Z ciekawości zszedłem na dół, rozejrzałem się. Hala, jak hala. Hindusy zapyerdalają, jak zapyerdalały. Podszedłem do jednego, chłopiec na oko 12-13 lat. Zaczął mi bić pokłony dziękczynne, ale po dostaniu z liścia w pysk ocknął się i był gotowy do odpowiadania na pytania (byle szybko, jak tak stoi to nie robi, a kasa ucieka). Spytałem go co to za miejsce i kim jest on sam. Powiedział, że to jego dom, a on sam nazywa się #583.
Wychodzi, że nie mam projektantów w butiku. Jestem w 100% pewny.