Octopath Traveler
Ponad 80 godzin pyknęło raz-dwa. Wątki wszystkich 8 postaci skonczone, wystarczy. Cudowny klimat, piękna pikselowa grafika. Przemiodny system walki powiązany z jakże satysfakcjonującą mechanika jobów. Kolejny jRPG, który udowadnia, że turowe starcia mają nie tylko sens, ale i przewagę nad zręcznościowymi koszmarkami rodem z FFXV.
Dwie rzeczy, które mnie szalenie zirytowały. Random encounetry, które wybijają z eksploracji, a ich natężenie bywa absurdalne. To akurat ten niefajny aspekt oldschoolowego DNA. Tak, można ich częstotliwość zmniejszyść skillem Evasive Maneuvers, ale to wciąż nie wystarcza. Chciałbym albo możliwość całkowitego wyłączenia randomowych starć, albo nowozytny system z widocznymi na mapie wrogami a'la DQ XI. No i druga irytująca rzecz, strasznie przegadana jest ta gra. Nie ma tu jakis epickich scenek, żadnych scian tekstu, a i tak te rozmowy ciagna się jak flaki z olejem, także z powodu tempa, w jakim pojawiają się kolejne "chmurki" do przeskipowania.
Nie mam za to zastrzeżen do fabuły, na co wielu graczy narzeka. Bardzo podoba mi się koncept kameralnych opowieści, skupionych na bardziej osobistych i przyziemnych problemach. Nie w każdej grze tzreba ratowac swiat przed pierwotnym wielkim złem. Oczywiscie sa wątki lepsze (Primrose) i gorsze (Tressa), ale generalnie nie miałem problemu z takim konceptem prowadzenia historii.
Dla mnie solidne 7/10, bawiłem sie doskonale.