Nareszcie miałem wolny weekend i udałem się do rodzinnych stron by zobaczyć i obmacać nowy nabytek - Suzuki GN125 z 1997.
(zdaje sobie sprawę, że Wasze maszyny to zupełnie inna półka i moja nowa zabawka to "pierdziawka", ale ...)
Bardzo się cieszę, bo udało się spełnić marzenie - motor w starym stylu. Cafe racer to określenie naciągane, ale nie to jest ważne. Mi sie taki styl najbardziej podoba.
Później będę gdybał co dalej Motocykl na żywo sprawia lepsze wrażenie, ja byłem i jestem zachwycony.
(fotki dorzucę później)
Póki co Suzuki została w domu rodzinnym, na ogarniecie papierów i wymianę łańcucha - pierdoły. Jeszcze te żółte naklejki wyeliminować, klakson czerwony zmienić na jakiś inny kolor. Lusterko wyszukać w necie lepsze...
Poza tym, ojciec mój to stary wyjadacz, który od kilku(nastu) lat nie miał motocykla, więc niech się nacieszy
Ja w tym czasie zapisuje sie na kat. A
Jeździłem po dużym placu i sądziłem, że będzie mi gorzej jazda szła. Aczkolwiek czasem sie gubię i dlatego idę na kurs, coby Suzuki na przypadkowym skrzyżowaniu nie uszkodzić.
Dźwięk jak na moje wystarczający, dopiero jak wejdzie na obroty to słychać, że brakuje. Ale tak.... to fajnie, fajnie jest.
Ehh, nareszcie