"Miał jakoś tak śmiesznie na imię, chyba Tobiasz. Był dziwny, zawsze czekał przed kiblem na początku przerwy i liczył ile ludzi weszło, stał pod drzwiami cały czas i pod koniec liczył ile wyszło. Jak wyliczył, że jest pusto, wchodził wtedy on sam. Kiedyś ktoś go przyuważył co on w tym kiblu robił.
Tobiasz wchodził kolejno do każdej z kabin i wiesz, te sznurki co się ciągnie żeby spłukać..? On je wkładał do gęby i ssał, żuł. Potem wychodził, lizał sobie wierzch dłoni i wąchał to, co polizał. Na każdy schodziło mi jakieś 10 sekund, potem szedł do następnego i znowu sznurek do ryja. Minuta na przeżucie 5 sznurków. Na koniec po tym jak powąchał rękę po raz piąty wchodził do losowego kibla i robił to, co akurat potrzebował. Znaczy chyba losowego, nie wiem, może on je w ten sposób wybierał. Nikt z nim w sumie nie gadał, ludzie się go trochę bali, bo podobno zgwałcił swoją siostrę, w każdym razie tak dziewczyny mówiły.
Ledwo go pamiętam, ale jedno co mi utkwiło, to, że całą szkołę nosił takie chujowe buty. Trudno zapomnieć. Dziwny gość."