-
Postów
2 896 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez 44bronx
-
Nie przypominam sobie, żeby Aliens przekazywało jakieś mega-głebokie treści. ale nie byly alieny infantylne jak bajka od disneya no i kosmici nie przypominali krzyzowki elfow ze smerfami;];] Z tym sie akurat zgodzę, ale to po prostu zupełnie inny film, dla mnie Star Wars jest bardziej infantylne niż Avatar, a to wcale nie przeszkadzało SW być kultowym filmem.
-
Nie przypominam sobie, żeby Aliens przekazywało jakieś mega-głebokie treści.
-
Mam dokładnie akie same odczucia.Avatar to dla mnie wielki film. epl - pizesz o braku krwi, ale czy jej brak jest minusem Avatara?Klimat jest jaki jest i brak gore'u (który bardzo lubię) nie był dla mnie minusem.W sumie do tej pory nawet nie pomyślałem o tym.To ta jakbyś napisał, że w Star Wars nie było krwi. ''btw pisanie ze avatar czy cokolwiek innego nie moze przebic aliens to pisanie ze kino sie skonczylo'' oczywiście, że tak, dlatego więc dziwię się dlaczego tylu ludzi wypisuje tu wciąż, że Aliens i Terminatorki były lepsze i dlatego Avatar jest ujowy.
-
Bondziornoł^_^ Gdyby J.Cameron nie pozamiatał pod koniec roku, dałbym głos na Quentina i jego Inglorious Basterds, a tak Avatar wygrywa bezkonkurencyjnie.
-
Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że Aliens i T1/T2 to filmy powszechnie uważane za klasyki gatunku.Powstały w zupełnie innych czasach (nie powstawało wtedy wiele tego typu filmów, a już na pewno nie powstawało tyle wysokobudżetowych gniotów a la Transformery, Terminator:Salvation czy inne 2012).Teraz czasy są inne, inne są gusta i cel filmowców.Teraz praktycznie każdy ''film z efektami'' to papka dla dzieci, dowodem jest to co zrobiono z najnowszym Terminatorem - pg13 i mototerminatory??Kiedyś to było nie do pomyślenia.Druga sprawa to to, że wielu z nas do klasyków Sf podchodzi z ogromnym sentymentem, co w połaczeniu ze świetną jakością ogólną tych filmów daje nam to jak je postrzegamy - jako filmy niepowtarzalne.Ale czy Aliens i T2 miały jakąś mega-nieprzewidywalną fabułe?W czasach, w których się pojawiły tak, ale w tych czasach niebyłoby to nic odkrywczego.Dochodzę teraz do sedna - ciężko w roku 2009 zrobić coś co zaskoczyłoby widza.W dobie internetu, ''tysiąca filmów z efektami'' i ludzi, którzy naprawdę wiele już widzieli jest to po prostu niemożliwe.Więc dziwię się, że niektórzy spodziewali się po Avatarze, że przebije Aliens czy T1/T2.Nie w tych czasach. sunshine, moon, matrix, district 9, equilibrium, star trek, cloverfield niebyly papka dla dzieci imo Ale czy któryś z tych filmów Cię czymś zaskoczył (może akurat oprócz matrixa, ale to kwestia gustu bo mnie nie)?Ile z wymienionych przez Ciebie filmów można postawić obok T1/T2, Aliens?I ostatnie pytanie - Ile z tych filmów stało się klasykiem (ponownie nie wliczając Matrixa)?
-
Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że Aliens i T1/T2 to filmy powszechnie uważane za klasyki gatunku.Powstały w zupełnie innych czasach (nie powstawało wtedy wiele tego typu filmów, a już na pewno nie powstawało tyle wysokobudżetowych gniotów a la Transformery, Terminator:Salvation czy inne 2012).Teraz czasy są inne, inne są gusta i cel filmowców.Teraz praktycznie każdy ''film z efektami'' to papka dla dzieci, dowodem jest to co zrobiono z najnowszym Terminatorem - pg13 i mototerminatory??Kiedyś to było nie do pomyślenia.Druga sprawa to to, że wielu z nas do klasyków Sf podchodzi z ogromnym sentymentem, co w połaczeniu ze świetną jakością ogólną tych filmów daje nam to jak je postrzegamy - jako filmy niepowtarzalne.Ale czy Aliens i T2 miały jakąś mega-nieprzewidywalną fabułe?W czasach, w których się pojawiły tak, ale w tych czasach niebyłoby to nic odkrywczego.Dochodzę teraz do sedna - ciężko w roku 2009 zrobić coś co zaskoczyłoby widza.W dobie internetu, ''tysiąca filmów z efektami'' i ludzi, którzy naprawdę wiele już widzieli jest to po prostu niemożliwe.Więc dziwię się, że niektórzy spodziewali się po Avatarze, że przebije Aliens czy T1/T2.Nie w tych czasach.
-
Nie wiem czy to tylko na tym na forum, ale ludzie maja tu śmieszne wyobrażenia na temat 3D.Wszyscy spodziewają się ''nie wiadomo'' czego.Byłem już wiele razy na filmach 3D (w imaxach i zwykłych kinach) i wszystkie filmy, które stawiają na 'mega' 3D są po prostu słabe i po 30 minutach są po prostu nudne, przewidywalne i nie zaskakują niczym.Avatar nie stara się wciskać nikomu na siłę jakichś tanich sztuczek, żeby zwariowane trzynastoletnie dziewczynki podskakiwały do góry, tu chodzi, tak jak pisałem wcześniej ja i ktoś jeszcze, o nadanie obrazowi głębi i przestrzeni. Druga sprawa to oceny typu 7,5/10 i niższe - jeśli Avatar nie zasługuje na ocenę powyżej 7+, to jaką ocenę można rzyznac ''dziełom'' typu transformers czy 2012?2012 i transformerki nie dorównują Avatarowi nawet w kategorii efektów, nie wspominając o innych elementach (nawet sama fabuła, mimo, że nie bez wad, miażdży wymienione filmy). Dla mnie Avatar to najlepszy film SF jaki widziałem w przeciągu kilku ładnych lat, zrobiony z dbałością o szczególy, klimatem, prostym ale nie głupim przekazem, mistrozwskimi efektami bez jakiegoś przesadnego efewkciarstwa i przedewszystkim świetnym pomysłem , pomimo pewnych banałow (momentami fabuła) film jest zrealizowany kozacko, tak jak na J.Camerona przystało.
-
Masz rację - miałeś zbyt wygórowane wyobrażenia.Jeśli chcesz co chwile robić uniki itp. to powinieneś odwiedzić Imaxa w Wa-wie, na filmach (specjalnie robionych pod to kino np. dinozaury) jest masa momentów jak ten z granatem dymnym w Avatarze, z tym, że po 30 minutach robi się to raczej nudne.W Avatarze moim zdaniem chodzi o coś zupełnie innego, chodzi o nadanie przestrzeni, Pandora dzięki temu jest jeszcze bardziej wiarygodna, no i wg lepiej się ogląda taki film w 3D niż normalnie.
-
Avatar - Rewolucja w kinie?Dla mnie jak najbardziej.Dawno nie byłem w kinie na tak świetnym spektaklu filmowym.Efekty specjalne naprawdę miażdżą, a 3D je potęguje.Pandora została niesamowicie przedstawiona, świat ten jest wprost namacalny i przez cały film ma się wrażenie, że każde zdzbło trawki, każde drzewko, każde zwierze i każda postać jest jedną całością i to wszystko jest dokładnie na swoim miejscu, a wszędobylskie smaczki (np. w postaci owadów latających gdzieś w oddali) robią niesamowite wrażenie, a wszystko podbite jest wspaniałym dzwiękiem.Kolejnym misrzostwem jest dla mnie montaż - oglądając ostatnio Transformery 2, zirytwał mnie fakt, że wszystko się ze sobą zlewa, nie wiadomo kto , gdzie jak i z kim, wszędzie panował chaos.W avatarze natomiast James nie bał się żadnego ujęcia, nic nie musiał zakrywać itp, wszystko było zrobione tak jak on sobie to zaplanował, a niektóre ujęcia zapierały dosłownie dech w piersiach.Technicznie film ten jest dla mnie dziełem sztuki. Świetne jest dla mnie także poprowadzenie fabuły (która swoją drogą jest raczej prosta i baaardzo przewidywalna, ale o tym napiszę za chwilkę), mamy proste, krótkie wprowadzenie, które szybko rzuca nas w świat filmu, mamy piękne przedstawienie Pandory (nie za długie i nie zbyt krótkie, ukazujące faunę i florę planety), pózniej film prowadzi nas świetnie do końca serwując wspaniałe walki z przerwami na małe odetchnięcie.Film jest raczej długi (ok.2,5 h) i nawet przez sekundkę nie odniosłem wrażenia, że się przeciąga. Wracając do fabuły to jest taka jak pisałem wyżej, dodam tylko tyle, że mimo swoich wad wcale nie przeszkadza to w odbiorze filmu i wciskanie wdo tego filmu jakiejś mega-skomplikowanej fabuły nie byłoby raczej dobrym posunięciem, bo to nie na fabule mamy się tu skupić, tylko na tym co rejestrują nasze patrzałki. Przed obejrzeniem filmu nie wierzyłem w zapowiadaną rewolucję, niebieskie ''elfy'' wydawały mi się raczej śmieszne, a i konwecja (a la Star Wars) wydawała mi się raczej nieciekawa.Zmieniam zdanie o 360 stopni po obejrzeniu filmu - James Cameron jest wybitnym twórcą filmów SF, a Avatara stawiam obok największych tytułów kina SF.Transformerki i inne districty zostały zmiażdżone.
-
Hmmm...Lucy-Spartan niemowa?Bardzo prawdopodobne, Bungie miałoby w dorobku kolejnego bohatera niemowe
-
Świetny kawałek od czarnucha z DC.Nie jest może jakoś mega zarapowany, ale nadrabia mistrzowskim bitem (producent to AB the Producer) i klimatycznym klipem.Track pochodzi z mixtapeu ''Monumental'' (Podobno za wszystkie bity na tym krążku odpoiwada ten sam człowiek czyli AB), którego niestety sprawdzić nie mogłem bo nie mogłem go po prostu znalezć. Jest jeszcze nowy kawałek Game'a 'Turn Off The Lights', dla mnie narazie najlepszy z jego nowych kawałków.Nie jest jakimś prze**ujem, ale daje przynajmniej nadzieję, że może jednak Red Album nie będzie aż taki tragiczny, na jaki się zapowiada...
-
Patrząc na ten składzik, pierwsze co przyszło mi na myśl to klasy postaci.Ciekawe czy to tylko tylko tak wygląda, czy jest coś na rzeczy...W Co-opie taki patent mógłby się sprawdzić, w mullti wolałbym żeby takich rzeczy nie było...Nie chciałbym Halo:Bad Company...
-
Muszę również przyznać, ze gra zapowiada się wyśmienicie - gearso-podobny gameplay, niezła grafa i klimat spotęgowany w trailerze przez fajną muzę.Boję się jedynie o to, że może wyjść z tego jakiś średni sandbox, mam jednak nadzieję, że gra będzie miała charakter liniowy.
-
Zgadzam się w 100 %.
-
Halo nie może istnieć bez kolorowych blasterków i skrzeczących, kolorowych kosmitów, taki już urok tej gry i tyle.Jednak te rzeczy nie oznaczają, że Halo nie może być bardziej mroczne od H3, przecież H2 było dużo bardziej mroczne niż H3, to samo ODST.Poza tym większość czekających na Halo ślini się głównie na multi, tam nie ma kolorowych kosmitów, jest za to wyśmienity, skillowy gameplay. Co do grafy, to raczej proponowałbym wstrzymać się z przedwczesnymi opiniami na temat świetności (i odrwrotnie) Reach.Pierwsze trailery H3 miały raczej niewiele wspolnego z produktem końcowym, poza tym cutscenki w H3, mimo że były na silniku gry, to jednak prezentowały się lepiej niż gra właściwa.Na bank będzie lepiej niż w poprzedniku, co do tego nie ma wątpliwości, ale trzeba poczekać do jakiegoś gameplayu lub bety. Jeśli chodzi o jakieś porównania do KZ i U2 to chcciałbym przypomnieć, że jest to temat o Halo:Reach i chciałbym czytać o tej właśnie grze, a nie o wymienionych tytułach.Dodam jedynie, że KZ2 i U2 udowodniły wynikami sprzedaży, że grafika to jednak nie wszystkoJa od H:R nie wymagam mega grafiki, oczywiście chciałbym, żeby jednak prezentowała wyższy poziom niż w H3, jednak nie musi to być graficzny killer.Bardziej ciekawią mnie innowacje i zmiany w gameplayu.Amen.
-
Tyle, że musisz dobrze znać działanie każdej broni osobno i w połączeniu z inną (np. blasterek + BR lub snajpa i BR), zabicie nie polega na jednorazowym najechaniu celowniczkiem na przeciwniku i wciśnięciu spustu...No chyba, że mówisz o SWATcie, który jest raczej ciekawostką, głównym mięskiem H3 są Slayerki i MLG.Podstawową bronią H3 jest BR, z której skuteczne strzelanie wymaga troszkę więcej umiejętności niż pyknięcie wroga dwoma nabojami...Do tego dochodzą różnorakie power-upy, które w przeciwieńtwie do CoDa nie zabijają za Ciebie...
-
Jedyne o co się obawiam jeśli chodzi o kontynuajce tego świetnego tytułu (dla mnie B:AA to chyba największe pozytywne zaskoczenie tej generacji), to otwarty świat.Nie mam nic przeciwko systemowi znanemu z części pierwszej (taki mini sanbox), ale nic więcej. Co do Killer Croca to byłem troszkę zawiedziony, że w części pierwszej nie było z nim jakiejś konkretnej walki, ale wygląda na to, że ''co się odwlecze to nie uciecze''...
-
Nie spodziewałem się po Vinnie takiego ścierwa...
-
Dobrze chłopak prawi, jak można mówić o jakimś skillu w grze, w której do zabicia przeciwnika wystarczy praktycznie jeden strzał?Do tego snajpa w MW2 to jakaś kpina przy wymienionych przez Dziobaka grach (teraz to już nawet nie trzeba wstrzymywać oddechu podczas zoomowania, bo bez wstrzymania odedechu strzela się równie prosto), w GoW noobek raczej nie zawojuje snajpą, a w H3, tak jak wyżej Dziobak pisał, to inna bajka, bo jak ktoś chce świrować tą bronią, to potrzebuje przedeszystkim stzelania bez zoomu, snajpa w dobrych rękach jest najbardziej zabójczą bronią w H3, na bliską, średnia i duża odległość, jednak wymaga to niezłych umiejętności.Tak jak pisałem wcześniej osoba radząca sobie z padem z codem dużych problemów nie będzie miała, a do tego dochodzi kampienie i nabijanie killi jakimiś wspomagaczami typu helikopterki itp.Do dobrych wyników w CoDzie wymagane jest przedewszystkim myślenie, no ale akurat ta umiejętność jest raczej wymagana w każdej innej multiplayerowej grze.Wszystkim, którzy uważają, że multi w CoDzie jest skillowe proponuje zapoznanie się choćby z Halo3 (poleciłbym GoWa, bo to świetna skillowa gra, ale nie polecam go z wiadomych względów - LAGI to mało powiedziane).
-
No bardzo dużo ludzi w to gra, no ale to, że dużo ludzi słucha np. 50 centa wcale nie znaczy, że jest dobrym muzykiem.Porównanie trochę na wyrost, bo nowy cod to dobra gra (mowa o singlu), jest jednak mocno przereklamowana. Co do multi to się określiłem wcześniej, ogólnie mutli w mw2 jest mega casualowy, bycie sporo ''na plusie'' nie sprawia osobie, która radzi sobie ''jako-tako'' z padem większych problemów, do tego dochodzi sprawa kampienia, w tej części jest to jeszcze bardziej nagradzane niż w poprzedniku (pierwsze mw sobie odpuściłem przez straszne kamperstwo, którego po prostu nie znoszę) no i casuale się cieszą.Dlatego w sumie nie powinna mnie dziwić popularność tego tytułu, ale jednak doznałem szoku w momencie jak dowiedziałem się, żę TA gra pobiła rekordy sprzedaży.Takie czasy.
-
Zobaczymy, czy po 2-3 kolejnych takich samych częściach będziesz miał takie samo zdanie...
-
Modern Warfare 2 skończone, cóż mógłbym o niej napisać...Singiel jest nadal dobry, ale to już nie to co CoD4.Brak tu aż tak klimatycznych miejscówek jak w poprzedniej części (o miejscówce ala Czarnobyl z CoDa4 można tylko pomarzyć), gra rozkręca się zbyt szybko,żeby zbyt szybko się skończyć (niestety, kampania jest bardzo krótka , dodatek to GTAIV jest dłuższy), jest dużo łatwiej niż w poprzednich odsłonach (Ci którzy ukończyli je na veteranie wiedzą o co chodzi), a moim głównym zarzutem co do tej gry jest brak jakichkolwiek innowacji, gameplay jest praktycznie taki sam jak w MW i WaW, zmian jest jak na lekarstwo, o ile zmianą można nazwać zmniejszenie respawnów przeciwników i dodanie nowych broni w zamian za stare...Slyszałem już zapowiedzi o nadchodzącym WaW 2 i zastanawiam się czy twórcy będą dalej brnąć w odcinanie kuponów.Mnie się to osobiście nie podoba, bo Infinity Ward Zrobili w Cod4 schemat, na któym jadą już dwie gry z serii CoD, mam nadzieję, że w przypadku WaW2 jednak ktoś postara się o jakieś większe zmiany. Jeśli chodzi o grafę, to jest ona zdecydowanie na najwyższym poziomie, 60 klatek animacji przy takiej zadymie (czasem animacja lubi się przyksztusić, ale to nie przeszkadza) zasługuje na wielkie brawa, do tego masa detali, świetne zróżnicowane tektury, kupa różnych efektów, kolorystyka i mistrzowska animacja postaci. Powyższa opinia dotyczy jedynie singla, ponieważ multi dla mnie nie istnieje, głównie ze względu na to, że nie przepadam za kampieniem i uganianiem się za kamperami, a po kilku meczykach widać,że IW postawili głowny nacisk na kampienie, no mnie taki styl gry nie bierze i zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tym multi. Fenomenu CoD6 MW2 nie kumam, a pobicie przez MW2 rekordu sprzedaży jest czymś szkującym, no ale taki teraz jest rynek.Ja mam nadzieję, że w następnych częściach tórcy jednak postawią na zmiany, innowację i długość gry, zamiast na nazwiska (50 cent w CoDzie??????) i grafę. Zapomniałem dodać o pewnej rzeczy, za którą fanboje mnie zaraz pewnie zjedzą, ale ja zauważyłem w tym CoDzie kilka inspiracji Killzone'em, np. smugi za granatami, McTavish, który wygląda jak klon Seva, czy poziom, w którym nie ma elektryczności (nie pamiętam nazwy, ale poziom żywcem wyjęty z KZ, przypominający go wyglądem i klimatem).Czyżby IW lcizyło dzięki temu na więcej sprzedanych egzemplarzy...?
-
Ja na tego ''hita'' nie czekam, bo lil wayne to niestety osoba (mimo, że potrafił nawinąć ciekawe zwroty), która dosłownie morduje hiphop/rap przez szmacenie go autotuneami i kawałkami np. z enrique iglesiasem ...dlatego co najmniej szokuje mnie gościnny udział eminema w kawałku z drakiem, waynem i westem na forever, oraz na zapowiedzianym albumie waynea...No cóż, ema i tak sznuję i będe szanował, za MM i ES, a teraz za świetne Relapse, które dla mnie w tym roku zarządziło...A wayne to niech spie.r.dala do iglesiasa i t-paina nagrywac lollipopy i inne szmaty nakładając na to autotune
-
Ciastkiem zajadał się Christoph Waltz, Schweiger grał Stiglitza. Tak BTW. Mam wrażenie, że wiele osób jarających się "bondżiołrnoł" nawet nie wie o tym, że w oryginalnej wersji filmu była jedna jeszcze zabawniejsza gadka po włosku. Podobno została wycięta, bo źle tłumaczyła się na inne języki, co Quentin zauważył po Cannes. Nie wiem, czy tak było. Być może po prostu musiała wylecieć przy montażu. W każdym razie szkoda, bo była przednia. Pardon, dzięki za wyprowadzenie mnie z błędu, w takim układzie chodziło mi o Waltza, dał radę po całości...
-
Pojawiły się na necie kawałki z Relapse:Refil, reedycji Relapse, dostępnych jest 7 kawałków. http://www.h33t.com/details.php?id=113363e6aff94152a8e7176f8f1f47dba56662f1