym nie liczył. Niewykluczone za to, że gra trafi prędzej czy później do gamepassa.
-
Dzięki @voi tekku. Właśnie na taki opis z opinią liczyłem. Niektórzy chyba wyszli z mylnego założenia, że wpadłem tu wyśmiać ich ukochaną gierkę. Kiedy jest zupełnie odwrotnie, bo właśnie z jakiegoś powodu dość mocno XB3 za mną chodzi od premiery, po tym co widzę i czytam w sieci, choć wcześniej w ogóle się nią nie interesowałem. O czymś to chyba świadczy, nie? Tylko nie na tyle w moim przypadku, żeby kupować tu i teraz, bo tak jak wspomniałem, nie mam widocznie tyle czasu na długie granie, co reszta, a backlog zdecydowanie za duży. Chyba wszystko sprowadza się do tego, że gry Nintendo niewiele tanieją, lub wręcz drożeją i jakieś FOMO mi się odpaliło i rozważania, czy brać teraz "na później", czy czekać. Pozostaje jeszcze kwestia tego systemu walki, ale tu faktycznie nie mogę oczekiwać, że komuś będzie się to chciało go opisywać - rozumiem. Zakładam po prostu, że przy tylu godzinach nie robi się zbyt schematycznie i monotonnie, tudzież zbyt łatwo. Z filmików ciężko ocenić. No i to też kwestia mocno subiektywna. Akurat nie mam nic do systemów naśladujących MMO, a taki FFXII z jego otwartym światem swego czasu bardzo mi się podobał. Ale jak kiedyś czytałem tematy o poprzednich XB, to widziałem dużo osób się od serii odbiło i przez to też trochę staram się ostudzić ewentualny entuzjazm. Ok, nieistotne już na tym etapie. Wiem mniej więcej co chciałem, więc nie ma co ciągnąć dalej tematu. Dodam tylko ponownie, że nie było moją intencją zaatakować czyjekolwiek japońskie dziwadła, które jak już ustaliliśmy wszyscy lubimy w mniejszym lub większym stopniu, niezależnie od poziomu ich "infantylności" (cudzysłów zamierzony). Miłej zabawy.
-
Ale żeś nekro zrobił. No ja już się pogodziłem z faktem, że gra przepadła i generalnie mam ogromny dystans do kupowania jakichkolwiek gier w Google App Store, chyba, że kosztują one grosze. Pewnie jest gdzieś to napisane drobnym drukiem u Google, tak jak ludzie zwracają uwagę, że gry na Steam wcale nie są naszą własnością, tylko są "wypożyczane" w ramach usługi Valve, czy jak to się tam odbywa. Nie zmienia to faktu, że takie po prostu *puf* i nie ma, bez żadnego ostrzeżenia itp. to strasznie parszywa praktyka. Oczywiście w Internecie nic nie ginie i na pewno można znaleźć w przypadku Androida pliki .apk do instalacji samodzielnej, ale mimo wszystko to już granica piractwa, nawet jeśli zapłaciliśmy za grę kiedyś. W sumie szkoda, bo mi się ta gierka (Castle Doombad) przypomniała i chętnie bym sobie w nią zagrał. Bardzo dobry TD to był. Szkoda, że obecnie chyba tylko na iOS dostępna, jeśli w ogóle.
-
My się chyba nie rozumiemy, odnoszę wrażenie. Wszyscy gramy w infantylne japońskie pierdy. Ja się wcale tego nie wstydzę i potrafię się z tego otwarcie śmiać. No ale się zaśmiałem i nagle jakieś oburzenie sam nie wiem o co i insynuacje z dupy skierowane w moją stronę. Liczyłem właśnie, że ktoś trochę przybliży mi XB3 ponad ogólniki do wyczytania z monotonnych z recenzji. W tym także, czy faktycznie gra ma nieco poważniejszy klimat/stylistykę od poprzedników, czy nie. To Wy w końcu gracie, nie ja. Ja nie pamiętam, żebym po kimś jechał, jak pytał, czy Soul Hackers 2 będzie podobny do Persona 5. Dobra, walić. Wracajcie do dyskusji o najlepszej waifu.
-
Tja, mam to, czego mogłem się spodziewać po forumku. Pisałem przecież, że ironizuję. Dobrze wiem, o jakim gatunku rozmawiamy i tak samo uogólnić i wyśmiać mógłbym moje "ulubione" Megateny czy Persony, albo gierki z gigantycznymi animu robotami, również pilotowanymi przez dzieci ratującymi WSZECHświat od zagłady. 3/4 gier jRPG ma ten sam schemat "ratowania przez nastolatków świata od zagłady", ale w tych schematach często są elementy, które sprawiają właśnie, że dany tytuł wyróżnia się czymś szczególnym spośród reszty. Gameplay, postacie, mechanika, czy nawet zwykła efektowność rozgrywki. Niemniej jednak moja tolerancja na cukierkowe japońskie schematy wbrew pozorom ma swoje granice i tak na przykład poprzednie XB nie wydały mi się dostatecznie interesujące. XB3 natomiast ciężko mi ocenić, a wbrew sugestii Dr.Czekolady nie mam zwyczaju kupować gier na próbę do odsprzedania, także ze względu na fakt, że nie wiem, kiedy tak rozległą grę rozgrzebię. Niemniej jednak zaznaczyłem już pierwotnie, że to była ironia, sarkazm, a tu nagle wielki ból dupy o obrazę majestatu, choć tak samo piszę o swoich ulubionych grach. Nie wiem, dlaczego naiwnie liczyłem na normalniejsze odpowiedzi. Nie przeszkadzam w takim razie, miłej zabawy życzę. XB3 może kupię w takim razie jak będzie w rekordowo niskiej cenie gry Switch 150zł.
-
Koledzy, spróbujcie mnie przekonać do tej gry. Ale tak na serio. Nie przeczę, że XB3 to generalnie porządna gra. Opinie zbiera dobre i ewidentnie ma wielu fanów. Niemniej jednak przeglądam jakieś fragmenty rozgrywki i czasem szczerze się zastanawiam, czy to ta sama gra, którą tutaj wszyscy się zachwycają. Albo chyba ja mam inne oczekiwania i gust? Bo widzę stereotypowe nastolatkowe anime-ludki z gigantycznymi mieczami, czy innymi młotami, przy których Buster Sword Clouda wygląda jak scyzoryk. Stoją w miejscu od czasu do czasu coś atakując, stwarzając pozory gry MMO, wałkując przy tym stale te same 2-3 okrzyki (srsly...). Natomiast tutaj połowa tematu to dyskusje, która nieletnia waifu jest najlepsza, lub coś o chainowaniu ataków w procentach. Ironizuję oczywiście, ale nie chcę prowokować, tylko serio się zastanawiam po prostu, czy to jest aby gra dla mnie. Czy fabuła jest w miarę ciekawa, czy raczej infantylne japońskie ratowanie świata od zagłady? A nawet jeśli to drugie, to może całość ratują postacie i ich relacje, nawet jeśli mają jakieś dziwne rzeczy przyklejone do głowy (skrzydła? wut?). Gameplay nie popada w monotonię za bardzo? Z tego co widziałem, to same cut-scenki to około 20 godzin. Gameplay pewnie kilka razy tyle. Natomiast ja poza weekendami mam stosunkowo niewiele czasu na dłuższe granie, co też wpływa na decyzję o potencjalnym zakupie. XB1 i XB2 przekreśliłem, po tym, co widziałem i wyczytałem na forum. Uznałem, że choć lubię jRPG, to to akurat nie będzie seria dla mnie. XB3 wydaje się poniekąd trochę poważniejszy (jak na animu) i dopracowany, i głównie dlatego wzbudził moją ciekawość. Plus nie pogardziłbym czymś z otwartym światem dla odmiany. Wiem, że wpycham się w kółko wzajemnej adoracji oczekując nie wiadomo czego, ale jakieś takie ogólniki, których z recenzji nie wyciągnę będą mile widziane.
-
Faktycznie jakiś niby-social też jest w grze. Choć bardziej wygląda mi to na coś w stylu Persona 5 Strikers. Zapewne większość. Akurat nie mam nic przeciwko, bo jakościowo nie będzie widać szczególnej różnicy. Niech chociaż tyle ten mobile wniesie do reszty cyklu...
-
A skoro już jesteśmy przy dziwnych decyzjach - day one DLC: No rozumiem dodatki kosmetyczne, bonusy, ale blokowanie charakterystycznych dla serii demonów oraz dodatkowy epizod fabularny to już przegięcie. Ludzie już są zniesmaczeni i to również mogło wpłynąć na decyzję o zakupie. Choć przyznam, że pakiet kostiumów + BGM wypada fajnie. Te z Soul Hackers i Raidou Kuzunoha prezentują się super (Fem-Raidou!). Z Person już niekoniecznie (choć w sumie dziwne, że P3 zabrakło). Aha, tak wypatruję na filmikach i wygląda na to, że powoli Atlus dodaje do gry modele demonów, które do tej pory występowały tylko w formie 2D. Biorąc pod uwagę, że szkielety i niekiedy tekstury pamiętają jeszcze czasy PS2, to w sumie spoko - będą gotowce na następne 15 lat.
-
Standardowo podczas urzędowania w kuchni oglądam/słucham sobie starych Star Treków. Skończyłem niedawno DS9 i obecnie po raz n-ty leci VOY. DS9 z każdym kolejnym "seansem" oferuje coś nowego. Być może szukam na siłę drugiego dna, biorąc pod uwagę, ile razy już ten serial zaliczyłem, ale naprawdę wiele odcinków z czasem doceniam coraz bardziej, podczas gdy inne, które dawniej uważałem za dobre, nagle przestają robić wrażenie. Przykładowo, bardzo lubię Ezri Dax i jej wątek, ale po ostatnim seansie jakoś bardziej zrozumiałem, dlaczego tak wielu fanów jej nie lubi. Aktorka jest fajna, ale chyba trochę przegięli robiąc z Ezri totalną niezdecydowaną sierotę. Bo ogólnie wątki z Worfem i próbą sprostania oczekiwaniom po swym poprzedniku były dobre. Myślę jednak, że twórcy mieli zbyt mało czasu, żeby postać rozwinąć, a aktorka żeby się rozkręciła. Mimo tego i tak uważam, że odwalili niezłą robotę. VOY natomiast sprawia wrażenie trochę infantylnego. Inni scenarzyści, więc inne pomysły, ale mam wrażenie, że trochę przegięli w wielu odcinkach z technobełkotem, naciągając przy tym wiele typowo Star Trek-owych elementów, tylko po to, żeby usilnie opowiedzieć jakąś udziwnioną historyjkę. I pomysły na historie same w sobie są niezłe... gdyby miały być kreskówką albo serialem dla nastolatków. Głównie takie uczucie towarzyszy mi podczas powtórnego seansu - historie są fajne, ale naiwne i naciągane. Brakuje też trochę jakiejś ciągłości charakterystyki bohaterów między odcinkami. Ogólnie serial zdaje się bardziej "bajkowy", niż DS9 i chyba kolejny seans nie zmieni już tego punktu widzenia. Co nie zmienia faktu, że jako seans "do kotleta" większość klasycznych Star Treków nadaje się idealnie.
-
Ciężko tu znaleźć logikę, prawdę mówiąc. Można przypuszczać, że chodzi o jakieś kontrakty, bądź też ewentualne rozeznanie rynku i sprzedaży na przyszłość. SMT5 wyszedł tylko na Switcha. SH2 wychodzi na wszystko poza Switchem. I jedno i drugie mogłoby być multiplatformowe... Nie wiem, co za tym wszystkim stoi. Ja tam jestem zwolennikiem wydawania gier na wszystkich platformach, o ile nie są to tytuły first-party. Nie znoszę nudnego ględzenia, że coś powinno wyjść na platformę X zamiast platformę Y, bo na platformie X akurat komuś gra się lepiej, mimo tego, że Y też ma swoich zwolenników. Soul Hackers 2 na PC nie ma wstępnie jakichś wygórowanych wymagań sprzętowych i tak jak Nocturne działa na silniku Unity, więc Switch powinien jakoś grę pociągnąć. Może za jakiś czas coś w tej kwestii jednak usłyszymy. Tak samo, jak są przecieki o SMT5 na PC. Z tego co czytam, to SH2 zapowiada się jak klasyczny Megaten. Tj. łażenie po lochach i przerwy na fabułę. Ze wszelkich zapowiedzi jednak nie wynika, żeby gra miała w jakimkolwiek stopniu zrewolucjonizować serię. Kwestia indywidualna, czy ktoś to uważa za plus, czy minus. Ja jestem entuzjastycznie nastawiony, aczkolwiek ostrożny, po lekkim rozczarowaniu SMT5.
-
Final Fantasy VII Remake Intergrade (PS5) Bardzo fajna gra. Bardzo fajny film. Bardzo fajny walking simulator. Bardzo fajny cinematic experience. FFVII Remake jest bardzo fajny... Tak na poważnie, to choć jestem pod ogromnym wrażeniem FFVII Remake, to muszę przyznać, że odczucia miałem dość mieszane na przestrzeni całej przygody z tytułem. Cieszę się, że nie uległem pokusie sprzed paru lat i nie kupiłem tej gry na PS4. Co jak co, ale te 60fps jednak mają znaczenie, już nawet pomijając samą grafikę. Naprawdę można odnieść wrażenie, że ogląda się film CGI, jak niegdyś Advent Children. Piękne i szczegółowe animacje. Na plus również ogólna reżyseria, która z jednej strony jest dość dynamiczna, a z drugiej na tyle stonowana, że pozwala łatwo śledzić wszelką akcję, nie ważne jak zakręconą. Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, że to miał, albo mógł być film, biorąc pod uwagę ilość faktycznej rozgrywki... Ale o tym później. Ogólnie rzecz biorąc FFVII Remake to ewidentnie tytuł dla starych fanów siódemki. Oczywiście samodzielnie to też jest świetna gra, ale nie ma co ukrywać, że głównym odbiorcą jest tutaj osoba, która zna klasyk 1997. Tym bardziej, że to Remake tylko z nazwy. Żaden to chyba już spoiler na tym etapie, że twórcy robią z tego jakiś soft-reboot, albo inną alternatywną linię czasową. Jak zwał, tak zwał. Ot czary-mary i mamy nowe-stare wydarzenia, nie wszystko potoczyło się tak jak poprzednio, nic już nie jest pewne, zaś kolejne odsłony z pewnością zdążą namieszać dużo bardziej. A i nawet bez tego wszystkiego Remake jest bardziej... hmm... "realistyczny". Setting jest bardziej osadzony w klimatach science-fiction, a wszelkie cudaczne pokraki, które gracze znają z oryginału (włączając domek bojowy) są przedstawione tutaj w taki sposób, że jak najbardziej pasują do kreacji całego świata. Zresztą, sama eksploracja w grze pozwala na zwiedzenie wielu zakamarków Midgar, który został przedstawiony jak prawdziwe, żyjące, funkcjonujące miasto przyszłości, z różnymi klasami społecznymi i wszelkimi problemami społeczno-polityczno-gospodarczymi. Nie było takiej potrzeby, a mimo tego lokacje są dość rozległe, NPC czymś się zajmują, rozmawiają, i nawet jeśli są to tylko zaprogramowane kukły, to w kontekście pojedynczego przejścia i traktowania gry jako 'przeżycia' była to naprawdę dobra prezentacja świata. Chciałbym opisać gameplay, ale tu mam problem. Bo gra to naprawdę w 1/3 film, 1/3 walking simulator, 1/3 Action RPG. Film mówi sam za siebie. O ARPG później. Natomiast walking simulator to nic innego, jak podążanie po linii prostej celem pchnięcia fabuły. Często nic się w tym czasie nie dzieje, poza powolnym przemierzaniem lokacji i wysłuchiwaniu kolejnych zaprogramowanych dialogów. Równie dobrze mogłaby to być cut-scenka, lub zautomatyzowany proces, ale niestety, trzeba "wychylać gałkę do przodu", żeby zrobić jakikolwiek postęp. Jest tego w FFVII bardzo dużo i niestety nie jest to tylko i wyłącznie próba ukrycia loadingów. Gra uwielbia marnować nasz czas, także podczas totalnych pierdół, jak przeciskanie się przez wąskie alejki, lub ograniczanie tempa, w jakim nasza postać może się poruszać. Są to moim zdaniem najgorsze momenty gry, irytujące i zniechęcające, głównie przez ich ilość i brak możliwości pominięcia/przyspieszenia. Tyczy się to również wrzuconych na siłę "puzzli" oraz mini-gierek, w których często tutorial i niepotrzebne dialogi/cut-scenki zabierają więcej czasu, niż one same. Gra jest też stosunkowo liniowa. Można zapomnieć o otwartych przestrzeniach czy lokacjach. Wszystko to liniowe korytarze i łażenie z punktu A do wyznaczonego punktu B. Jedyna odskocznia, to niektóre "miasta", nieco bardziej otwarte i nastawione na side-questy. Ale i to często nie pasowało mi do reszty rozgrywki. Bo najpierw mamy mocno liniowe "cinematic-experience" gdzie brniemy do przodu i nie oglądamy się w ogóle za siebie, aby po chwili gra powiedziała "stop" i kazała nam robić zadania poboczne, żeby pchnąć później całość do przodu, zwykle do kolejnego korytarzyka. Urok zabawy tkwi w systemie walki. Dynamiczny, efektowny, nastawiony na akcje, ale zarazem mocno inspirowany mechaniką klasycznego ATB z FFVII. Mamy tym samym dość unikatowy miks młócki z koniecznością planowania taktyki zarówno podczas walki, jak i przed nią. Na początku, gdy nie było do dyspozycji zbyt wielu materii, miałem dość mieszane uczucia, bo gra była bardzo prosta, a ja tylko klepałem atak. Dopiero później, wraz z pojawieniem się nowych materii, ruchów, zdolności, jak i dużo bardziej wymagających przeciwników, system pokazuje pazury. Są chwile frustracji, ale ogólnie jeśli wiemy, co robimy, lub czego możemy się spodziewać, to satysfakcja jest ogromna, szczególnie, gdy uda nam się odpalić sekwencję kilku mocniejszych i widowiskowych ataków, wykorzystując przy tym odpowiednio słabości przeciwników. Aczkolwiek nie ukrywam, że jest w tym wszystkim trochę losowości i chaosu momentami. Subiektywnie, podoba mi się kierunek, w którym zmierza FFVII Remake, jak i to, co uczynił on z już nam znanymi bohaterami. Nie każdemu może się podobać ilość "wypełniaczy", przerw od głównej fabuły oraz nowych postaci, czy lokacji, ale przełożyło się to na zupełnie nowe spojrzenie nie tylko na świat, ale i znanych nam bohaterów. Nie ukrywajmy - te kilka poligonów w oryginale i krótkie dialogi tekstowe nie były szczególnie ekspresywne. Remake w pewnym sensie kreuje bohaterów na nowo, ale moim zdaniem czyni to naprawdę świetnie. Cloud nie jest kompletnym mrukiem i można jego charakter polubić. Barret nie jest przesadnie karykaturalny, a jego motywację można zrozumieć w kontekście świata gry. Tifa w przeciwieństwie do mojego wyobrażenia z oryginału jest bardziej stonowana i emocjonalna, ale w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Dodam, że bardzo mi się podoba jej kreacja także od strony wizualnej - tj. bez nachalnego nacisku na fanservice. Ot zgrabna, wysportowana i hojnie obdarzona dziewczyna, ale bez falującego dekoltu przy byle westchnieniu. Wypada ona po prostu stosunkowo 'normalnie'. Podobnie Aerith, która bałem się, że będzie taką słodką idiotką, ale tu również charakteryzacja nie poszła w żadną skrajność. W efekcie wszystkie postacie można polubić, zaś ich wzajemne relacje wypadają bardzo sympatycznie i naturalnie. Szczególnie podobało mi się, jak zaprzyjaźniły się ze sobą Tifa i Aerith, bez żenującej zazdrości w trójkąciku miłosnym, ani nic podobnego. Dodam, że grałem z japońskimi głosami. Wszyscy na forum już chyba znają mój stosunek do dubbingów, ale już nawet pomijając preferencje co do lektorów, w tym przypadku i bez znajomości japońskiego byłem w stanie wyłapać dość znaczące różnice w tłumaczeniu. I to takie, które myślę mocno wpływały zarówno na kontekst cut-scenek, jak i charakteryzację postaci. Oczywiście amerykański dubbing jest pełen przekleństw i wyzwisk. Tam, gdzie japoński Cloud odpowie Rufusowi "nie wiem", amerykański Cloud odpowie "up your ass". Ilości "Bitch" i temu podobnych w miejscach, gdzie w oryginale w ogóle takie słowa się nie pojawiały nawet nie zliczę. Japońska Aerith po pokonaniu bossa mówi spokojnie "Oyasumi" (Good night), a amerykańska bez emocji jakieś "That's enough". Przykładów mógłbym podawać więcej, ale tu się rozpisałem tylko w kontekście niedawnych uwag na tym forum, jeśli chodzi o wybór języka mówionego w grach. Przynajmniej połączenie Jap VO + Eng napisy pozwala niejako na "podwójną" perspektywę, moim zdaniem. W ogóle te nadanie charakteru postaciom, starym i nowym, sprawiło, że większe emocje towarzyszyły mi przy Remake'u, niż przy wiadomo-jakiej-scenie oryginału... Nie lubię pisać na raz jednego tekstu na spontanie, bo na pewno o czymś zapomniałem, co miałem na uwadze w trakcie samej gry. Ogólnie jednak bardzo dobra gierka i z pewnością wrócę jeszcze do NG+ i może trybu Hard. Przede mną jeszcze epizod z Yuffie, ale to potraktuję osobno. Czekam na kolejną odsłonę, nawet jeśli będzie równie liniowa. Szkoda jedynie, że całość ma być trylogią i na finał przyjdzie nam długo poczekać...
-
Unsupported to znaczy, że nie działa wcale. Być może są jakieś sposoby/metody na uruchomienie, ale nie jestem w temacie. Pewnie eksperci, co już sprzęt mają będą mogli się wypowiedzieć w stosownym temacie. Ja swój egzemplarz Decka dostanę pewnie dopiero przed końcem roku, więc nie zagłębiałem się jakoś szczególnie, bo dla mnie ten sprzęt będzie dodatkiem/zabawką, aniżeli główną platformą do grania PC. Oczywiście mówię, jak jest w przypadku Nocturne. Co będzie z SH2 czy P5R dowiemy się po premierze.
-
Tyle co widziałem na filmikach, to mam odmienne zdanie, ale nie chce mi się wszczynać dyskusji. W moim odczuciu dubbing z założenia rzadko kiedy jest dobry i zawsze będę grał w "oryginalnym" języku. Gry zachodnie po angielsku, japońskie po japońsku itd. Gier do przejścia mam na najbliższe 20 lat. XB po prostu rozważam jako zakup na przyszłość w związku ze smutnym faktem, że raczej nie doczekamy się tych gier na innych platformach. Nie wiem, czy będzie mi się chciało tracić setki godzin na poprzednie odsłony, ale trójkę pewnie kupię, po tym co z grubsza widziałem.
-
Dziękować. Rozważę dodanie do listy zakupów na kiedyś.
-
Czy znajomość poprzednich odsłon jest niezbędna/zalecana przed XB3? Czy gra ma opcję włączenia japońskich głosów zamiast ang. dubbingu?