Sicario: Soldado - cóż, do genialnej jedynki trochę zabrakło, Taylor Sheridan pogubił się trochę w scenariuszu a Sollima to nie poziom Villeneuve'a. Niemniej zdjęcia Wolskiego i muzyka Hildura cośtam robią robotę plus del Toro i Brolin dostarczają aktorsko. Sam film dalej trzyma w napięciu, to nie jest typowy akcyjniak gdzie plujesz popkornem WOWOWOW ale szczelajo sie! Tutaj czujesz się niekomfortowo, nie ma dobrych i złych, jest tylko moralna szara strefa w jakiej operują nasi bohaterowie. Realizm całego tego bajzlu jest tym co przykuwa do ekranu. Sceny akcji są dobrze rozpisane, niby cliche ale jednak kończące się w nietypowy sposób.
Film jest luźno powiązany z częścią pierwszą więc zarówna dla fanów jedynki jak i osób nie znających jedynki zdecydowanie warto, dwie godzinki lecą bardzo szybko.
Podbijam. Wspaniała rola Kota. Klimat wczesnych lat powojennych, kontrast między reżimem wschodu a wolnością zachodu a miedzy tym niesztampowy romans głównej pary bohaterów.