Zacznijmy od początku. Najpierw była nicość.... Chwila troche później...
Dobra po tym przygłupim wstępie lecimy z koksem.
Fabuła, którą t moja droga nazywasz sci-fi z książki za 5zł jest dużo głębsza nisz to się na początku wydaje, wystarczy się zagłębić w świat gry, a nie wziąć pada do ręki, przejść 2-3 poziomy i olać, bo ktośtam mówił cośtam (nie twierdze, że ty tak akurat zrobiłaś, jednak zdarza się i tak). Poza tym czego można się spodziewać po fabule sci-fi, one wszystkie są troche naciągane, w końcu to fikcja.
No dobra, miało być o tym dlaczego to Halo jest takie fajne, pierwsza sprawa to.... prawdopodobieństwo. Ludzkość z 26 wieku niewiele różni się od naszej, a to widać w grze. Druga sprawa to rozpisanie wydarzeń, nie wiem jak ty, ale na pewno ja (i kupa innych ludzi, których moge wymieniać z imienia i nazwiska) przechodziła te gry z wypiekami na twarzy, ciesząc się jak dziecko z każdego spotkania z Hunterami . Trzecia sprawka to uczucia, które ta gra porusza, uczucie odpowiedzialności za marinesów, kiedy ich ratujemy, uczucie respektu do Keyes'a, żal po jego śmierci, lekki lęk przed Floodem i tym co robi z żywymi organizmami, ciekawość o co chodzi tak naprawdę z tymi Forerunnerami, co się z nimi stało, dlaczego zniknęli w ułamku sekundy, mimo że byli najpotężniejszą cywilizacją i w końcu (no powiedzmy, mógłbym jeszcze troche tego powymieniać) przywiązanie do Cortany i chęć odbicia jej z macek Graveminda. Wszystko to podane w sosie grywalności i adrenaliny. A jeśli przyrównać to do powiedzmy osławionego za scenariusz Half-Life'a (jak dla mnie to ta gra jest upośledzona fabularnie, ponad połowe faktów trzeba domyślić się samemu) otrzymujemy mega kolorową opowieść.
Dobra koniec mojego przynudzania, w sumie teraz zdaje sobie sprawe, że po przeczytaniu tego:
powinienem sobie odpuścić
Ide przeczytać najnowszą, piątą już książkę z ciągle rozwijającego się uniwersum Halo, zobaczymy co ci autorzy tam nawypisywali za te 5zł.