Jeszcze parę słów o krupniokach (nie jakichś tam kurwa kaszankach -,- ) i wątróbkach. Wątróbkę kocham, choć ostatnio stwierdziłem, że wieprzowa jest gorsza niż wołowa i z kurczaka. Ale zjadłem w sumie ze smakiem. Do tego wiadomo, cebulka, ziemniaczki i jakaś mizeria, perfect. Co do krupnioków i żymloków, zawsze je lubiłem, od małego. Jakoś rok temu na miesiąc poszedłem pracować do zakładów mięsnych. Rzucili mnie na dział z gotowanymi wyrobami. Robiłem krupnioki, pasztety, salcesony itp. Dosyć brudna robota, bardzo nieprzyjemna, tylko dla wytrwałych. Gdybyście widzieli, jak się dokładnie robi te wszystkie rzeczy, to byście ich chyba nie dotknęli. Ja w sumie stwierdziłem, że skoro cały czas mi smakowało, to czemu miałbym nagle się obrzydzić i nie jeść. Co prawda chciało mi się tym rzygać, bo robiłem codziennie 8h przy tym, ale po dniówce z miłą chęcią wpierdoliłem świeżutkiego krupnioka.
Salcesonów nienawidzę, znajduje się w nich dosłownie wszystko. Uszy świńskie, ryj, no kurwa wszystko. Nie dotknąłbym tego za żadne skarby. Nie no, większy hajs by mnie przekonał