Ooooooook.
Granica, po przekroczeniu której organizacja przestaje być projektem powodowanym pasją, a zaczyna być jedynie firmą z biznes planem jest dość płynna i nie zawsze łatwa do zauważenia. Masz małe, średnie firmy i ogromne korporacje. Rozumiem, że każdy biznes ma na celu zysk i aby go osiągnąć trzeba skłonić ku sobie klienta.
Kupując od małej firmy mam poczucie, że oprócz produktu dostaję jeszcze cząstkę myśli twórczej, czasu i szczerego zaangażowania osób związanych z danym projektem. Czuję w tym produkcie czynnik ludzki, z wszelkimi ludzkimi przywarami, niedociągnięciami i potknięciami. Jestem w stanie znieść promowanie się tego typu tworów, bo przez często niedoskonałą reklamę dostrzegam człowieka, który usiadł ze znajomymi i spędził jakąś ilość czasu na przemyślenie takiej promocji. Tego typu aktywność oddycha, i daje konsumentowi szansę i czas na reakcję wedle własnej woli. Mam tak z zespołami pokroju Jex Thoth, czy My Dying Bride. Widzę tam ludzi.
Korporacja z drugiej strony to zimna kalkulacja poparta tonami statystyk z różnych działów badań, PR, rozwoju, rozpatrywania grup docelowych, targetów, statystyki, dopieszczone do granic możliwości kampanie oparte o objęcie swoim zakresem jak największej ilości kieszeni. Wytypuje cię komputer, sztab beztwarzowych pracowników sprawdzi na co aktualnie reaguje grupa docelowa i zobaczysz swojego uśmiechniętego mopsa albo innego psotnego kota na telebimie. Produkt jest często okrutnie wysokiej jakości, ale przy takich nakładach pieniędzy, czasu i sił ludzkich nie można spodziewać się innych wyników.
I ja do takiego produktu nic nie mam. Lubię produkty Sony, Nestlé, Shimano, czy Metalliki, ale mam gdzieś ich kampanie reklamowe i zapewnienia o miłości , bo czuję się jak niewolnik, któremu ktoś sprawdza uzębienie, żeby sprawdzić ile pociągnę przy bawełnie.
Jeśli widziałbym Metę w 83' i by mi wykrzyczeli ze sceny, że łi low ju uznałbym to za szczere i pobiegłbym kupić koszulkę ze standu z merchem. Słysząc to dziś jestem świadomy, że dostaję uśmiechniętego mopsa w zabawnym ubranku. Produkt wciąż ok, ostatnia płyta mi podeszła, ale niech nie pier.doli mi nikt, że to z pasji, że to szczere chłopaki z zespołu sobie to zorganizowały.
Tak samo mam z Maidenami, ale znowu tam produkt nie jest w moim typie.
Nie jestem w stanie inaczej tego opisać. I nawet by mi się nie chciało.