bez kitu czytam tematy na tym forum sfd i lapie sie za glowe. badz tu czlowieku madry ;/ tysiace kombinacji, jakis chemiczny belkot, jakies skroty.
zawsze myslalem, ze odchudzanie rowna sie jesc mniej kalorii i wiecej sie ruszac.
niby od polowy sierpnia zrzucilem ok 8 kilogramow, nie nosze juz XXL tylko XL i spodnie mniejsze tez, ale zaczynam juz watpic, ze to w ogole tluszcz spalilem xD
nie wiem czy musze sie udac do dietetyka, zeby uzyskac jakakolwiek pomoc? czy tak jak robie teraz, czyli 1,5 tysiaca (okolo) kalorii, ograniczenie tluszczu, zero slodyczy fastfudow itd. plus codziennie cwiczenia ruchowe (biegi, basen, rower) to dobry pomysl? czy tak naprawde to (pipi) daje? moze ktos mi odpowiedziec krotko i zwiezle na to? bo naprawde nie wiem czy to kontynuowac...