moze to kwestia tego, ze Konami naciskalo, by doic krowe tak dlugo jak sie da. W momencie kiedy stworzyles cos naprawde docenionego na swiecie, raczej normalnym byloby, by nie chciec zostawic tego w rekach bandy idiotow i dac im 'dokonczyc' kawalek twojego zycia. Chcial zamknac serie na wlasnych warunkach. slowo klucz 'Chcial'. wyszlo jak wyszlo, i wina tego ze V nie okazal sie tym czym wiekszosc chcialo by sie okazalo pewnie lezy gdzies pomiedzy na odcinku Konami-Kojima. Widac to zasadniczo ze MGS to cos wiecej niz historia o byciu legenda, jakims super zolnierzem, choc dla wiekszosci ludzi powiedzenie ze MGS2 jest lepszy niz 3 to bluznierstwo. Ja calkowicie stoje po stronie dwojki, ktora w porownaniu do 1, 3 i 4 porusza inne problemy niz 'can love bloom even on the battlefield" i walkowania bohaterstwa i maskulinizacji w sposob bardzo banalny jak na Kojime.
DS prezentuje sie bardzo oryginalnie, pomimo faktu, ze post-apo przez ostatnie 5-10 lat bylo calkiem popularnym tematem w grach. Choc Kojima udowodnil, ze czasami idzie na skroty i potrafi spieprzyc to lub tamto, to bigger picture jest taki, ze poki co jest topowem graczem w branzy, m.in przez ktorego gry moga stac na rowni z ksiazkami czy filmami.