Organizacyjnie to było fantastycznie, chyba najlepiej od czasu pierwszej czy drugiej edycji, nie mówiąc już już o ostatniej. Jedyne zgrzyty to właśnie chyba te nagle wyprzedane bilety plus to że nie można było a piwem wejść pod scenę. [co mi akurat nie przeszkadzało zupełnie a jeszcze pasowało bo żaden szwab piwem mnie nie oblał]. No jeszcze taki minus że w sumie cały fest śmierdział kiełbasą, mało co było wege do szamy. I chu.jowa pogoda przez pierwsze dwa dni. ;/
Na plus miejscówka, wszystko na swoim miejscu, spora szatnia, dużo miejsca. Kibli dużo i czyste. Dwie sale, jedna z balkonem [duży plus dla niższych osób] druga kinowa [z świetnymi fotelami] gdzie nogi moglu odpocząć od stania na dużej scenie.
W pierwszy dzień byliśmy na Balazs Pandim.. 5min, bez szału. Deathcats, niezłe dupeczki i tyle. Podniety Agolllgachem nie rozumiem, postaliśmy 15min, kuce zaczęły klaskać nie wiem po co a raz po tym pogo, lol, prawie jak na wodeckim. Najlepsze co zrobiliśmy tego dnia to zgarnięcie blubera, assassine i kaza z Wagenburga i pykanie na konsoli. <ok>
Drugi dzień już bardzo mocny, na małej scenie rozpie.rdziel w postaci BNNT i Throwers. Na głównej MC Grubas Dalek nieźle bujał. Killimanjaro średnio, początek z Lobby i Embers bodaj bardzo ok, plus Lead Squid na koniec, niemniej przynudzali dość [albo widziałem za dużo razy]. Szajning [nor] w sumie olaliśmy pijąc Perły. Cult of Luna zmiotła, świetny szoł zrobili, spory postęp od czasu gdy grywali w Firleju. Długi set, selektywne brzmienie, kawałki z poprzednich płytek. Bardzo. [btw podobno na jesieni znowu mają być we wro]. Astronautalis podobno spoko, bluber się jara, ja byłem 5min. ;f
Dzień trzeci równie mocny jak pierwszy. Pogoda się wyklarowała więc spokojnie można było poszwendać się po mieście czy posiedzieć z piwem na fontannie. Ufomammut całkiem w porządku choć to już nie to samo co za czasów Snailking/Idolum [pierwszy ich koncert w pl], ich chyba też widziałem za dużo razy żeby się jarać. AMENRA zmiażdżyła mnie kolejny raz, kocham te zespół, mógłbym łazić na ich koncerty co chwilę. Bezapelacyjnie najlepszy występ na asy. Melvins Lite w porządku, Trevor Dunn zajo naparzał na kontrabasie, szkoda że grali sporo kawałków z Freak Puke które dla mnie jest mocno średnie. Niemniej zagrali też parę starych kawałków i wielki plus dla nich. Ostatni występ festu czyli Downfall of Gaia zmiótł konkretnie, spokojnie mogli grać na dużej scenie zamiast nudy w postaci Metalicy taste of blood czy von magnet.
Pomimo całego tego psioczenia [do którego sam się przyznaję] tegoroczne asy wypadło bardzo w porządku. Bez większych zgrzytów, wszystko ogarnięte i bez opóźnień.Plus nagłośnienie było świetne na każdym występie. Piwo mogli by zmienić z chu.jowego na maksa grolsza w kubku 0,4 gdzie 1/3 to piana...za 6zł. Lepszym wyborem było Dębowe przelewane z butelki do kubka... ale już za 9zł. Oczywiście jako lewaki piliśmy Perły przed wejściem albo na fontannie. Za rok pewnie ta sama miejscówka, zobaczymy jaki skład ogarną, mam nadzieję że obejdzie się od cwałowania kucem jak tegoroczny pierwszy dzień z Wejder i Mejchem.
edit, się rozpisałem ;_;