-
Postów
1 204 -
Dołączył
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez rkBrain
-
Tak to sobie tłumacz. Jak ktoś nie potrafi grać to mu nic nie pomoże. Ja nie miałem w żadnej część AC problemów ze sterowaniem a grałem we wszystkie. Weź mnie nie rozśmieszaj. Połowa postów w tym temacie to narzekanie na sterowanie. Ale nie, Ty jesteś miszczu a wszyscy co narzekają to n00by, pewnie. Nie wiem jak jest w tej części ale w porzednich nie było do czego się przyczepić a ludzie też narzekali. Jeśli sądzi, że multi to tylko dodatek to znaczy, że w nie w ogóle nie grałeś i daruj sobie takie "rzeczowe" komentarze.
-
Tak to sobie tłumacz. Jak ktoś nie potrafi grać to mu nic nie pomoże. Ja nie miałem w żadnej część AC problemów ze sterowaniem a grałem we wszystkie.
-
Możesz sobie tak to tłumaczyć. Dla mnie to jest zły level-design, brak pomysłu na grę i oszczędzanie na beta-testach. To nie ja powinienem sobie wymyślać wyzwania tylko gra powinna przede mną jest stawiać. Ja tam zawsze gram w najbardziej efektywny sposób i nie wynajduję czegoś czego nie ma. Po zagraniu w Metro 2033 nic już nie jest takie samo. Tam każdy przeciwnik i każdy przedmiot miał swoje miejsce i przeznaczenie. W Dishonored poziomy są dosłownie (pipi)e najróżniejszymi przedmiotami przez co tracą na znaczeniu i wartości. Zdolności głównego bohatera nie stanowią drogi do celu a funkcjonują tylko jako durne zabawiacze. Całą grę można przejść w ogóle ich nie używając. Poniżej macie filmik jak najefektywniej grać w tą grę i ze skradaniem nie ma to nic wspólnego. https://www.youtube....feature=related W dobrze zaprojektowanej grze taka konfrontacja za każdym razem powinna kończyć się zgonem i tyle. Po co robić restart skoro można zatrzymać czas i ich spokojnie pozabijać?
-
Tak ale tutaj jest to tak oczywiste i banalne, że szkoda gadać. Wyskakuje na ciebie 4 przeciwników to zatrzymujemy czas. Nie możesz się gdzieś dostać to używasz teleportacji. Połowę lokacji można pokonać chodząc po dachach itp. Na dole patrolują strażnicy mamy jakieś skrzynki i inne zasłony, ogólnie cuda niewidy... Tylko co z tego skoro można wejsć na pierwszy lepszy dach i ominąć wszystko na jakichś rusztowaniach, rynnach czy innym badziewiu. Ogólnie gra jest zrobiona tak by przejścią ją na szybko bez zastanwia i eksploracji bo jak zacznie się za dużo szukać to można znaleźć 3 klucze do tych samych drzwi albo 3 rozwiązania do tej samej zagadki. Na co to, po co? "My mamy wielki level, narzędzia i róbta co chceta." - Największa głupota tej generacji, moim zdaniem. Każda gra powinna mieć jakieś zasady. Przecież o to chodzi w grach do cholery. W Dishonored, nie ma zasad bo cokolwiek zrobimy zawsze będzie dobrze. "Dishonored to jedna z tych gier, gdzie gracz sam sobie robi wyzwanie." - Może niedługo będę sam sobie musiał gry robić. Cudownie.
-
Ta gra jest tak banalnie prosta, że odechciewa się grać. I po co się skradać skoro można każdego wykończyć bez większego problemu. Zatrzymywanie czasu, teleportacje... dajcie spokój. Eliksiry Sokolova w prawie każdym pomieszczeniu przez co nasza postać jest praktycznie niezniszczalna. Moim zdaniem Dishonored to takie popłuczyny po Bioshocku. Gra jest nieprzemyślana pod względem koncepcyjnym. W Bioshocku wszystko ładnie się zazebiało i miało swoje miejsce a tutaj... Przerost formy nad treścią. Zrezygnowałem po drugiej misji bo gra praktycznie przechodziła się sama, bez mojego udziału.
-
Pytanie zagadka: Do mojego konta na PSN dostęp miałem ja, mój brat i brat cioteczny. Moją konsolę trafił szlag. Czy będę mógł używać tego konta na nowej konsoli? I po co jest ta dezaktywacja skoro po YLOD i tak nie da się uruchomić systemu? Bzdura totalna.
-
Jedno co w tej grze nie jest do końca przemyślane to poziomy trudności. W internecie można znaleźć fajny tekst o tym. Na normalu dostajemy wszystkiego dwa razy więcej, bonusy do żywotności i jeszcze kilka solidnych ułatwiaczy. Jest wtedy za prosto. Z kolei na Classicu niby wszystko jest OK ale przeciwnicy dostają bonusy do celności i strzałów krytycznych przez co potrafią nam czasem ubić postać jednym strzałem z połowy planszy. I nie ważne, że postać znajduje się za osłoną. Jest jeszcze poziom easy dla małp i immpossilble dla przybyszów z obcych planet. Jeśli ktoś nie miał styczności z takimi grami to najlepiej jest zacząć na Classicu i jakby co chamsko loadować przy każdym potknięciu. Gdy już się nauczymy grać to dalej jedziemy na Classicu tylko, że w trybie Ironman, który nie pozwala przywracać poprzedniego stanu i każdy nasz ruch jest nieodwołalny. Dla mnie jest to świetna gra chociaż fani pierwowzoru strasznie marudzą. Nie wiem co im tu nie pasuje? Nie jest przekombinowana ale też nie za łatwa. Byle głupek w nią nie zagra bo sobie nie poradzi.
-
Chyba już 6 raz zaczynam Deus Ex: Human Revolution i nie mogę ruszyć tej gry po raz drugi. Za pierwszym razem przeszedłem ją od tak i właściwie nie do końca zrozumiałem o co właściwie chodzi, nie mówiąc o zadanich pobocznych. Gra jest świetna ale szybko zaczyna mnie nudzić. Sam nie wiem dlaczego. Chyba odstawię ten tytuł i wrócę do niego za klika lat. W ogóle od pewnego czasu mam tak, że po jednokrotnym przejściu nie chce mi się już wracać do danego tytułu. Nawet jak się świetnie bawiłem i mam pewien niedosyt.
-
Najśmieszniejsze w RE6 jest to, że każdy z bohaterów jest zawodowym wrestlerem. Bez problemów wykonują suplexy, hurricanrany, elbow dropy i całą masę innych zagrań. Mogliby nową federację założyć.
-
Najnudniejsza gra jaką widziałem ostatnio. Wczoraj gdy siedziałem przy komputerze włączyłem jakiś kanał z DayZ na twitch.tv i spoglądałem co jakiś czas czy coś się wydarzy. Gość latał po jakimś lesie przez 2 godziny i nic. Nie wiem czym ludzie się podniecają a jestem fanem zombie i lubię takie klmiaty. DayZ to na razie jeden wielki chat room bo ten mod z graniem nie ma za wiele wspólnego. Gdyby State of Decay nie miał komiksowej otoczki i nie takrował tematu zombie z przymróżeniem oka to chłopaki od DayZ mogliby pakować manatki. State of Decay jest rozwinięciem pomysłu przedstawionego w DayZ i zjada ten mod na śniadanie.
-
W Dead Island znalazłem raz świetnego randoma. Dogadywaliśmy się bez słów. Z resztą ja nie używam headseta bo przeszkadza mi w grze. Problem w tym, że po dwóch posiedzeniach i przejściu pierwszego aktu przestał się logować na Steamie. Po miesiącu nieobecności doszedłem do wniosku, że gość chyba kopnął w kalendarz. Tym bardziej, że przed zgonem dużo grał a potem przez miesiąc nic nie ruszył.
-
Z trudnością tej gry to wszyscy lekko przesadzają. "Trudna" to złe słowo. Bardziej by pasowało "irytująca". Tutaj nie możesz wejść bo nie masz klucza. Tam nie możesz isć bo drogę zasłania ci ogromny smok. Z tymi przeciwnikami w ogóle nie możesz walczyć bo są duchami i musisz napierw znaleźć odpowiedni przedmiot. Nie możesz użyć tej broni bo masz za niskie statystyki. Nie możesz sprzedawać przedmiotów bo tak. Niby gra nie jest liniowa ale biorąc pod uwagę, że nie możesz zrobić tego, tamtego i siamtego pozostaje ci i tak jedyna słuszna droga. Poza tym Dark Souls to nieskończony ciąg prób i błędów. W tej grze nie ma trudnych przeciwników są tylko irytujące sytuacje. Np. takich dwóch Gargulców. Za pierwszym razem mnie zabili bo nie miałem żadnego porządnego ataku dystansowego. Gram Piromantą i te jego kulki mają słaby zasięg. Poszedłem, więc do maga po magiczne strzały i za drugim razem nie miałem z nimi żadnych problemów. Na krótki dystans nie da się z nimi w żaden sposbó walczyć chyba, że ma się ogromną odporność na ogień. I tak wyglądają praktycznie wszelkie potyczki. Przegrywasz nie dlatego, że jesteś słabym graczem tylko dlatego, że masz za słabą postać, brakuje ci odpowiedniego przedmiotu lub zdolności albo poszedłeś w złą stronę i walczysz z przeciwnikami, których powinieneś spotkać 5 godzin później gdy będzie miał jakiekolwiek szanse ich pokonać. Największy zonk w tej grze to chyba przekroczenie białej poświaty w MIeście NIeumarłych, za którą czai się 3 metrowy bydlak z dwoma mieczami i zgrają psów. Jego jeden cios zabiera prawie całą energię. Nie ma szans, żeby to przewidzieć i nawiązać jakąkolwiek walkę. Gwarantowanbym bonusem jest utrata wszytkich Dusz i Człowieczeństwa.
-
To ja już wolę mieć mniej ruchów ale grę stanowiącą wyzwanie niż jednoprzyciskowego samograja z mnóstwem zagrań. Po chain-killach przedstawionych poraz pierwszy w Brotherhood nie używałem już praktycznie nic oprócz kontry. Potyczki stały się bardziej jakby minigrą niż pełnoprawnym elementem gameplayu.
-
RAGE - Jeśli chodzi o gameplay to Bioshock może się schować. Samo strzelanie daje znacznie więcej radochy. Niestety level-design i cała masa uproszczeń z nim związanych mocno zaniża ocenę końcową tej produkcji. Rozumiem, że twórcy chcieli postawić na jakość a nie na ilość ale trochę zaburzyli proporcje. Sekwencje strzelane są świetne ale zbyt często wraca się do tych samych lokacji. Otwartym przestrzeniom brakuje detali a walka samochodowa zalatuje grami sprzed dekady. Strasznie nierówna produkcja. Rage'a można nazwać "liniowym Falloutem 3" co jest ogromnym plusem bo nie każdy ma czas na poświęcenie 80 godzin na jedną grę.
-
Miałem założyć nowy temat ale kogo to interesuje. Wku...wia mnie, że osoby takie jak te w filmiku poniżej stanowią większość jeśli chodzi o granie w sieci. Nie zagrałbym z takimi debilami nawet jakby mi za to mieli zapłacić. Coraz częściej rezygnuje z gry online na rzecz jakichś konkretnych kampanii single-playerowych. Granie z inteligentnymi inaczej graczami po sieci tylko mnie wnerwiało. Po kilku takich sesjach czułem tylko poirytowanie i zmęczenie co przecież nie miało żadnego sensu. Nie po to gram, żeby sie dodatkowo denerwować. Max Payne 3 w wersji na PC doprowadził mnie do furii jeśli chodzi o multi. Do niedawa wachałem się czy kupić RE6 ale teraz już wiem, że szkoda moich nerwów. Dead Space 3 będzie chyba moją ostatnią próbą jeśli chodzi o co-opa. http://www.youtube.com/watch?v=lQIa7F8_8Ow&feature=g-logo-xit Multi samo w sobie nie jest złe. Jest po prostu przekombinowane. Np. perk, który pozwala zabijać członków drużyny za dodatkowe pieniądze. Jeszcze ani razu nie widziałem, żeby ktoś to robił. Gra jest drętwa, niesprawiedliwa i wielu aspektach nie ma sensu ale ogólnie gra się przyjemnie. Przynajmniej do czasu... Jeśli chodzi o PC to nie wiadomo czy ktoś jest z(pipi)em mającym 3000 godzin na liczniku czy po prostu oszukuje. W sumie wychodzi na to samo. Jeśli ktoś ma czas reakcji ponizej 0,5 sekundy to ja nie mam co robić w takiej grze. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Albo zmienisz podejście albo poszukaj nowego hobby. Innego wyjścia nie masz niestety. Mi też nie wszystko odpowiada jeśli chodzi o nowe gry ale zazwyczaj plusy przesłaniają minusy i jakoś się to kręci. To, że w takim AC nie da się zginąć to totalny bullshit ale gra ma tyle fajnych aspektów, że cały czas czekam na kolejną część. Niestety coraz więcej gier podchodzi właśnie pod schemat piaskownicy (i nie mam tu namyśli gatunku sandboxów). "Masz zabawki i się baw". Nie ważne co będziesz robił bo i tak wygrasz. Kiedyś było inaczej. Twórcy dawali graczom "zabawki" ale dopiero ich odpowiednie użycie pozwalało na przejście na wyższy poziom. Teraz to istna samowolka. W strzelaninach nie musisz chować się za osłony. W przygodówkach nie ma zagadek bo przeciętny gracz niebyłby w stanie ich rozwiązać. Ja ze swojej strony mogę ci polecić RAGE'a. Ma coś w sobie z oldschoolowych strzelanin ale straszy przesadzonym backtrackingiem i masą uproszczeń jeśli chodzi o level-design. Samo strzelanie daje jednak sporo frajdy na najwyższym poziomie. Gra jest daleka od ideału ale mi się bardzo fajnie w nią grało. Na pewno lepsze to niż ostatnio wydany Syndicate.
-
Wszyscy się czepiali Lost Planet 2 chociaż nie było właściwie do czego się przyczepić. Teraz są tego efekty. Kolejny shooter bez polotu zrobiony pod casuali, którzy nie mają pojęcia o grach. Jedyne co może być warte zobaczenia to te nowe mechy. Z resztą w tym samym czasie pojawi się Dead Space 3 w podobnych klimatach, więc marna sprzedaż murowana. Po co oni w ogóle robią tą grę? Nawet najwięksi fani się tego nie spodziewali. Poprzednie cześci miały chociaż swój unikatowy gameplay a to wygląda jak Gears of War czy inne Uncharted.
-
Teraz już pewnie nikt w to nie gra, więc co-op odpada. Takich gier jak Syndicate jest dziesiątki, więc lepiej pograć w coś ciekawszego jak choćby Deus Ex.
-
Taaa... O GTA IV też tak gadali a było to jedno z ciekawszych multi ostatnich lat. Jest sporo błędów i niedoróbek ale i tak warto zagrać.
-
Początek jest prosty. Dopiero w połowie zaczyna być naprawdę trudno. Na easy podobno jedną ręką można grać. Poziom trudności jest s(pipi)y i tyle. Pierwsza walka z bossem to już w ogóle podręcznikowy przykład jak nie robić gier. Na hardzie można z nim walczyć dobre pół godziny bo po każdym strzale robi unik. Cała walka opiera się więc na posyłaniu pojedynczych kul i chowaniu się za zasłony. Pasek energii praktycznie stoi w miejscu. To był moment w którym zmieniłem poziom na normal bo takie granie nie ma sensu. Kto już wcześniej pisał jak mogłoby to wyglądać. Gdzie jest swobodny wybór misji i agentów, który bez problemu możnaby zaimplementować? Dlaczego nie ma możliwości wyboru ekwipunku przed misjami? Dlaczego nie można prowadzić badań nad nowymi technologiami jak w oryginale? Broni jest mało i są one nieskuteczne. Jedynie Gauss Gun i Minigun spełniają swoje zadanie. Gameplay wymusza na graczu cały czas parcie do przodu. Nie ma żadnych wyborów, żadnego myślenia.
-
Dwójka to taka uproszczona jedynka. Gra się szybciej, prościej, krócej. Najbardziej rzuca się w oczy brak połowy zagrań z jedynki i tylko jedna nowa broń w postaci pnączy. Wszystko inne jest skrojone pod casuali aby grało się łatwo i przyjemnie. Jeśli podobała ci się jedynka to ta część też ci się spodoba. Weź pod uwagę, że długo nie pograsz bo bez zadań z tego durnego Radneta można wszystko zrobić w niecałe 15 godzin. Chyba po pijaku grałeś bo w grze nie ma żadnej wzmianiki o zdobywaniu baz. Ich się nie zdobywa. Jedyne co można zniszczyć to Legowiska znajdujące się pod ziemią. Po prsotu rozwiązuj misje bo każde miejsce na mapie jest powiązane z jakimś zadaniem głównym lub pobocznym. Bieganie na własną rękę i szukanie niewiadomo czego nie ma sensu w tej grze bo i tak prędzej czy później będziesz musiał gdzieś wrócić aby ruszyć fabułę do przodu i zrobić praktycznie to samo, czyli rozwalić wszystko co się rusza. Wszyscy ci, którzy latają po mapie bez celu nie ukończą tej gry bo misje są tak schematyczne, że padną z nudów zanim zdążą dojść do końca. Jeśli ktoś ma jakąś strategię na tzw. Evolved to niech napisze bo ja przez całą grę atakowałem ich Dewastatorem. Z jednym takim można jeszcze powalczyć ale z dwoma i trzema nie da rady. Nie ma nawet najmnijeszego okienka na atak. Jedyne co mogłem robić to kontry, które nie zabierają za dużo energii nawet po modyfikacji z kolcami. Zanim jeden skończy atakować drugi zaczyna swoją serię i tak w kółko.
-
Muzyka z trailerów AC Revelations: http://www.youtube.com/watch?v=-SeyuHUhqDM Warto posłuchać. Prawda jest taka, że fabuła straciła swój impet przez te spin-offy. Cała ta aura tajemniczości, którą autorzy budowali w pierwszej i drugiej części została zniszczona. Po rozmowie z Minewrą w podziemiach Kaplicy Sykstyńskiej było już wiadomo jak potoczy się ta cała historia. AC III miał być jedynie zwieńczeniem dzieła bo wszystkie odpowiedzi już padły dużo wcześniej. Revelations opierało się na kilku morałach i graniu na uczuciach bo jeśli chodzi o główną oś fabularną to ta nie ruszyła się z miejsca. Gdyby nie multiplayer oceny leciałyby na łeb na szyję. Jest to chyba najbardziej nierówna seria gier ostatnich lat. Masa uproszczeń, przeplatana jest całą masą świetnych rozwiązań. Do tej pory wspinaczka na budynki robi ogromne wrażenie. Sam nie wiem co sądzić o AC III bo od 2 lat wiem jakie będzie zakończenie, więc trochę głupio będzie w to grać.
-
Jedno wielkie rozczarowanie. Świetny klimat, bardzo dobra muzyka tylko gameplay jakiś taki nijaki. Po 7 rozdziałach dałem sobie spokój. Bronie mają taki rozrzut, że ciężko jest kogoś trafić. Przeciwnicy padają po 3 strzałach w głowę. Możliwości DART6 bawią przez króką chwilę a potem zaczynają irytować. Wkurza mnie, że gra nagradza za jak naszybsze zabijanie przecinwków. Nie ma czasu na zastanowienie i jakiekolwiek planowanie. W pewnym momencie przestałem już nadąrzać nad tym wszystkim. Cały czas brakowało mi adrenaliny, dzięki której możemy zabijać większe grupy przeciwników bo nie otrzymywałem bonusów za headshoty i łańcucy zabójstw. Gra nie jest zła jeśli ktoś lubi bezmózgie FPSy, w których liczy się tylko refleks. Cięzko uwierzyć, że ci sami ludzie byli odpowiedzialni za Kroniki Riddicka, przy których świetnie się bawiłem. Nie tak miało to wyglądać.Twórcy liczyli po prostu na łatwą kasę i nic więcej. Gra zalatuje taką tanią chałupniczą robotą na masową skalę, bez jakiejś finezji i wychodzenia poza określone ramy. Wszystko było jakby wymierzone pod casualowego, nie wymagającego odbiorcę. I coś w tym chyba jest skoro Kroniki przeszedłem na jednym oddechu a z Syndicate męczyłem się ponad miesiąc, ostatecznie i tak nie kończąc. Typowa gra zbierająca kurz bo zawsze jest coś ciekawszego do zrobienia.
-
Przy okazji premiery Prototype 2 na PC przejrzałem recenzje tej serii na metacritics. Śmiechu było co nie miara. Nie wiem jak można narzekać na sterowanie gdy gra się na myszce i klawiaturze? Jeśli ktoś chce tak grać to niech gra. NIech tylko potem nie pieprzy, że coś jest nie tak. Nie da się stworzyć skomplikowanej gry akcji ze sterowaniem na m+k i Prototype jest tego dowodem. Gra ewidentnie była robiona pod joypady i na takowych wypadałoby grać. Nie wiem jak można narzekać na to, że gra nie obługuje rozdzielczości powyżej 1080p? Przecież to jest standard, któy oferuje świetną jakość. Na cholerę komu wyższa rozdzielczość i czy warto w ogóle o tym wspominać? Nie ma to nie ma i tyle. Gdyby nie było 1080p to ja rozumiem. Do tego ktoś narzekał na swoje karty graficzne z podwójnymi GPU łączone w technologii X-Fire. Co to jest za konfiguracja?
-
Jaki brak smoków? Grałem w wersję PC i w Frostback Mountains masz możliwość walki ze smokiem... i to nawet tzw. High Dragon. Po 20 godzinach gry nie widzialem żadnego smoka. Dalej już nie grałem bo jeśli chodzi o gameplay to jest to totalne dno.
-
Dragons Age (wersja konsolowa) 1) Grafika sprzed dekady, która przy klaustrofobicznych, pozbawionych detali lokacjach nie jest niczym uzasadniona. 2) Skopany system walki, który jest na maxa uproszczony i robi wszystko sam. Podczas pierwszej walki wystarczy wcisnąć "atakuj" i można iść parzyć herbatę. Postać będzie atakowała za nas. Późniejsze walki to już totalna loteria bo nie mamy wpływu na rozmieszczenie postaci na planszy. Od tego jak się one ustawią zależą losy walki. 3) Słaba animacja, masa uproszczeń i błędów. 4) Brak smoków. Ta gra powinna nazywać się No Dragons Age albo po prostu Age. Druga część powstała chyba tylko dlatego, że szkoda było im kasy wpompowanej w marketing.